środa, 9 stycznia 2019

Rumore - Czas/o/Przestrzeń (Polska 2018)

"Jestem obrzydliwy, ale ty jesteś nie lepsza,
Jestem samotny... i wszystko gra.
Tęsknię za tobą, ale nie pękam,
Kocham cię, ale nie mam zamiaru pękać
Zabiłem cię, lecz nie mam zamiaru pękać
Podoba mi się to, że nie mam zamiaru pękać."
Nirvana - Lithium

Hipokryzja to chyba najbardziej złośliwy nowotwór naszych czasów, a kłamstwo w czystej formie to już jedynie relikt przeszłości. W czasach multimediów i błyskawicznego przepływu informacji łatwo można je przecież zweryfikować. Dziś już nie walczy się z przeciwnikiem używając stuprocentowej nieprawdy. Dziś konkurentów wyniszcza się za pomocą podsłuchów, szantażu, kompromitujących zdjęć, sfabrykowanych dokumentów i wielu innych socjotechnicznych mechanizmów rozgłaszanych potem przez tzw. "obywateli poza wszelkim podejrzeniem". I w tym momencie pojawia się... zakłamanie. Czyż bowiem informacja podana do wiadomości publicznej przez precyzyjnie wyselekcjonowanych "dżentelmenów" w śnieżnobiałych koszulach i trendy marynarkach dla przeciętnego oglądacza TV może być nieprawdziwa? Jeśli nie jest nim "człowiek za dużo myślący" (lubię to określenie od czasu wydania pewnej płyty o tym tytule), istnieje podejrzenie, iż nie tylko bezkrytycznie przyjmie on tak wyhodowanego "wirusa", ale na dodatek zgodnie z oczekiwaniem tych, którzy precyzyjnie zaplanowani tę medialną infekcję, z pieśnią na ustach poniesie "zarazę" w świat, będąc ponadto święcie przekonanym nie tylko o swojej jedynie słusznej racji, ale przede wszystkim o swej niezbędności w obywatelskim dziele rozpowszechniania... prawdy.

"Mam nadzieję, iż masz świadomość, że żyjemy w zakłamaniu
I że tracimy każdą sekundę, by wszystko wokół zabić.
Uśmiechnięty - czekając na śmierć - wdycham papierosa.
Chcę wierzyć, tak... chcę uwierzyć, że mój Bóg mnie nie opuścił!
Liczę grzechy, tak jak ty owieczki przez zaśnięciem.
Tak... liczę nasze grzechy, kiedy ty śpisz."
Rumore – Little Sheep

Rumore, to cieszyński zespół wykonujący muzykę z pogranicza indie rock'a i grunge'u. Grupa powstała blisko trzy lata temu, a jej nazwa pochodzi z języka włoskiego i w dosłownym tłumaczeniu oznacza "hałas". W roku 2017 zespół rozpoczął prace nad swoim debiutanckim albumem zatytułowanym Czas/o/Przestrzeń, który właśnie ujrzał światło dzienne i nad którym dogłębnie postanowiłem się dziś pochylić. Utwory wchodzące w skład tego niezwykle interesującego krążka są bardzo różnorodne, a ich teksty pozostawiają słuchaczowi dość dużą swobodę interpretacji. Przytoczone przeze mnie tłumaczenie utworu "Little Sheep" nie bez powodu poprzedziłem wywodem na temat istoty zakłamania, jakim do bólu nafaszerowany jest współczesny świat. Ktoś może w tym momencie zapyta: czyż zakłamania wcześniej nie było? Owszem, hipokryzja istniała od zawsze, tyle że... obecna technologia doprowadziła ją do poziomu nigdy wcześniej niespotykanego, a największą zbrodnią tych, którzy wytyczają nam dzisiaj kierunki myślenia (lub raczej bezmyślności), jest finansowa presja (czytaj kupowanie) wywierana na podległych sobie ludzi (najczęściej czynią to politycy, lichwiarze, szefowie korporacji) zmuszająca ich do życia w zakłamaniu w zamian za garść... elektronicznych zabawek, których dotykowe ekrany pozwalają przez większą część doby nie myśleć o ideologicznej prostytucji przypieczętowanej kolejnym okazyjnym kredytem bankowym lub premią za podłożenie komuś niewygodnemu dla panującego systemu przysłowiowej "świni".

fot. Liliana Gąska
Niestety kiedy przychodzi noc i elektroniczne zabawki już nie działają, w głowie niczym demony zaczynają pojawiać się pierwsze refleksje, które bez pomocy farmakologii trudno jest w swoim sumieniu zaakceptować. "Mam nadzieję, iż masz świadomość, że żyjemy w zakłamaniu i że tracimy każdą sekundę, by wszystko wokół zabić" - mówi bohater Czas/o/Przestrzeni. Jakie zabijanie ma on właściwie na myśli? "Liczę grzechy, tak jak ty owieczki przez zaśnięciem" - dodaje. Zabić, to nie zawsze tylko odebrać komuś życie. Za zabijaniem niewinności dziecka, jaką każdy z nas otrzymuje na starcie swego istnienia, stoją wszyscy ci, którzy stworzyli pojęcie mniejszego zła i którzy wykreowali życie pozbawione harmonii z naturą, a przede wszystkim życie wbrew zasadom, które sami w imię doraźnych korzyści wszem i wobec na co dzień głoszą. To właśnie o stopniowym uzależnianiu się od ciemnej strony mocy przy pomocy poetyckich metafor opowiada debiutancki krążek grupy Rumore.

"Zmiażdżyłaś moje serce i odeszłaś, ale krew w moich żyłach płynie nadal.
Mam broń, kulę i... zwyczajnie strzelę ci w głowę!
Czuję w kościach, że zabijając cię, zrobiłem coś złego, bo zabrudziłaś mi ściany i podłogę!
A ja wciąż żyję i boję się, bo nie wiem, co zrobić z twoimi kośćmi!
Myślę, że moja piwnica będzie ok, a potem… wystarczy już tylko strzelić sobie w głowę!"
Rumore – Walls&Floor



O nietrwałości związków uczuciowych we współczesnym świecie pisało już wielu twórców muzyki rockowej jak choćby Riverside w utworze "Second Life Syndrome": "Żyjemy z dnia na dzień wiążąc koniec z końcem bezwolnie uwikłani w błędny rytuał. Przyzwyczajamy się do wszystkiego. Do kolejnych upadków. Czekamy na wyroki opatrzności.", czy brytyjski Archive w tekście "Goodbye": "Myślę o Tobie w moim śnie. To nie są pozytywne myśli, lecz najsmutniejsze z możliwych. Odnotowałem te rzeczy, które nie mogą być naprawione. Kiedy się obudzę, będę zrozpaczony, bo wiem, że muszę powiedzieć: Do widzenia Kochana. Wiem, że będę wyglądał bardzo źle, ale nie ma łatwiejszej drogi dla mnie żeby odejść." 

Nawet w głowie Rogera Watersa powstał kiedyś taki oto tekst: „Noc po nocy, udajemy, że wszystko jest w porządku, lecz ja z tego wyrosłem, a ty stałaś się oziębła i nic więcej nas nie bawi. Czuję, że nadchodzi jeden z moich napadów. Czuję się zimny jak ostrze brzytwy, ściśnięty, jakby obwiązany bandażem, suchy jak marsz pogrzebowy. Skocz do sypialni, tam w walizce po lewej znajdziesz moją ulubioną siekierę. Nie bądź taka przerażona. To tylko stan przejściowy, jeden z moich złych dni. Chcesz dzwonić po gliny? Uważasz, że już czas, bym przestał? Dlaczego uciekasz?". Utwór “One Of My Turns” pochodzący z kultowej płyty The Wall to chyba najbardziej mrożące krew w żyłach studium szaleństwa wyalienowanego mężczyzny, który powoli staje się jedynie bezsilnym obserwatorem własnego staczania się w odmęty szaleństwa. Ktoś taki nie tylko nie jest już w stanie zagwarantować swojej kobiecie bezpieczeństwa, lecz z każdym dniem staje się dla niej coraz większym zagrożeniem. Przytoczone fragmenty to realny dowód na to, jak wielu wybitnych twórców rocka bądź to borykało się z podobnymi problemami, bądź też było znakomitymi obserwatorami otaczającej ich przerażającej rzeczywistości. Przede wszystkim jednak potrafili oni te wszystkie obserwacje genialnie przelać na papier. Sebastian Sikora - twórca tekstów zawartych na albumie Czas/o/Przestrzeń to kolejny przykład artysty, który nie tylko doskonale potrafi dostrzec ten problem, lecz przede wszystkim który posiada odwagę, aby podać go nam na tacy takim, jakim naprawdę on jest, czyli bez niepotrzebnego słodzenia lub dodawania słownych przypraw, mających złagodzić upiorność tego, co ma się za moment wydarzyć. Bohater utworu "Walls&Floor" to niemal lustrzane odbicie tragicznej postaci z nirvanowskiego "Lithium", którego fragment nie bez powodu wybrałem na motto tej recenzji. Kurt Cobain, jak chyba nikt inny potrafił aż tak bezkompromisowo oddać emocje człowieka, który w tym, co zamierza zrobić, jeńców brał nie będzie. "Walls&Floor" to znakomity wstęp, a raczej doskonale przemyślane preludium do kolejnego na krążku Czas/o/Przestrzeń utworu zatytułowanego "Soap" w oryginale zaśpiewanego przez urodzoną w Nowym Jorku młodą wokalistkę Melanie Martinez.



"Chyba zwyczajnie coś sobie przypomniałem i chyba... odkręciłem kran
Teraz moje słowa wypełniają się w wannie.
Kochanie, tylko się w tym nie zanurzaj, bo wiem, że wejdziesz za minutę
I ujrzysz, że wszystkie moje palce są pocięte.
Jestem już zmęczony ostrożnością i chodzeniem na palcach, aby utrzymać ciepłą wodę.
Powiedziałem za dużo i przepełniło się. Dlaczego to ja zawsze muszę wszystko rozlać?
Czuję jak wychodzi mi to gardłem
, chyba umyję usta mydłem
Mam kłopoty, więc napełnię wannę bąbelkami, a potem obłożę ręcznikami.
Nie powinienem nigdy mówić słowa "miłość"... wrzuciłem toster do wanny,
Mam już dość wszystkich gier, w które muszę grać!"
Rumore - "Soap"

Po tym nadmiarze wody i szaleństwa oraz przeładowaniu albumu atmosferą z "Psychozy" Hitchcocka, pojawia się pierwszy na tym krążku polskojęzyczny utwór zatytułowany "Uniesienia", który przenosi nas do kompletnie innej rzeczywistości, albo raczej do innej... Czas/o/Przestrzeni. Tekst Niny Woźniak można interpretować na różne sposoby. Albo jest to ostatnia próba ucieczki naszych bohaterów ze znienawidzonego, zakłamanego świata, po której dopiero nastąpią tragiczne wydarzenia z pierwszych trzech utworów, albo... przedstawiony jest tu jakiś nieokreślony świat równoległy, w którym pojawiają się oni nagle i nieoczekiwanie i choć słychać jeszcze w tym nagraniu echa wszechwładnie dominującego w poprzednich kompozycjach grunge'u, to jest już w nim znacznie mniej dźwiękowych brudów i gitarowych przesterów, jakby zespół chciał wyciszyć negatywne emocje i powiedzieć: dajmy im tę ostatnią szansę na ocalenie.


"Grunt pod nogami wciąż mam, patrzę wokół siebie
I choć w to nie wierzę sam, widzę właśnie ciebie.
Otwórz drzwi klatki mej, razem wznieśmy dziś się,
Odpłyń razem ze mną tam gdzie kończy się świat,
Tam gdzie miłość ma smak, gdzie nie ma nikogo
Wznieśmy się w górę tam, gdzie chce się żyć,
Chyba zgubiłem swój cień i czy to wszystko ma sens.
Chyba nie boisz się, to jak lek na twój stres,
Włącz się teraz i bierz, odpłyń razem ze mną
Tam gdzie kończy się świat"
Rumore – Uniesienia

Wyimaginowana rzeczywistość rodem z utopijnego snu, dokąd udaje się wyniszczona zakłamanym życiem para pragnąca ocalić w sobie resztki dogasającej nadziei w polskiej muzyce przez moment już kiedyś była, a o młodym zespole Jauntix z Wieliczki i jego utworze zatytułowanym  "Atlantyda" świat już zapewne dawno zapomniał. "To są wpływy tamtych ludzi, wśród nich egzystujesz. Chodź więc za mną, chodź daleko, to nas uratuje. Chodź, zabiorę cie na Atlantydę, na cudownie zatopiony ląd. Zaryzykuj, chociaż może zginiesz, ucieknijmy razem szybko stąd" śpiewa polski sobowtór wczesnego Vince Clarke'a, a Sebastian Sikora po 30 latach od powstania tamtej piosenki niejako uzupelnia: "Chyba nie boisz się, to jak lek na twój stres, włącz się teraz i bierz, odpłyń razem ze mną tam gdzie kończy się świat".

Szczęście to odwieczne pragnienie każdego człowieka, chociaż... mój wielki muzyczny autorytet Adam Nowak z Raz Dwa Trzy powiedział kiedyś: "niech ten poszukiwany Graal Szczęścia znajduje się gdzieś nieodkryty dla tych, którzy muszą go szukać. Szukając go można całe życie przeżyć nieszczęśliwie". Ale co znaczy sceptycyzm mistrza metafor, kiedy szczęście znajduje się na wyciągnięcie ręki? Konia z rzędem temu, kto by takim darem losu wzgardził. "To nie mój problem, bo wolny człowiek zawsze wolność swą docenia i kiedy robią już wszystko, by nie udało się, rzucając kłody pod nogi, każą żyć z dnia na dzień, to z każdą chwilą agonii silniejszym staję się" dodaje Sebastian Sikora jakby na potwierdzenie powszechnie znanej mądrości: co cię nie zabije, to cię wzmocni.

"Całe życie wedle tego, o czym wszyscy głośno krzyczą.
Miałem iść wciąż przed siebie, by znaleźć rozdroże za tablicą
Tam kazano mi wybierać jedną z dróg niby bliższą,
Podążać za nią każdy grosz skrzętnie licząc.

Jak dobrze wspaniale tak szybko się zorientowałem,
Że wszystko, co mówią to zwykła manipulacja.
Wbrew temu co krzyczeli, skręciłem tam, gdzie chciałem.
Nie wybrałem żadnej z dróg, z których nigdy się nie wraca

I kiedy robią już wszystko, by nie udało się,
Rzucając kłody pod nogi, każą żyć z dnia na dzień,
To z każdą chwilą agonii silniejszym staję się"
Rumore - Paradygmat


Z operatorem Bartoszem Korczem w Cavatina Non-profit Studio
"Royal Blood, Arctic Monkeys, Nirvana, Guns n' Roses, Catfish and the Bottleman, Coma - tego najwięcej słuchamy, a przynajmniej słuchaliśmy często, w trakcie powstawania płyty. Dla mnie największą inspiracją, jeśli chodzi o gitarę jest Slash i jego prostota" - mówi Sebastian Sikora - gitara i wokal. Zespół współtworzą Konrad Sowa - bas i Adam Pudełko - perkusja. I rzeczywiście wraz ze zwiększającym się procentem optymizmu w treści kolejno pojawiających się na tej płycie utworów, inspiracje Nirvaną są coraz mniej słyszalne, a do głosu wyraźnie zaczynają dochodzić brzmienia Royal Blood i Arctic Monkeys, co doskonale słychać właśnie w przytoczonym przeze mnie powyżej "Paradygmacie" i choć - nie ukrywam - współczesny brytyjski rock oparty na muzyce zwanej indie, to kompletnie nie moja bajka, to - trzymając się samej definicji paradygmatu, teorii i pojęć tworzących go raczej się nie kwestionuje, a słowa: "Jak dobrze, wspaniale tak szybko się zorientowałem, że wszystko, co mówią to zwykła manipulacja" każą mi wierzyć, że tym razem nasz odrodzony bohater dokładnie już wie, co zrobić (albo raczej czego nie robić), by uniknąć kolejnej pokusy życia w zakłamaniu i niczym Colin Farell w "Pamięci absolutnej" będzie potrafił krzyknąć w bezdenną czeluść ciemnej strony mocy: nie pamiętam kim byłem, ale wiem kim jestem!


"Jeszcze nigdy nie byliśmy tak samotni w otchłani naszych umysłów, gdzie należymy.
Oddzielne drogi, proste kłamstwa... zawsze inni modlimy się tylko... modlimy się tylko za dom.
Nad naszymi głowami, gdzie nie potrafimy iść, możemy znaleźć nasz dom.
Spójrz w moje oczy, zawsze pełne łez. Nieprzespane noce. Życie bez marzeń .
Czuję, że nie jesteśmy już takimi, jakimi byliśmy kiedyś".
Rumore - Twilight Years


Przepiękny "Twilight Years" zauroczył mnie i pochłonął bez reszty. Cudownie ascetyczna w swej formie, akustyczna kołysanka, w której słychać echa tego wszystkiego, co najdelikatniejsze na przestrzeni ostatnich 50 lat narodziło się w głowach największych mistrzów rocka począwszy od subtelności "Fluff" z repertuaru Black Sabbath, poprzez hipnotyzujący "Hey You" grupy Pink Floyd, a skończywszy na akustycznej wersji nieśmiertelnego "Under The Bridge" Red Hot Chili Peppers. To kameralne dzieło sztuki - podobnie jak cała debiutancka płyta grupy Rumore - zostało zarejestrowane za pierwszym podejściem, dzięki czemu jego brzmienie charakteryzuje się tak bardzo istotną w muzyce rockowej szczerością. Rock bardzo dziś potrzebuje entuzjazmu młodych. Istnieje wprawdzie wiele świetnych kapel, w których możemy doszukać się niezliczonych zastępów znakomitych dojrzałych artystów, z czego należy się cieszyć, bo przecież młode talenty potrzebują muzycznych autorytetów, ale... to przede wszystkim młodzi powinni grać rocka, bo tylko wtedy zaistnieje realna szansa na odrodzenie się tych wszystkich subkultur, bez których nie sposób sobie wyobrazić ani kolejnego rockowego bumu, ani powrotu tego gatunku do wielkich stacji radiowych.

W KWARTstudio - Studio Produkcji Dźwiękowych
Czym dzisiaj byłby zespół TSA? Gdzie byłaby dzis grupa Dezerter? Czy zaistniałby kiedykolwiek fenomen Republiki? Czy mielibyśmy dziś rockowe legendy, gdyby nie tysiące ich rówieśników, którzy w latach 80-tych jeździli za nimi po całej Polsce? Dlatego takie zespoły jak Rumore to nie tylko nasz narodowy majątek, ale też i obowiązek. To właśnie uzdolnieni młodzi kompozytorzy i autorzy niepospolitych metafor mają realne szanse nie tylko na odrodzenie rocka jako gatunku ginącego, ale przede wszystkim na chociaż chwilowe oderwanie swych rówieśników od zakłamujących rzeczywistość i manipulujących ich umysłami cyfrowych zabawek. Bo przecież... wszystko tak szybko przemija, wszystko umiera zawczasu, to tylko parę zdjęć razem, kilka pocałunków w deszczu, trochę okruchów na stole, kilka chwil w jednym łóżku... Zostawiam was z tym niezbyt wesołym, ale jakże ważnym przesłaniem tytułowego i zarazem ostatniego utworu tego bardzo ciekawego albumu, który po niedawno recenzowanym przeze mnie koncepcyjnym krążku Człowiek za dużo myślący wrocławskiego zespołu Katedra jest kolejną ważną "cegiełką" w budowaniu nadziei, że zanim przyjmiemy do wiadomości kolejną wykreowaną przez media wiadomość lub ulegniemy czarowi kolejnego atrakcyjnego kredytu bankowego, zadamy sobie najpierw kilka ważnych pytań, aby nie mieć potem zbyt mało siebie w sobie, a przed zaśnięciem nie liczyć swych grzechów, jak owieczek...


"Przed brakiem słów obawa, za mało pomysłów w głowie.
Szósta niedopita kawa, poplamiony stos papierów,
Mała lampka i firanka nadgryziona brakiem czasu,
Wszystko tak szybko przemija, wszystko umiera zawczasu
To tylko parę zdjęć razem, kilka pocałunków w deszczu,
Trochę okruchów na stole, kilka chwil w jednym łóżku.
Dwa słowa, dziewięć liter - mówię, kiedy mam wypite,
Moje serce wciąż rozbite, szukam prawdy dni nie liczę
Przed brakiem sił obawa, za mało mam siebie w sobie,
Siódma niedopita kawa, pusta paczka papierosów,
Mała szklanka i zapałka połamana bez hałasu.
Bukiety suchych róż, akwarium ze szklanym dnem,
Napełniasz nimi je, a przecież dobrze wiesz..."
 Rumore – Czasoprzestrzeń

2 komentarze:

  1. Cześć, miło mi znaleźć w artukule wzmiankę o moim utworze Atlantyda. Jest nieco inaczej jak się wydaje - bardzo wiele osób pamięta o Jauntix i o naszych utworach - w tym Atlantydzie czy Pod wodospadem marzeń. Ja po wielu latach postanowiłem w 2015 roku wrócić do muzyki i jako Project Jauntix kontynuować to co zaczęliśmy w 1991 roku. W większości jest to odświeżanie starych utworów w wersjach elektronicznych. jednak od pół roku zawiązał się muzyczny projekt z wokalistką, z którą pracujemy na wokalnymi wersjami 3 utworów Jauntix (w tym Atlantydy), nowymi kompozycjami. Zrobiliśmy również na potrzeby składanki utworów Depeche Mode, która ma być wydana na wiosnę cover jednej z ich kompozycji w dawnych czasów The Sun and the rainfall. Serdecznie pozdrawiam wszystkich Marcin (1/3 Jauntix)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się ogromnie, że Pan się odezwał. Bardzo proszę o kontakt pod slaorw@wp.pl Zrobimy wywiad o Jauntix. Szukałem Was lata całe!!!

      Usuń