wtorek, 22 stycznia 2019

Łukasz Orwat - Wyprawa krótka w Stary Testament i inne dzieła natury kosmogonicznej Bliskiego Wschodu, a także dzieła nam bliższe w poszukiwaniu w odmętach mitów morskiego potwora, adwersarza Jahwe, Lewiatana, by odkryć tożsamość jegoż.

Zniszczenie Lewiatana, grafika Gustave’a Dorégo z 1865
Pojawiający się kilka jeno razy na kartach Pisma Świętego morski potwór noszący miano Lewiatana, który zwyciężony przez Pana wraz z upływem wieków urósł do rangi pomieszkującego w morzach demona czy wręcz upadłego anioła, a także jednocześnie zmalał, w komentarzach teologów stając się wielorybem czy krokodylem. Skąd taka specyficzna dychotomia, postaramy się znaleźć odpowiedź, a także spróbujemy odnaleźć ginące w pomroce dziejów i głębinach mitologicznych oceanów inne istoty, które mogły wpłynąć na obraz i charakter ukazywania Lewiatana oraz wyjaśnić jego enigmatyczną nieco rolę w Starym Testamencie. Pojawiająca się czasem debata nad taksonomiczną przynależnością Lewiatana do któregoś ze znanych mieszkańcom Bliskiego Wschodu zwierząt nie będzie tematem naszych dzisiejszych rozważań, wspomnieć jednak należy, że wśród współczesnych tłumaczeń Biblii potwór ten najczęściej utożsamiany jest, jak wspomniane zostało wcześniej, z wielorybem lub krokodylem – choć już o wiele wcześniej badacze Słowa doszukiwali się tu analogii na przykład do wielorybów czy węży morskich. Środowiska kreacjonistyczne wysuwają także potencjalne kandydatury jakiegoś dinozaura lub innych, wymarłych morskich gadów. Nie analizując teraz argumentacji udowadniających słuszność jednego lub innego stanowiska przytoczyć wypadałoby biblijny opis wyglądu potwora, przekazany nam ustami samego Pana w jego rozmowie z Hiobem, podkreślający potęgę i wielkość niezwyciężonego w starciu z człowiekiem Lewiatana:
https://mythology.net
Czy krokodyla chwycisz na wędkę lub sznurem wyciągniesz mu język, czy przeciągniesz mu powróz przez nozdrza, a szczękę hakiem przewiercisz? Może cię poprosi o łaskę? czy powie ci dobre słowo? Czy zawrze z tobą przymierze, czy wciągniesz go na stałe do służby? Czy pobawisz się nim jak z wróblem, czy zwiążesz go dla swych córek? Czy towarzysze go sprzedadzą, podzielą go między kupców? Czy przebijesz mu skórę harpunem, głowę mu dzidą przeszyjesz? Odważ się rękę nań włożyć, pamiętaj, nie wrócisz do walki. Zawiedzie twoja nadzieja, bo już sam jego widok przeraża. Kto się ośmieli go zbudzić? Któż mu wystąpi naprzeciw? Kto się odważy go dotknąć bezkarnie? – Nikt zgoła pod całym niebem. Głosu jego nie zdołam przemilczeć, o sile wiem – niezrównana. Czy odchyli kto brzeg pancerza i podejdzie z podwójnym wędzidłem? Czy otworzy mu paszczy podwoje? Strasznie jest spojrzeć mu w zęby. Grzbiet ma jak płyty u tarczy, spojone jakby pieczęcią. Mocno ze sobą złączone, powietrze nawet nie przejdzie. Tak jedna przylega do drugiej, że nie można rozluźnić połączeń. 


Jego kichanie olśniewa blaskiem, oczy – jak powieki zorzy: z ust mu płomienie buchają, sypią się iskry ogniste. Dym wydobywa się z nozdrzy, jak z kotła pełnego wrzątku. Oddechem rozpala węgle, z paszczy tryska mu ogień. W szyi się kryje jego potęga, przed nim skacząc biegnie przestrach, części ciała spojone, jakby ulane, nieporuszone. Serce ma twarde jak skała, jak dolny kamień młyński. Gdy wstaje, mocni drżą ze strachu i przerażeni tracą przytomność. Bo cięcie mieczem bez skutku, jak dzida, strzała czy oszczep. Dla niego żelazo – to plewy, brąz – niby drzewo zbutwiałe. Nie płoszy go strzała z łuku, kamień z procy jest źdźbłem dla niego. Dla niego źdźbłem maczuga, śmieje się z dzidy lecącej. Pod nim są ostre skorupy, ślad jakby wału zostawia na błocie. Głębię wód wzburzy jak kocioł, na wrzątek ją zdoła przemienić. Za nim smuga się świeci na wodzie, topiel podobna do siwizny. Nie ma mu równego na ziemi, uczyniono go nieustraszonym: Każde mocne zwierzę się lęka jego, króla wszystkich stworzeń. 

Takiego oto potwornego, buchającego ogniem z nozdrzy, pokrytego nieprzebijalną łuską króla stworzeń według słów z Psalmu 104 stworzyć miał sam Jahwe:

Tamtędy [morzem] wędrują okręty, i Lewiatan, którego stworzyłeś na to, aby w nim igrał.

Akt stworzenia Lewiatana potwierdzony może być w Księdze Rodzaju, która opisuje, jak w dniu piątym stworzył Bóg wielkie potwory morskie i wszelkiego rodzaju pływające istoty żywe. Trudno domniemywać, czy rzeczone wielkie potwory morskie to tylko wieloryby i reszta ponadprzeciętnie dużej, oceanicznej menażerii, czy także bestie pokroju Lewiatana. Passus ten jednak stanowił podstawę dla badaczy do identyfikowania monstrum opisanego w Księdze z olbrzymimi waleniami. Nieścisłość pogłębia wymienienie osobno Lewiatana i morskich potworów w Psalmie 74, w którym to pośród lamentacji Izraela na odwrócenie się Pana od swego ludu i wymieniania wielkich jego czynów wymieniona zostaje walka Jahwe z Lewiatanem i zwycięstwo jego nad bestią. Oto, jak psalmista opisuje zwycięstwo Pana:

Ty ujarzmiłeś morze swą potęgą, skruszyłeś głowy smokom na morzu. Ty zmiażdżyłeś łby Lewiatana,wydałeś go na żer potworom morskim.


Przytoczone jednak fragmenty zdają się jednak być nie do końca wewnętrznie spójne, jeśli zestawić by je razem, w przedstawianiu nam Lewiatana. Jeżeli to Jahwe stworzył tego króla wszystkich stworzeń, by panował nad wodami, a wszystko, co stworzył było dobre, dlaczego więc Bóg miałby dopiero poprzez zabicie swojego własnego stworzenia ujarzmić morze? Wskazywałoby to na niejednoznaczność i brak zgodności co do charakteru, pochodzenia i natury samej bestii, raz rozpatrywanej jako kreacja Jahwe, innym razem jako jego adwersarz. Implikować mogłoby też, że Pan nie panował od początku nad całym stworzeniem, musiałby bowiem prawo do panowania nad niektórymi jego elementami pierwej wywalczyć. Stąd już niebezpiecznie blisko do stwierdzenia, że być może Jahwe wcale nie stworzył wszystkiego tak jak stoi to w Księdze Rodzaju. By rzucić nieco światła na powyżej nakreślony problem warto przyjrzeć się chronologii powstania interesujących nas ksiąg.

Księga Hioba datowana jest z największym prawdopodobieństwem na szósty wiek przed Chrystusem, zaś Psalm 74 poprzez kontekst do sytuacji, w jakiej znajduje się Naród Wybrany można umieścić w okresie niewoli babilońskiej. To właśnie krąg kulturowy państwa, w którym znalazło się wówczas (notabene mówienie o niewoli jest tu sporą przesadą, wywiezieni wgłąb imperium nie mieli statusu niewolników, a często dochodzili do wysokich stanowisk w administracji, czego echa wyczytać możemy w samej Biblii) wielu Żydów najprawdopodobniej odpowiedzialnych jest za pojawienie się, choć skłaniać należałoby się raczej ku spowodowanej analogiami mitologicznymi zmianie postrzegania Lewiatana w kosmologii i zarazem też kosmogonii hebrajskiej co tłumaczyć może niejednorodny stosunek wobec potwora w tekście Biblii. Oto w poemacie babilońskim, Enumie Elisz zobaczyć możemy związaną z żywiołem oceanu pramatkę-boginię, Tiamath, która uzurpując sobie władzę nad wszechrzeczą doprowadza do konfliktu z młodszym pokoleniem bóstw, których to przywódca a jej wnuk, Marduk, zabija Tiamath i z pomocą jej ciała, wykorzystanego jako surowiec, dokonuje aktu stworzenia świata:


Rozdziera ciało potworne, obmyśla dzieło twórcze.
Rozciął (trupa) jako rybę – na dwie połowy.
Jedną połowę umieścił, pokrył nią niebo –
Zamknął zasuwę, postawił odźwiernego:
Nakazał, by nie puszczać jego wód.(...)

Warto przy tej okazji wspomnieć, że to właśnie kosmogoniczny akt Marduka lub wspólny obu kulturom pramit stanowił najpewniej podstawę dla opisu stworzenia świata znanego z Księgi Rodzaju, ludy Mezopotamii wierzyły bowiem, że niebo ma kolor błękitu z powodu znajdującej się tam wody. Podobieństwo do drugiego dnia stworzenia jest łudzące:

Bóg rzekł: "Niechaj powstanie sklepienie w środku wód i niechaj ono oddzieli jedne wody od drugich!" Uczyniwszy to sklepienie, Bóg oddzielił wody pod sklepieniem od wód ponad sklepieniem; a gdy tak się stało, Bóg nazwał to sklepienie niebem. I tak upłynął wieczór i poranek - dzień drugi.

Analogie pomiędzy Tiamath i Lewiatanem nie są wyłącznie natury mitologicznej topiki. Za kojarzeniem jednego i drugiego monstra jako tych samych lub Lewiatana jako potwora inspirowanego mitem o Tiamath przemawiają według asyrologa i badacza języków Mezopotamii, Thorkilda Jacobsena, także przesłanki językoznawcze. Zwraca on uwagę, że imię Tiamath w źródłach babilońskich okresu hellenistycznego zapisywane było jako Θάλαττα (thalatta) – nic w tym dziwnego, że Tiamath będąca personifikacją żywiołu morskiego zostaje skojarzona przez seleukidzkich kopistów z greckim słowem oznaczającym morze. Greckie zaś thalatta jest fonetycznie zbliżone do hebrajskiego Liwyatan, co w języku ludu Abrahama znaczyć ma tyle, co skręcony wąż wodny. Stąd więc podejrzenie, że Żydzi mieszkający w Babilonii okresu hellenistycznego inkorporowali do swoich wierzeń także element w postaci Lewiatana na wzór starej, sumeryjskiej Tiamath. Mylić się jednak zdawał – bazujący bądź co bądź na wczesnych wonczas i mocno jeszcze fragmentarycznych źródłach – badacz dopiero co odkrywanej kultury, wskazując na bezpośrednie zapożyczenie Lewiatana z greckich podań. Pomijając niepewne związki językowe można można wysnuć jakiś związek pomiędzy biblijnym Lewiatanem a pokonanym przez Zeusa Tyfonem, jesteśmy jednak w stanie podać o wiele wcześniejsze podania, którymi inspirowany mógł być adwersarz Pana. Najgłębszych korzeni paralel pomiędzy pojedynkiem Lewiatana z Jahwe doszukać należałoby się już w basenie Morza Martwego, gdzie w jednym z podań mitologii ugaryckiej przeczytać możemy o pojedynku, jaki stoczył bóg Baal z Lawtanem, siedmiogłowym wężem morskim, wcieleniem lub sługą (stopień zachowania stel, na których wyryte zostało podanie uniemożliwia tu pewność) Yama, boga morza12, zaś pojedynek Baala z Lawtanem to nic innego jak przetworzona, wcześniejsza babilońska opowieść o walce Bela z Labbu, sama będąca trawestacją opowieści o Marduku. Podobieństwa imion są nazbyt aż oczywiste. Warto przytoczyć tu opis potwora wskazujący na jego olbrzymie rozmiary:


Srogi potwór się ukazał. Na 50 iml rozciąga się jego długość, na jedną milę szerokość. Sześć łokci jego paszcza, Dwanaście łokci jego [fragment niezachowany] Dwanaście łokci obwód jego uszu, o 60 łokci Labbu porywa ptaki, Pogrążony w wodzie na 9 łokci a ogon sterczy mu w górę na [fragment niezachowany] łokci. 

Marduk i wąż-smok
Wspomnieć należałoby tu warto także innego, mitycznego węża, tym razem wywodzącego się z mitologii egipskiej, mianowicie Apofisa, demonicznego mieszkańca oceanu, który czyha na słońce (utożsamiane z bogiem Ra), by je pożreć. Codziennie atakuje słońce, które ranione przez demona zabarwia się na czerwono swoją krwią, jednak Ra odpiera ataki potwora, dzięki czemu słońce może kontynuować swą wędrówkę po firmamencie. Daje się tu zauważyć pewien schemat występujący w trzech różnych, nie tak przecież geograficznie odległych, mitologiach Bliskiego Wschodu. Oto bóg, najczęściej wywodzący się z młodego, antropomorficznego pokolenia niebian (Baal/Bel, Marduk, Ra, Zeus) oraz demoniczny, zły potwór o cechach gadzich związany z żywiołem wody (Lawtan/Labbu, Tiamath, Apofis, Tyfon – choć w nim znaleźć można więcej z żywiołu powietrza). W schemat ten możemy wpasować pojedynek Jahwe z Lewiatanem. To nie jedyne mity, w których bóg pokonuje węża wodnego, starczy przywołać choćby walkę Thora z Wężem Midgardu16. Jak na dłoni uwidacznia się swoisty pramit o zasięgu więcej niż lokalnym, w którym zawsze do czynienia mamy z męskim reprezentantem młodej generacji bogów, przedstawianym w bardzo ludzkiej postaci, często z czysto ludzkimi cechami charakteru, który zabija symbol chaosu i zła - węża, którego żywiołem jest woda, najczęściej morze lub ocean – żywioł niebezpieczny i nieokiełznany, zaś co także warte jest uwagi, pierwiastek akwatyczny powiązany był w pierwszych mitologiach z pierwiastkiem żeńskim, często z boginią-pramatką. Część, choć nie wszystkie wyżej wymienione cechy możemy odnaleźć też u Jahwe, który sam mając więcej z bezcielesnego prabóstwa miewa jednak całkiem ludzki charakter. Mity o ludzkim bogu zabijającym wodnego węża, często element dawnego panteon pierwotnych bóstw sił natury stanowią więc symboliczny obraz zwycięstwa człowieka nad naturą, ujarzmienie i podporządkowanie jej sobie, a także zwycięstwo nowszych religii patriarchalnych wypierających dawne, matriarchalne kulty. Dojść możemy tym samym do wniosku, że Lewiatan, niespójnie ukazany w Biblii nie jest rdzennie hebrajskim elementem kosmogonii, pojawił się w niej bezpośrednio zaczerpnięty z mitologii kananejskiej (która sama w sobie stanowi raczej źródło niż inspirację dla Judaizmu), która to ulegając wpływom sąsiedniej, o wiele bardziej rozwiniętej kulturowo Mezopotamii zapożyczyła mit o Labbu, który sam z kolei stanowi trawestację pojedynku Marduka z Tiamath, który to z kolei jest wersją spotykanego w każdej niemal z kultur eurazjatyckich praindoeuropejskiego mitu o walce boga-bohatera z potworem, noszącym cechy chaotycznego węża morskiego.


Ostatecznie ukształtowany obraz Lewiatana jako wrogiego ładowi Jahwe demona utrwalił się i obocznie do opisów literackich wielorybów (na myśl przychodzi choćby Moby Dick Melville’a) i innych monstrów z głębin pojawia się w pismach o charakterze demonologicznym, wchodzi z czasem w poczet książąt piekielnych, z których to przenika w tej roli także i do pośledniejszych tekstów. Z przedstawiających większą wartość literacką trawestacji wizerunku lewiatanowego przywołać wypadałoby choćby wizję jegoż opisaną w Zaślubinach Nieba i Piekła Williama Blake’a, dość wierną biblijnemu, pierwotnemu opisowi:

(...) ku wschodowi patrząc, między chmurami i falami ujrzeliśmy wodospad krwi
z ogniem zmieszanej, a na kilka rzutów kamienia od nas pojawił się i pogrążył znowu
łuszczasty splot jakiegoś potwornego węża; w końcu na wschodzie, w odległości około trzech
stai zjawił się nad falami grzbień ognisty; wznosił się z wolna jak gań skał złotych, aż
postrzegliśmy dwie kule szkarłatnego ognia, od których morze pierzchało w chmurach dymu;
i zobaczyliśmy teraz, że jest to głowa Lewiatana; czoło jego dzieliły pasy zieleni i purpury
i czerwone dychawki zwisały tuż ponad oszalałą pianą, czarna toń farbując smugi krwi,
a przybliżał się ku nam z całą furią istoty duchem obdarzonej (...)

Najdłuższe zęby przedstawiciela Leviathan melvillei mogły
 dochodzić nawet do 36 cm długości. (ryc. C. Letenneur (MNHN) / Nature)
 www.tygodnikpowszechny.pl
Współcześni, ale po prawdzie także i dawniejsi już teolodzy starają się zidentyfikować Lewiatana oraz innego potwora, lądowego Behemota, jako istniejące ówcześnie zwierzęta, co widać łatwo w tłumaczeniach Biblii i komentarzach do niej, by nie wprowadzać wśród wiernych, niemających wiedzy o wierzeniach ludów Bliskiego Wschodu konfuzji i uniknąć pojawiania się zbędnych, zaburzających odczytywanie Pisma paralel do zapożyczeń obcych mitologii, choć z większym pożytkiem dla czytelnika byłoby pojawienie się w komentarzu czy przypisie obok krokodyla także imię Tiamath.


***

Łukasz Orwat, urodzony w roku pańskim 1992, prywatnie syn Sławomira Orwata, niezależnego redaktora periodyku muzyczno-kulturowego Muzyczna Podróż. Domorosły pasjonat literatury oraz historii, które to fascynacje przekuł w działalność akademicką na Uniwersytecie Wrocławskim. Specjalizuje się literacko głównie w literaturze antycznej oraz epice rycerskiej, historycznie w dziejach starożytnego Rzymu, Bizancjum oraz historii Imperium Osmańskiego, kulturoznawczo w historii metafizyki, filozofii i magii, zwłaszcza w kręgu kultury biskowschodniej. Tłumaczył z łaciny zbiór poezji humanistów polskich oraz zachodnich, Żałoba Węgier (Pannoniae Luctus) powstały po zdobyciu Budy (ówczesnej, pozbawionej jeszcze Pesztu, stolicy Węgier) w 1544 roku. Ciągoty zainteresowań akademickich korelują także z zainteresowaniami natury fantastycznej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz