sobota, 24 września 2016

Antoni Malewski - z Markiem Karewiczem raz jeszcze

ZAKOŚCIELE - „Z Markiem Karewiczem raz jeszcze”. W tle „tuwimowska”, modrzewiowa willa
W ostatni weekend (16-18 września – piątek, sobota, niedziela roku 2016) w przepięknie położonych w lasach Puszczy Spalskiej, na załomie rzeki Pilicy, obiektach Chrześcijańskiej Społeczności PROEM w miejscowości Zakościele koło Inowłodza doszło do sentymentalnego spotkania przyjaciół z mistrzem światowej fotografii w dziedzinie jazz, blues, rock’n’roll - Honorowy Obywatel Miasta Tomaszów Mazowiecki – „Z Markiem Karewiczem raz jeszcze”. Po „Spotkaniu po latach BIS”, które miało miejsce (2011r) na tych samych, leśnych obiektach Zakościela z udziałem Marka Karewicza, mistrz fotografii zauroczony retrospektywnym, przy każdym kontakcie ze mną, spotkaniem ciągle do mnie powtarzał słowa, - „Antek, bardzo cię proszę, jeśli tylko możesz, z organizuj takie spotkanie w Zakościelu raz jeszcze, bym mógł ponownie przeżyć te cudowne chwile”. Marek kiedy zamieszkiwał z rodziną w Tomaszowie Maz. (lata 1944/1955), jako 10/11 letni chłopak ze swoim ojcem Julianem, odwiedzał domek (willa) modrzewiowy (zamieszkiwały tu, zawiadywały domem dwie starsze panie) stojący w samym sercu dzisiejszego obiektu SCh PROEM. Do tej willi często w okresie pobytu na letnisku w Zakościelu, przyjeżdżał z miasta Łodzi (przed II Wojną jak również na krótko po powrocie z emigracji, po wojnie) nasz wybitny poeta Julian Tuwim. Mówi się, że w tym modrzewiowym domku, „dopieszczał” przed wydaniem największe swoje dzieło życia, klasyk poezji, nie tylko polskiej, niezapomniane „Kwiaty Polskie”.

Monika Fiszer i Ewa Komar główne inspiratorki spotkania w towarzystwie Andrzeja Grubby 
W domku zainscenizowany jest pokoik z regałami a na nich książki, biurko przypominające epokę, lata 30/40-te, a na nim maszyna do pisania a w niej wkręcona kartka formatu A4. Na tej maszynie powstawały listy do przyjaciół i znajomych, dokańczał, adiustował poetyckie dzieła. Gospodarze mówią o pomieszczeniu tym - tuwimowski kącik poezji. Uważam, że Markowi po pierwszym pobycie we wrześniu 2011r powróciły szczególne, retrospektywne wspomnienia z lat szkolnego dzieciństwa, z stąd pragnienie „przeżyć to jeszcze raz”. Od pierwszego „Spotkania po latach” w Tomaszowie Mazowieckim, z Markiem Karewiczem spotykałem się wielokrotnie: czy to na imprezach, wystawach organizowanych przeze mnie, czy Krzyśka Jochana we wsi Niebrów, czy spotkania cykliczne w Sopocie, czy prywatne moje pobyty w jego mieszkaniu przy ulicy Nowolipki, zawsze w kuluarowych rozmowach kierował do mnie słowa, - „Antek pamiętaj o spotkaniu w Zakościelu!”. Tak, że kryptonim „Zakościele” przez cały ten okres czasu, aż do jego realizacji, to jest 16 września tegoż roku, nie opuszczał mnie. Przyznam, że kiedy Marek złamał (tą „nieczynną”) nogę, kiedy obwarowano ją gipsem, co raz bardziej widziałem jak z Marka odchodzi radość życia. Później, kiedy zdjęto mu gips nastąpił ciąg szpitalnych i sanatoryjnych rehabilitacji, po których twarz Marka bardziej stała się smutna z widocznym, przyspieszonym starzeniem. Sytuacja ta zmobilizowała mnie, bym szybciej doprowadził do spotkania przyjaciół Karewicza w Zakościelu za nim sam NACZELNY uprzedzi mnie i „pomoże” rozwiązać problem „przed czasem”.

Migdałowy taniec na „parkiecie” carskiej salonki, Andrzeja Grubby
Do pomocy „markowego przedsięwzięcia” włączyły się moje dwie koleżanki ze WSPÓLNOTY, Ewa Komar i Monika Fiszer. Właśnie te dwie dziewczyny, które biorą w SCh TOMY przy ulicy Jerozolimskiej w Tomaszowie (w jednej rodzinie z zakościelowym SCh PROEM) udział w duchowych spotkaniach tej społeczności, przyczyniły się poprzez osobistą protekcję do przyspieszenia spotkania, lajkując w kalendarzu lokalnej społeczności, termin wrześniowy. W miesiącu czerwcu wielokrotnie jechaliśmy (trzy/cztery razy) na spotkanie z panem Danielem, szefem tej społeczności, dopowiadając szczegóły, typując pomieszczenia na nasze spotkania, ceny, dopieszczając tematykę, dzięki którym to spotkaniom mogłem stworzyć zaproszenie (tekst) by na początku lipca wysłać powstałą treść do wszystkich znajomych, przyjaciół bliskich Markowi, tak w kraju jak i za granicę. Oto treść zaproszenia:

Zaproszenie na spotkanie 
pt  "Z Markiem Karewiczem raz jeszcze"

Mam WIELKI zaszczyt zaprosić bliskich, znajomych, kolegów i przyjaciół na retrospektywne spotkanie z naszym wybitnym artystą fotografikiem w dziedzinie jazz, rock'n'roll, panem MARKIEM KAREWICZEM. Spotkanie odbędzie się w dniach 16,17,18 września 2016 (piątek, sobota, niedziela) w malowniczo położonym ośrodku (Społeczność Chrześcijańska "PROEM") na obrzeżu Puszczy Spalskiej nad pięknym zalesionym załomem rzeki Pilica: Ośrodek o obszarze 6 ha położony jest w centrum Polski - 100 km od Warszawy - nad rzeką Pilicą w lasach Spalskiego Parku Krajobrazowego. Bogata roślinność, zróżnicowany krajobraz, przyroda, rzadkie gatunki zwierząt oraz klimat stanowią o wysokich walorach turystycznych i wypoczynkowych tego regionu. Ośrodek w Zakościelu to atrakcyjne miejsce całorocznej działalności, wypoczynku, konferencji, imprez sportowych i kulturalnych.

Wnętrze willi w której odbywały się dwudniowe spotkania. Od lewej Jola Byliniak, Ewa Komar i Marek Karewicz
Na terenie ośrodka mieści się hotel z jadalnią i salą konferencyjną. Centrum posiada nowoczesne murowane kompleksy mieszkalne dla 180 osób (w jednym zestawie 2 spania i 4 spania - sześcio osobowe pokoje z pełnym węzłem sanitarnym). Atrakcją Ośrodka SCh "PROEM" jest 100 - letnia modrzewiowa (w latach przedwojennych i powojennych przyjeżdżał na letnisko polski poeta Julian TUWIM) willa, w której znajduje się kawiarnia i sala bilardowa.

Koszt noclegu w Ośrodku: w murowanym kompleksie, zestawie - 50 zł/osoba/ noc w budynku głównym części hotelowej - 65 zł/osoba/noc

Można również skorzystać (posiłki/dania wybiórczo) z wyżywienia ceny:
śniadanie 15 zł (stół szwedzki), kolacja 15 zł (stół szwedzki), obiad 20 zł

Przy całym pobycie uczestnika całkowity koszt wyniósłby (dwie kolacje, dwa śniadania dwa nocleg)– 180zł. Godziny-posiłków:

Śniadanie-8.00/9.00, obiad 13.00/14.00, kolacja 18.00/19.00.
W sześcioosobowe zestawy można się organizować ze znajomymi, przyjaciółmi.

W programie

1. Piątek (16.09.16r) - Sala Konferencyjna po kolacji (godz.18.00) Film Wojciecha Fułka "Galeria Marka Karewicza" po filmie spotkanie i gawęda z artystą fotografikiem.

2. Sobota (17.09.2016r) - Przed południem zwiedzanie obiektu i przepięknych okolic Zakościela a po obiedzie wycieczka (przejażdżka) Carską Koleją po okolicach Puszczy Spalskiej (m.in. Ośrodek COS-u, hitlerowskie bunkry w Konewce, miejscowość wypoczynkową SPAŁA i INOWŁÓDZ. Wieczorem taneczne spotkania przy rock'n'rollowej muzyce, koncerty muzyczne mojego cyklu "Herosi Rock'n'Rola".

3. Niedziela (18.09.2016r) - Godz. 9.00/10.00 pożegnalne śniadanie.

Precyzyjny program do ustalenia z uczestnikami na miejscu;

Przelew pieniężny za uczestnictwo proszę przesyłać na moje konto do dnia 09.09.2016r:

Antoni Malewski - Plus Bank S. A. Oddz. Tomaszówm Mzaowiecki
Nr. Rachunku - 94 1680 1206 0000 3000 0868 4310

Mój tel. 507 757 177

Proszę o odwrotne potwierdzenie uczestnictwa z wymienieniem korzystania z rodzajów (wpłata na konto) posiłków. Z rock'n'rollowym pozdrowieniem

Antek Malewski

Na ekranie Lesley Gore śpiewa słynne „It’s My Party” a ja z Marylą w tych rytmach, kołatamy
O spotkanie w Zakościelu nie tylko sam Marek Karewicz mnie nagabywał ale również wielu innych uczestników wrześniowego spotkania z 2011 roku. Wysłałem zaproszenia mailową pocztą do blisko 80 osób. Okres ponad trzech miesięcy od wysyłki na pocztę, do „premiery” w SCh PROEM, wiele zmienił wśród zaproszonych przyjaciół, w postaci przykrych i smutnych wydarzeń. Sabinie Fronckowiak, uczestniczce wszystkich spotkań jakie dotychczas organizowałem, zginęła córka Wirginia, we Wrocławiu w noc po powrocie z rodzinnych wczasów zmarł nagle, stały bywalec moich spotkań Jurek DEREŃ (to on pierwszy zaproponował w 2011 roku przejażdżkę Koleją Carską, która stała się stałym punktem programu naszych spotkań), Sławek ORWAT z Londynu, który za wszelką cenę dążył do spotkania, właśnie w Zakościelu, z Wojtkiem Szymańskim z Nowego Yorku, z DERENIEM, Iwoną Thierry z Polskich Nagrań, Wiesław Wilczkowiak z Gdyni czy Jurek GOŁOWKIN z Malmoe. Wojtek „Szymon” ponownie uwikłał się w przeprowadzkę na Florydę a Edek Wójciak musiał lecieć do Toronto, narodziny wnuczka. W tym okresie przypadły 18 urodziny syna Sławka ORWATA co rozwiało jego marzenia o przybyciu do Zakościela. Na szczęście na punkt zborny do modrzewiowej willi Tuwima dotarły oczekiwane prze Sławka, tylko dwie osoby, Iwona Thierry z Warszawy i Wiesiek Wilczkowiak z Gdyni.

Andrzej Grubba
W przeddzień spotkania do Tomaszowa, po wspólnym uzgodnieniu, przybył z Wejherowa Andrzej Grubba (nie był rodziną ze zmarłym polskim pingpongistą). Andrzej przygotował (gra na gitarze) na cześć Marka Karewicza kilka osobistych songów własnej kompozycji, z własnymi tekstami, chcąc nam, organizatorom „przed premierą” przedstawić. Jeden z nich najbardziej adekwatny tekst do życia artysty fotografika, pozwolę sobie zacytować:

Wita Cię świat i nie wiesz nic
Kim w swoim życiu chciałbyś być
Pasje dorastają z Tobą,
Są, to znowu gdzieś odchodzą 

Życie bierzesz jakim jest
Kochasz ROCKA, wielbisz JAZZ
Odwiedzając wiele miejsc
Tworzysz ALBUM swoich zdjęć

ref. Rodzisz się raz,
Korzystasz z szans
Które daje Ci życie
Pisane prozą
Utrwalasz w kadrze
Ukryte w nim tajemnice 

A gdy wejdziesz na sam szczyt
Chcesz by na nim tworzyć, być
Ale nie jest takie proste
Aby móc już tam pozostać 

Dziś wspominasz, tamten czas
Chociaż wciąż, przybywa lat
Tak się chciało wtedy żyć
Spalić skręta, wódę pić

ref. Rodzisz się raz … 

Andrzej Grubba

Właśnie z Andrzejem i jego partnerką Tereską zabrałem się, około godziny 15.00 w piątek, do Zakościela. Miałem informację, że wielu zaproszonych gości w ciągu godziny zjawi się na miejscu spotkania. Po drodze zatrzymaliśmy się w restauracji „Pod Żubrem” w Spale, by z właścicielem lokalu, panem Benkiem Myłkiem umówić dokładnie dzień, godzinę na wycieczkę naszej ekipy Koleją Carską po okolicach i miejscach pamięci po obrzeżach Puszczy Spalskiej. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, oczekiwała nas Ewa Komar z mężem Jankiem (byli od nas szybsi, choć wyjechaliśmy wcześniej). Pan Daniel zabezpieczył naszej grupie część pokoi na życzenie w hotelowym budynku (dawna nazwa SOPLICA) i cały kompleks (pięć dwuizbowych pomieszczeń z 6 miejscami do spania każdy, razem 30 spań).

Piątek 16 września 2016r

Filmowe LOGO
Między godziną 15.30 a 17.45 do Zakościela dotarli wszyscy zaproszeni, którzy potwierdzili swój przyjazd, goście. Dość sprawnie rozmieściłem w gościnnych, wg ich życzeń, pokojach przybyłych na wyjątkowe spotkanie „Z Markiem Karewiczem raz jeszcze”. Pozwolę sobie wymienić przyjaciół Marka z miejscami zakwaterowania. W hotelowym budynku (była SOPLICA) zamieszkali: Danusia Piotrowska (Badek), Ela Świtkowska (Balasińska) z W-wy, Andrzej Grubba z partnerką Tereską z Wejherowa, Wiesław Wilczkowiak z Gdyni, Hanna Erez z Tadeuszem Gillem z Kozienic, małżeństwo Bożenka i Grzesiek Grabowscy ze Sztumu. W zestawie kompleksu IV zamieszkali Ewa i Janek Komarowie, Krzysiek Zieliński, Janek Koziorowski, Monika Fiszer, Waldek Gałek, Maciek Smoluch i moja skromna osoba, wszyscy z Tomaszowa, Jola Byliniak, Marek Karewicz, Maryla Tejchman, Iwona Thierry z Warszawy oraz Wiesław Śliwiński z Gdańska i jeden rodzynek „zagraniczny” Henrietta (Henia, była mieszkanka Tomaszowa) z Vancouver (Kanada).

W spalskiej restauracji „Żubr”. Od lewej - Waldek Gałek, Tomek Sobczak, Antek Malewski i Marek Karewicz
Z kilkuminutowym opóźnieniem (po godz. 18.00) spotkaliśmy się na kolacji. Nie chodziło tylko o samą konsumpcję a raczej chciałem by, przy wieczornym posiłku, wszyscy przybyli mogli się poznać (nie wszyscy wcześniej z sobą się spotykali) i zintegrować grupę. Po sutej kolacji rozeszliśmy się do swoich miejsc zakwaterowania by rozpakować bagaże i odpocząć po podróży bo …. o godz. 19.30 w modrzewiowej willi („podarowano” nam ten obiekt na cały pobyt) nastąpiła realizacja pierwszego punktu naszego spotkania. Tak jak zaplanowałem, dzień pierwszy poświęciliśmy bohaterowi naszego spotkania, panu Markowi Karewiczowi. Ponieważ cały pobyt „podciągnąłem” pod swój cykl „Herosi Rock’n’Rolla”, jak przystało na ten cykl, rozpocząłem swoją czołówkę tradycyjnym, muzycznym LOGO z tajemniczym głosem Franciszka Walickiego (od słów z płyty OLD ROCK MEETING A.D.1986) „…Od srebrnego wesela polskiego rocka, które…”) i wielkiego hitu Chucka Berryego w wykonaniu Jerry Lee Lewisa „Memphis Tennessee”. Po wprowadzeniu wszystkich w świat rock’n’rolla Andrzej Grubba przepięknie wykonał, specjalnie przygotowany na tę szczególną imprezę, utwór dla Marka, którego tekst zamieściłem powyżej.


Nasza stołówka, nasza grupa. Miejsce kulinarnych spotkań, sytuacja przed pożegnalnym śniadaniem
Po wprowadzeniu obecnych przez Andrzeja na spotkanie, w „karewiczowski klimat” na ekranie ukazał się (specjalnie przeze mnie przygotowany) film dokumentalny z 1999r wg scenariusza Wojciecha Fułka (przyjaciel pana Marka) „Galeria Marka Karewicza”. W filmie (Marek fizycznie jeszcze sprawny, przed wylewem) zaprasza do swojego Studia w PKWiN wielu przyjaciół z show businessu, muzyków i co charakterystyczne w tym filmie, prowadzi profesjonalne jak dojrzały dziennikarz rozmowy (wywiady). Dziesięć mini rozmów, filmików, które poświęcił wielkim z największych, tak w kraju jak i na świecie. Rozpoczął Franciszkiem Walickim, ojcem chrzestnym polskiego rock’n’rolla a następnie rozmowy o Elli Fitzgerald z Ewą Bem, Miles Davisie, z Jerzym „Duduś” Matuszkiewiczem, z Zofią żoną Krzysztofa o KOMEDZIE, zespole KLAN z Markiem Ałłaszewskim, Karolem Warginem o Krzysztofie Klenczonie, o słynnym koncercie w Sali Kongresowej zespołu „The Rolling Stones” w rozmowie ze Zbigniewem Hołdysem czy z Tadeuszem i Piotrem Nalepami o zespole „Breakout”. Film zrobił ogromne wrażenie na oglądających, tym bardziej, że nie był prezentowany w kinach czy w TV. Dyskusje po filmie w Sali modrzewiowej „tuwimowskiej willi” trwały by jeszcze długo gdyby Andrzej (było to zamierzone w piątkowym programie) przy akompaniamencie gitary wykonał kilka swoich, kolejnych kompozycji, wszystkie dedykowane Markowi. Były też bisy, a nasz pierwszy dzień spotkania, Andrzej zakończył utworem, którym rozpoczął wieczór a wszyscy obecni Marka przyjaciele z tekstem w ręku, śpiewali refren kierując słowa do wzruszonego Karewicza. Tak oto, przed północą zakończyliśmy dzień pierwszy, po czym zmęczeni a spełnieni, udaliśmy się do swoich pokoi oddając się w objęcia Morfeusza.

Sobota 17 września 2016r

Kolej Carska z salonką a za kierownicą nie kto inny jak Wiesław Wilczkowiak
Sobota, jak wszyscy uczestnicy określili, przebiegała w takim tempie, że brakło nam czasu na przysłowiowe „załadowanie taczki”. Tuż po śniadaniu na dziedziniec SCh PROEM zajechała „Kolej Carska”, gdzie całe 100% uczestników zapełniło miejsca w carskiej salonce. Tak jak w 2011r, tradycyjnie nasza podróż odbyła się utartym szlakiem, to jest: zwiedzanie bunkrów hitlerowskich w Konewce, zwiedzanie Spały i okolic a zakończenie miało miejsce w zamku Kazimierza Wielkiego w Inowłodzu. Nie zwiedziliśmy tylko, jak w poprzedniej ekskursji z 2011r, słynnej, komunistycznej budowli (gierkówka - została w międzyczasie wyburzona) i obiektu olimpijskich przygotowań (OPO) gdyż trwał remont drogi do głównego wjazdu na Ośrodek. Ledwie ruszyliśmy w drogę, z dobrze nagłośnionego wnętrza carskiej salonki rozległa się muzyka ludowych kapel opoczyńskiego regionu, wprowadzając podróżujących w dobry nastrój, by po blisko półgodzinnych, ludowych rytmach z głośników salonki, „prawdziwy” rozległ się rock’n’roll. Medlay super hitów największych herosów rock’n’rolla („Good Golly Miss Molly”,“Rip It Up”,“Long Tell Sally”, “Lets Twist Again”, Lets Dance” czy nieśmiertelne “Tutti Frutti”) wprowadziły w taneczny szał przyjaciół Marka Karewicza. Wybijającą nogą obłędne rytmy, Ewę Komar, porywa do szalonego tańca nasz bard, Andrzej Grubba i razem wznieśli się na ekwilibrystyczne, taneczne wyżyny bo …. Kolej Carska cały ten czas była w ruchu. Były też muzyczne, taneczne kawałki tzw migdałowe. I w takich rytmach dojechaliśmy do bunkrów w Konewce.


Mistrz Aleksander podczas pracy i jego wspaniałe poniżej, rękodzieła (WYCINANKI)
Po zwiedzeniu bunkrów dojechaliśmy do Spały gdzie w restauracji Benka Myłka „Pod Żubrem” zrobiliśmy dłuższy odpoczynek. Jedni zostali pod restauracyjną wiatą, racząc się herbatą, kawą, piwem a inni poszli, spacerując, zwiedzać „starą” i „nową” Spałę (tj. zabytkowy, drewniany kościółek, brązową rzeźbę żubra, Carską Wieżę, korty czy zabytkowy most na rzece Pilica. Po blisko godzinnym odpoczynku, kiedy zasiedliśmy w fotelikach salonki, Benek Myłek odtworzył przez głośniki, nagraną na płytę CD czytającego lektora, który nas zapoznał z historią Spały, Inowłodza i okolic. Następnie udaliśmy się do Inowłodza na zamek królewski (króla Kazimierza Wielkiego) gdzie oczekiwał nas, wcześniej umówiony, artysta ludowy, specjalizujący się w ludowych wycinankach, pan Aleksander Dutkiewicz (miał tu swoich rękodzieł wystawę). Alek, jak na ludowca przystało, wykonał dla nas zwiedzających „na żywo” przepiękną wycinankę, którą sprezentował naszej Hani EREZ. W trakcie zwiedzania wystawy jedna z uczestniczek, Ela Świtkowska, dzisiaj mieszkanka Warszawy, spytała mnie, czy wiem gdzie tu w Inowłodzu mieszka nasza wspólna ze szkolnych lat koleżanka, Ania Szczepaniak (z domu Grudzińska). Tak się złożyło, że Ania mieszka vis a vis inowłodzkiego zamku. Podprowadziłem Elę (ja musiałem być na wystawie, byłem umówiony z artystą) pod dom i poprosiłem ją by zaprosiła Anię na wieczorne spotkanie, gitarowy koncert Maćka Smolucha, do tuwimowskiej willi.


Z dużym opóźnieniem, blisko godzinnym, Kolej Carska dotarła na bazę do SCh PROEM gdzie zmęczeni, z wielkim apetytem, w tempie sprintera opróżnialiśmy swoje talerze, by jeszcze choć na chwilę wyciągnąć na łożu swoje ciało by o 16.00 zdążyć na spotkanie, odczyt, prelekcję z Iwoną Thierry. Punktualnie o godzinie 16.00 na werandzie stołówki (hotelowy budynek SOPLICA) zebraliśmy się na spotkanie z naszą koleżanką Iwoną. Iwona Thierry to długoletni pracownik kilku przedsiębiorstw, związanych z tłoczeniem płyt analogowych. Swoje życie zawodowe Iwona zakończyła w minionym roku, odchodząc z tej firmy (Polskie Nagranie MUZA) na emeryturę. Iwona to chodząca encyklopedia w tej branży, to bank informacji i magazyn anegdot z życia tych największych z polskiego, i nie tylko, show businessu. Iwonka w sposób wielce profesjonalny przedstawiła nam od czasów przedwojennych w II RP, historię polskich fabryk tłoczących płyty, od słynnej, przedwojennej SYRENY REKORD do powojennej MEWY czy FOGG RECORD. Dużo powiedziała o zmieniających się technologiach, materiałach na krążki (od obrotów 78/min przez 33 i 1/2 obr/min do singli 45 obr/min), od kruchych płyt szelakowych, ebonitowych, winylowych aż do współczesnych kompakt dysków. Opowiedziała o wszystkich wytwórniach, w niektórych pracowała, w Polsce jak GONG, WIFON, POLTON, PRONIT, POLJAZZ, TONPRESS, ARSTON, SAVITOR aż do Polskich Nagrań MUZA, z której to firmy jak wspomniałem wcześniej, odeszła na emeryturę. Operując piękną polszczyzną, cudownie budowała stopniowanie napięcia, stosując anegdotyczne przerywniki, przez co stała się transparentną i kontaktową, aż chciało się jej słuchać. Uważam, że był to bardzo ważny, istny strzał w dziesiątkę, punkt naszego spotkania.

Iwona Thierry
Spotkanie z Iwoną trwało do samej kolacji, w międzyczasie, kiedy Iwonka jak w transie dzieliła się swoim doświadczeniem i wiedzą, do Ośrodka dotarł Waldek Gałek z Tomkiem Sobczakiem przywożąc z sobą Maćka Smolucha, który w ramach „Herosów Rock’n’Rolla” miał zagrać swój mini recital, co w drugim dniu naszego spotkania było „gwoździem programu”. Już krótko po godzinie 19.00 salka widowiskowa w tuwimowskiej, modrzewiowej willi wypełniła się po brzegi. Oprócz „naszych”, z Tomaszowa Mazowieckiego dotarła Basia Barańska z córką Zuzią oraz z Inowłodza przybyła moja koleżanka była mieszkanka Tomaszowa z młodych lat, Anna Szczepaniak. Punktualnie o 19.30, filmową czołówką otworzyłem drugi dzień spotkania „Z Markiem Karewiczem raz jeszcze”. Po czym zapowiedziałem i zaprosiłem pod ekran, do mikrofonu Maćka Smolucha. Maciek po krótkim dostrojeniu swojej gitary, przy wewnętrznej, dużej koncentracji rozpoczął bardzo mocnym akcentem, utworem z repertuaru hiszpańskiego mistrza flamenco, Paco de Lucia. W jego repertuarze znalazły się jeszcze trzy utwory flamenco i kilka kompozycji własnych, które praktycznie stylem i ekspresją uderzania w struny, nie odbiegały od w/w „pierwowzoru”. Muszę przyznać, że tak bardzo zaskoczył i wciągnął mnie swoją grą, że nie mogłem wzroku i ucha oderwać od gitary i grającego, niczym jak przyciąganie kawałka metalu do magnesu. Zauważyłem, że wszyscy obecni zachowywali się podobnie jak ja. Podczas wykonywania każdego utworu, na Sali panowała cisza jak makiem zasiał, by po każdym zakończeniu utworu rozlegały się nieustające, rzęsiste brawa. Panowała zgodność, że to co Maciek wykonał było wielkim, jak na nasze warunki, wydarzeniem muzycznym. Kiedy po blisko 40 minutach koncertowania ucichły dźwięki gitary, wokół Marka znalazła się spora grupa osób, a wśród nich Ania Szczepanik i Basia Barańska z Zuzią, dziękując mu za wspaniały występ, pytając o szczegóły z życia.

Maciek Smoluch podczas swojego recitalu w hiszpańskich rytmach flamenco
Ponieważ całe, trzydniowe spotkanie w Zakościelu, podporządkowałem swojemu cyklowi „Herosi Rock’n’Rolla” więc nie mogłem zakończyć sobotniego wieczoru bez rock’n’rollowych szaleństw. Przygotowałem w tym celu szczególny film/koncert „Shake, Rattle and Roll”, który przed laty dosłał mi z Nowego Jorku Wojtek „Szymon” Szymański. W jednym miejscu, lokalu w nowojorskiej Telewizji Public Broadcasting Sony Music (TV bez reklam) wystąpiły największe, ówczesne gwiazdy amerykańskiego rock’n’rolla, że wymienię w/g kolejności występowania; Jerry Lee Lewis, Darlen Love (The Crystals), The Drifters, Lesley Gore, Ben E. King, The Coasters, Chubby Checker, The Shirelles, Johnny Maestro, Carl Perkins i kończy koncert Brenda Lee.


Wszystko odbywało się na żywo przy tańczącej publiczności a miało to miejsce w 1986 roku w ostatni dzień karnawału (ostatki). Całość poprowadził słynny amerykański DJ Coussin Brucie. Gdy Jerry Lee rozpoczął tytułowym utworem „Shake, Rattle and Roll” parkiet w modrzewiowym domku wypełnił się tańczącymi. Blisko dwie godziny trwało rock’n’rollowe szaleństwo, w którym uczestniczył Janek Komar, Maciek Smoluch, Waldek Gałek, Grzesiek Grabowski czy moja skromna osoba i oczywiście nasze, tańczące dziewczyny – Bożena, Maryla, Monika, Danusia, Ela, Ewa, Tereska. Około północy ucichły rock’n’rollowe rytmy i roztańczeni Silną, zwartą grupą, ze śpiewem na ustach wracaliśmy do swoich nocnych legowisk.

Niedziela 18 września 2016r

Pożegnalny mini recital Andrzeja z udziałem Tereski trzymającą teksty piosenek
W niedzielny poranek, pożegnalne śniadanie zaplanowaliśmy na godzinę 8.30 by po konsumpcji szybko opuścić Ośrodek i udać się do pobliskiej Spały, do restauracji „Pod Żubrem” pana Myłka (wcześniej umówiony punkt programu z gospodarzem). Tu, na zewnątrz pod wiatą, Andrzej Grubba przygotował swój, specjalny, pożegnalny „program” i przy akompaniamencie gitary wykonał kilkanaście swoich utworów. Wiele z nich wcześniej nie wykonywał. Jednym z songów był, już nam dobrze znany, przebój spotkania poświęcony Markowi, którego refren śpiewaliśmy wspólnie. Andrzej tym występem odsłonił swój prawdziwy „image” artysty. Zasłuchani, przy kawie, herbacie czy piwie, podsumowaliśmy swoje uwagi, spostrzeżenia, dzieląc się przeżytymi wrażeniami z trzydniowego pobytu w Ośrodku nad pięknym załomem rzeki Pilicy. Jedno co nas wszystkich pozytywnie zaskoczyło, jak na tę porę roku, to … POGODA. Przez cały pobyt mieliśmy przepiękne, słoneczne i ciepłe dni. Przyszedł jednak, co czyniliśmy ociężale, z trudem, czas pożegnania. Obejmując się uściskami, pocałunkami, wymianami telefonów, adresów, przyrzekliśmy sobie kolejne spotkanie w tym samym miejscu, za rok. Oby sam NACZELNY w naszym, przyjacielskim przedsięwzięciu nie przeszkodził a raczej … nam POMÓGŁ.

To już prawdziwy koniec spotkania „Z Markiem Karewiczem raz jeszcze”. Pożegnanie z artystą
i Jolą Byliniak, aktualną opiekunką Karewicza, w dali Grzesiek i Bożena Grabowscy





Poniedziałek 19 września 2016r

Wczesnym rankiem, będąc już w domu, budzi mnie telefon od przyjaciela Jurka Lamberta, - Antek dzisiaj nad ranem zmarł nasz przyjaciel Kaziu Cychner. Informacja ta zwaliła mnie z nóg zdążyłem pomyśleć „ O Boże!!! A miał być w Zakościelu”. Natychmiast taką informację „wrzuciłem” na FB: Wczoraj, poniedziałek 19 września po długiej chorobie zmarł mój przyjaciel KAZIMIERZ "KUBA" CYCHNER. Kaziu był jednym z "ostatnich mohikaninów" tomaszowskiego rock'n'rolla. Uczestnik spotkań rock'n'rollowych na chacie u Wojtka Szymańskiego przy Pl. Kościuszki 17. Członek "Rodziny LITERACKA '62", uczestnik w kawiarni LITERACKA "Spotkania po latach". Stały bywalec mojego cyklu muzycznych spotkań "Herosi Rock'n'Rolla" w Tomaszowie Maz.. DROGI PRZYJACIELU POKÓJ TWOJEJ DUSZY

Kino „Włókniarz”. FOTO z jubileuszowych obchodów „50 lat Rock’n’Rolla w Tomaszowie”. Stoją od lewej: Mirek Orłowski, Jurek DEREŃ (zmarł w sierpniu tegoż roku, miał uczestniczyć w Zakościelu) Fredka Jędrzejczak-Cychner, Basia Goździk, właścicielka księgarni przy Pl. Kościuszki 22 a na jej ramieniu z położoną głową, zmarły w poniedziałek Kaziu Cychner, mąż Fredki (również miał uczestniczyć w spotkaniu w Zakościelu)

Antoni Malewski urodził się w sierpniu 1945 roku w Tomaszowie Mazowieckim, w którym mieszka do dziś. Pochodzi z robotniczej rodziny włókniarzy. Jego mama była tkaczką, a ojciec przędzarzem i farbiarzem. W związku z ogromną fascynacją rock'n'rollem, z wielkimi kłopotami ukończył Technikum Mechaniczne i Studium Pedagogiczne. Sześć lat pracował w szkole zawodowej jako nauczyciel. Dziś jest emerytem. O swoim dzieciństwie i młodości opowiedział w książkach „Moje miasto w rock’n’rollowym widzie”, „A jednak Rock’n’Roll”, „Rodzina Literacka ‘62”, a ostatnio w „Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” - książce, która zajęła trzecie miejsce w V Edycji Wspomnień Miłośników Rock’n’Rolla zorganizowanych w Sopocie przez Fundację Sopockie Korzenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz