O karierze i artystycznych ścieżkach życia Agathy możecie również przeczytać tutaj i tutaj.
16-go lipca 2011 w krypcie kościoła St. George the Martyr w Londynie podczas ARTerii Nowego Czasu zadałem Agacie Rozumek - jak się wkrótce okazało - prorocze pytanie: „Kiedy zamierzasz wydać swój pierwszy profesjonalnie przygotowany album z piękną okładką?” Usłyszałem następującą odpowiedź: „To jest, jak wszyscy wiemy, bardzo skomplikowane. Teraz jest ten moment, że nareszcie wiem, czego chcę i jaka jest moja muzyka…” Agatha chciała jeszcze rozwinąć wizję swojego wymarzonego albumu, ale właśnie w tym momencie zapis rozmowy na dyktafonie się urywa. Urocza dziewczyna z Mazowsza została wywołana na scenę.
8-go sierpnia 2011 w studio Radia Diverse FM w Luton gościłem Krystiana Datę i Maćka Pysza, którzy w programie na żywo dzielili się wrażeniami z ARTerii, podczas której nagralem niedokończoną rozmowę z Agathą. Po audycji poprosiłem Maćka i Krystiana o pamiątkowe zdjęcie. Na fotografii Krystian trzyma w ręku zdjęcie Agathy, bedące częścią jego ARTeryjnej wystawy. Krystian przywiózł swoje dzieło do Luton, aby podarowac je mi i Zuzannie. Kilka dni później zdjęcie zawisło na naszej ścianie i trwa na niej po dziś dzień. Na debiutanckim albumie w gąszczu innych dedykacji i podziękowań, można przeczytać następujące zdanie: „Sławku, Zuziu jak ja na Waszej ścianie, tak Wy w moim sercu – na zawsze”.
Krotko po ARTerii Agatha wzięła udział w konkursie Make More Music. „To było wielkie szaleństwo. Usłyszałam od przedstawicieli branży muzycznej w Polsce, że nieistotne, czy ten konkurs wygram czy nie, zostanę zaproszona do nagrania albumu”. Pamiętam moment, w którym Agatha z nieukrywaną ekscytacją podzieliła się ze mną tą wiadomością. Talent i pracowitość to niekiedy za mało aby osiągnąć sukces. Czasem potrzeba jeszcze pierwiastka szczęścia. Agatha dostała wszystkie te trzy dary na raz.
„As I Am” to bardzo osobisty album traktujący o życiowych wyborach i cenie, jaką płaci się za decyzje podejmowane wbrew własnemu sumieniu. Debiutancki krążek Agathy to podróż w głąb najintymniejszych przeżyć targanej emocjami młodej dziewczyny, która próbuje odpowiedzieć na postawione przez samą siebie pytania dotyczące jej życia, które jest jak pędząca karuzela pełna przewijających się postaci.
Utrzymana w rytmie walca, otwierająca płytę piosenka „Nothing Above Us” przywołuje klimat „Amelii” Jean-Pierre Jeuneta z niezapomnianą kreacja Audrey Tautou. Ukołysani ruchem karuzeli, pozwalamy porwać się Agacie w świat, w którym niczym w lustrze odbijają się jakże często losy nas samych. „Mogłabym sprzedać twoje serce i kupić sobie samochód, którym przemierzyłabym tysiące mil dokądkolwiek bym zechciała…” Niejeden z nas natknął się na ludzi, którzy wybrali wlasnie taki sposób na życie. Znajdą się pewnie i tacy, którzy odnajdą w tym tekście samego siebie. Czy zawróceniu z tej drogi przeszkodził egoizm, czy raczej wir wydarzeń zagłuszył skutecznie tłumione tęsknoty? Album nieprzypadkowo nosi tytuł „As I Am”. Właśnie w piosence tytułowej pragnienia bohaterki tego krążka wyrażone zostały najpełniej: „Możesz napisać książkę o zaczarowanej krainie, Potrafisz podobnie używać słów, jak dłoń malarza dobierać kolory. Jesteś tym, który wie, jak opisać dźwięk w taki sposób, że litery w moim umyśle są jak symfonia. Czy jesteś prawdziwy?” O utracie złudzeń, bedacej konsekwencja wczesniejszej naiwności, Agatha śpiewa w promującej album roztańczonej kompozycji „Because”: „Kto wygra tę gorzką grę: ty ze swoim krystalicznym światem, czy ja głupia dziewczyna z dziecięcymi marzeniami i wciąż świeżym uśmiechem z wiązką nadziei… nadziei zawsze zbyt wysokich…” i cynicznie dodaje: „Możesz wziąć ode mnie to, co chcesz. Jestem wolna od opłat. Możesz umieścić mnie na półce z innymi lalkami tylko dlatego, że… jestem twoja.” Czy ten sarkastyczny ton ma nas zniechęcić do poszukiwania trwalych zwiazkow, zwłaszcza, że w jedynej polskojęzycznej balladzie umieszczonej na sam koniec albumu czara goryczy przelała się: „I znów myślę, czy w dobrą stronę idę gnana przez czas. O Boże! O mój Boże drogi czy to nadal ja?” Pomimo tak poważnych dylematów, płyta Agathy nie jest ani mroczna, ani zbytnio patetyczna, a gorycz nie ma prowadzić nadwrażliwych słuchaczy do depresji. Agatha na koniec swojej muzycznej spowiedzi zostawiła dla nas sporą dawkę nadziei: „Jeszcze przyjdą wieczory pachnące koszulą traw, gdzie dom będzie domem, a chwast urodzi kwiat. I znów ten sam film w telewizorze, ta sama w krużganku ćma i nadzieja w sercu szalonym, co zwykle biło za dwa…”
16-go lipca 2011 w krypcie kościoła St. George the Martyr w Londynie podczas ARTerii Nowego Czasu zadałem Agacie Rozumek - jak się wkrótce okazało - prorocze pytanie: „Kiedy zamierzasz wydać swój pierwszy profesjonalnie przygotowany album z piękną okładką?” Usłyszałem następującą odpowiedź: „To jest, jak wszyscy wiemy, bardzo skomplikowane. Teraz jest ten moment, że nareszcie wiem, czego chcę i jaka jest moja muzyka…” Agatha chciała jeszcze rozwinąć wizję swojego wymarzonego albumu, ale właśnie w tym momencie zapis rozmowy na dyktafonie się urywa. Urocza dziewczyna z Mazowsza została wywołana na scenę.
8-go sierpnia 2011 w studio Radia Diverse FM w Luton gościłem Krystiana Datę i Maćka Pysza, którzy w programie na żywo dzielili się wrażeniami z ARTerii, podczas której nagralem niedokończoną rozmowę z Agathą. Po audycji poprosiłem Maćka i Krystiana o pamiątkowe zdjęcie. Na fotografii Krystian trzyma w ręku zdjęcie Agathy, bedące częścią jego ARTeryjnej wystawy. Krystian przywiózł swoje dzieło do Luton, aby podarowac je mi i Zuzannie. Kilka dni później zdjęcie zawisło na naszej ścianie i trwa na niej po dziś dzień. Na debiutanckim albumie w gąszczu innych dedykacji i podziękowań, można przeczytać następujące zdanie: „Sławku, Zuziu jak ja na Waszej ścianie, tak Wy w moim sercu – na zawsze”.
Krotko po ARTerii Agatha wzięła udział w konkursie Make More Music. „To było wielkie szaleństwo. Usłyszałam od przedstawicieli branży muzycznej w Polsce, że nieistotne, czy ten konkurs wygram czy nie, zostanę zaproszona do nagrania albumu”. Pamiętam moment, w którym Agatha z nieukrywaną ekscytacją podzieliła się ze mną tą wiadomością. Talent i pracowitość to niekiedy za mało aby osiągnąć sukces. Czasem potrzeba jeszcze pierwiastka szczęścia. Agatha dostała wszystkie te trzy dary na raz.
„As I Am” to bardzo osobisty album traktujący o życiowych wyborach i cenie, jaką płaci się za decyzje podejmowane wbrew własnemu sumieniu. Debiutancki krążek Agathy to podróż w głąb najintymniejszych przeżyć targanej emocjami młodej dziewczyny, która próbuje odpowiedzieć na postawione przez samą siebie pytania dotyczące jej życia, które jest jak pędząca karuzela pełna przewijających się postaci.
Utrzymana w rytmie walca, otwierająca płytę piosenka „Nothing Above Us” przywołuje klimat „Amelii” Jean-Pierre Jeuneta z niezapomnianą kreacja Audrey Tautou. Ukołysani ruchem karuzeli, pozwalamy porwać się Agacie w świat, w którym niczym w lustrze odbijają się jakże często losy nas samych. „Mogłabym sprzedać twoje serce i kupić sobie samochód, którym przemierzyłabym tysiące mil dokądkolwiek bym zechciała…” Niejeden z nas natknął się na ludzi, którzy wybrali wlasnie taki sposób na życie. Znajdą się pewnie i tacy, którzy odnajdą w tym tekście samego siebie. Czy zawróceniu z tej drogi przeszkodził egoizm, czy raczej wir wydarzeń zagłuszył skutecznie tłumione tęsknoty? Album nieprzypadkowo nosi tytuł „As I Am”. Właśnie w piosence tytułowej pragnienia bohaterki tego krążka wyrażone zostały najpełniej: „Możesz napisać książkę o zaczarowanej krainie, Potrafisz podobnie używać słów, jak dłoń malarza dobierać kolory. Jesteś tym, który wie, jak opisać dźwięk w taki sposób, że litery w moim umyśle są jak symfonia. Czy jesteś prawdziwy?” O utracie złudzeń, bedacej konsekwencja wczesniejszej naiwności, Agatha śpiewa w promującej album roztańczonej kompozycji „Because”: „Kto wygra tę gorzką grę: ty ze swoim krystalicznym światem, czy ja głupia dziewczyna z dziecięcymi marzeniami i wciąż świeżym uśmiechem z wiązką nadziei… nadziei zawsze zbyt wysokich…” i cynicznie dodaje: „Możesz wziąć ode mnie to, co chcesz. Jestem wolna od opłat. Możesz umieścić mnie na półce z innymi lalkami tylko dlatego, że… jestem twoja.” Czy ten sarkastyczny ton ma nas zniechęcić do poszukiwania trwalych zwiazkow, zwłaszcza, że w jedynej polskojęzycznej balladzie umieszczonej na sam koniec albumu czara goryczy przelała się: „I znów myślę, czy w dobrą stronę idę gnana przez czas. O Boże! O mój Boże drogi czy to nadal ja?” Pomimo tak poważnych dylematów, płyta Agathy nie jest ani mroczna, ani zbytnio patetyczna, a gorycz nie ma prowadzić nadwrażliwych słuchaczy do depresji. Agatha na koniec swojej muzycznej spowiedzi zostawiła dla nas sporą dawkę nadziei: „Jeszcze przyjdą wieczory pachnące koszulą traw, gdzie dom będzie domem, a chwast urodzi kwiat. I znów ten sam film w telewizorze, ta sama w krużganku ćma i nadzieja w sercu szalonym, co zwykle biło za dwa…”
Siłą tego krążka jest muzyczna różnorodność i wysmakowana aranżacja. Płyta nie ma żadnych słabych momentów, a odbiorca podczas słuchania poszczególnych piosenek, nie potrafi przewidzieć klimatu kolejnej. Inspiracje jak sądzę przychodziły do Agathy z różnych stron. Począwszy od klimatycznej piosenki francuskiej („Nothing Above Us”}, poprzez melodyjne pastisze dancingowe („Oh Boy”, „Because”) aż do ballady w stylu wczesnego Eltona Johna („Walking On”), Leonarda Cohena („As I Am”) czy Katy Melua („Before The Winter Comes”). Można na tej płycie odnaleźć rytmy walca („Nothing Above Us”, „Dancing In the Rain”) a cudowny klarnet w „Before The Winter Comes” to niewielki fragment szczegółowo dopracowanej aranżacji, który świadczy o pomyśle i mistrzowskim dopasowaniu instrumentów do klimatu poszczególnych kompozycji.
Na koniec zostawiłem coś bardzo osobistego, coś co nie wypływa ściśle z tekstów tego krążka, a raczej ze subiektywnych przemyśleń, które zapełniały mi głowę podczas słuchania płyty Agathy. Dzięki temu albumowi zatęskniłem za epoką, kiedy nie można było posłużyć się komputerem aby posłuchać muzyki, obejrzeć film, znaleźć przepis na potrawę, lub zwyczajnie z kimś porozmawiać. Zatęskniłem za czasami, w których smaki były przypisane do miejsc, zapach stanowił o osobowości, a nie o zasobie portfela, a spojrzenia i muśnięcia dłoni były początkiem wielkich porywów serc. Dylemat: czy być kolejnym z góry skazanym na przegraną Don Kichotem, czy złożyć broń jak uczynił to jakiś czas temu Phil Collins słowami: „Nie należę już do tego świata i nikt chyba nie będzie za mną tęsknił”. Od dawna nie obcowałem z muzyką, przy której rozmarzyłem się tak bardzo. Dziękuje Agatko. Wracaj do nas i znów nam zaśpiewaj, jak tylko Ty potrafisz. Wiem, że jesteś rozdarta między dwoma światami. Pocieszę Cię… nie Ty jedna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz