W sobotę zadzwonił do mnie Rysiu Węgrzyn. Namawiał mnie, żebym do niego wpadł z gitarą, to byśmy sobie pograli. Wtedy nie poszedłem, ale zmierzałem wpaść do niego w najbliższych dniach. Nie zdążyłem. Wpadłem, owszem, we wtorek 25 kwietnia, ale już bez gitary, tylko żeby pobyć trochę z jego żoną Agnieszką. Tego właśnie dnia Rysiu położył się na poobiednią drzemkę i zmarł. Gitarę miałem ze sobą wziąć nie dlatego, że Rysiu miał ich za mało. Gitar miał w domu sporą kolekcję, ale w tej kolekcji nie miał metalowej rezofonicznej gitary takiej, na jakiej Murzyni w Delcie Missisipi grali bluesa z szyjką od butelki na palcu. Tak się składa, że taka gitarę mam ja, a Rysiu lubił sobie na niej czasem pobrzdąkać. Co ja napisałem? Pobrzdąkać? Hm, pewnie tak to trzeba nazwać, pamiętając jednak, że różne są stopnie brzdąkania. Jakąkolwiek Rysiu brał do ręki gitarę, brzdąkał jak jakiś Clapton, Hendrix albo Robert Johnson. Tyle, że przez ostatnich kilka lat brzdąkał wyłącznie w domu. Ale tak się składa, że ja mieszkam niedaleko i czasem do niego wpadałem. Z gitarą. Z Rysiem poznał mnie Sławek Orwat. Rysiu mieszkał wtedy w Hatfield, podobnie jak Romek Iwanowicz i Rysiu Pihan. Ci trzej tworzyli blues-rockową kapelę o nazwie Emigration Blues, grającą głównie utwory Tadeusza Nalepy. Ja się do tej kapeli przyłączyłem grając na gitarze basowej, którą nieco wcześniej kupiłem na car boot sale. Próby były w domu u Rysia Węgrzyna, tyle że z jakiegoś względu on sam prawie nigdy nie grał z nami na koncertach.
Tylko raz udało mi się go wyciągnąć na koncert, było to w maju 2011 roku. Koncert nie był dobrze przygotowany, Romek śpiewał, ale myliły mu się i słowa, i melodia, w sumie brzmiało to raczej jak jam session, tym niemniej gitara Rysia Węgrzyna brzmiała na tym tle magicznie. Jeśli ktoś chce usłyszeć próbkę tego, jak Rysiu potrafił brzdąkać, to niech wpisze do youtube hasło 'emigration blues modlitwa”, to się przekona. Nie tylko zresztą brzdąkać, na tym samym koncercie Rysiu wyciągnął z kieszeni harmonijkę i zaczął na niej zawodzić rzewnego bluesa, Romek mu na gitarze grał rytm, co też jest nagrane.
Ale już więcej takich nagrań nie będzie. To był Rysia ostatni koncert. A miał tych koncertów Rysiu w życiu sporo, znacznie lepiej przygotowanych i w znakomitym towarzystwie. W Katowicach (skąd pochodził) wraz z Teodorem Danyszem założył zespół KWADRAT. Rysiu miał wtedy ksywę „Górka”. Grali muzykę jazz-rockową, trochę w stylu SBB. Z członkami SBB muzycy Kwadratu się przyjaźnili i razem grywali, na youtube można znaleźć nagranie w koncertu w TVP, gdzie Rysiu (z potężną brodą w tamtych czasach) gra na gitarze, a Józef Skrzek na klawiszach. W Katowicach Rysiu mieszkał na tym samym osiedlu co Antymos Apostolis. Rysiu miał wówczas jakąś kiepsko brzmiącą czeską gitarę, więc do nagrań w
TV pożyczał instrument od Antymosa, który – jako członek sławnego już
wtedy SBB – miał znacznie lepszy sprzęt. Muzycy Kwadratu przyjaźnili się
także z muzykami Dżemu, a jeden z nich – Adam Otręba – grał w obu
zespołach. Kwadrat jednak nie osiągnął podobnych sukcesów. Pierwsza płyta wyszła w 2006 roku, kiedy zespół już nie istniał. Rysiu od 2004 roku mieszkał w Anglii, w Hatfield, niedaleko mnie. Pracował w „internetowym supermarkecie” Ocado, gdzie w pewnym okresie 80% obsługi to byli Polacy, wśród nich kilku muzyków.
Muzycy stworzyli zespół, który zagrał w Londynie kilka koncertów, jednakże mimo iż próby odbywały się u Rysia w domu, sam Rysiu prawie nigdy na koncertach nie grał. Po części powodem były problemy osobiste. Jego żona zapadła na ciężką chorobę i od kilku lat porusza się na wózku inwalidzkim, a Rysiu do ostatniego momentu się nią opiekował. Wychodził bardzo rzadko, większość czasu siedział w domu i brzdąkał (co ja napisałem? „brzdąkał”?) na swoich kilku gitarach. Tu w Anglii nie musiał od nikogo pożyczać dobrego sprzętu. Miał sprzęt najwyższej klasy, nie miał tylko tylko metalowej gitary rezofonicznej podobnej do tych, na których Murzyni w Delcie Missisipi grali kiedyś bluesa. Kiedy chciał sobie na takiej pobrzdąkać, dzwonił do mnie. Dzięki temu należałem do niewielkiego grona, które mogło usłyszeć jam session u Rysia Węgrzyna. No cóż, ciąg dalszy nie nastąpi. Więcej jamów u Rysia nie będzie. Więcej o Rysiu pisze Sławek Orwat na swoim bloguMuzyczna podróż
fot. Sławek Orwat
Włodek Fenrych
- historyk sztuki, tłumacz, eseista, globtroter. Urodził się w 1955
roku w Poznaniu. W latach siedemdziesiątych był działaczem opozycyjnego
podziemia i politycznym dysydentem związanym z Komitetem Obrony
Robotników. Kilkukrotnie spotykał się także z opozycjonistami z terenu
Czechosłowacji, w tym z legendarnym czeskim zespołem rockowym The
Plastic People Of The Universe. Efektem tej znajomości jest podziemne
wydanie przez Włodka ich kasety Pasijove Hry Velikonocni. To
właśnie aresztowanie muzyków tej grupy w roku 1976 doprowadziło rok
później do powstania pierwszej opozycyjnej organizacji w Czechosłowacji -
Karta 77. W roku 1981 wyjechał z Polski. Podróżując po krajach Europy i
Azji, osiadł w angielskim hrabstwie Hertfordshire. Kiedy w latach
osiemdziesiątych przyjaciele Włodka z poznańskiego podziemia zaczęli
wydawać nielegalne czasopismo Czas Kultury, jego angielski adres był
wtedy jedynym oficjalnym kontaktem z redakcją aż do roku 1990, kiedy to w
Polsce zniesiono cenzurę. Przez kilkanaście lat Włodek publikował na
łamach Czasu Kultury liczne artykuły. Niektóre z nich oparte były na
jego euroazjatyckich podróżach, podczas których przebywał w klasztorach
Zen w Japonii i na Tajwanie oraz w przypominających klasztory Zen
chrześcijańskich wspólnotach tego regionu. W 1999 roku nakładem
wydawnictwa Obserwator ukazał się będący efektem tych podróży zbiór jego
kontrowersyjnych esejów pod tytułem "Czy Jahwe Zastępów jest władcą
totalnego państwa?", który nadal jest w sprzedaży internetowejtutajInne
teksty Włodka były jeszcze bardziej prowokacyjne, co w konsekwencji
doprowadziło do zakończenia jego współpracy z tym niezwykle zasłużonym
dla polskiej kultury czasopismem. Pod pseudonimem Szuszwoł ze Swarzyndza
pisał także do dominikańskiego pisma W Drodze. Z uporem prezentowana
kąśliwość doprowadziła jednak w końcu do rozstania Włodka także i z tą
redakcją. Z londyńskim Nowym Czasem związany jest od dawna i to właśnie
Włodek ponosi odpowiedzialność za pojawienie się mojej osoby w składzie
redakcji tego pisma, o czym można przeczytać w moim artykule "Mój nowy
czas" tutaj.
Włodek w stopniu podstawowym posługuje się językiem japońskim,
natomiast jego znajomość języka perskiego pozwala mu na tłumaczenie
literatury tego narodu na język polski i angielski. Jest między innymi
jedynym tłumaczem wierszy znanej ze swoich niezależnych poglądów
emigracyjnej perskiej poetki Ziby Karbassi. Włodek to również podróżnik i
kulturoznawca. Jest autorem bardzo poczytnego bloga - Pytania
Obieżyświata, z którym można zapoznać się pod adresem: http://wlodekfenrych.bloog.pl
Włodek Fenrych to także miłośnik bluesa, a zwłaszcza jego pierwotnego
brzmienia. Jest jednym z nielicznych znanych mi osobiście
interpretatorów nieśmiertelnych bluesów Roberta Johnsona - artysty,
który dla bluesa jest tym, kim dla reggae Bob Marley. Dodatkową atrakcją
kompozycji Johnsona w interpretacji Włodka Fenrycha są oparte na
podstawie oryginałów własnoręcznie napisane przez niego polskie teksty.
Kwadrat - wspaniały , niedoceniany zespół.
OdpowiedzUsuń