czwartek, 27 kwietnia 2017

Ryszard Węgrzyn (17.03.1956 - 25.04.2017)... kolejny skazany na bluesa

Ryszard Węgrzyn (z lewej) z Włodkiem Fenrychem w Alban Arena w oczekiwaniu na koncert (fot. Sławek Orwat)
25 kwietnia odszedł jeden z najwybitniejszych gitarzystów w historii polskiego rocka. Wielki muzyk, i fan bluesa, fusion i rocka progresywnego - gitarzysta legendarnej grupy Kwadrat Ryszard Węgrzyn. Rysiu był mi szczególnie bliski także i z tego powodu, że od bardzo wielu lat byliśmy emigracyjnymi kumplami z pracy i z robotniczego miasteczka Hatfield, w którym spędziłem sześć pierwszych lat mojego życia na emigracji. Jako muzyk emigracyjny Rysiek znany był szczególnie z występów w składzie grupy Emigration Blues, w której występował wraz z Romkiem Iwanowiczem (ex Korpus), Ryszardem Pihanem (Flame) oraz zasłużonym dla polskiej historii najnowszej Włodkiem Fenrychem (Nowy Czas).


Zespół Kwadrat. Rysiek pierwszy z lewej (fot. Teodor Danysz)
Zespół Kwadrat, z którym Ryszard Węgrzyn osiągnął apogeum swojego rozwoju artystycznego powstał w lutym 1977 roku za sprawą zmarłego 6 grudnia 2014 roku lidera, kompozytora i klawiszowca grupy Teodora Danysza. Formacja swoją nazwę zaczerpnęła od nazwy popularnego katowickiego Klubu Studentów Akademii Ekonomicznej Kwadraty, w którym odbywały się jej próby. Zespół w pierwszym okresie swego istnienia z założenia był składem instrumentalnym. Początkowo Kwadrat oscylował gdzieś pomiędzy muzyką jazz-rockową, a blues-rockiem z czasem stając się jednym z najważniejszych przedstawicieli polskiego rocka progresywnego. Grupa została także życzliwie przyjęta przez krytykę podczas II Festiwalu Muzyki Młodej Generacji w Sopocie w 1979 roku oraz podczas Międzynarodowych Konfrontacji Muzycznych Muzyki Młodej Generacji „Pop Session '79” w Amfiteatrze w Sopocie, natomiast 12 kwietnia 1980 roku zespół Kwadrat wziął udział w słynnym telewizyjnym Jazz Rock Session III dzięki czemu w Studio 2 wystąpił z gościnnym udziałem Józefa Skrzeka z SBB oraz skrzypka Wiesława Susfała.


Rysiek
Grupa bardzo często w tamtym okresie koncertowała. W roku 1980 zespół zagrał m.in. w Jarocinie, a w latach 1981 i 1982 wziął udział w pierwszych festiwalach Rawa Blues. W pewnym momencie w zespole Kwadrat zapadła decyzja o włączeniu do składu wokalisty, dzięki czemu przez zespół przewinęli się tak znakomici śpiewacy bluesowi jak Irek Dudek i Elżbieta Mielczarek, a w późniejszym okresie Andrzej Zaucha i Wojciech Gorczyca. Wspominając muzyków, z jakimi w zespole Kwadrat przyszło dzielić scenę Ryśkowi Węgrzynowi nie sposób nie wspomnieć, iż miał on okazję grać w jednym składzie z takimi legendami polskiego rocka jak gitarzysta i jeden z założycieli grupy Dżem Adam Otręba - brat basisty Dżemu Benedykta Otręby, a także przyjaciel Ryśka Riedla, perkusista Apogeum, Dżemu, Bezdomnych Psów, okazjonalnie grający także z grupą SBB i Krzak oraz w przeróżnych formacjach Józefa Skrzeka - Michał Giercuszkiewicz. Grupie Kwadrat na przestrzeni lat swego istnienia nigdy nie udało się wydać albumu.
Kwadrat i Andrzej Zaucha na wokalu

Moja jedyna fotografia z Ryśkiem (fot. Włodek Fenrych)
Dopiero w roku 2006 roku Metal Mind Productions wydał album Kwadratu Polowanie na leśniczego będący kompilacją jego nagrań radiowych z lat 1979-1982.

Pisząc to wspomnienie poprosiłem Witka o to, aby zerknął na moje słowa o swoim Ojcu. "Ojciec dobrze znał całą scenę muzyczną! - napisał - Był min. dobrym kolegą Riedla. Bardzo szanował Apostolisa i uważał go za najlepszego gitarzystę polskiej sceny. Bardzo lubił wspominać pewną sytuację, którą chyba uważał za największy owoc swojej pracy, a zarazem docenienie jego kunsztu muzycznego. Mianowicie na jednym z nagrań studyjnych / radiowych Anthimos Apostolis użyczył mu swojej gitary Morris z własnej woli 'daję ją w dobre ręce, zagraj jak potrafisz najlepiej' powiedział wówczas ojcu.. Był to tym większy zaszczyt, iż - jak wiadomo -  muzycy niechętnie pożyczają swoje instrumenty. Gitara dla nich to coś jak pióro dla pisarza i tkwiąca weń dusza, którą niewątpliwie mój Ojciec potrafił wydobyć. To było coś w rodzaju transu. Gdy brał gitarę w ręce, zamykał oczy i grał to, co mu w duszy grało. Ojciec wspaniałym bluesmanem był. Na zawsze w naszych sercach pozostanie jego cudowna muzyka i tętniąca z niej radość przyprawiająca o dreszcze" - dodał Witek na sam koniec.


Witek Węgrzyn - syn Ryśka w roku 2011 prowadził polską mniejszość narodową podczas największego na świecie - jednodniowego karnawału ulicami Luton z dumą niosąc białego orła na swoich barkach (fot. Sławek Orwat)
Jakiego Ryśka zachowam w swojej pamięci? Był zawsze serdecznym i uśmiechniętym kumplem, kochającym mężem i ojcem dwóch synów, z których młodszy - Witek prowadził niegdyś wraz ze mną kilka programów radiowych w brytyjskim Radiu Diverse FM w Luton. Wśród archiwalnych zasobów moich zdjęć zachowało się niestety tylko jedno, na którym znajduję się wraz z Ryśkiem. Pochodzi ono z tego samego koncertu, co otwierająca to wspomnienie fotografia z Włodkiem. Pomiędzy nami stoi basista zespołu znanego angielskiego muzyka bluesowego Johna Richarda Baldwina znanego bardziej pod scenicznym nazwiskiem John Paul Jones, którego występ w Alban Arena w roku 2007 miałem wraz z Ryśkiem i Włodkiem okazję podziwiać, co ilustruje ostatnia fotografia tego wspomnienia.


Na koniec zostawiłem coś niezwykle w mojej opinii ważnego. Coś, czego nigdy - mimo najszczerszych chęci - nie będą w  stanie zrozumieć Polacy, którzy nigdy nie zamieszkali na obczyźnie. Dusza emigranta zawsze gdzieś w środku kwili. Czasem głośniej, a czasami w cichości swojego maleńkiego pokoiku, w którym żyje. Emigrant mimo pozornie spokojnego życia materialnego zawsze gdzieś w swoim wnętrzu chowa swoją osobistą - czasem małą, a czasem dużą - Polskę. Ta tęsknota  dopada nas najczęściej w obliczu Świąt Bożego Narodzenia, urodzin lub ważnego święta narodowego. Dopada też nas owa tęsknota czasem także podczas pracy i codziennych zwykłych czynności domowych. Nigdy nie wolno nam zapomnieć, że Ryszard Węgrzyn to nie tylko wielki muzyk, ale także, a może przede wszystkim Emigrant. Emigrantem jest się podobno nawet po powrocie na Ojczyzny łono podobnie, jak jest się niepijącym alkoholikiem. Dlatego zawsze kiedy umiera Emigrant, słucham tej przyprawiającej mnie o dreszcze pieśni i pozwalam sobie na spływające po policzku łzy. Rozmyślając o Ryśku, też sobie na taką oczyszczającą terapię przed chwilą pozwoliłem.

Kiedy dziś oglądam te wszystkie zdjęcia i przywołuję myślami te nieliczne chwile spędzone z Ryśkiem, aż trudno chwilami jest mi uwierzyć, że na zakładowej stołówce lub w miejscach o wiele bardziej wzniosłych jak te przedstawione powyżej miałem okazję spotykać jednego z najwybitniejszych wirtuozów gitary w historii polskiej muzyki rockowej.

Rysiu, Ty od nas tak naprawdę nie odszedłeś. Nieustannie żyjesz przecież w naszej pamięci i na kartach naszych wspomnień. Moich, Włodka, a przede wszystkim Witka i wszystkich Twoich Najbliższych. Mocno ufam w to, że wraz z Teodorem Danyszem i Andrzejem Zauchą przywołujecie teraz wszystkie największe hity Kwadratu, a Skiba z Ryśkiem z wolna dołączają się do tego Waszego jamu. Wszak wszyscy jesteście skazani na wiecznego bluesa... 


John Paul Jones (pierwszy z lewej) wraz zespołem. Drugi z lewej - basista z poprzedniej fotografii (fot. Sławek Orwat)

1 komentarz:

  1. Skazany nie tylko na bluesa.
    Pamiętam jak jeszcze w Śląskich, na praktyce w Chorzowie, z nieodłączną, przywiezioną z Kanady gitarą powtarzał solówki McLaughline'a. Liderem Kwadratu pewnie był Teo, ale bez Ryśka I Wieśka, moich kolegów z klasy nie byłoby tej muzyki.
    W tej chwili ich wszystkich już nie ma....

    OdpowiedzUsuń