środa, 25 listopada 2015

Spotkania z nami, to wspólne rezonowanie wokół dobra, piękna, mądrych wyborów i chęci do życia – Z Ewą Cichocką i Stefanem Brzozowskim z Czerwonego Tulipana rozmawia Wioletta Wysocka

Wioletta Wysocka rocznik '65 - z wykształcenia nauczycielka historii, którą ukończyła w Olsztynie, gdzie po raz pierwszy spotkała się z grupą Czerwony Tulipan. Z zamiłowania prezenter radiowy /dziennikarz. Prowadząca audycję Galeria Misz - Masz w Radiu Bedford. Nauczycielka w Polskiej Szkole Jana Pawła II. Obecnie pracownik Polsko - Brytyjskiej Fundacji PBIC .Pomimo dojrzałego wieku (ale jeszcze nie tak dojrzałego jak węgiel kamienny) - wielka miłośniczka polskiego hip- hopu, ze szczególnym uwzględnieniem WWO, Paktofoniki, Slums Attack, Chady, 52 Dębiec, Grammatick, którymi zaraziła swojego wówczas nastoletniego syna i uczniów, dla których pisanie historyczno - hiphopowych tekstów stało się czymś zwyczajnym. To wszystko nie oznacza jednak, że nie lubi innego rodzaju muzyki. Wychowana na muzyce Joy Division, Jethto Tull, Omega, Led Zeppellin oraz audycjach Marka Niedźwieckiego i Piotrach Kaczkowskiego - Między dniem, a snem, czy Liście Przebojów Programu Trzeciego. Jej kolor rozpoznawczy - czerwień, która zupełnie oddaje jej temperament i osobowość. Znajomi mówią o jej wrodzonym życiowym ADHD. Od zawsze zaangażowana w działalność społeczną na rzecz innych ludzi. Babcia trójki wspaniałych wnuków... jak również Babcia hip-hopu - jak mówią o niej radiowi koledzy. Kocha poznawać nowych ludzi, stąd jej miłość do zapraszania coraz to nowych gości na swoje audycje oraz do przeprowadzania wywiadów. Od zawsze pisząca do gazet lokalnych i polonijnych.


Recenzja Justyny Urbaniak z koncertu Czerwonego Tulipana 
w Londynie jest dostępna tutaj

fot. Artur Grzanka
Wioletta Wysocka: Sprawdziłam przed przyjazdem i z moich obliczeń okazało się, że w tym roku zagraliście sześćdziesiąt pięć koncertów, to się zgadza?

Stefan Brzozowski: Sześćdziesiąt pięć? To cudownie, przyznam że my nie liczymy takich rzeczy. Ale, jeśli posiłkowałaś się nasza stroną, to ta liczba jest przekłamana, bo na niej są podane tylko koncerty oficjalne, a tak naprawdę, było ich jeszcze kilkanaście więcej. Nie zostały one tam podane głównie dlatego, że były to koncerty zamknięte, dla jakiejś grupy, dla firmy i tak dalej.

Wiola: To imponujące, zwłaszcza, że rodzaj muzyki, którą prezentujecie jednak jest muzyką niszową, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. 


fot. Artur Grzankas
Stefan: To zależy. Ja tego tak nie odbieram, choćby dlatego, że grywamy na przykład na dożynkach, czy festynach. Graliśmy ostatnio w małych miejscowościach, takich jak Żywkowo – przepiękna wioska, gdzie jest największe skupisko bocianów w Polsce – czy w Radzyniu Chełmińskim. Dla mnie, to nie jest sprawa typu jaką muzykę gramy, bo możemy się dostosować do naszej publiczności, w zależności od sytuacji w jakiej się znajdziemy. Według mnie bardziej chodzi o to, czy ktoś korzysta z mediów przy doborze muzyki, czy bardziej kieruje się własnym upodobaniem muzycznym. Generalnie rzecz biorąc, trafiamy do każdego pokolenia, bo każde pokolenie uwielbia słuchać i mówić o miłości. Każdy z nas posiada bowiem potrzebę miłości, akceptacji, odkrywania świata, zadawania pytań o sens życia. To wszystko można znaleźć w treściach naszych piosenek, wobec tego to szukanie odpowiedzi na pytania i nasze propozycje z estrady mają wiele wspólnego i jest nam po drodze z naszymi słuchaczami. Sęk w tym, że ludzie w większości posługują się mediami w celu odkrywania artystów i muzyki. My nie staramy się o bytność w mediach, a nasza twórczość jest przekazywana drogą łańcuszkową. Ludzie, którym spodobało się na naszych koncertach, przekazują swoje wrażenia dalej i nierzadko starają się nas ściągnąć do swojego rodzinnego miasta, gdzie cała procedura się powtarza i tak to już trwa przeszło 30 lat. Żadne z nas nie jest zatrudnione na etacie, żyjemy z muzyki, z tego że ludzie przychodzą na nasze koncerty i kupują nasze płyty.


fot. Artur Grzanka
Wiola: Można więc śmiało stwierdzić, że wy nie szukacie odbiorców, tylko odbiorca szuka was, prawda?

Stefan: Niemalże sto procent naszych koncertów jest realizowanych w ten sposób, że najpierw ktoś do mnie dzwoni i pyta czy jesteśmy w proponowanym terminie wolni i czy zgodzimy się wystąpić w takim, a takim miejscu. Czyli, generalnie rzecz biorąc, tylko i wyłącznie z inicjatywy tych, którzy nas zapraszają przez te trzydzieści lat, nadal jesteśmy na scenie i gramy koncerty.

Wiola: Wiem, że słuchają was naprawdę różne pokolenia, ja sama kiedy byłam na studiach, pamiętam wasze występy na zamku w Olsztynie. 


fot. Artur Grzanka
Stefan: Nadal tam występujemy. Nasze trzydziestolecie, którego jubileusz przypadł na przełomie czerwca i lipca 2015 roku, był dla nas czasem świątecznym i wyjątkowym, a wiąże się to właśnie z Ogólnopolskimi Spotkaniami Zamkowym „Śpiewajmy poezję” i dziedzińcem olsztyńskiego zamku. Mimo, że zagraliśmy już wiele koncertów jubileuszowych, to właśnie to wydarzenie było dla nas najważniejsze, dlatego że zaprosiliśmy na koncert wszystkich naszych przyjaciół, którzy mogli się pojawić w danym terminie. I rzeczywiście, kiedy spoglądałem ze sceny na dziedziniec, wypełniony przeszło pięcioma setkami ludzi, to miałem wrażenie, że po raz pierwszy wszystkich znam osobiście, że z każdym mam jakąś relację osobistą. Myślę, że to nie jest refleksja tylko moja, ponieważ na tym koncercie pojawiły się nasze rodziny, z całej Polski przyjechali ludzie, z którymi tworzyliśmy koncerty, miejsca spotkań intelektu i pięknych emocji.


Ewa Cichocka: Chciałam jeszcze dodać, odnośnie poprzedniego pytania, że to co my prezentujemy ze sceny, to coś, co my po prostu uwielbiamy. To jest poszukiwanie pięknej literatury. Ten poetycki, literacki język, którym się posługujemy, jest dla nas bardzo ważny. To jest również piękna muzyka, którą w większości tworzy Stefan … i to jest także nasza wrażliwość. My adresujemy naszą twórczość do ludzi, którzy posiadają podobne uczucia co my. I to jest takie wzajemne poszukiwanie się. Dopóki są ludzie tacy jak my – a wierzymy, że jest ich ogromna ilość – to właśnie do nich trafiamy z naszą działalnością i nie ma znaczenia czy są to ludzie starzy, czy młodzi, ponieważ uważamy że wszyscy jesteśmy młodzi duchem.

fot. Artur Grzanka
Wiola: Szczerze przyznam się, że kiedy dopada mnie chandra, uwielbiam słuchać jednej z waszych piosenek Kobieta i mężczyzna. I bardzo wielu moich młodych znajomych pyta mnie co to jest za utwór i kto go wykonuje. Sądzę więc, że zainteresowanie waszą muzyką nie słabnie. Powiedzcie mi, czy wolicie duże koncerty, czy preferujecie te bardziej kameralne jak dzisiaj. 


fot. Artur Grzanka
Stefan: Nie ma to dla nas żadnego strategicznego znaczenia, czy na widowni jest jedna osoba, czy też kilka tysięcy ludzi. Bo, jeżeli znajdziemy chociaż z jedną osobą jakiś wspólny dymek, na którym możemy powędrować w krainę marzeń, to znaczy że koncert jest udany. Często gramy na zamkniętych imprezach, na przykład na ślubach. Zdarza się, że ktoś pragnie zaofiarować swojej małżonce taki piękny prezent, kwiat – czerwony tulipan. I kiedy występując widzimy wśród zgromadzonych to piękne wzruszenie i łzy, to granie ma wtedy taki fizycznie odczuwalny sens. Czasem docierają do nas również drogą mailową informacje, że ktoś siedząc w więzieniu pisze, że nasze piosenki, które w jakiś sposób do niego dotarły, dały mu siłę i moc przetrwania trudnych chwil. Jak zatem można inaczej patrzeć na to co robimy, skoro grzebiemy się w emocjach, w wartościowaniu tego świata, czyli swoistej filozofii, która gdzieś z naszych piosenek razem buduje pewien obraz. Każdy z nas sobie buduje obraz, w zależności od tego co się dookoła nas dzieje. Refleksje człowieka obijającego się o ten świat tworzą pewien określony stereotyp, w którym się każdy z nas znajduje. Myślę, że to co dzieje się na spotkaniu z nami, to jest nic innego jak wspólne rezonowanie wokół dobra, piękna, mądrych wyborów i chęci do życia.


fot. Artur Grzanka
Wiola: Czyli rozumiem, że bardziej czujecie się bardami, niż estradowymi wykonawcami, prawda?

Stefan: Ta klasyfikacja, podobnie jak z muzyką niszową, jest dla mnie płynna. Wszystko zależy od tego, kto przyjdzie na koncert i jakie z drugiej strony sceny płyną wibracje do nas. My musimy znaleźć i stworzyć jakąś wspólnotę, bo przecież artyści są po to żeby razem wibrować ze swoimi odbiorcami. Jeśli na widowni są ludzie o jakimś etapie wtajemniczenia życiowego – weźmy na przykład dzieci – wiadomo, że będziemy z nimi całkiem inaczej rezonowali. Nie będziemy im mówili o odpowiedzialności za kraj, za ojczyznę, o służbie zdrowia, czy o innych rozwiązaniach problemów, którymi atakują nas nasze media i politycy. Będziemy rozmawiali o sprawach prostych, czy ta lalka jest piękna, czy warto z kolegą, czy z koleżanką tak, a nie inaczej postępować i się bawić. Więc, nie jest tutaj problemem stylistyka, w której się obracamy. Jesteśmy zespołem, który tak jak wszyscy żyje w otaczającej nas rzeczywistości. Estrada jest naszym życiem – my jesteśmy życiem na estradzie. Jeśli spotykamy się z ludźmi na jakimkolwiek zgromadzeniu, to (należy przyjrzeć się temu pod takim kątem, że) jest to normalne spotkanie ludzi, którzy przyszli spędzić ze sobą miło czas. To, gdzie powędrujemy, zależy od tego kto się pojawił, oraz od tego gdzie chce wędrować . Taki sam plan mamy na dzisiejszy wieczór, spędzony z londyńską publicznością. Mamy jakiś zamysł oczywiście, ale zobaczymy gdzie on nas poniesie.


fot. Artur Grzanka
Wiola: Czy wasze muzyczno – pedagogiczne wykształcenie pomaga wam w waszej twórczości, czy raczej przeszkadza?

Stefan: Ja myślę, że pomaga.

Ewa: Ja akurat nie mam muzycznego wykształcenia i to, co prezentuję na scenie, to wynik doświadczenia i faktu, że „człowiek uczy się całe życie” prawda? To jest suma wszystkich warsztatów muzycznych i spotkań z innymi artystami podczas lat naszej działalności, podpatrywanie, praca własna i tak dalej. Więc ja nie mam stricte szkolnego wykształcenia muzycznego jako takiego. Mogę chyba stwierdzić, że ani mi to nie przeszkadza, ani nie pomaga

Wiola: Ale wasze barwne stroje są twoim pomysłem.

Ewa: Tak, w większości przypadków.

Stefan: Ja myślę, że na to pytanie każdy powinien odpowiedzieć indywidualnie. Krystyna ma swój świat, Ewa ma swój świat i ja również mam swój świat. Mamy wybitnych muzyków, którzy doskonale odnajdują się w tej naszej rzeczywistości . Andrzej Czamara, na swojej gitarze, też kreuje swój własny świat. Nikt nie gra tak jak on. Więc, generalnie rzecz biorąc, każde z nas uczy się z dnia na dzień i jestem przekonany, że pobyt tutaj również wiele nas nauczy. Kto wie, jak to nam zaprocentuje w przyszłości i co wniesie w nasze życie, a co my wniesiemy w życie ludzi, którzy przyszli na to dzisiejsze spotkanie. Myślę, że należy na nas patrzeć bardziej jako partnerów, z którymi chcemy się zobaczyć, spędzić fajnie czas i porozmawiać o czymś ważnym.


fot. Artur Grzanka
Wiola: A powiedz mi, jak się czujesz, kiedy przychodzą do ciebie studenci, którzy na przykład pisali pracę magisterską na wasz temat? Wiem, że to się zdarza.

Ewa: Jak się czuję? Generalnie sprawdzam merytorycznie, czy wszystko się zgadza i czy rzeczywiście, ta określająca nas myśl, zawarta w pracy magisterskiej, jest prawdziwa, zgadzająca się z naszą filozofią. Ponieważ z boku wygląda to tak, że wychodzimy na estradę, sprzedaje się bilety, jest grany koncert – komercja po prostu – a to nie jest prawdą .

Wiola: Zgadzam się z tym. Ja jeżdżę często na koncerty i wasza muzyka jest specyficzna, jesteście – jak mi się wydaje – artystami dla specyficznego grona odbiorców, smakoszy tego rodzaju muzyki, że tak to określę.


fot. Artur Grzanka
Stefan: Z takimi odbiorcami czujemy się najpełniej, najdoskonalej. Ale musimy być otwarci na każdego człowieka, który się pojawi, żeby z nami pobyć, porozmawiać, posłuchać. Dlatego, tak często określam nasze występy jako spotkanie. Bo słowo koncert, to jednak taki artystyczny popis, w stylu „Popatrzcie jak gram i zobaczcie co ja umiem”. Staramy się od tego uciekać, a nasza twórczość, to bardziej służba, która ma wywoływać myśli i odczucia, że podczas naszego spotkania znaleźliśmy się w fajniejszym świecie.

Wiola: Wasza ostatnia płyta, jeśli mnie pamięć nie myli, ukazała się w 2011 roku, to już ładnych kilka lat temu. Jakie są wasze plany na przyszłość?

Stefan: W studiu radia Olsztyn kończymy już nagrywać nową płytę, która będzie nazywać się Pieśni o drodze i będzie dedykowana naszemu, zmarłemu przyjacielowi i poecie Jurkowi Ignaciukowi. Myślę, że uświetni ona ten rok trzydziestolecia działania zespołu – na pewno ogłosimy jej premierę swoimi kanałami, czy to wśród znajomych, czy na naszej stronie i facebooku. W każdym razie, powinniśmy skończyć nagrania w tym roku, natomiast zobaczymy, czy wydawca zdąży ją przygotować jeszcze w tym, czy dopiero na wiosnę przyszłego roku . Tulipany pięknie zakwitają wiosną i może z tej metafory skorzystamy przy promocji naszej trzynastej już płyty.


Wiola: W takim razie czego można jeszcze życzyć Czerwonemu Tulipanowi w tym jubileuszowym roku?

Ewa: Tego, żeby spotykać się jak najczęściej z ludźmi na koncertach, bo to jest wspaniałe. Żeby odkrywać nowe miejsca, takie jak chociażby to, które teraz odkrywamy tu w Londynie .

Stefan: Ja jeszcze dodam, że chciałbym, żebyśmy takich otwartych ludzi – bo nasze koncerty są tylko pretekstem do tego żeby zagłębić się w siebie – spotykali . Ludzi, z którymi można porozmawiać na poważne tematy, a nie tylko o tym co kupiłem i co posiadam. Żeby wejść jednak w coś, co jest najpiękniejsze, bo każdy z nas jest oddzielną całością, często zakrywaną zachowaniami, którymi kreujemy siebie na zewnątrz, podczas gdy każdy z nas jest w środku oddzielną całością, pięknem samym w sobie. I chcielibyśmy sobie życzyć, żeby to nie ustawało, żebyśmy cały czas spotykali na swojej drodze pięknych ludzi, którzy nie boją się zajrzeć w siebie i dać nam coś od siebie, bo to nas wszystkich bardzo wzbogaca.

Wiola: Piękne podsumowanie, dziękuję bardzo za rozmowę.

Stefan: Dziękujemy serdecznie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz