poniedziałek, 26 września 2016

Antoni Malewski - Kazimierz „KUBA” Cychner

Od lewej: Mirek Orłowski. Jurek Dereń (zmarł pod koniec sierpnia 2016r), Fredka Jędrzejczyk Cychner, Basia Goździk właścicielka księgarni przy Pl. Kościuszki 22 i Kaziu Cychner z głową na ramieniu Basi podczas jubileuszowych obchodów w sali kina „Włókniarz” „50 lat Rock’n’Rolla Tomaszowie-Maz.
Wczesnym, poniedziałkowym (19.09.2016r) rankiem, po trzydniowym pobycie w Zakościelu na spotkaniu „Z Markiem Karewiczem raz jeszcze”, czując się wykończony jak po koncercie słynna czwórka z Liverpoolu „a hard days night” (noc po ciężkim dniu), gdy nagle budzi mnie telefon od przyjaciela, Jurka Lamberta, - „Antek dzisiaj nad ranem zmarł nasz przyjaciel Kaziu Cychner”. Informacja ta zwaliła mnie z nóg, zdążyłem jedynie wybełkotać  „O Boże!!! A Kaziu miał być w Zakościelu”. Pierwsze co uczyniłem, za nim telefonicznie powiadamiać zacząłem o śmierci Kazia znajomych, dokonałem wpisu na stronę FC tej oto treści:  Dzisiaj, poniedziałek 19 września, po długiej chorobie zmarł mój przyjaciel KAZIMIERZ "KUBA" CYCHNER. Kaziu był jednym z "ostatnich mohikaninów" tomaszowskiego rock'n'rolla. Stały uczestnik spotkań rock'n'rollowych na chacie u Wojtka Szymańskiego przy Pl. Kościuszki 17. Członek "Rodziny LITERACKA '62", uczestnik w kawiarni LITERACKA "Spotkania po latach". Stały bywalec mojego cyklu muzycznych spotkań "Herosi Rock'n'Rolla" w Tomaszowie Maz.. DROGI, KOCHANY PRZYJACIELU POKÓJ TWOJEJ DUSZY

***

Była kultowa kawiarnia „Literacka” promocja mojej drugiej publikacji „A jednak Rock’n’Roll”. Kaziu Cychner w drugim rzędzie w szarym swetrze w czarne pasy



Mój przyjaciel Kazimierz Cychner – towarzyski pseudonim „Kuba” – urodził się w 1946 roku w Tomaszowie Mazowieckim w dzielnicy Starzyce, gdzie aż do ożenku mieszkał przy ulicy Wspólnej. Pochodziliśmy z jednej dzielnicy, znaliśmy się od dziecka, od przedszkola (dziś starzyckie przedszkole nr.17), choć ja byłem w grupie „starszaków” a Kaziu wraz z młodszym moim bratem Tadeuszem, w grupie młodszej. Nie pamiętam, w którym okresie przyjaźnienia się, koledzy nadali mu ksywę, pseudonim „Kuba”, mogę dzisiaj powiedzieć, że przez cały okres młodości a nawet jeszcze długo po ożenku tym pseudonimem porozumiewaliśmy się wśród tak zwanych „swoich”. Wszyscy znajomi i bliscy wiedzieli who is who. Do szkoły podstawowej, jak większość dzieciaków ze Starzyc, uczęszczał „na górkę” do nr. 2 (była jeszcze jedna w pobliżu, około 300/350 m dalej od 2, szkoła nr. 7 vis a vis ulicy Głównej) przyszłej, pierwszej w województwie „jedenastolatki”. W okresie nauki w podstawówce naszemu kolegowaniu się, poświęcaliśmy zbyt mało czasu. Tak naprawdę nasza przyjaźń stała się czymś ważnym i trwałym w szkole średniej a właściwie jak zza żelaznej kurtyny do naszego kraju, do naszego miasta, do naszej dzielnicy przenikał styl muzyczny o dziwnej, egzotycznej nazwie Rock and Roll. Ale tak naprawdę pełna trwałość naszej, wielkiej przyjaźni w coraz to powiększające się nowe grupy młodzieży, był moment przekroczenia symbolicznego progu mieszkania (wręcz określić można słowem, klubu), mieszkania przy Placu Kościuszki 17 czyli próg chaty Wojtka „Szymona” Szymańskiego. Miejsce kultu i kultywowania stylu Rock’n’Roll. Być w tym miejscu, słuchać tu największych z największych zakazanego owocu, stylu, dla każdego młodego tomaszowianina, i nie tylko, było wielką, pokoleniową nobilitacją. I właśnie mniej więcej w jednym czasie z Kaziem „Kubą” znaleźliśmy się w NIEZWYKŁYCH pomieszczeniach posesji nr. 17 w samym centrum miasta, co nieuchronnie ukształtowała nasze image. Na tej samej ulicy (Wspólna) mieszkało Kazia kuzynostwo, Wacka Kurcówna oraz rodzeństwo Romka i Janek Jankowscy. Wszyscy byli z jednego pokolenia, stanowili razem bardzo silną grupę w rock’n’rollowych szaleństwach w tomaszowskich kawiarniach, klubach czy bardzo modnych w tamtych latach prywatkach czy też na częstych, muzycznych spotkaniach na chacie u Wojtka „Szymona”. Wspólnie z moim przyjacielem z dzielnicy, Andrzejem Tokarskim (razem z Kaziem byli w klasach równoległych w II LO) dołączaliśmy do „rodzinnej” grupy z ul. Wspólnej udając się razem w miejsca, w których nieustannie brzmiał styl, Rock’n’Roll.

Kamienica przy Pl. Kościuszki 17 - tu narodził się  się w Tomaszowie R'n'R
Jakim człowiekiem był Kaziu „Kuba” Cychner? Powiem tak, w języku polskim brak ciepłych przymiotników, w które można byłoby „ubrać” Jego sylwetkę. Nie wiem czy był w naszym pokoleniu ktoś charakterem, sposobem bycia, podobny do Kazia „Kuby”? Był inteligentnym, przystojnym, wysokim i uśmiechniętym chłopakiem. Niesłychanie pogodny, nigdy nie zdradzający zdenerwowania, tak mimiką na twarzy jak również w emocjonalnych ruchach ciała. Zawsze gdy tylko popełnił jakąś gafę, choć nie pamiętam by czynił to często, stać Go było na słowo „przepraszam” z podaniem ręki, wsparte sympatycznym uśmiechem na pogodnej twarzy. Jeżeli w naszym towarzystwie, wśród znajomych, ktokolwiek mówił o kimś spokojnym, pogodnym, zawsze synonimem tych cnót, wartości był Kazimierz Cychner. Wszyscy kochaliśmy Kazimierza, kochały go dziewczyny, miał wśród „słabej płci” uzasadnione powodzenie. Był wierny swoim zasadom, nigdy ich nie zdradzał i takim pozostał końca dni swoich. Był rok 1962 a może 1963, wakacje, sporą grupą chłopaków wybraliśmy się autostopem na (zapamiętałem tych, których pozwoliłem sobie wymienić: Jurek Lambert, Kaziu Cychner, Waldek Kondejewski, Reniek Szczepanik, Zygmunt Pietryniak czy moja osoba) organizowany przez tomaszowski ZMS, obóz żeglarski w Sławie Śląskiej leżącej na przepięknej Ziemi Lubuskiej. Było to cudowne wydarzenie obfitujące w wielką wodę (Jezioro Sławskie), słońce, taneczne spotkania, pierwsze miłości i beztroską wolność. Po dwutygodniowej „labie”, wracaliśmy do domu w różnych liczbowo grupach. Ja wracałem z Kaziem i Waldkiem Kondejewskim. Mieliśmy taką oto przygodę, czekając w rowie na samochód, w okolicach Rawicza w kierunku Poznania Kaziu zatrzymał „skrzyniowca” (Star 25) bez plandeki. W szybkim tempie złapaliśmy za swoje plecaki, pomimo lekko padającego deszczu, by znaleźć szybko wygodne miejsce do już zapełnionej autostopowiczami, samochodowej skrzyni. Kiedy zbliżaliśmy się do Poznania zauważyłem, brak swojej Książeczki Autostop i kuponów na kilkanaście tysięcy kilometrów. Natychmiast zatrzymaliśmy pojazd, by z Waldkiem wysiąść i udać się z powrotem, kierunek Rawicz. Ponieważ samochód jechał aż do Rokicin k/Łodzi, pożegnaliśmy się z Kaziem, bo zależało mu by tego dnia dotrzeć do Tomaszowa. Natomiast ja z Waldkiem, w krótkim czasie dotarliśmy w miejsce naszego, ostatniego zgrupowania i… o dziwo w rowie zapakowana w folię leżała moja Książeczka Autostop. Do Tomaszowa dotarliśmy nazajutrz przed południem. Jakież było moje zdziwienie gdy wieczorem w drzwiach mojego mieszkania ukazała się pani Cychner, mama Kazia, z pytaniem, - Tolek czemu mój syn nie przyjechał z tobą, przecież razem wyjechaliście? Przez okres dwóch dni z zrozpaczoną mamą Kazia bardzo przeżywaliśmy Jego nieobecność. Nawet zgłosiliśmy na milicję Jego zaginięcie. Kiedy zjawił się „Kuba”, jakby nigdy nic się nie stało, z pogodną twarzą, oznajmił, - „Bawiłem dwa dni w Łodzi u swoich kuzynów, nie miałem okazji i warunków was powiadomić”.

W drodze do Literackiej na fajf. Zbiórka pod „kasztanem” vis a vis dzisiejszego DT TOMASZ
Kazimierza zaliczam do „Rodziny - Literacka’62”. Od pierwszych dni, jak tylko powstały fajfy taneczne (sierpień 1962r) w kultowej kawiarni „Literacka”, Kaziu był stałym uczestnikiem i wraz z innymi koleżankami, kolegami nie schodził z parkietu. Do „Literackiej” przychodziło wiele wspaniałych dziewcząt między innymi trzy nierozłączne koleżanki z byłej, nieistniejącej dziś dzielnicy Kaczka, Ewa, Fredka, Ela. Trzy wymienione dziewczyny bardzo dobrze tańczyły „jiva”. Ciągle były przez chłopaków do tańca „rozrywane” a jedna z nich, Fredka, została Jego żoną. Kiedy w gastronomicznym kombinacie, restauracji/kawiarni „Jagódka” przy ulicy (dziś nie istnieje) Warszawskiej 10/12, w niedzielne przedpołudnie organizowano tzw „Taneczne poranki” (w godzinach 10.00/14.00), Kaziu ze swoim kuzynostwem (Romką, Wacką i Jankiem) zawsze był na przysłowiowym, tanecznym posterunku. Nie tylko naszą „paczką” spotykaliśmy się na tańcach ale również z naszymi dziewczynami wspólnie przebywaliśmy na nadpilicznych „opalankach” na Rajcha czy plaży na przystani „Lechii” (dziś ośrodek OSiR-u). Tworzyliśmy nierozerwalną grupę przyjaciół przyrównując ją do WSPÓLNOTY. Po maturze wraz z drugim kolegą imiennikiem, Kaziem Szmidtem, studiowali w Mławie, w pomaturalnym PST w branży Transport Leśny, które ukończyli po dwu i półletniej nauce. „Kuba” wrócił do Tomaszowa, Kaziu Szmidt (również uczestniczył w moich, muzycznych przedsięwzięciach) ożenił się i pozostał w Mławie na zawsze, aż do śmierci. Zmarł dwa lata temu. Kaziu „dyrektorzył” w Zakładzie Przetwórstwa Drzewnego przy ulicy Spalskiej jak również w Zakładzie Drzewnym i Stolarni w pobliskiej Konewce k/Spały. Od pięciu lat był na zasłużonej emeryturze. Mając czas, nie nudził się zbytnio, startował dwukrotnie w telewizyjnej jedynce w programie Roberta Janowskiego „Jaka to melodia?” oraz w programie Tadeusza Sznuka „Jeden z dziesięciu”. Stał się erudytą encyklopedycznej wiedzy i muzyki rozrywkowej.

Galeria ARKADY nocą
Kiedy stworzyłem w Galerii ARKADY cykl muzycznych spotkań „Herosi Rock’n’Rolla” był aż do choroby, stałym uczestnikiem muzycznych spędów, wspierając je, często podpowiadał, co by w tym cyklu ulepszyć by stał się atrakcyjniejszym. Dużo mu zawdzięczam a nawet śmiem twierdzić, że przyczynił się do przetrwania cyklu. Uczestniczył w jubileuszowym „50 spotkaniu z cyklu Herosi Rock’n’Rolla” w Galerii ARKADY czy w spotkaniu w kinie „Włókniarz” z okazji „50 lat Rock’n’Rolla w Tomaszowie Maz” jak również w „Spotkanie po latach” tomaszowskich dinozaurów tworzących podwaliny rock’n’rolla w naszym mieście w byłej, kultowej kawiarni „Literacka”. Był dla mnie nie tylko muzycznym doradcą ale i największym fanem moich muzycznych przedsięwzięć. Często po spotkaniu przegrywałem Mu koncerty na płytę DVD czy muzycznie „układałem” płytę CD. Kiedy zauważyłem, że na moje spotkania Kaziu nie przychodzi, przyznam, że zakłopotałem się. Po kolejnych Jego nieobecnościach postanowiłem wykonać do niego telefon. Odezwał się, ale wprost nie usprawiedliwiał swojej nieobecności, w jakiś sobie tylko znany sposób, uniknął odpowiedzi, kończąc naszą rozmowę, zapewniał, że - „niebawem wpadnę na „Herosów”. Któregoś dnia jeden z naszych wspólnych znajomych przypadkowo oznajmił mi, że Kaziu ma kłopoty ze zdrowiem, że ma nowotwór, że jest podłamany. Strasznie byłem zaskoczony tą informacją, zrozumiałem Go, dlaczego trzymał swój stan zdrowia w tajemnicy. Ale także docierały do mnie informacje, że czuje sie lepiej, co mnie uśpiło. Pod koniec sierpnia zmarł nasz wspólny przyjaciel, Jurek DEREŃ. Gdy do mnie dotarła ta informacja, pierwszą osobą do której wykonałem telefon z tą smutną informacją, był Kaziu. Bardzo długo rozmawialiśmy, wspominając nasze wspólne „przygody”. I te śmieszne i te przykre. Rozmowa nasza trwała blisko 30 minut i nic nie wynikało z niej, że Jego stan się pogorszył. Okazało się, że był to nasz ostatni kontakt, że była to nasza ostatnia rozmowa.

Ks. prałat parafii św. Antoniego Edward Wieczorek kolega z ławki szkolnej Kazia Cychnera
W piątek 23 września 2016 w pogodne i słoneczne południe w kaplicy cmentarnej Miejskiego Cmentarza przy ul. Smutnej ksiądz Edward Wieczorek, kolega szkolny Kazimierza, celebrował pożegnalną mszę przyjacielowi z ławki szkolnej, po której prochy zmarłego wyprowadzono z kaplicy i pochowano w grobie rodzinnym. Najbliższa Rodzina (żona Alfreda, córka z mężem, wnuczkami), przyjaciele z ławki szkolnej, koledzy, znajomi, sąsiedzi żegnając zmarłego w bólu, skupieniu wydawało się, jakby chcieli wykrzyczeć - Kaziu, tak nie można. Coś Ty nam zrobił. Dlaczego odszedłeś??? Wyrazy współczucia dla Rodziny, Bliskich, Przyjaciół

Przyjaciel Antoni Malewski

Antoni Malewski urodził się w sierpniu 1945 roku w Tomaszowie Mazowieckim, w którym mieszka do dziś. Pochodzi z robotniczej rodziny włókniarzy. Jego mama była tkaczką, a ojciec przędzarzem i farbiarzem. W związku z ogromną fascynacją rock'n'rollem, z wielkimi kłopotami ukończył Technikum Mechaniczne i Studium Pedagogiczne. Sześć lat pracował w szkole zawodowej jako nauczyciel. Dziś jest emerytem. O swoim dzieciństwie i młodości opowiedział w książkach „Moje miasto w rock’n’rollowym widzie”, „A jednak Rock’n’Roll”, „Rodzina Literacka ‘62”, a ostatnio w „Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” - książce, która zajęła trzecie miejsce w V Edycji Wspomnień Miłośników Rock’n’Rolla zorganizowanych w Sopocie przez Fundację Sopockie Korzenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz