"Nadzieja to niebezpieczne słowo, może doprowadzić człowieka do
szaleństwa"
Morgan Freeman do Tima Robbinsa w filmie "Skazani
na Shawshank"
Płyta zespołu Marry No Wane zatytułowana Rozdział pierwszy to zestaw 11 melodyjnych piosenek napisanych na przestrzeni siedmiu lat przez Aleksandrę Nykowską - młodą dziewczynę wchodzącą w skomplikowany świat ludzi dorosłych, w świat nieznany i całkowicie dla niej nieprzewidywalny, w którym - jak twierdzi sama autorka - "człowiek dla samego siebie jest najokrutniejszym zwierzęciem (utwór nr 3 "Łowca"). Krążek jest zapisem obserwacji relacji międzyludzkich i uczuć, jakie przeżywała ta utalentowana songwriterka poszukując wartości i autorytetów w otaczającym ją świecie. Album ten to jedno z najciekawszych odkryć mojego niedawnego, kilkudniowego pobytu w Warszawie i zarazem kolejny dowód na od lat głoszoną przeze mnie tezę, że wiele wciąż jeszcze nieodkrytych muzycznych perełek bardzo często odnajdujemy przypadkowo, a że przypadków podobno w kosmosie nie ma, pozwolę sobie to nazwać dziwnym zrządzeniem losu. W domu Oli znalazłem się nagle i niespodziewanie, a następnie... spędziłem w nim uroczy wieczór z muzyką Marry No Wane, w której zatopiłem się bez reszty.
Zespól powstał w roku 2010 za sprawą Piotra Nykowskiego, który zasłuchany w melodyjne kompozycje Aleksandry miał pewnego dnia powiedzieć: "nazwijmy to - zostańmy zespołem muzycznym". Wkrótce do nowego składu zaczęli nadciągać instrumentaliści o przeróżnych wrażliwościach i doświadczeniach artystycznych, a ich eklektyzm zaowocował powstaniem niepospolitego, ujmującego brzmienia, które - jeśli już miałbym do czegoś porównać - w niektórych momentach może kojarzyć się z moją ulubioną Kapelą ze Wsi Warszawa. Po krótkiej przerwie w działalności, w roku 2014 zespół wraz z odświeżonym zestawem instrumentów i nowymi pokładami energii ponownie wyruszył na podbój świata.
Pierwsze, co przykuwa uwagę nabywcy tego pięknego wydawnictwa, to niezwykle oszczędna w swej formie, acz bogata w metafory śnieżnobiała, kartonikowa okładka z wyciętym na samym jej środku szablonem w kształcie zakręconego słoika. Wewnątrz okładki zespół sprytnie umieścił składającą się z sześciu kwadratów, odpowiednio złożoną, piękną wkładkę z fragmentami tekstów niektórych piosenek, która poprzez wspomniany już słoikowaty otwór ukazuje nam otoczony czerwienią anatomiczny obraz serca. O ile znaczenie serca w sztuce jest dość czytelne i często spotykane nie tylko na wydawnictwach muzycznych, o tyle w kwestii owego zakręconego słoika zespół uznał za stosowne zabrać głos:
Pierwsze, co przykuwa uwagę nabywcy tego pięknego wydawnictwa, to niezwykle oszczędna w swej formie, acz bogata w metafory śnieżnobiała, kartonikowa okładka z wyciętym na samym jej środku szablonem w kształcie zakręconego słoika. Wewnątrz okładki zespół sprytnie umieścił składającą się z sześciu kwadratów, odpowiednio złożoną, piękną wkładkę z fragmentami tekstów niektórych piosenek, która poprzez wspomniany już słoikowaty otwór ukazuje nam otoczony czerwienią anatomiczny obraz serca. O ile znaczenie serca w sztuce jest dość czytelne i często spotykane nie tylko na wydawnictwach muzycznych, o tyle w kwestii owego zakręconego słoika zespół uznał za stosowne zabrać głos:
"Mamy nadzieje, że będzie to czas, w którym na chwilę zejdziesz do piwniczki ze swoimi słoikami tęsknot i marzeń, a uwolnione zamarynowane uczucia wkomponują się w paletę barw [radzę zapamiętać to malarskie określenie, które jeszcze w tym tekście powróci - przyp. red] naszej muzyki. Pozwól nam zabrać się w drogę pisaną gorącym uczuciem, przez deszcze, wczesne poranki, i ciche ulice".
Album ukazał się dokładnie przed dwoma laty - w grudniu 2016 i jak wiele mu podobnych wydawnictw niszowych rozszedł się w niewielkim nakładzie docierając - jak to zwykle bywa - głównie do przyjaciół i najgorętszych sympatyków grupy, od czasu do czasu wpadając również w ręce szalonych radiowców i muzycznych pasjonatów, którzy posiadają tę szczególną przypadłość, że niczym misjonarze uznają za swą powinność głoszenie tych wszystkich naładowanych emocjami historii wiecznie zabieganemu i nieustannie zapatrzonemu w smartfonowe ekrany światu.
Dlaczego moje rozważania na temat tego krążka rozpocząłem właśnie takim, a nie innym mottem? Odpowiedzią na to pytanie niechaj będą słowa piosenki "Pieśni świata" opatrzonej na płycie numerem 11:
Dlaczego moje rozważania na temat tego krążka rozpocząłem właśnie takim, a nie innym mottem? Odpowiedzią na to pytanie niechaj będą słowa piosenki "Pieśni świata" opatrzonej na płycie numerem 11:
"Chmury nade mną lecą, słońce ogrzewa mnie,
Dzisiaj będę miała najszczęśliwszy w życiu dzień.
Wyjdę za mąż za mężczyznę, który kocha tylko mnie...
[...]
Nieważne wszystkie pieśni świata!
Dzisiaj będę miała najszczęśliwszy w życiu dzień.
Wyjdę za mąż za mężczyznę, który kocha tylko mnie...
[...]
Nieważne wszystkie pieśni świata!
Ja wolę śpiewać swoją!
I w swoje życie chcę wplatać nadzieję nieskończoną!"
Wiara, nadzieja, miłość przewijają się na wielu znaczących polskich albumach, jak choćby na kultowym Trudno nie wierzyć w nic grupy Raz, Dwa, Trzy. Powiedziano już o nich niemal wszystko. Dlaczego więc kolejne pokolenia młodych mistrzów metafor odczuwają nieustanną potrzebę rozmyślania o wartościach najwyższych? Dlaczego ludzie wypatrują za szczęściem nawet wtedy, kiedy chwieje się ich wiara w jego istnienie? Czy dlatego, że "gdy celu mi zabraknie, któż będzie mnie chciał? - jak z lekką nutą bezsilności opowiada pierwszy z czterech walczyków z tej płyty? W jaki sposób objawia się ta nigdy nie kończąca się nadzieja w Rozdziale pierwszym grupy Marry No Wane? Wsłuchajmy się uważnie w słowa utworów oznaczonych numerami 9 ("Klucz") oraz 8 ("Obudziłam się nad ranem")
"Nie mogę cię mieć, oddycham twym zapachem ukradkiem.
Upadam, potem wstaję - przepraszam, że musisz na to patrzeć.
W zimnym korytarzu pod twoimi drzwiami,
Stukam obcasami przypadkiem, przecież nie chcę cię zbudzić.
Tylko dla ciebie żyję w tym mieście, tylko dla ciebie ubieram się w kwiaty...
[...]
Obudziłam się nad ranem, ciebie już nie było,
Moje ciało zgniło niepotrzebne tobie już.
Odeszły szare chmury stąd - ciebie nie ma rok.
Dalej będę stała i będę wyglądała, aż horyzont mnie ucieszy."
Napisałem wcześniej, że w niektórych momentach album ten może kojarzyć się z moją ulubioną Kapelą ze Wsi Warszawa. Owszem, ale tylko w niektórych. Kto wie... być może gdyby Rozdział pierwszy ukazał się 16 lat wcześnie wraz z krążkiem Ano! zespołu Brathanki, albo 17 lat wcześniej wraz z pierwszą płytą Golec uOrkiestra, dziś byłby już folkową klasyką, a przepiękny walczyk "Paleta barw" (czwarty z kolei na krążku) byłby tańczony na weselach gdzieś pomiędzy "Prawy do lewego", a "Bałkanicą". Niestety kilkuletnia dziewczynka, jaką w roku 2000 była Ola Nykowska, ani nie mogła posiadać jeszcze w swoim repertuarze takich metafor, a już na pewno nie byłaby w stanie utrzymać ciężkiego akordeonu.
Ale skoro jesteśmy przy instrumentach, nie sposób nie wspomnieć o grającej na trąbce Agacie Ławickiej, saksofoniście i klarneciście Macieju Marcinkowskim, puzoniście Jakubie Jóźwiaku, o drugim głosie tej płyty - Annie Rynkiewicz oraz o zagadkowych instrumentach: darbuce - rodzaju bliskowschodniego bębna, który na płycie słyszymy dzięki Danielowi Kaczmarczykowi. Jest także duduk - instrument dęty pochodzący z Armenii, na którym gra wspomniany już Maciej Marcinkowski. Wszyscy oni wystąpili na albumie gościnnie. Ścisły skład zespołu to: basista Piotr Nykowski, Marcin Styborski - cajon, instrumenty perkusyjne oraz śpiew, Filip Świeży - gitary i Stella Karalis - skrzypce i Bağlama - bliskowschodni instrument strunowy. Wszyscy ci znakomici instrumentaliści sprawili, że aranżacyjnie ta płyta po prostu oczarowuje.
"Nie boimy się swojego głosu - nie staramy się nikogo naśladować, odważnie proponujemy odbiorcom nas takimi jacy jesteśmy. Muzyka ludowa, poezja śpiewana, piosenka aktorska - to tylko niektóre skojarzenia, które przychodzą na myśl naszym słuchaczom na koncertach i nagraniach, a to potwierdza fakt, że niełatwo jest nas zamknąć w jednym stylu muzycznym. Wiele zespołów oraz wokalistów genialnie aranżuje, dobrze osłuchane przeboje. Zyskują one drugie, piękne życie… My chcemy urzeczywistnić nasze najszczersze pragnienie, chcemy zapisać coś absolutnie od siebie, chcemy muzyką opowiedzieć Wam historię." - mówią o swym dziele sami muzycy.
I rzeczywiście, trudno nie dostrzec tej gatunkowej różnorodności, z akcentem na folk, a ściślej rzecz ujmując na rytm trzy czwarte. Na 11 kompozycji, jakie zawiera to urokliwe wydawnictwo, aż cztery to walczyki i jest to w mojej opinii nie tylko znakomity pomysł na odmienność wizerunku grupy w powodzi wielu często bardzo sztampowych wykonawców tak zwanej sceny poetyckiej. Największy jednak walor tego pomysłu to zupełnie coś innego. Ubranie tak trudnych i ważnych tematów jak nadzieja, szukanie szczęścia, czy ból samotności w taneczną - wydawałoby się - lekką i niezobowiązującą formę muzyczną nadaje tym utworom nie tylko wyjątkowości, ale jeszcze bardziej skupia uwagę słuchacza na samej, jakże istotnej przecież dla autorki tekstu treści, która jest opowieścią do bólu emocjonalną, często niełatwą, a momentami wręcz dramatyczną.
Niechaj słowa tego najbardziej radiowego utworu płyty będą nie tylko spełnieniem dla uroczej poszukiwaczki szczęścia, ale także przyczynkiem do kontynuacji tematu. Czekam bowiem z niecierpliwością na Rozdział drugi. Dwa lata ciszy dla młodej dziewczyny, to spory szmat czasu pełen nowych doświadczen. Wystarczy tylko pozbierać słowa i ponownie... zamarynować je w sercu.
Ale skoro jesteśmy przy instrumentach, nie sposób nie wspomnieć o grającej na trąbce Agacie Ławickiej, saksofoniście i klarneciście Macieju Marcinkowskim, puzoniście Jakubie Jóźwiaku, o drugim głosie tej płyty - Annie Rynkiewicz oraz o zagadkowych instrumentach: darbuce - rodzaju bliskowschodniego bębna, który na płycie słyszymy dzięki Danielowi Kaczmarczykowi. Jest także duduk - instrument dęty pochodzący z Armenii, na którym gra wspomniany już Maciej Marcinkowski. Wszyscy oni wystąpili na albumie gościnnie. Ścisły skład zespołu to: basista Piotr Nykowski, Marcin Styborski - cajon, instrumenty perkusyjne oraz śpiew, Filip Świeży - gitary i Stella Karalis - skrzypce i Bağlama - bliskowschodni instrument strunowy. Wszyscy ci znakomici instrumentaliści sprawili, że aranżacyjnie ta płyta po prostu oczarowuje.
"Nie boimy się swojego głosu - nie staramy się nikogo naśladować, odważnie proponujemy odbiorcom nas takimi jacy jesteśmy. Muzyka ludowa, poezja śpiewana, piosenka aktorska - to tylko niektóre skojarzenia, które przychodzą na myśl naszym słuchaczom na koncertach i nagraniach, a to potwierdza fakt, że niełatwo jest nas zamknąć w jednym stylu muzycznym. Wiele zespołów oraz wokalistów genialnie aranżuje, dobrze osłuchane przeboje. Zyskują one drugie, piękne życie… My chcemy urzeczywistnić nasze najszczersze pragnienie, chcemy zapisać coś absolutnie od siebie, chcemy muzyką opowiedzieć Wam historię." - mówią o swym dziele sami muzycy.
I rzeczywiście, trudno nie dostrzec tej gatunkowej różnorodności, z akcentem na folk, a ściślej rzecz ujmując na rytm trzy czwarte. Na 11 kompozycji, jakie zawiera to urokliwe wydawnictwo, aż cztery to walczyki i jest to w mojej opinii nie tylko znakomity pomysł na odmienność wizerunku grupy w powodzi wielu często bardzo sztampowych wykonawców tak zwanej sceny poetyckiej. Największy jednak walor tego pomysłu to zupełnie coś innego. Ubranie tak trudnych i ważnych tematów jak nadzieja, szukanie szczęścia, czy ból samotności w taneczną - wydawałoby się - lekką i niezobowiązującą formę muzyczną nadaje tym utworom nie tylko wyjątkowości, ale jeszcze bardziej skupia uwagę słuchacza na samej, jakże istotnej przecież dla autorki tekstu treści, która jest opowieścią do bólu emocjonalną, często niełatwą, a momentami wręcz dramatyczną.
"Bądź mi jak deszcz, bądź mi jak słońce, bądź mi jak dreszcz, jak wiatr kojący,
Bądź mi jak światło czekające w domu w późny listopadowy wieczór.
A ja ci za to dam paletę barw, którą pokoloruję ci świat,
W szary dzień kawę osłodzę, gdy rano zaspany będziesz musiał wstać..."
Niechaj słowa tego najbardziej radiowego utworu płyty będą nie tylko spełnieniem dla uroczej poszukiwaczki szczęścia, ale także przyczynkiem do kontynuacji tematu. Czekam bowiem z niecierpliwością na Rozdział drugi. Dwa lata ciszy dla młodej dziewczyny, to spory szmat czasu pełen nowych doświadczen. Wystarczy tylko pozbierać słowa i ponownie... zamarynować je w sercu.
"Nadzieja to wspaniałe uczucie, może najwspanialsze. Ona nigdy nie umiera"
Tim Robbins do Morgana Freemana w filmie "Skazani
na Shawshank"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz