niedziela, 6 września 2015

Antoni Malewski - Subiektywna historia Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim. Część 63 - Fundacja Sopockie Korzenie III

Antoni Malewski urodził się w sierpniu 1945 roku w Tomaszowie Mazowieckim, w którym mieszka do dziś. Pochodzi z robotniczej rodziny włókniarzy. Jego mama była tkaczką, a ojciec przędzarzem i farbiarzem. W związku z ogromną fascynacją rock'n'rollem, z wielkimi kłopotami ukończył Technikum Mechaniczne i Studium Pedagogiczne. Sześć lat pracował w szkole zawodowej jako nauczyciel. Dziś jest emerytem i dobiega 70-tki. O swoim dzieciństwie i młodości opowiedział w książkach „Moje miasto w rock’n’rollowym widzie”, „A jednak Rock’n’Roll”, „Rodzina Literacka ‘62”, a ostatnio w „Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” - książce, która zajęła trzecie miejsce w V Edycji Wspomnień Miłośników Rock’n’Rolla zorganizowanych w Sopocie przez Fundację Sopockie Korzenie. Miał 12/13 lat, kiedy po raz pierwszy usłyszał termin rock’n’roll. Egzotyka tego słowa, wzbogacona negatywnymi artykułami Marka Konopki - stałego korespondenta PAP w USA jeszcze bardziej zwiększyła – jak wspomina - nimb tajemniczości stylu określanego we wszystkich mediach jako „zakazany owoc”. Starszy o 3 lata brat Antoniego na jedynym w domu radioodbiorniku Pionier słuchał nocami muzycznych audycji Radia Luxembourg, wciągając autora „Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” w ten niecny proceder, który - jak się później okazało - zaważył na całym jego życiu. Na odbywającym się w 1959 roku w tomaszowskim kinie „Mazowsze” pierwszym koncercie pierwszego w Polsce rock’n’rollowego zespołu Franciszka Walickiego Rhythm and Blues, Antoni Malewski znalazł się przypadkowo. Po roku w tym samym kinie został wyświetlony angielski film „W rytmie rock’n’rolla” i w życiu młodego Antka nic już nie było takie jak dawniej. Później przyszły inne muzyczne filmy, dzięki którym Antoni Malewski został skutecznie trafiony rock'n'rollowym pociskiem, który tkwi w jego sercu do dnia dzisiejszego. Autor „Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” wierzy głęboko, że rock’n’roll drogą ewolucyjną rozwalił w drobny pył wszystkie totalitaryzmy tego świata – rasizm, faszyzm, nazizm i komunizm. Punktem przełomowym w życiu Antoniego okazały się wakacje 1960 roku, kiedy to autor poznał Wojtka Szymona Szymańskiego, który posiadał sporą bazę amerykańskich płyt rock’n’rollowych. W jego dyskografii znajdowały się takie światowe tuzy jak Elvis Presley, Jerry Lee Lewis, Dion, Paul Anka, Brenda Lee, Frankie Avalon, Cliff Richard, Connie Francis, Wanda Jackson czy Bill Haley, a każdy pobyt w jego mieszkaniu był dla Antoniego wielką ucztą duchową. W lipcu 1962 roku obaj wybrali się autostopem na Wybrzeże. W Sopocie po drugiej stronie ulicy Bohaterów Monte Casino prowadzającej do mola, był obszerny taras, na którym w roku 1961 powstał pierwszy w Europie taneczny spęd młodzieży zwany Non Stopem, gdzie przez całe wakacje przygrywał zespół współtwórcy Non Stopu Franciszka Walickiego - Czerwono Czarni. Młodzi tomaszowianie natchnieni duchem tego miejsca zaraz po powrocie wybrali się do dyrektora ZDK Włókniarz, w którym istniała kawiarnia Literacka i opowiedzieli mu swoją sopocką przygodę. Na ich prośbę dyrektor zezwolił do końca wakacji na tańce, mimo iż oficjalne stanowisko ówczesnego I sekretarza PZPR Władysława Gomułki brzmiało: "Nie będziemy tolerować żadnej kultury zachodniej". Taneczne imprezy w Tomaszowie rozeszły się bardzo szybko echem po całej Polsce, a podróżująca autostopem młodzież zatrzymywała się, aby tego dobrodziejstwa choć przez chwilę doświadczyć. Mijały lata, aż nadszedł dzień 16 lutego 2005 roku - dzień urodzin Czesława Niemena. Tomaszowianie zorganizowali wówczas w Galerii ARKADY wieczór pamięci poświęcony temu wielkiemu artyście.

Wśród przybyłych znalazł się również Antoni Malewski. Spotkał tam wielu kolegów ze swojego pokolenia, którzy znając muzyczne zasoby Antoniego wskazali na jego osobę, mając na myśli organizację obchodów zbliżającej się 70 rocznicy urodzin Elvisa Presleya. Tak oto... rozpoczęła się "Subiektywna historia Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim", którą postanowiłem za zgodą jej Autora udostępniać w odcinkach Czytelnikom Muzycznej Podróży. Zanim powstała muzyka, która została nazwana rockiem, istnieli pionierzy... ludzie, dzięki którym dziś możemy słuchać kolejnych pokoleń muzycznych buntowników. Historia ta tylko pozornie dotyczy jednego miasta. "Subiektywna historia Rock’n’Rolla..." to zapis historii pokolenia, które podarowało nam kiedyś muzyczną wolność, a dokonało tego wyczynu w czasach, w których rozpowszechnianie kultury zachodniej jakże często było karane równie surowo, jak opozycyjna działalność polityczna. Oddaję Wam do rąk dokument czasów, które rozpoczęły wielką rewolucję w muzyce i która – jestem o tym głęboko przekonany – nigdy się nie zakończyła, a jedynie miała swoje lepsze i gorsze chwile. Zbliżamy się – czego jestem również pewien – do kolejnego muzycznego przełomu. Nie przegapmy go. Może o tym, co my zrobimy w chwili obecnej, ktoś za 50 lat napisze na łamach zupełnie innej Muzycznej Podróży.

Bogato ilustrowane osobiste refleksje Antoniego Malewskiego na temat swojej życiowej drogi można przeczytać tutaj Cześć 1 "Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim" można przeczytać tutaj. Część 2 tutaj  Część 3 tutaj  Część 4 tutaj  Część 5 tutaj  Część 6 tutaj Część 7 tutaj  Część 8 tutaj  Część 9 tutaj  Część 10 tutaj Część 11 tuta jCzęść 12  tutaj  Część 13 tutaj  Część 14 tutaj  Część 15 tutaj   Część 16 tutaj  Część 17 tutaj  Część 18 tutaj  Część 19 tutaj  Część 20 tutaj Część 21 tutaj Część 22 tutaj  Część 23 tutaj  Część 24 tutaj   Część 25 tutaj  Część 26 tutaj Część 27 tutaj Część 28 tutaj  Część 29 tutaj Część 30 tutaj Część 31 tutaj   Część 32 tutaj Część 33 tutaj Część 34 tutaj  Część 35 tutaj  Część 36 tutaj  Część 37 tutaj Część 38 tutaj Część 39 tutaj Część 40 tutaj  Część 41 tutaj Część 42 tutaj Część 43 tutaj Część 44 tutaj  Część 45 tutaj Część 46 tutaj  Część 47 tutaj Część 48 tutaj  Część 49 tutaj Część 50 tutaj Część 51 tutaj Część 52 tutaj Część 53 tutaj  Część 54 tutaj Część 55 tutaj Część 56 tutaj Część 57 tutaj Część 58 tutaj Część 59 tutaj, Część 60 tutaj  Część 61 tutaj Część 62 tutaj

Muzyczny Maraton w Sopocie

Przy wypełnionym po brzegi, roznegliżowaną z powodu nieziemskich upałów, publicznością, parkingowy plac byłego, II Non Stopu, stał się w niedzielę 17 lipca 2011 roku najważniejszym, nie tylko w Trójmieście, jubileuszowym, historycznym miejscem tanecznych spotkań polskiej młodzieży. 50 lat Non Stopu w Sopocie. Kwadrans po godzinie 14.00 ruszył sopocki, muzyczny maraton. Jako pierwsza na scenie ukazała się warszawska, rockowa grupa, Altzheimer. Muzycy zagrali najpiękniejsze kompozycje własne i wiele światowych coverów z lat 50/60 minionego wieku. To warszawska grupa poprzez mocne nagłośnienie rozkołysała lekko senną (spowodowaną upałami) publiczność i zabawa na parkingowym placu zaczęła się na całego. Ludzie swingując, tańcząc polewali swoje rozgrzane ciała wodą. Nie zauważyłem by ktoś z widzów swingując, nie poruszał swym ciałem w rytm rock’n’rollowych szlagierów. Po warszawskim zespole wystąpili chłopcy z Trójmiasta, Cotton Wings, grający podobny repertuar co poprzednicy. Zrobiło się głośno i tanecznie co jeszcze bardziej przyciągnęło roznegliżowane tłumy z okolicznej plaży. Wypełniony plac, nie tylko nastolatkami, młodzieżą ale również pokoleniem ojców i dziadków, stał się trójmiejskim centrum rock’n’rolla, erotyki (tak, tak), tańca. A mnie, tak jak wielu obecnym mężczyznom, cieszyło się oko, jak ubrane kuso (w jedno czy dwuczęściowe kostiumy – bikini) dziewczyny, erotycznie podniecająco, wyginały niczym wąż swe kształtne, pięknie opalone ciała w szalonych, muzycznych rytmach. 

Polanie All Stars podczas 50-lecia Non-Stopu

Na zewnątrz, za ogrodzeniową siatką stały tłumy przechodniów, plażowiczów dla których zabrakło na parkingowym placu miejsca. Mimo to bawili się świetnie na zewnątrz, o czym mogą świadczyć ich swingujące sylwetki w rytm rozprzestrzeniającej się po okolicy i w dal morską, muzycznych przebojów. Około godziny 18.00 kiedy już słońce lekko pofolgowało, chowając się za pobliskie korony drzew i zrobiło się nieco chłodniej, nastąpiła przed ostatnim akordem imprezy, kilkunastominutowa przerwa, po której gwoździem programu był koncert legendarnego zespołu, Polanie All Stars. Zbliżała się 18.30 gdy na parkingowej scenie, przy ogromnym aplauzie publiczności, ukazują się dinozaury, legendy polskiego big beatu, polskiego rock’n’rolla, Polanie All Stars; Wiesław Bernolak – kierownik muzyczny, gitara i instrumenty klawiszowe, jego brat Zbigniew Bernolak – gitara, Andrzej Nebeski – perkusja, Włodzimierz Wander – saksofon, Tomasz Dziubiński – gitara, Adam Zimny – śpiew, gitara, Andrzej Mikołajczak – klawisze. Rozpoczynają hitem nad hity A Ty pocałujesz mnie, wielki przebój Polan, wielki przebój Piotra Puławskiego (tym razem staliśmy razem wśród widzów, w towarzystwie Marka Karewicza) wyśpiewał Adam Zimny. Tuż po zakończeniu hymnu, logo zespołu, następuje najpiękniejszy moment jubileuszowych, sopockich obchodów, który przejdzie do historii polskiego show businessu.


Wojtek Korda śpiewa Franciszkowi Walickiemu hit „Powiedzcie mu” z tekstem autorstwa 
muzyką samego ojca chrzestnego rock’n’rolla polskiego
Na scenę w asyście kompozytora Mariana Zacharewicza i prezesa Wojtka Korzeniewskiego wprowadzony został sędziwy, 90 urodziny, twórca sopockiego Non Stopu, ojciec chrzestny polskiego rock’n’rolla pan Franciszek Walicki. Gdy zebrany tłum skanduje na rzecz jubilata – Franek, Franek, Franek – na scenę wchodzą, Wojtek Korda oraz Andrzej Mikołajczyk i przy muzycznym akompaniamencie, Korda na kolanach przed jubilatem śpiewa, - Powiedzcie mu (oryg. Powiedzcie jej), że ja Go kocham, powiedzcie mu, że kocham Go, że … To co się teraz działo przechodzi ludzkie pojęcie. Rozszalały tłum z euforią nadal skandował – Franek, Franek, Franek. A Wojtek Korda kłaniając się przed mistrzem kontynuuje wraz z rozszalałym tłumem sparafrazowany tekst super hitu lat 60-tych autorstwa (tekst i kompozycja) pana Franciszka. Trzymany pod ręce, wzruszony pan Walicki ma łzy w oczach. Zapiera mu dech w piersiach, przez chwilę nie może zabrać głosu by wyrazić swoją wdzięczność. W tym momencie Marek Karewicz zwraca się do mnie, - Antek zawieź mnie pod scenę, muszę się z Franiem spotkać, porozmawiać w tak szczególnych okolicznościach. By dostać się pod scenę musiałem pokonać kilkanaście metrów (ok.10-12) przebijając się przez rozszalały tłum i … barierki ochronne oddzielające widzów od sceny (odległość ok. 4 m tzw strefa zdemilitaryzowana) przy których stali ludzie z ochrony. Wiedziałem, że z postacią tak sławną jak Marek Karewicz w wózku, nie będę miał problemów znaleźć się pod sceną. Tak też się stało.


Pan Lech Czaban wręcza Franciszkowi Walickiemu obraz „Zwycięstwo Sobieskiego pod Wiedniem” 
Po krótkim, okolicznościowym przemówieniu gospodarza spotkania pana Wojtka Korzeniewskiego, po nim głos zabrali, prezydent Miasta Sopot, Marszałek województwa pomorskiego, przedstawiciele ZAIKS, Polskich Nagrań, przyjaciele, muzycy oraz postać szczególna, pan Lech Czaban z Obornik. Z ostatniej chwili – zmarł na początku 2014r. Przy scenie znaleźliśmy się kiedy trwał benefis poświęcony panu Franciszkowi. Pozwolę sobie wymienić, wg mnie, dwa najważniejsze prezenty podarowane jubilatowi. Pierwszy to wręczenie statuetki i tytuł FENOMENA – zasłużony dla polskiego dziedzictwa kultury w dziedzinie Rock’n’Roll. Statuetka pierwszy raz wręczona, właśnie pan Franciszek jest jej pierwszym odbiorcą, w historii przyznawania w Polsce tego typu wyróżnień. Drugim, również przepięknym prezentem był obraz wręczony przez pana Lecha Czabana z Obornik, Zwycięstwo Jana III Sobieskiego pod Wiedniem a jeszcze piękniejsze były słowa jakie pan Lech do Franciszka wypowiedział, - Gdyby nie zwycięstwo Jana III Sobieskiego nad Turkami i powstrzymanie ekspansji Imperium Osmańskiego polski big beat mógłby się nigdy nie narodzić i dzisiaj nie świętowalibyśmy 90 urodzin pana Franciszka.


Wojtek Korzeniewski wręcza Franciszkowi Walickiemu statuetkę FENOMEN. Jest to pierwsze tego typu wyróżnienie jakie Fundacja uhonorowała osobę za rozpowszechnianie i utrwalanie muzycznego stylu Rock’n’Roll w Polsce
Włodzimierz Wander
Wzruszony pan Franciszek dziękując za deszcz nagród jakie niespodziewanie, jak sam twierdzi, spadło na jego osobę. W krótkim przemówieniu, wspomniał swoje muzyczne dzieci, które przedwcześnie zabrał Bóg, - Czekam na nich, na spotkanie tam w niebie, z Adą Rusowicz, Kasią Sobczyk, Czesiem Niemenem, Krzysiem Klenczonem, Heniem Zomerskim i wielu innych moich przyjaciół, którzy przede mną odeszli na wieczny spoczynek. Rozległy się ogromne brawa, a zakończył, jak zwykle kończy swoje wystąpienie, ukrytą autoironią, - Otrzymałem tyle przeróżnych prezentów, że teraz będę mógł otworzyć kwiaciarnię i sklep z pamiątkami. Co wywołało salwę śmiechu, owacje i ponowne skandowanie – Franek, Franek, Franek.


Krzysztof  "Zalef" Zalewski
Był taki moment tuż przy scenie, gdy znalazłem się pod nią z Karewiczem, jak Marek parokrotnie krzyknął do Walickiego, - Franiu! Franiu! Franciszku! Ten usłyszawszy zawołanie, spojrzał w dół sceny i gdy zobaczył Marka dał krok do przodu pochylając się w jego kierunku, - Mój kochany przyjacielu, Mareczku – wykrzyknął – poczekaj tu za sceną, zaraz do Ciebie dołączę. W tym momencie Franciszek niebezpiecznie pochylił się do przodu i gdyby nie Korda i prezes Korzeniewski, którzy szybko podbiegli w jego kierunku, złapali go pod ręce, by nie mogło dojść do tragicznego w skutkach upadku jubilata ze sceny.


Adam Zimny
Po tej zaplanowanej w programie uroczystości nastąpił właściwy koncert na jaki wszyscy weterani, i nie tylko, sopockich, tanecznych parkietów oczekiwali. Polanie All Stars aż do całkowitego zmroku, kontynuowali muzyczny maraton, grając swoje największe przeboje z tamtych lat (Ciebie wybrałem, Cool Jack czy Przyjdzie kiedyś taki dzień). Na wysokości profesjonalnych wymogów, przy akompaniamencie legendarnej super grupy, sopockiej publiczności zaprezentowali się gościnnie; Wojtek Korda zaśpiewał Bring It On Home To Me i Niedziela będzie dla nas, zwycięzca telewizyjnego Idola, Krzysztof Zalef Zalewski zaśpiewał Don’t Let Me Misunderstood z repertuaru Animalsów. The House Of The Rising Sun wyśpiewał Tomek Lipa Lipnicki. Były również polskie przeboje jak między innymi, Całe niebo w ogniu, wykonane w cudownej interpretacji przez lidera grupy TSA Marka Piekarczyka.


M.Piekarczyk
Koniec wieńczy dzieło, więc na zakończenie jubileuszowego (50 lat Non Stopu), muzycznego maratonu, nie mogło być innego utworu jak nieśmiertelny, najbardziej klasyczny w tym stylu, najbardziej taneczny, można powiedzieć Hymn Rock’n’Rolla z repertuaru Billa Haleya and His Comets – Rock Around The Clock. Na scenę wyszli wszyscy śpiewający, wyżej wymienieni, uczestnicy maratonu i wspólnie z publicznością, przez kilkanaście minut wprowadzali publikę w ekstazę. Bisów było co niemiara, wydawało się, że ta zabawa nigdy się nie skończy, i tak rozbawieni, całą, naszą grupą udaliśmy się w kierunku Krzywego Domku przy Bohaterów Monte Casino. Tu odbyć się miał ostatni akord jubileuszu obchodów sopockiego Non Stopu.

Na koncertowym placu Marek Karewicz i Franciszek Walicki w asyście fanów rock’n’rolla wśród nich znalazłem się i ja, obok Hania Erez, ten siwy pan to Krzysztof Wodniczak, Wojtek Korda a za nim mniej widoczny Czarek Francke w jasnej marynarce
 W.Korda 
O godzinie 22.00 w Dream Barze Krzywego Domku nastąpił epilog dwudniowego święta poświęconego obchodom 50 lat Non Stopu. Wieczór pod hasłem After Party – Dyskoteka Młodych Duchem, poprowadził lokalny DJ o pseudonimie artystycznym, Mucha i jego artystyczni goście. Zasiedliśmy grupą w połączonych stolikach, która przez okres trwania imprezy trzymała się razem. Pozwolę sobie wymienić uczestników „klubowego” stołu a byli to, Iwona Thierry, Alicja Klenczon Corona i jej dwie przyjaciółki, Hania Erez, Maryla Tejchman, Henia i Czarek Francke, Marek Gaszyński, Marek Karewicz, Wiesław Śliwiński i moja skromna osoba. Po przeciwnej stronie lokalu, konsumpcyjne miejsca zajęli artyści występujący w muzycznym maratonie czyli wszyscy członkowie zespołu Polanie All Stars i piosenkarze występujący gościnnie z tą grupą, notable miasta i województwa, VIP-owie, dziennikarze oraz przedstawiciele organizatorów święta Non Stopu z Fundacji Sopockie Korzenie. Zabawa zaczęła się muzyką mechaniczną z epoki lat 50/60-tych minionego wieku czyli naszej rock’n’rollowej generacji, stopniowo, w czasie przeobrażała się muzycznymi epokami do współczesności. To znaczy tańca kontaktowego na klasycznych dancingach, fajfach do bezkontaktowej, dyskotekowej zabawy. Jednym słowem wieczór upłynął pod hasłem, dla każdego coś miłego. Świetna zabawa zakończyła się grubo po północy, po godzinie pierwszej w nocy wróciłem do swego miejsca zamieszkania w pensjonacie ZATOKA. Zadowolony i duchowo spełniony popadłem w senny letarg.


Franciszek Walicki - Człowiek, który w dusznych oparach propagandy PRL-u odważył się sprowadzić nam Rock'nRolla

Nazajutrz rano obudził mnie walący w szyby i parapety okien, rzęsisty deszcz. Niebo od morza było całkowicie zachmurzone, pomyślałem, - Boże! Serdeczne Ci dzięki za podarowane organizatorom i uczestnikom wspaniałe, ciepłe i słoneczne dwa dni. Zjadłem śniadanie i wraz z Marylą Tejchman (mieszkaliśmy z grupą z Warszawy w tym samym pensjonacie) udaliśmy się na umówione spotkanie w Krzywym Domku z Karewiczem i jego córką Olą, Wiesławem Śliwińskim i Hanią Erez. Na ostatnim spotkaniu z przyjaciółmi podsumowaliśmy dwudniowy pobyt w Sopocie, życząc sobie wzajemnie kolejnego spotkania w tym mieście. Ponieważ Maryla wracała do Tomaszowa w odwiedziny do córki miałem okazję zabrać się jej seatem do domu. Deszcz towarzyszył nam prawie do samego Tomaszowa, przestało padać dopiero w okolicach Ujazdu. Taka pogoda wprowadziła mnie w nostalgiczny, wspomnieniowy nastrój. Przez drogę powrotną, przez moje myśli, duszę przetoczyła się cała historia związana z sopockim Non Stopem, od pierwszego pobytu, pracy w 1962 roku jako nastolatek, do świętowania (50 lat) pięknego jubileuszu kiedy stałem się emerytem zbliżającym do siódmego krzyżyka. Teraz moją głowę zaprzątały myśli, o czym by tu opowiedzieć, napisać by uczestniczyć w jubileuszu 5-lecia Fundacji Sopockie Korzenie i V Edycji konkursu Wspomnienia Miłośników Rock’n’Rolla ale o tym opowiem w kolejnym felietonie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz