wtorek, 13 września 2016

Ja zupełnie nie zdawałam sobie sprawy, że Australia jest aż tak daleko! - ze zwyciężczynią lipcowego notowania Polisz Czart Asią Lunarzewski rozmawia Sławek Orwat

Asia Lunarzewski i jeden z autorów tekstu naszego numeru 1 Wiesław Wilczkowiak
Piosenka "Zbuntowany Anioł" jest moją drugą piosenką napisaną ku pamięci Krzysztofa Klenczona. Pierwsza - "Do nieba złotych bram" powstała w 2000 roku, a muzykę do niej napisał Jerzy Aniszewski z zespołu Trzy Korony.


Janusz Kondratowicz
Tekst "Zbuntowanego Anioła" napisałem po jednym z częstych moich spotkań z Franciszkiem Walickim. To On pierwszy nazwał Krzysztofa Klenczona zbuntowanym aniołem. Po powrocie do domu zabrałem się za pisanie. Tekst powstał w ciągu jednego wieczora, aby później tak jak inne moje teksty wylądować na długo w szufladzie! W międzyczasie pojechałem do Warszawy do Janusza Kondratowicza. Pokazałem tekst i właściwie Janusz nie miał żadnych uwag. Po chwili postanowił jednak zmienić częściowo jedną zwrotkę uzupełniając swoimi słowami, twierdząc, że teraz jest bardziej Czerwono-Gitarowo. Zgodził się również na podpisanie tekstu swoim nazwiskiem i na wspólne zarejestrowanie piosenki w ZAiKS-ie, co było dla mnie ogromnym wyróżnieniem. Trudno jest znaleźć artystę, który zechce wykonywać piosenki nieznanego autora! Janusz był przyjacielem Krzysztofa i od wielu lat również moim.


Janusz Kondratowicz podpisuje tekst "Zbuntowanego Anioła" do ZAiKS-u
Jerzy Skrzypczyk
Po pewnym czasie, przypadek sprawił, że poznałem w Internecie Elę Celejewską - redaktorkę polonijnego radia 2000 FM w Sydney. Rozmawialiśmy o Klenczonie, więc siłą rzeczy dowiedziała się o leżącym w szufladzie tekście. Poprosiła o przesłanie. Już następnego dnia napisała do mnie, że znalazła odpowiednią osobę - Asię, piosenkarkę o wspaniałym głosie i zdolnościach kompozytorskich. Asha Lunarzewski, - tak nazywa się w Australii - skontaktowała się ze mną, przysłała mi swoje piosenki w tym „List do Adyny”, piękna piosenka i… już wiedziałem, że wspaniale trafiłem! Po dwóch tygodniach otrzymałem z Australii gotową piosenkę. Asia wspólnie z australijskim muzykiem i aranżerem Tomy Williamsem napisali świetną muzykę, a Asia wykonała ją przepięknie nagrywając piosenkę w słynnym australijskim studio „Tommy Rock” Wracając z Jurkiem Skrzypczykiem moim samochodem z Poznania, gdzie uczestniczyliśmy, jako jurorzy na Festiwalu Piosenki Krzysztofa Klenczona, puściłem Jurkowi piosenkę w samochodowym odtwarzaczu.

Autorzy tekstu do "Zbuntowanego Anioła - Wiesław Wilczkowiak i Janusz Kondratowicz

Podobała się, ale stwierdził, że jest za długa. Żadna stacja radiowa nie puści jej w całości. Jurek wyjął z torby swojego laptopa, załadował płytę i przez część naszej podróży poprawiał płytę. Nie wiem, co zrobił i jak ale płyta miała już czas 4: 38 zamiast prawie 6 min. Wysłałem do Asi, zaakceptowała. Można, więc powiedzieć, ze w tej piosence mają swój udział Czerwone Gitary w osobie Jurka Skrzypczyka. Następnym moim krokiem było zgłoszenie Asi do Konkursu IV Festiwalu Piosenki Krzysztofa Klenczona w Szczytnie. Przyjechała z dalekiej Australii przepięknie zaśpiewała Biały Krzyż i Zbuntowanego Anioła. Zajęła trzecie miejsce, choć zdaniem Janusza Kondratowicza i również moim była najlepsza. Pozostał niesmak. Osoba, która powinna być najbardziej odpowiednią, aby pogratulować Asi nawet do niej nie podeszła. Natomiast ładnie zachował się Adam Staniszewski z zespołu Żuki. Podszedł do Asi i powiedział, że słuchając piosenek miał „ciary”! Takich osób było więcej! Asia zaprezentowała się wspaniale! Pozwolę sobie zacytować wypowiedź Eli Celejewskiej:

Ela Celejewska
"Jest to utwór wspaniały. Jeszcze nie słyszałam innej opinii, a już wiele razy piosenkę puszczano w Australii, nawet na necie... Dostaję maile od tych, którzy słuchali i wszyscy - mają "ciary", których wciąż więcej, im więcej się piosenki słucha. Myślę, że tylko głaz się nie wzruszy słuchając wspaniałego tekstu, muzyki, ekspresyjnego wykonania... Cieszę się, że w małym stopniu przyczyniłam się do powstania tej piosenki - byłam katalizatorem, który jest konieczny, żeby nastąpiła reakcja. Jestem pewna, że jego myślą i przeczuciem kierował sam Krzysztof. I pewnie i jemu się piosenka podoba”.

Asia i jej managerka Ola wraz z legendą polskiego dziennikarstwa muzycznego Markiem Gaszyńskim
Wybacz Elu, że pominąłem w Twoim tekście jedno zdanie). Mogę tylko dodać, że w Szczytnie był taki głaz. No cóż? Błędy popełniamy wszyscy, ale sztuką i odwagą jest przyznać się do błędu i starać się go naprawić! Po występie Asi, Marek Gaszyński zaprosił Asię Lunarzwską do Polskiego Radia. Redaktor Zbigniew Krajewski zrobił piękną audycję - wywiad z Asią i zaprezentował Zbuntowanego Anioła w programie I PR. 


Asia w Newcastle Club w Australii - marzec 2008
- Powyższe słowa napisał Wiesław Wilczkowiak - współautor tekstu piosenki, którą zdobyłaś szczyt Listy Przebojów Polisz Czart. Jak sama wspominasz okoliczności, w których rodziła się ta piosenka, jak poznałaś i namówiłaś do współpracy Tomy Williamsa, jaką rolę w procesie twórczym odegrała Ela Celejewska i jak poznałaś Wiesława Wilczkowiaka i Janusza Kondratowicza? 

Asia Lunarzewski: Sławku, z góry powiem, że nie lubię pisać, a już najbardziej nie o sobie! Zbyt długo, by tę całą historię opisywać, zresztą już Wiesław Wilczkowiak opisał cały ten proces doskonale. Nie ma w tym wielkiej historii oprócz faktu, że miałam ogromne szczęście poznać tych wspaniałych ludzi jak Ela Celejewska i Wiesław Wilczkowiak. Znalazłam się też w takim momencie mojego życia oraz muzycznej kariery, że chciałam jeszcze zawalczyć na polskiej scenie muzycznej. Kiedy pojawiła się propozycja napisania piosenki o Krzysztofie Klenczonie, pomyślałam: dlaczego nie? W dodatku znałam już wcześniej Toma Williams (Diesel), z którym świetnie mi się pracowało, więc nic nie stało na przeszkodzie, żeby to zrobić jeszcze raz. Tom wtedy zaczynał karierę producenta muzycznego, więc traktował ten projekt jako wezwanie muzyczno-producenckie.


 - Na jakiej plaży kręcony był clip do "Zbuntowanego Anioła"?

Asia: Ten clip zrobiony był trochę amatorsko, co zresztą widać, ale chciałam aby słuchacze i widzowie mogli mnie również zobaczyć. Tutaj gdzie mieszkam w Newcastle w Australii, mamy mnóstwo pięknych plaż, a ta jest moja ulubiona. Nazywa się Dudley Beach. Teledysk nagrała moja znajoma Simone Holly, dla której był to debiut. 

- Ile lat jesteś na scenie?

Asia: Ho ho ho, a może i dłużej!!! (sorry to tekst Smolenia, który zresztą kocham). Chyba śpiewam już ponad 30 lat! Wliczając mój pierwszy solowy koncert w klubie studenckim “Panopticum” w Cieszynie w 1991 roku tuz przed wylotem do Australii. Wcześniej były występy w Domach Kultury oraz udziały w rożnego rodzaju konkursach piosenki, które były zaczątkiem mojej przygody ze śpiewaniem. Zapomniałam dodać, że miałam kilka występów organizowanych przez “Pagart”. Kiedyś to była poważna instytucja muzyczna. Miałam również przyjemność śpiewania za granicą dzięki właśnie “Pagartowi” m.in w Niemczech i byłej Jugosławii. 

- Wyjechałaś do Australii jako Asia Łunarzewska. Obecnie jesteś znana jako Asia (Asha) Lunarzewski. Zauważyłem, że sporo Polek w Australii posługuje się nazwiskami w rodzaju męskim, czego nie spotykam wśród Polek w Wielkiej Brytanii. Czy jest to jakiś określony prawem przepis czy po prostu australijska tradycja?

Asia: A ja myślałam, że kobiety w Wielkiej Brytanii używają tych samych końcówek, co ich partnerzy czy mężowie. To tylko dla wygody. 

- Brytyjki oczywiście tak, ale wśród mieszkających tu polskich rodzin nie zauważyłem takiej praktyki.

Asia: Tutaj kobiety oraz mężczyźni piszą nazwiska używając tych samych końcówek. A dlaczego Asha a nie Asia? Asia pisze się i znaczy Azja w języku angielskim. Nie chciałam, żeby moje imię wymawiali jak Azja, wiec powstała Asha. 

- W piosence "Ciągle tutaj" napisałaś takie słowa: "Piszę do ciebie, choć późno już...". Od razu nasunął mi się fragment "Czarnego bluesa o czwartej nad ranem" Starego Dobrego Małżeństwa z przeszywającym serce fragmentem: "Czemu cię nie ma na odległość ręki? Czemu mówimy do siebie listami? Gdy ci to śpiewam, u mnie pełnia lata, gdy to usłyszysz, będzie środek zimy", która dokładnie teraz w Australii powoli dobiega końca, podobnie jak europejskie lato! Jak wytrzymujesz tak ogromny dystans z ojczyzną i tę odmienność pór roku? Zdarza Ci się płakać, kiedy myślisz "Polska"?


Asia: Bardzo dobrze to ująłeś! Ta piosenka jest o tęsknocie. W moim tekście adresuję tę tęsknotę do osoby, która istniała tylko w mojej wyobraźni. Ta osoba, to raczej metafora do wszystkich ludzi (emigrantów), którzy tęsknią z różnych zakamarków świata. Napisałam ten tekst w pokoju hotelowym, było bardzo późno i znalazłam natchnienie. Pisałam ją z myślą o występie w Opolu i chciałam poruszyć temat emigracji oraz samotności. W końcu tylu nas wyjechało z kraju! Oczywiście, że tęsknię za Polską, za rodzicami i przyjaciółmi i za miejscami, które są mi bliskie. Na szczęście teraz mamy Internet, Skype oraz tańsze bilety samolotowe, wiec daje jakoś rade!

- Zawsze marzyłaś o występie w Opolu, gdzie - jak sama to powiedziałaś - chciałaś reprezentować zwykłych ludzi, jakich oglądasz na co dzień, takich którzy wyjechali np. do Londynu, czy Irlandii za pracą i pozostawili swoich najbliższych. Bardziej tęsknisz za Polską jako miejscem, czy też za określonymi osobami, którzy są dla Ciebie bliscy? 

Asia: Trudno jest reprezentować innych ludzi oraz ich decyzje o emigracji. Każdy przecież ma swój powód dla którego wyjechał. Prawda jest taka, że emigracja to ogromne indywidualne przeżycie. No bo trzeba mówić innym językiem, uczyć się nowych obyczajów, szukać nowych znajomości itd. Ja zupełnie nie zdawałam sobie sprawy, że Australia jest aż tak daleko! Wiedziałam, że to prawie koniec świata, ale byłam młoda i miałam cały świat u stop! Tutaj w Australii czekali już teściowie, wiec nasze początki nie były trudne. Potem nauka języka, znowu studia muzyczne i szukanie czegoś dla siebie. Ja nigdy nie bałam się nowych wyzwań. Nie ważne było to, że na początku umiałam tylko kilka slow po angielsku, ja chciałam po prostu śpiewać i uczyć się! Wiem, że mój głos i mój upór pozwoliły mi na szybszą asymilacją oraz na pewien spokój wewnętrzny i pogodzenie się z emigracją i tęsknotą za rodziną w Polsce. Poznałam zaraz na początku wspaniałych australijskich muzyków tutaj w Newcastle, którzy chcieli ze mną grać, zaczęłam śpiewać. Kolejne studia tez udało się ukończyć, bo magistra już miałam z Polski. Potem pojawił się syn Jakub i tak przeminęły 24 lata! Teraz córka mieszka na stałe we Francji, a syn nie ma zamiaru wyprowadzać się z Australii, wiec jestem rozdarta. Zapomniałam dodać, że ciągle jestem szczęśliwą mężatką.

Asia z gitarą Krzysztofa Klenczona
Adam Nowak
- Wracając do twoich marzeń o Opolu. Lider zasłużonego dla polskiej kultury zespołu Raz Dwa Trzy Adam Nowak na temat Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu wyraził się w sposób następujący: "Nie jest to najprzyjemniejsze zdarzenie w życiu, bo już kilka razy tam byliśmy. To, co jeszcze w latach 70-tych, a 60-tych zwłaszcza było nobilitacją i wyróżnieniem, stało dzisiaj niejednokrotnie przykrym medialnie obowiązkiem, który może przydać popularności pod warunkiem, że się wykonawca zgodzi na sztafaż taneczno-realizacyjny. Scena amfiteatru stała się miejscem do osiągnięcia wszelakimi metodami jak najszybszego, spektakularnego efektu medialnego. Piosenka przestaje tam być potrzebna. Przestają tam nawet wybrzmiewać te starsze piosenki w nowych wykonaniach i aranżacjach, które stanowiły o sile tego miejsca. Kto by dziś dopuścił choćby do konkursu Debiutów Marka Grechutę, czy Ewę Demarczyk? 


Zbigniew Kurtycz i Maciej Maleńczuk w Opolu
(fot. Andrzej Winiarski)
Usłyszeliby, że to co robią jest mało festiwalowe. Opole dziś oprócz wymuszonej efekciarskiej popularności nie niesie żadnego głębszego przekazu. To miejsce rozrywki podporządkowane prawidłom i wymogom telewizyjnym. Publiczność została zmieniona w machającą chorągiewkami i balonikami nic nie znaczącą scenografię. Za nazwą Festiwalu stoi jego historia. Kto ma potrzebę nurkowania w tym blichtrze, niech ją realizuje". Zgodzisz się z Adamem, że komercja wyniszcza twoje wymarzone Opole, gdzie zawsze chciałaś wystąpić? Czyżby następował schyłek kultury muzycznej, a wszechobecna tandeta niczym nowotwór dokonywała spustoszenia za cichym przyzwoleniem ludzi "trzymającymi kasę"?

Asia: Przykro mi ze Ciebie i być może niektórych czytelników rozczaruję, ale nie mam żadnych podstaw, żeby wywodzić się na temat Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu. Nigdy nie stanęłam na deskach tej sceny, aby zaśpiewać, choć byłam tego bardzo blisko. Wysłałam piosenkę do Premier, ale nie przeczytałam dokładnie regulaminu i podałam, ze współautorem muzyki do piosenki, którą tam właśnie chciałam zaśpiewać jest nie Polak. I to mnie zdyskwalifikowało. A zwyciężczynią Premier Opola 2009 została Ewa Farna, którą bardzo lobię i cenię. To niesamowite jak jej piosenka “Cicho” była podobna do mojej “Ciągle tutaj”!



Asia Lunarzewski i Wiesław Wilczkowiak
A tak już ogólnie, to komercja w dzisiejszych czasach jest nie do uniknięcia, jeśli chce się osiągnąć sukces i sponsorów. Przecież ktoś za to wszystko musi zapłacić, nieprawda? Grechuta i Demarczyk obroniliby się na pewno, byli bardzo ciekawi i utalentowani, a takich artystów Opole zawsze potrzebowało. Nie odmówiłabym zaśpiewania na festiwalu w Opolu, nawet gdyby mnie poproszono o zaśpiewanie starszej piosenki w nowej aranżacji. Tego tutaj właśnie w Australii brakuje. Poszanowania dla starszych piosenek. Młodzi tutaj chcą tworzyć własne, a nie pamiętają przebojów z lat 60-tych czy nawet 80-tych. Uczę muzyki w tutejszym liceum i wiem, ze tak jest. Przynajmniej w Polsce młodzież wie, kto to jest pan Zbigniew Wodecki. Niewielu natomiast moich młodocianych uczniów pamięta artystę o imieniu John Farnham! 

- Jak już wspomniał to w swoim wstępie Wiesław Wilczkowiak, na festiwalu klenczonowskim w Szczytnie zdobyłaś trzecią nagrodę. Jak postrzegasz nieustającą popularność twórczości Krzysztofa Klenczona, którego teksty, muzyka i sposób interpretacji przyprawiają o dreszcze już trzecie pokolenie Polaków?

Wiesław Wilczkowiak, Janusz Kondratowicz i finalistki festiwalu w Szczytnie


Szczytno. Agnieszka Konarska II nagroda i Asia Lunarzewski III
Asia:  Krzysztof jest ciągle żywy, ponieważ ma wspaniałą grupę fanów oraz ciężko pracujących na jego ciągłą popularność miłośników jego muzyki. Młodzież uwielbia jego teksty i ciągle próbuje je interpretować po swojemu,, co zresztą sama zrobiłam m.in w piosence “Biały krzyż”. Ta piosenka to wielkie wyzwanie dla artysty. Próbowałam potraktować tę piosenkę jako zrozumienie dla tamtych czasów oraz szczerze podzielić się tym, co chciałam powiedzieć poprzez tę interpretację. Pracując nad nią, nie myślałam o niej jako o spuściźnie narodowej, a raczej próbowałam zrozumieć, co Krzysztof chciał nam przekazać. Oprócz tego musiałam jakoś wytłumaczyć ważność tej piosenki Tomowi, który nie ma pojęcia o naszej polskiej historii. To on zaproponował początek jak bicie serca i to było cudowne. Mam nadzieje, że czasem ktoś posłucha tej interpretacji “Białego Krzyża” na YouTube.


Szymon Pollak (z lewej) wraz z gitarzystą Tomkiem Olewnikiem
- Nasz poprzedni zwycięzca Listy Polisz Czart Szymon Pollak z Mogilna, który ma dopiero 25 lat, powiedział następujące słowa: "Krzysztof Klenczon to dla mnie inspirująca postać. Trochę binarna - z jednej strony słychać w jego głosie stanowczość, a z drugiej, że miał osobowość bardzo romantyczną. Tak zawsze Go sobie wyobrażałem. Podziwiałem Go. Pamiętam kiedy jako dziecko słuchałem piosenek Klenczona i zapytałem Ojca dlaczego K.K. nie występuje w TV, przecież ma takie super piosenki. Wtedy Tata powiedział mi, co miało miejsce, popłakałem się". Po Twoim i Szymona zwycięstwach na naszej liście pomyślałem sobie, że dzięki możliwościom, jakie daje Internet, moglibyście wspólnie nagrać jakąś piosenkę w duecie. Czuję, że odbieracie na podobnych falach. Piosenka Szymona "World Without Lines", która wygrała jedno notowanie przed Tobą, ma dla niego - jak sam przyznał - bardzo osobisty charakter. Napisał ją bowiem, kiedy bliska mu osoba opuściła Polskę. Jest w niej nadzieja i powitania na lotnisku... Nie uważasz, że z tego powodu może być ona podobnie jak Twój piękny utwór "Ciągle tutaj" bardzo bliska tym wszystkim, którzy wyjechali z Polski i co myślisz o mojej propozycji Waszego wspólnego nagrania piosenki?


Paweł Edmund Strzelecki
Asia: Nigdy nie mowie nie takim propozycjom! Chętnie posłucham piosenki Szymona I czekam na e-maila!

- W latach 1839 - 1843 podczas pobytu w Australii wielki polski podróżnik i odkrywca Edmund Strzelecki zbadał najwyższe pasmo górskie tego kontynentu - Wielkie Góry Wododziałowe, a jego najwyższy szczyt nazwał Górą Kościuszki. Odkrył też krainę, której nadał nazwę Gippsland oraz dolinę Latrobe obfitującą w olbrzymie pokłady węgla brunatnego, ropy naftowej i złota. Edmund Strzelecki opracował też jako pierwszy aż tak szczegółową mapę geologiczną Nowej Południowej Walii i Tasmanii. Piosenkami "Edmundzie podróżniku" i "List do Adyny" postanowiłaś oddać hołd temu wielkiemu Polakowi. Czy naród australijski ma powszechnie świadomość, że ten syn polskiej ziemi ma tak ogromny wkład w rozwój ich niezwykłego kontynentu i czy Polacy przez pryzmat Jego osoby są w Australii szczególnie szanowaną mniejszością narodową?





Asia: Oczywiście za nie. To my Polacy próbujemy, jak tylko możemy, uświadamiać Australijczyków jakim ważnym był dla Australii odkrywcą. Miałam przyjemność współpracować z organizacją kościuszkowską, której prezesem jest pani Ernestyna Skurjat - Kozek, która od wielu lat organizuje festiwal poświęcony m.in Edmundowi Strzeleckiemu w Jindabyne w Gorach Wododziałowych (Snowy Mountains). To właśnie pani Ernestyna poprosiła mnie o skomponowanie muzyki do słów Reginy Sobik. “Edmundzie podróżniku” to jedna z najbardziej drogich mi piosenek.

- Polska społeczność w Australii to głównie Sydney i Melbourne, ale nie tylko. Gdzie jeszcze można spotkać Polaków i w jakich dziedzinach są oni najbardziej aktywni i rozpoznawalni? 

Asia: Wszędzie!!! Kilka lat temu występowałam w małej miejscowości Armidale w Nowej Południowej Walii. Właścicielem firmy, która zajmowała się oświetleniem tego koncertu był Polak. Mamy tez w Newcastle Dom Polski ze szkolą polską dla dzieci, do której uczęszczały również i moje.


Asia i Ola
- Napisałaś mi następujące słowa: "W sumie to ja dużo tutaj zdziałałam. powinnam być z siebie zadowolona. Szkoda mi tylko, że nigdy nie miałam żadnego menadżera (oprócz mojej przyjaciółki Oleńki, która była ze mną w Szczytnie). Szkoda, że nie miałam tu przysłowiowego "bata" nad sobą i kogoś od pijaru". Od siebie mogę Ci obiecać, że zrobię bardzo dużo dla popularyzacji Twojej twórczości, gdyż jest tego warta. Ty jednak musisz mieć kogoś, kto będzie zajmował się tylko Twoją karierą i będzie to robił profesjonalnie. Posiadasz zbyt duży talent, aby nie przejść do historii polskiej piosenki. Obiecaj mi proszę, że po sukcesie na naszej Liście zadbasz o to i powiedz mi czy znasz takie osoby w Australii, które zawodowo mogłyby się podjąć tego niełatwego zadania?

Ela Celejewska
Asia: Wow!! Zaskoczyłeś mnie naprawdę! Bardzo dziękuję za chęć zaangażowania się w moją karierę muzyczną. Moja menago Oleńka mieszka w Niemczech, ale myślę, że jeśli jej zaproponuje współpracę na poważnie, to się dziewczyna podejmie wezwania. Jeśli chodzi o Australię, to nie ma również żadnego problemu. Mam agenta, który na co dzień pomaga organizować moje występy .

- Podkreślasz olbrzymią rolę, jaką w Twoim życiu artystycznym odegrała Ela Celejewska - w Australii Człowiek Instytucja, dziennikarz, radiowiec i mecenas polskiej kultury. Mogłabyś nieco przybliżyć postać Eli i przypomnieć pokrótce jaką rolę odgrywa ona w konsolidacji polskiej społeczności w Australii.

Asia: Mogę jedynie mówić w czasie przeszłym. Ela mieszka w Sydney i ostatnio miewała problem ze zdrowiem. To kobieta, która jest wielkim pasjonatem muzyki, szczególnie Krzysztofa Klenczona. Sama występowała na scenach polskiej estrady z zespołem Bossa Nova Combo Krzysztofa Sadowskiego. Po wyemigrowaniu do Australii (Sydney) nadal występowała dla Polonii w klubach na terenie Sydney. Jest wspaniałą kobieta o wielkim sercu, dzięki której i ja zbliżyłam się do muzyki Krzysztofa.


Anna Maria Jopek w Londynie (fot. Monika S. Jakubowska)
Mieczysław Szcześniak wraz z laureatką Polisz Czart
14-toletnią Caroline Baran z Chicago
 - Czy utrzymujesz kontakt z polską sceną muzyczną? Kogo cenisz sobie najwyżej z artystów współczesnych oraz kto z artystów, którzy zaczynali swoje kariery jeszcze w latach 60-tych i 70-tych był i nadal jest dla Ciebie niedoścignionym wzorem i inspiracją?

Asia: Oczywiście, że tak. Na bieżąco śledzę poczynania polskich zespołów i artystów. Mam w domu polską telewizję, którą opłacam miesięcznie (uwaga 50 AUS dolarów!!!), więc TVP I TVN oglądam na co dzień. Rano, kiedy wszyscy w Polsce gonią do pracy i oglądają w pościgu np, Dzień dobry w TVN, ja spokojnie (bo w Australii to późne popołudnie) zerkam na program np. przygotowując kolację. Opole oraz Sopot oglądam od lat na bieżąco, a ostatnio również śledzę weekendowe koncerty “Lata z Radiem” w TVP. Jeśli chodzi o moich ulubionych polskich artystów, to jest ich wielu. Oczywiście, że cenię sobie szczególnie kilku. Uwielbiam np. Kayah za jej cudowny głos, piękne piosenki, osobowość i temperament sceniczny, Mieczysława Szcześniaka za wspaniały głos, Annę Marię Jopek za ciągłe szukanie nowych dźwięków, Steczkowską za czystość dźwięków oraz oryginalność. Mogłabym tak jeszcze długo opowiadać o polskich piosenkarzach. Och, zapomniałabym o Beacie Kozidrak!!! Uwielbiam jej głos i piosenki!


- Prawie każdy z nas czy to dziennikarzy, czy muzyków polskich żyjących w UK poza realizowaniem swojej pasji musi gdzieś pracować zarobkowo, aby normalnie istnieć. Jakże często nasza praca nie ma nic wspólnego z naszą pasją, a ponadto jakże często jest ona znakomitym studium obserwacji naszych cech narodowych, które na emigracji chyba zauważa się lepiej niż mieszkając w Polsce. 

Czy w Australii także jest trudno wyżyć w zawodach twórczych i artystycznych i jak Tobie udaje się te dwie sfery łączyć i czy znasz wielu Polaków w Australii, którzy zawodowo realizują się w swoich pasjach?

Asia: Myślę, że sytuacja jest podobna. Choć znam wielu australijskich muzyków, którzy sobie nieźle radzą. Np. perkusista, który często ze mną występuje na co dzień uczy prywatnie instrumentu, a w weekendy gra jako muzyk sesyjny, czy po prostu chałturuje. Nie jest łatwo utrzymać się tylko z grań weekendowych, ale wszystko zależy od tego, gdzie się mieszka i kim się jest w świecie muzycznym. Ja na szczęście obcuję z muzyką na co dzień. Uczę muzyki w liceum katolickim w Newcastle. Tutejsze nauczanie przedmiotu jest bardzo związane ze sceną. Oprócz uczenia teorii czy historii muzyki, a ostatnio technologi w muzyce, organizuję również koncerty dla uczniów. Tydzień temu moi obecni i byli uczniowie oraz moi profesjonalni koledzy występowali wspólnie w jednym koncercie w bardzo prestiżowym klubie “Lizottes” w Newcastle. My muzycy musimy być pro aktywni i otwarci na rożne propozycje i pomysły, co ja zresztą czynię. Już myślę o zorganizowaniu w przyszłym roku Festiwalu Muzyki Francuskiej. Uwielbiam śpiewać po francusku, a moje bardzo bliskie znajome Francuski są mistrzyniami kuchni tego kraju, no więc nic nie stoi na przeszkodzie, aby te dwie pasje połączyć. Przez muzykę do żołądka? 

- W piosence "Ciągle tutaj" oddałaś hołd wszystkim Polakom rozproszonym po świecie. Nie zawsze - o czym oboje dobrze wiemy - jest to społeczność pozytywna i kolorowa. Pokazują to choćby piosenki Kazika Staszewskiego "Natalia w Bruklinie" Czy Pawła Kukiza "Całuj mnie". Moja matka chrzestna i jej rodzina mieszka w australijskim Melbourne od końca lat 60-tych, ja spędziłem w UK już ponad 12 lat życia, dzięki czemu także mam swoje osobiste zdanie o Polonii. Spróbujesz bardzo obiektywnie spojrzeć na to zjawisko, którego sama jesteś częścią i powiedzieć najszczerzej jak potrafisz jak postrzegasz Polaków za granicą, z jakich powodów postanowiłaś kiedyś do nich dołączyć i dlaczego aż na Antypody?


Asia: Środowisko polonijne w Newcastle jest chyba trochę wyjątkowe. Tutejsza polska emigracja w dużej mierze zaczęła się po drugiej wojnie światowej. Polonia lat 80 tych emigrowała głownie do Sydney czy Melbourne. Ja od początku mieszkałam w Newcastle, poznałam wspaniałych Polaków, z którymi do dziś się przyjaźnię. Co roku zaprażmy się na Święta, wspólnie gotujemy i dzielimy się potrawami. Niestety, nie każdego stać, aby z rodziną co roku wybrać się na Święta do Polski, to przecież ponad 22 godziny samego lotu!!! A trzeba do tego doliczyć przesiadki i wyczekiwania na lotniskach. Dlatego lubimy przebywać razem I rozmawiać po polsku. Czasem organizuję polonijne koncerty, na które zapraszam australijskich muzyków. Śpiewam wtedy polskie piosenki, które publiczność zna. Uwielbiam śpiewać piosenki wykonywane przez Hannę Banaszak oraz Annę Marię Jopek czy Kajah. Ostaniu fascynuję się muzyką francuską, dlatego oprócz Edith Piaf śpiewam po polsku również piosenki Jacques'a Brela. Oczywiscie nie wszyscy polonusi przychodzą na te koncerty, ale ja już dawno przestałam dzielić moją publiczność na polską i australijską.




- Wspomniałaś o swojej fascynacji piosenką francuską. Przed rokiem wzięłaś udział w dużym wydarzeniu muzycznym wraz z takimi wykonawcami jak: Anthea Harrington, Zoe Arthur, DJ Cotton, Vincent Parmeter, Andrew Wallace, Rob Coxon, Leigh Sherringham, John Kellaway i Jamie Pollock. Jak oceniasz swoją popularność w Australii poza środowiskiem polonijnym i czy chciałabyś jeszcze bardziej w tej świadomości zaistnieć?

Asia: Oczywiście bardzo bym chciała. Od początku mojej kariery w Australii koncentrowałam się głownie na śpiewaniu po angielsku i występach dla szerszej publiczności nie tylko dla Polonii. Jestem znana w kręgach tutejszych muzyków, bo przecież jak wszędzie świat muzyczny jest mały. Ale jak wszędzie tak i tutaj ciągle wchodzą na rynek młodsi artyści, którym trzeba ustąpić miejsca. Ja czuje się dobrze wśród młodych, uwielbiam razem z nimi występować, organizować koncerty. Mam wielkie marzenie, żeby nagrać płytę w trzech językach: polskim, francuskim i angielskim. Do tworzenia jej zaprosiłabym moich znajomych muzyków, potrzebuje tylko sponsora! A może ty kogoś znasz?



- A wiesz, że pomyślę na tym, a tymczasem... gdybyś miała opowiedzieć o swoich najbardziej zabawnych i zaskakujących wspomnieniach ze swojej kariery artystycznej, jakie zdarzenia przychodzą ci do głowy. Bywałaś tu i tam i zapewne jakieś bardzo osobiste przeżycia, o których wcześniej nikomu nie mówiłaś znajdują się w twojej pamięci.

Asia: O tych najbardziej zabawnych nie mogę mówić, ale mam takie jedno przeżycie, z którym chętnie się podzielę. Otóż wszyscy z mojego najbliższego otoczenia wiedzą, że mam problemy z zapamiętaniem tekstów. No wiec stałam na scenie gotowa do śpiewania, zespól zaczął grać, a ja? No cóż... miałam czarno przed oczami, nie pamiętałam żadnego słowa piosenki! Więc nie mając wiele czasu, postanowiłam wymyślić temat i całą piosenkę zaśpiewałam o podróży pociągiem. Nieźle co? Nie ważne czy po polsku czy angielsku, zawsze zapominam czegoś w tekście i muszę sobie pomoc wyobraźnią.

- O czym najczęściej marzy Asia Łunarzewska?

Asia: O tym, żeby nam wszystkim było dobrze. Żebyśmy jak najczęściej widywali się z rodziną i przyjaciółmi i w ogóle, żeby świat był lepszy. Co, przesadzam? Ale ja właśnie o tym marzę, a... zapomniałam o tym, żebym wygrała w Totolotka!!! Ale to już inne marzenia... takie nieciekawe, przyziemne...

2 komentarze:

  1. Piękny zrobiony wywiad i foto -muzyczny reportaż z Asią Lunarzewską. Sławek Orwat, to zdolny dziennikarz muzyczny.Szkoda, że nie pracuje w Polsce!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za tak miłe słowa. Kto wie? Może kiedyś...

    OdpowiedzUsuń