poniedziałek, 20 października 2014

KULT-owe rozmowy - Rozmowa trzecia "Największym problemem jest zmaganie się z samym sobą" - z trębaczem zespołów Kult i Marienburg Januszem Zdunkiem rozmawia Sławek Orwat (JazzPRESS październik)


Janusz Zdunek – trębacz i kompozytor. Filar zespołów Kult, Marienburg i Syfon oraz wielu innych, które przeszły do historii polskiej muzyki improwizowanej, yassowej, jazzowej i rockowej. Lubi krótkie i precyzyjne odpowiedzi.


fot. |Marcin Wilkowski
- Kiedy w twoim życiu pojawiła się trąbka? 

- Miałem 13 lat. Do rodziców przyszedł z wizytą kolega taty Ryszard Zygmunt, mówił, że zapisał się właśnie do orkiestry dętej na trąbkę i że potrzebują więcej muzyków, więc wkrótce i ja wstąpiłem do tej orkiesrty.

- Studiowałeś na Akademii Muzycznej w Bydgoszczy, dzięki czemu trafiłeś do klubu Trytony, gdzie spotkałeś muzyków, z którymi założyłeś zespół Pegaz. Czy to wtedy rozpoczęła się twoja muzyczna przygoda, czy było jeszcze coś wcześniej? 

- Wcześniej mieszkałem w Olsztynie, chodziłem do szkoły muzycznej, grałem w szkolnym big bandzie i combo. Grywaliśmy z kolegami także poza szkołą, a byli to bardzo dobrzy muzycy, m.in.: Tomasz Szymuś, Grzech Piotrowski, Jacek Pikora.

- Po przeprowadzce do klubu Mózg, trafiłeś do formacji Mazzoll & Arhythmic Perfection. Czy udział Kazika Staszewskiego w nagraniu jednego z waszych albumów - Rozmowy s catem w jakimś stopniu utorował ci drogę do Kultu? 


"Mózg" 1995 J. Zdunek i Sławek Janicki (fot. Krzysztof Szymanowski)
- Pewnie tak, to właśnie podczas tej sesji pierwszy raz spotkałem się z Kazikiem i pierwszy raz graliśmy razem. Ale nie prowadziliśmy wtedy jakichkolwiek rozmów, które miałyby wpływ na późniejsze wydarzenia. 

- W 1996 roku powołałeś do życia trio Syfon, do którego wkrótce dołączył obecny saksofonista Kultu Tomasz Glazik, a grupa zmieniła nazwę na 4 Syfon. Zagraliście kilkadziesiąt koncertów i nagraliście trzy albumy, po czym przed Syfonem pojawiła się cyfra 5. Jak ma się obecnie ta formacja i czy planujesz kolejne rekonstrukcje tego projektu? 

4 Syfon Remont, Warszawa, 1999 J, Zdunek, Tomek Glazik,
Jacek Buhl, Władek Refling (fot. Piotr Zdunek)
- Czasem myślę o reaktywacji Syfonu o ile zgodziliby się pozostali koledzy z tego składu. Może kiedyś się uda.

- Niedawno zrealizowałem wywiad z Tomkiem Glazikiem. Jakby nie patrzeć... sporo was muzyczne łączy: Obaj współtworzycie sekcję dętą Kultu, obaj także stanowicie o sile Syfonu. Jak poznałeś Tomka i czy miałeś jakiś swój udział w pojawieniu się Tomka w składzie grupy Kult?

- Tomek miał 17 lat, zgłosił się do mnie na lekcje improwizacji, których udzielałem jako student akademii muzycznej. Uczył się szybko, więc zaproponowałem mu granie w Syfonie, zgodził się, było miło. Mój udział w wejściu Tomka do Kultu polegał na tym, że Tomek grał w moim zespole, Kazik usłyszał nasz występ w Mózgu, a potem zaprosił Tomka do Kultu.


 4 Syfon - Festiwal Muzyka w klubie Mózg 2000 -  J. Zdunek, Jacek Buhl, Tomek Glazik (fot. Wojciech Wozniak)

fot. Monika S. Jakubowska
- Co takiego jest w osobowości Kazika, że jako artysta wywodzący się z kręgu rocka potrafił skupić wokół siebie tak znakomitych instrumentalistów jazzowych?

- Kazik jest człowiekiem o bardzo rozległych zainteresowaniach. Mówił mi, że zajmując się w młodości punk rockiem chodził również na koncerty Jazz Jamboree i inne wydarzenia artystyczne, do kin i teatrów. Stąd w twórczości Kazika jest wiele różnych elementów, zaprasza do współpracy ludzi z różnych dziedzin.


5 Syfon - Est-Ouest Festival, Die/Francja, 2003 J. Zdunek, Jacek Buhl,
dj Sky, Tomek Glazik (fot. Gilles Delimal)
- We wspomnianej rozmowie Tomek Glazik wypowiedział następujące słowa: "Wszystko zaczęło się od poznania Janusza Zdunka ówczesnego studenta AM w Bydgoszczy, do którego zgłosiłem się na lekcje improwizacji. Był to czas, kiedy powstawał klub Mózg, Jasiu grał w zespole Mazoll & Arytmic Perfection i zakładał swój zespół Trio Syfon. Jasiu zaproponował mi dołączenie do zespołu 4 Syfon. Zaprowadził mnie do Mózgu na próbę i jak zobaczyłem to wszystko, to zwariowałem. Trwam w tym szaleństwie do dzisiaj i mam nadzieję, że nigdy mi nie przejdzie (śmiech)." Jesteś niebezpieczny... powodujesz u młodszych kolegów muzyczne szaleństwo i do tego dzieje się to w "Mózgu" (śmiech). Gdzie leży sekret twojego przyciągania? 

- Historia, którą opowiada Tomek, dotyczy czasu, kiedy byłem zafascynowany Mózgiem i wszystkim, co się tam działo. Myślę, że po prostu moja fascynacja udzieliła się Tomkowi.

Kult MTV Unplugged, Och-Teatr, Warszawa, 2010 (fot. Rafał Nowakowski)
- Po raz pierwszy twoja trąbka pojawiła się na krążku zespołu Kult w 1998 roku. Ostateczny krach systemu korporacji rozpoczął twoją KULT-ową przygodę Co zmienia się w życiu muzyka jazzowego kiedy trafia do jednej z najpopularniejszych polskich grup rockowych? 

 

Kult Spodek, Katowice, 2009
- Traktowałem to jako wielki zaszczyt i wyróżnienie. Grając z Kultem zacząłem pracować w dużych produkcjach dla dużej publiczności. Dla artysty niszowego, jakim byłem (i poniekąd nadal jestem), był to szok. Dość długo oswajałem się z nową sytuacją w moi życiu.

- Z Kazikiem Staszewskim nagrywałeś nie tylko albumy Kultu. Od roku 2000 twoją trąbkę słychać na niemal wszystkich jego płytach solowych i krążkach grupy Buldog. Niezależnie od szyldu, pod jakim w danej chwili gracie, bardzo często stoicie na scenie w prawie identycznym składzie. Jak udało wam się stworzyć tak zamknięty i jednocześnie niezwykle stabilny układ artystyczny i czy poza sceną także jesteście przyjaciółmi? 


Janusz Zdunek + Marienburg Gdańsk, 2009
Rafał Baca, Irek Kaczmar, J. Zdunek (fot. Michał Matysiak)
- Dobrze gra mi się z muzykami, których lubię, którzy są kolegami, a czasem także przyjaciółmi. I obserwując kolegów z Kultu, myślę, że i oni cenią sobie komfort miłej atmosfery w kapeli. Spędzamy ze sobą sporo czasu na próbach, podczas podróży, noclegów, także w sytuacjach pozamuzycznych, na obiadach, przyjęciach urodzinowych, więc chyba lubimy się nawzajem. 

- Pod koniec roku 2004, gdzieś pomiędzy Salon Recreativo a Poligono Industrial Kultu, wykorzystując nagraniową "chwilę ciszy" postanowiłeś powołać do życia własny projekt, do którego zaprosiłeś basistę Ireneusza Kaczmara oraz perkusistę Rafał Bacę. Jak i kiedy w twojej głowie narodził się Marienburg znany także jako Janusz Zdunek + Marienburg?

- Powstanie Marienburga łączy się z przeprowadzką całej mojej rodzinki - żony Beaty i syna Konstantego - z Bydgoszczy do Malborka na jakiś czas. Tam poznałem Rafała i Irka, zrobiliśmy pierwszą próbę i od razu brzmiało świetnie.


Janusz Zdunek + Marienburg + Goście Barock, Warszawa, 2014 J. Zdunek,
 Mario Godzina, Jarek Ważny, Irek Kaczmar, Rafał Baca (fot. Jarek Gorczyca)
- Marienburg to bardzo międzynarodowy termin. Miasta, które dawniej nosiły tę nazwę można dziś spotkać na Łotwie (obecnie Alūksne), w Polsce (obecnie Malbork) i w Rumunii (obecnie Feldioara). Ponadto Marienburg to jedna z dzielnic niemieckiego miasta Köln a także nazwa fikcyjnej miejscowości w popularnej grze "Warhammer". O ironio... jedyne oficjalnie istniejące w chwili obecnej miasto o tej nazwie leży... w maleńkim państwie Surinam w Ameryce Południowej. Można więc powiedzieć, że świat leży u waszych stóp (śmiech)... A tak poważnie... dlaczego właśnie Marienburg?


Janusz Zdunek + Marienburg + Goście Zacieralia, Progresja, Warszawa, 2014
J. Zdunek, Mario Godzina, Jarek Ważny, Irek Kaczmar (Kasia Zaremba)
- Jest to przedwojenna nazwa Malborka. Chciałem podkreślić w nazwie projektu zmianę miejsca zamieszkania i jednocześnie lekko sprowokować do zadawania pytań, nastawić się sentymentalnie, nawiązać do niełatwej historii miasta.

- Trąbka, bas i perkusja z wykorzystaniem urządzeń elektronicznych. Łączycie w swoim repertuarze muzykę ludową, rock, free jazz a nawet elementy drum'n'bass. Czy jest to zamierzony eklektyzm, czy wypadkowa waszych gustów? Czy przesadzę, jeśli powiem, że stworzyliście coś brzmieniowo unikalnego na skalę polską?


Mózg 20 lat - Teatr Polski, Bydgoszcz, 2014 Jerzy Mazzoll, J. Zdunek, Joanna
 Duda, Mikołaj Trzaska, Joanna Charchan, Steven Buchanan, Marek
Pospieszalski, Tomek Glazik, Wojtek Mazolewski (fot. Krzysztof Szymanowski)
- Jest to wypadkowa naszych zainteresowań, każdy z nas gra to, co lubi i w czym czuje się pewnie. Chciałem mieć zespół z mocną rockową sekcją rytmiczną i do tego dogrywać partie trąbki z dodatkami elektronicznymi. I to się udało.

- Marienburg obchodzi w tym roku swoje 10-lecie istnienia. Zaplanowałeś już obchody tej rocznicy? Czego wam życzyć z tej okazji?

- Być może coś przygotujemy na dziesięciolecie, ale jeszcze o tym nie myślałem. Czego życzyć? Zdrowia, fizycznego i psychicznego.


Karpacz, 2014 Beata, Kostek, Janusz Zdunek (fot. Janusz Zdunek)
- Jesteś autorem muzyki do filmów: "Być", "Trębacz", "Pokonać siebie", "Symfonia zmysłów / Flesh And The Devil", "Autonaprawa" oraz współautorem muzyki do filmów: "Bellissima"," Dwie stówy z montażem". Czy komponując muzykę do filmu, zawsze znasz dokładnie jego fabułę, czy też tworzysz poszczególne sceny, niczym impresjonista, który zastaje konkretną sytuację "tu i teraz"? 

- Różnie. Do niektórych robiłem muzykę przed zdjęciami, po konsultacjach z reżyserem, do innych - do scen już sfilmowanych, a do kilku pozostałych dałem nagrane wcześniej kompozycje i reżyser wybierał muzykę do swojego filmu.

- Będąc muzykiem Kultu, w roku 2007 wziąłeś udział w nagraniu albumów: Autor zespołu Strachy Na Lachy oraz Nieprzygoda grupy Happysad. Niemal w tym samym czasie udało ci się wydać debiutancki album Marienburga Pod Dom. Czy był to - jak dotychczas - najbardziej pracowity rok w twojej karierze artystycznej?

- Od kilku lat pracuję w swoim stałym tempie, równolegle nad kilkoma projektami. Wydawnictwa wychodzą zawsze z jakimś opóźnieniem i ukazanie się kilku tytułów w jednym roku nie określa w moim przypadku zwiększenia intensywności zajęć.




Janusz Zdunek, Adam Stodolski, Przemek Borowiecki 2009 (fot. JZASPB)
- Janusz Zdunek trąbka Adam Stodolski kontrabas Przemek Borowiecki perkusja. Cóż to za nowy projekt i dlaczego funkcjonuje bez nazwy?

Est-Ouest Festival, Die/Francja, 2003 Michał Żak, J. Zdunek, Jacek Buhl,
Sabine Delimal, Jacek Hałas (fot. Gilles Delimal)
- Jest nazwa, tylko długa, składająca się zaszych imion i nazwisk.

- Zapewne każdy Polak zna "Vabank". To chyba nasz największy filmowy hit o trębaczu (śmiech). Niewielu chyba jednak pamięta krótkometrażowy film Andrzeja Kondratiuka z roku 1965 "Monolog trębacza" ze znakomitą muzyką Krzysztofa Komedy. Film w groteskowy sposób przedstawia wyobcowanie artysty w otaczającym go świecie. Czy współczesny artysta odczuwa niekiedy brak zrozumienia w coraz bardziej komercyjnej rzeczywistości? 

- Obecnie największym problemem do pokonania w działalności artystycznej jest zmaganie się człowieka z samym sobą. Bardzo trudno wytrwać, nie załamać się i nie zrezygnować. Znam wielu ludzi, którzy zaczynali ze mną drogę muzyczną, którzy byli bardzo utalentownani, ale po kilku latach zmagań wycofali się, zajęli się pracą bardziej stabilną.

- To będzie jedyne pytanie jakie zadałem Tomkowi Glazikowi, które pozwolę sobie dziś powtórzyć: Grasz dla dwóch całkowicie różnych publiczności. Jak myślisz, jaki procent fanów Kultu ma świadomość twojego drugiego oblicza muzycznego? Kim czujesz się bardziej - instrumentalista jazzowym czy muzykiem Kultu? 

- Nie sądzę, aby fani Kultu zastanawiali się nad tym co robi trębacz po trasie koncertowej. Cały czas jestem muzykiem jazzowym, okołojazzowym i yassowym, a granie w Kulcie nadal, od pierwszego koncertu, pozostaje wielką przygodą i przyjemnością.






Zapraszam także do zapoznania się 
z kompletem pięciu KULT-owych rozmów:
Rozmowa pierwsza - Piotr Wieteska tutaj
Rozmowa druga - Tomek Glazik tutaj
Rozmowa czwarta - Jan Staszewski tutaj
Rozmowa piąta - Kazik tutaj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz