piątek, 18 września 2015

Mateusz Augustyniak - Disturbed – Immortalized

Mateusz Augustyniak Jest zwycięzcą II edycji Jubileuszowego Konkursu Muzycznej Podróży dzięki ironicznemu, acz niezwykle wnikliwemu artykułowi, który można przeczytać tutaj. Muzyka była z nim od zawsze. Po maturze trafił do Krakowa, gdzie znalazł pracę jako szklankowy w Tower Pub - mrocznej spelunie dla typów spod ciemnej gwiazdy. Jego jakże odpowiedzialna praca polegała na zbieraniu szklanek ze stolików i obserwowaniu kamery skierowanej na wejście do pubu, a wszystko to działo się w rytmach mocnych metalowych brzmień. Zabawił tam niedługo, ale wspomina to miejsce z wielkim rozrzewnieniem. Po kilku zawirowaniach wylądował w studenckim klubie Studio, gdzie spędził blisko cztery lata, awansując na stanowisko menadżera. Do Anglii - jak wielu innych - przyjechałem na kilka miesięcy, aby sobie dorobić i... został na stałe. Powrotu do Polski sobie nie wyobraża. Przedkłada - jak sam mówi - szarość aury nad szarością nastrojów. Obecnie pracuje w lokalnym Radio Betford, gdzie bez przeszkód naśmiewa się z wszystkiego, co go śmieszy. Mateusz wychodzi z założenia, że w obecnym świecie trzeba śmiać się z otaczającej nas pokracznej rzeczywistości, gdyż inaczej trzeba by się jej bać. Gra także na gitarze w kapeli, z którą spodziewa się odnieść w niedalekiej przyszłości oszałamiający sukces, doskonale zdając sobie sprawę z beznadziejności owych zamierzeń. Codzienne osiem godzin w jego mało ambitnej pracy, wydaje mu się celem samym w sobie. Mateusz wraz z Kubą Mikołajczykiem prowadzi od niedawna portal muzyczny www.polskiwzrok.co.uk, który na razie dopiero się rozkręca, a plany z nim związane są ogromne. Dzięki Mateuszowi czuję wielką radość i sens organizowania cyklicznych konkursów na muzyczny artykuł. Szykujcie się więc już teraz do kolejnej jego edycji, którą ogłoszę z okazji 300-tysięcznej wizyty na Muzycznej Podróży. Podróż Mateusza - jak sam zainteresowany mówi o swojej muzycznej przygodzie - dopiero się zaczyna...


logo Disturb
Disturbed to jeden z moich ulubionych zespołów, flagowy przykład nu metalowego boomu z początku nowego stulecia, przedstawiciel gatunku, który osobiście lubię nazywać post metalem. Zespół w składzie David Draiman, Dan Donegan, John Moyer i Mike Wengren przez ponad dekadę niósł światełko jednej z najlepszych amerykańskich kapel hard rockowych. Na swoim koncie mają 6 albumów, do której to kolekcji dołączył niedawno siódmy longplay zatytułowany Immortalized. Po niespełna pięciu latach przerwy, podczas której muzycy byli uwikłani w różne side projekty, swoim powrotem ostro namieszali, zwłaszcza, że nagrywanie ostatniego albumu trzymali w całkowitej tajemnicy, nawet przed swoimi rodzinami i bliskimi. Niespodziewany powrót na sceny całej ameryki ogłosili publikacją singla z najnowszego krążka – The Vengeful One. Klip na youtubie w zaledwie kilka dni przekroczył okrągłą bańkę wyświetleń, co wprawiło w osłupienie nawet samych sprawców zamieszania.


disturbed-4ddfc6ab0a985

Singiel promujący nową płytę, podobnie jak cztery poprzednie zadebiutował na pierwszym miejscu prestiżowej listy Bilboard, dzięki czemu Disturbed dołączył do światowej czołówki – udało się to do tej pory zaledwie siedmiu kapelom. Płyta rozchodzi się jak świeże bułeczki, dostępna w Amazonie, czy iTunes za nieco ponad dziesięć funtów. Kilka dni temu dołączyłem do szczęśliwego grona posiadaczy tego wydawnictwa i po kilkukrotnym odsłuchaniu, postanowiłem wydać swój mocno subiektywny osąd na jej temat. Na płycie znajduje się szesnaście numerów (w tym intro, oraz trzy bonus tracki), liczba iście imponująca jak na dzisiejsze standardy. Oprócz tytułowego Immortalized, oraz promującego płytę The Vengeful One, na krążku znalazło się również miejsce na jeden cover (Sound Of Silence), który również jest znakiem rozpoznawczym kapeli z Chicago. A jak sama płyta prezentuje się, jako zamknięta całość? Bardzo zjadliwie, chociaż niecodziennie. Muszę przyznać, że po pierwszym jej przesłuchaniu miałem bardzo mieszane uczucia, graniczące wręcz z chęcią całkowitego jej zjechania. Po otwierających kawałkach, czyli Immortalized i The Vengeful One, które można było usłyszeć przed premierą, a które same w sobie są kwintesencją tego, co Disturbed prezentował przez ostatnie lata, kilka kolejnych numerów sprawia wrażenie zlepka niekoniecznie grających ze sobą riffów, mocno podlanych elektroniką, gitara nieco w tym chaosie zanika, a same utwory nie porywają.
Bardzo przypomina to dokonania Draimana z mocno industrialowego projektu Device, z którym nagrał płytę podczas przerwy w działalności Disturbed. Potem przychodzi czas na track numer jedenaście, który z miejsca stał się moim ulubionym z tej płyty. Co ciekawsze jest to właśnie ów cover, o którym pisałem wcześniej, a co jeszcze ciekawsze, coverem tym jest ballada Sound Of Silence, oryginalnie śpiewana przez Simona and Garfunkela. W tym utworze można nausznie podziwiać kunszt Davida w całej okazałości. To, co wyprawia on wokalnie jest wprost niesamowite, gdy pierwszy raz go usłyszałem musiałem kilkakrotnie wdusić replay, zanim przeszedłem do reszty kawałków. Ostanie pięć numerów to już czysty Disturbed, dzięki nim uśmiech nie schodził mi z ust aż do ostatniego dźwięku The Brave and The Bold, który zamyka krążek i jest moim numerem dwa. Gitara w końcu robi swoje i można w pełnej krasie zachwycać się niecodziennym brzmieniem, które przez lata udało się wypracować Danowi Doneganowi, oraz zachwycać jego umiejętnościami gry na wiośle.



Logo DisturbedPodsumowując z czystym sumieniem mogę polecić to wydawnictwo każdemu fanowi mocniejszego grania, a jeśli znacie i lubicie dokonania Draimana i ferajny z pewnością się nie zawiedziecie. I chociaż Indestructible nadal jest dla mnie niedoścignionym ideałem, to bez wątpienia jest to album z topowej półki, a każdy z utworów można przesłuchiwać w nieskończoność za każdym razem odkrywając coś nowego, kolejny motyw, który uszedł uwadze poprzednim razem. Wszystko jest dopracowane w najwyższym stopniu i nawet kawałki, które na początku wzbudziły mój lekki niesmak, są przemyślane i nie pozostawiają wrażenia, że coś dzieje się tam przypadkiem. Mam nadzieję, że Disturbed poczuje po raz kolejny wiatr we włosach i będzie nadal kontynuował działalność, czego sobie i wam życzę.

Mateusz Augustyniak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz