Ponury
jest kimś w rodzaju mojego przyjaciela. Po pierwsze, słowo to dla
każdego oznacza co innego, a po drugie, nigdy nie zdefiniowaliśmy z
Ponurym naszych relacji. Jedno jest pewne - znamy się bardzo długo i na
różnych niwach (ciekawie ilu ludzi używa jeszcze słowa "niwa"). Nie
pytałem nigdy o to Ponurego, ale stawiam funta, że o jednej z tych niw
obaj chcielibyśmy jak najszybciej zapomnieć). Ponury nie funkcjonuje
dobrze bez kawy. Jest samozwańczym webmasterem (ludzi w pewnym wieku
uprasza się o wpisanie tego terminu w Google, co znacznie zaoszczędzi
proces domysłu). Ponury to także fotograf-amator (z naciskiem na...
spust... migawki rzecz jasna, bo rzecz mroczna to jego wciąż jeszcze
niezbadany do końca umysł), grafik (i to całkiem, całkiem) i oddany fan
mocnego uderzenia (i wcale nie chodzi mi o to, że bije tylko dwa razy:
raz w mordę, a drugi w wieko trumny). Preferuje rock, metal i pochodne z
wykluczeniem nu-metalu i emo (to chyba taki struś). W czasach szkoły
podstawowej zdarzyło mu się słuchać rapu, popu i tym podobnych (nie
wiedziałem, że Ponury zaliczył podstawówkę, bo jest tak bystry, że z
powodzeniem mógłby zrobić maturę z marszu). Uwielbia dobrą fantastykę,
FPS-y (nie wiem, co to jest, ale będę udawał, że wiem) i chińskie
żarcie (to już teraz rozumiem, dlaczego tak kocha zwierzęta domowe).
Jego pierwszy kontakt z informatyką miał miejsce w okolicach czwartej
klasy szkoły podstawowej (a jednak dobrze, że zrobił tę podstawówkę).
Wtedy nastąpił też jego pierwszy kontakt z komputerem (oh f...!),
pierwsze bardzo nieśmiałe próby programowania w Basicu (gdzie on k...
właził?!). Oczywiście, prym wiodły gry, nieco później pojawiło się
zainteresowanie programowaniem i nieśmiałe zaprzyjaźnianie się z
programami graficznymi (o wiele śmielej zaprzyjaźnia się z istotami
długowłosymi, cokolwiek to oznacza). Gdzieś w czasach studiów (bo wbrew
pozorom ten facet ma wyższe wykształcenie) padła propozycja stworzenia
strony www dla pewnej firmy (dobrze że Waglewski nie ma na drugie
Władek, bo jego zespół brzmiałby z nazwy podobnie). Projekt ten nigdy
nie doczekał się niestety realizacji, ale zainteresowanie tematem
pozostało do dzisiaj (strach się bać...). Tyle Ponury o sobie (z moimi
na jego temat komentarzami).
Ale
do rzeczy... Ponury zaczął pisać bloga! A, że główną postacią tego
dzieła literackiego jest on sam, od teraz już nic w cyberprzestrzeni nie
będzie takie samo, jak dawniej. To, że Ponury jest osobnikiem trudnym
do wytrzymania dałoby się jakoś obejść. Posiada on jednak pewną
nieuleczalną przypadłość, która - niestety - włazi w osobowość do końca
żywota, a nawet utrzymuje się po powrocie takiego osobnika do kraju urodzenia - jest
emigrantem! Tyle na dziś z mojej strony wystarczy. No, może jeszcze
jedna kwestia.. Dlaczego ja stary blogger robię Ponuremu reklamę?
Ponieważ jestem jedną z tych osób, które przegrały zakład i ku szczeremu
niedowierzaniu tak zwanego otoczenia... znoszą go. I nie mam tu na
myśli znoszenia ze schodów po upojnej emigracyjnej imprezie, która tym
się różni od nieemigracyjnej, że taksówkarz odwożący takiego osobnika do
miejsca zamieszkania jest zazwyczaj dziwnie ubrany i mówi sori zamiast
sorry. Miłej lektury!
A oto źródło:
https://ponuryprzesadnik.blogspot.com/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz