sobota, 18 maja 2013

W muzyce najbardziej lubimy miejsca, które jeszcze nie istnieją. Rozmowa z muzykami wrocławskiego zespołu PRZECIWZIEMIA specjalnie dla Muzycznej Podróży

Rozmowa z:
Bartkiem Sobierajem
(wokal, gitara akustyczna)
Konradem Kościelskim
(perkusja)
Tomkiem Jaśkiewiczem
(gitara basowa) 
Przemkiem Banaszkiem
(klawisze, akordeon)

- Psychodeliczny klimat, teksty pełne symboli, ostry grunge’owy wykop, elementy jazzu, orientalne skojarzenia i ogromna hipnotyczna przestrzeń pozwalająca słuchaczowi płynąć... Skąd u Was tyle muzycznej i poetyckiej dojrzałości biorąc pod uwagę Wasz młody wiek i krótki czas istnienia zespołu?

Bartek: Nie jesteśmy już tacy młodzi. Razem mamy dobrze ponad stówę;). Tworzymy takie dojrzałe Emeryten Party. Tak na poważnie… Zanim stworzyliśmy Przeciwziemię, uczestniczyliśmy w innych projektach artystycznych – chyba to właśnie dało nam pewne doświadczenie aranżacyjne.

Przemek: Jesteśmy otwarci na nowe doświadczenia muzyczne i staramy się ciągle poszerzać horyzonty. Ja np. każdą… ok, prawie każdą;)… piosenkę, którą usłyszę, analizuję pod kątem aranżacji, nastroju, który buduje i staram sie odnaleźć w niej coś ciekawego. Pozwala mi to lepiej zrozumieć, jak muzyka wpływa na ludzi i jakie potrafi wywoływać w nich emocje. Zróżnicowane doświadczenie muzyczne z wcześniejszych projektów i wpływy każdego z nas w zespole, również odgrywają tu istotną rolę. Staramy się ciągle uczyć czegoś nowego, zarówno od innych jak i od siebie nawzajem.

Tomek: Myślę, że to kwestia osobistych przeżyć każdego z nas, warunków w jakich dorastaliśmy.

- Czy fascynacje muzyką orientalną to Wasz znak rozpoznawczy?

Bartek: Chciałbym, aby te fascynacje orientem faktycznie stały się naszym znakiem rozpoznawczym. Bądź co bądź, nie ma w Polsce wielu zespołów, które wykorzystują instrumentarium, w ktrego skład wczodzi saz, sitar czy darbuka.

Konrad: Chodzi przede wszystkim o to, że orient daje możliwości, które nie są dostępne w ramach muzyki Zachodu. Łączenie go ze Wschodem, jeśli trafione, jest po prostu twórcze.

- Skąd pomysł na tytuł EP-ki "Kobieta z wytatuowaną głową". Czy rodzaj maski, jakim jest tatuaż, ma skierować uwagę na osobowość człowieka w czasach, w których ludzie są często sztucznymi produktami medialnymi, czy to zupełnie inny powód?

Bartek: Ta kobieta to bohaterka tytułowego utworu z naszej nowej płyty. Uważam, że to świadomy odbiorca w dużej mierze sam tworzy sens tekstu i wskazywanie przez nas znaczeń konkretnego symbolu znacznie ograniczałoby pole jego wyobraźni. Jeśli odczutyjesz w niej symbol sztucznego produktu medialnego, to bardzo mnie to satysfakcjonuje – właśnie dostrzegłeś nowy, ciekawy sens tekstu, o którym wcześniej nie pomyślałem. Osobiście zawsze traktowałem ten numer jako pijacką przyśpiewkę z dusznego baru. Opowiadam o kobiecie, która miała wielu facetów i skutecznie wykańczała jednego po drugim. Tatuaż na głowie ma podkreślić jej „charakterek”. A z racji tego, że jest zakryty włosami, może symbolizować ukryte niebezpieczeństwo.

- Czy słyszalny w Waszej muzyce stylistyczny eklektyzm ma być sposobem na stworzenie brzmienia, które może zachwycić odbiorców o różnej wrażliwości? W moim odczuciu udało Wam się stworzyć kompozycje, które są w stanie zainteresować fanów Nirvany, Archive i Portishead.

Bartek: W momencie tworzenia stylu Przeciwziemi, który często opisuje się jako eklektyczny, nie mieliśmy nigdy na celu dotarcia do jak najszerszego grona odbiorców. Ujmując to inaczej, utwory nie zostały pomyślane „pod” konkretną grupę docelową. Ale jeśli udało nam się zainteresować słuchaczy zespołów, które wymieniłeś, to dlaczego nie?

Tomek: Chcemy, żeby odbiorca dostroił się do tego, co gramy, a nie na odwrót. Nie zbliżając się za bardzo do utartych w muzyce szlaków, nie popadając w muzyczny konformizm.

- Kto jest autorem tekstów?

Bartek: Za autorstwo tekstów odpowiedzialne są dwie osoby: Aneta Gołąbek – przyjaciółka zespołu, która bardzo wiele nam pomogła i wciąż pomaga (i to charytatywnie) - oraz ja.

- Czy Wasze teksty niosą jakieś ukryte przesłanie, a ich surrealistyczna metaforyka i tajemniczość, to sposób na podobne łamanie schematów, jak czyniły to: Genesis w latach 70-tych czy Pixies w 80-tych?

Bartek:Faktycznie uważamy, że tekst odgrywa bardzo ważną rolę w naszej twórczości. Używanie metaforyki i symboli daje niesamowite możliwości ujmowania pewnych spraw. Poza tym tekst w muzyce jest daleki od formy, w której przekazuje się tylko informacje (zresztą nie ma tekstów stricte „informacyjnych”). Nasze teksty mają nastrajać, unaoczniać i dzięki temu wciągać odbiorcę w nasze sieci. Jednak nie chodzi o manipulację, a o współtworzenie sensu tekstu przez odbiorcę. Chodzi o to, aby zaktywizować mózg i odejść od koncepcji biernego słuchacza (czyli na odwrót wobec telewizji).

- Bartku, jest w Twoim głosie coś niezwykle silnego i zarazem melancholijnego. Połączenie rockowej drapieżności z manierą charakterystyczna dla zespołów noworomantycznych. Skąd czerpiesz inspiracje?

Bartek: Dzięki za komplement. Jest masa zespołów, które mnie zainspirowały. Wymyśliliśmy nawet ostatnio, że jestem nieślubnym dzieckiem Gienka Loski oraz Eddiego Veddera. Do tego drugiego się przyznaję. W przeszłości oddziaływały na mnie zespoły grunge’owe. Teraz jestem jednak dość mocno zanurzony w muzyce orientalnej i czasami lubię poimprowizować w takim stylu. Inspirują mnie też mniej znani w Polsce Dave Metthews czy John Butler – idealni w momencie, kiedy można się wyluzować.

- Po sposobie gry mogę się domyślać, że Tomek i Konrad prawdopodobnie mają rockową przeszłość, natomiast co do Krzysztofa i Przemka... tu doszukuje się nie tylko rockowych wpływów. Gdzie wzrastaliście wszyscy muzycznie przed Przeciwziemią?

Tomek: Nie do końca kształtowała mnie muzyka rockowa. Właściwie to dorastałem z muzyką symfoniczną (zahaczając momentami o klasyczną), słuchałem także dużo elektroniki w stylu Tangerine Dream, doprawijąc odpałami w wykonaniu The Residents. Z muzyką typowo rockową mam styczność zaladwie od kilku lat – zespołów rockowych zacząłem sluchać równolegle z rozpoczęciem gry na basie.

Przemek: Jeżeli chodzi o mnie, to muzyka towarzyszyła mi od dziecka, odkąd tylko nauczyłem się czytać, choć wtedy jeszcze nie wiedziałem, że chciałbym wiązać z nią przyszłość;). Duży wpływ na mój rozwój i wrażliwość muzyczną miała z pewnością nauka w szkole muzycznej, gdzie na co dzień miałem styczność z klasyką. Później miałem do czynienia jeszcze z wieloma gatunkami, które pokochałem i w jakiś sposób wpłynęły na moje postrzeganie świata muzycznego. Mimo wszystko nie ukrywam, że rock przemawia do mnie najbardziej i to stamtąd czerpię obecnie najwięcej inspiracji.

- Przemku, podobnie jak Janusz Kowalski z Tune, używasz akordeonu. Po sukcesach Czesława Mozila instrument ten znajduje obecnie zastosowanie w gatunkach, w których jeszcze kilka lat temu na próżno było go szukać. Czy jego wpływ na aranżację Waszych utworów będzie coraz większy?

Przemek: Trudno powiedzieć. Na pewno będziemy wykorzystywać akordeon w tych piosenkach, w których będzie pasował najlepiej. Kto wie, być może w przyszłości, kiedy będziemy posiadać znacznie bardziej rozbudowany repertuar, uda nam się zorganizować koncert typowo akustyczny, gdzie akordeon będzie grał pierwsze skrzypce;).

Bartek: Właściwie już teraz są duże szanse, aby taki koncert się odbył. Kilka tygodniu temu wykonaliśmy na żywo na antenie wrocławskiego Radia LUZ dwa utwory tylko na wokal, gitarę I akordeon. Wyszło na tyle ciekawie, że otrzymaliśmy propozycję zagrania akustycznie pełnowymiarowego koncertu. Z pewnością udział akordeonu będzie wtedy większy.

- Wygraliście studencki festiwal Pryzmat, okazaliście się najlepsi podczas II Konińskiej Ligi Muzycznej, dzięki czemu zagraliście przed TSA. Tomek został okrzyknięty najlepszym basistą na festiwalu Wake Up & Live. Gdzie chcecie zaistnieć w najbliższej przyszłości i czy nie jest to już właściwy czas na pokazanie się na najwyżej cenionych festiwalach muzyki off-owej w Polsce i za granicą?

Konrad: To dobry moment, jednak nie jest to takie proste. Wiesz, sytuacja polega na tym, że niektóre festiwale mają swoich sprawdzonych wykonawców i zapraszając ich, mogą liczyć na przypodobanie się publiczności… która często niczym inżynier Mamoń z „Rejsu” lubi tylko te piosenki, które zna… niestety to problem, z którym na co dzień borykają się nowe zespoły.

Bartek:  … stąd ciężko promować mniej znane zespoły, bo to ryzykowne. Szczerze mówiąc, nie jestem wcale pewny, czy w Polsce chcemy tego, co nowe. Poza garstką zapaleńców, którzy szukają świeżych zespołów ze świecą, to większość zadawala się sprawdzonymi metodami grania, przy których można się „narąbać” i potańczyć bez zobowiązań. Nie jestem przeciwmy zabawie – sam ją uprawiam, ale chyba Huxley miał rację, pisząc, że to głównie zabawa przyczyni się do wytępienia kultury wyższych lotów. A opieranie kultury na samej zabawie – to pojawia się wszędzie, decydenci chcą nas ogłupić, a może sami tego chcemy. Nie mniej jednak są miejsca, gdzie można zaprezentować coś innego. Chyba taki jest sens festiwali off-owych. Na takich chcielibyśmy wystąpić.

- Jak długo pracujecie nad poszczególnymi utworami, aby otrzymać tak znakomity aranżacyjnie efekt.

Konrad: Bywa tak, że tworzymy numer w przeciągu dwóch prób (jedna trwa 3-4 godziny). Czasami trwa to dłużej. Zwykle robimy tak, że najpierw opracowujemy strukturę utworu, a całość sukcesywnie dopieszczamy później.

- Jako Wrocławianin od lat jestem fanem talentu Katedry, podziwiam Fruhstuck, który za kilkanaście dni wystąpi w Londynie. Od niedawna obcuję z muzyką grupy EchoE. Obecnie jestem owładnięty Waszą muzyką, która niczym świeżość zespołu Aya RL w latach 80-tych wyprzedza moim zdaniem obecną epokę. Jak liczne jest to środowisko i czy można mówić o istnieniu wrocławskiej sceny undergroundowej?

Bartek: Nie sądzę, abyśmy mogli obserwować we Wrocławiu zjawisko sceny undergroundowej z prawdziwego zdarzenia, jak np. w Londynie. Nie jest to kwestia braku talentów. Znamy kilka bardzo dobrych zespołów, grających w stolicy Dolnego Śląska, ale nie można powiedzieć o jakimś wspólnym jednolitym undergroundowym stylu. Jednak, wydaje się, że to dość dobry pomysł – porządny, cykliczny festiwal, który gromadziłby te rozproszone zespoły i traktował je należycie.

- Czy zamierzacie zamknąć się we własnej niszy, czy być może macie ambicje pociągnąć za sobą muzyków o podobnej wrażliwości, aby stworzyć całkowicie nowe zjawisko artystyczne na polskiej scenie rockowej?

Przemek: Byłaby to dla nas na pewno duża satysfakcja, gdyby okazało się, że inspirujemy innych muzyków. Staramy się wypracować oryginalny styl. Nie chcemy zamykać się w niszy, dlatego bardzo cieszy nas pozytywny odbiór ze strony słuchaczy. Przed nami jednak jeszcze długa droga.

- Kiedy słucha się Waszej twórczości odnosi się wrażenie, że macie jakąś trudną do uchwycenia hipnotyczną władzę nad odbiorcą. Czy istnieją dla Was granice muzycznej przestrzeni?

Bartek:  Mam nadzieję, że nie istnieją. Tego sobie życzymy – wszystko po to, aby nie powielać, a znaleźć w tej przestrzeni swoje miejsce. Nie bez przyczyny powiedzieliśmy kiedyś, że w muzyce najbardziej lubimy miejsca, które jeszcze nie istnieją…



Wrocławski zespół PRZECIWZIEMIA zakończył pracę nad nowym materiałem zatytułowanym “Tattooed Head Woman”, którego premierę zaplanowano na 21 marca. 


Skład zespołu:
Bartek Sobieraj - gitara akustyczna, bağlama, wokal
Tomek Jaśkiewicz - gitara basowa
Konrad Kościelski - perkusja
Przemek Banaszek - instrumenty klawiszowe, akordeon
Krzysio Labisz - saksofon 


Zespół powstał w 2011 roku we Wrocławiu, założony przez Bartosza Sobieraja (wokal, gitara akustyczna) i Konrada Kościelskiego (perkusja), którzy współpracowali już ze sobą w ramach wcześniejszych projektów. Wkrótce dołączyli do nich Tomasz Jaśkiewicz (gitara basowa), Przemysław Banaszek (klawisze, akordeon) oraz Krzysztof Labisz (saksofon sopranowy i tenorowy). Skład muzyczny uzupełniają instrumenty etniczne: sitar, saz, darbuka, hapi oraz tabla. Ich muzyka wymyka się gatunkowym uściśleniom, łącząc rock akustyczny z muzyką etniczną, grungem, funky, jazzem i kto wie, czym jeszcze. Nazwa PRZECIWZIEMIA wyraża chęć ucieczki przed schematami w muzyce, które narzuca współczesny mainstream.


Autoironiczną wizję tej podróży "w głąb offu" ukazuje pierwszy teledysk zespołu, nakręcony do utworu “Covered By The Sun”. Za produkcję klip odpowiada Eterlight Studio, a zdjęcia z planu można zobaczyć tutaj: www.facebook.com/EterlightStudio 

Opisteledysku: 
W listopadzie 2012 na podwrocławskiej wsi miało miejsce pierwsze lądowanie człowieka na Przeciwziemi. Niektórzy mówią, że to wielka mistyfikacja, że zza kadru widoczny jest cień operatora, rekwizyty są sfingowane, a na twarzach aktorów widoczna jest charakteryzacja. Istnieją jednak niezbite dowody. Więcej szczegółów w klipie do utworu "Covered by the sun". 

“Tattooed Head Woman” 
1. Tattooed Head Woman
2. Korytarze
3. Szczury
4. Covered by the sun
5. The Corridors
6. Holy Bomb

W 2011 r. zespół wydał swoją pierwszą EP-kę. Teraz zapowiada drugą, która ukaże się już 21 marca 2013. Niecałe pół godziny muzyki tworzą cztery piosenki i cztery opowieści (płytę wzbogacają bonusy - wersje anglojęzyczne dwóch utworów). Poczynając od tytułowej "Tattooed Head Woman", pijackiej przyśpiewki, która zabiera w podróż do dusznej zakazanej knajpy, poprzez "Korytarze", które delikatnie prowadzą w rejony wzajemnego przenikania dusz i ciał, "Szczury" - groteskową wizję socjopatycznego delirium tremens, aż po "Covered by the sun", kompozycję-podróż w poszukiwaniu Przeciwziemi. Zajrzeć do czterech pokojów, które jakimś cudem znalazły się obok siebie w tym samym hotelu. Album został zarejestrowany w poznańskim studio CRS, a do sprzedaży trafi pod koniec marca za pośrednictwem serwisu Megatotal.pl. Niezwykłą okładkę zaprojektowała Magdalena Pacewicz                                                                                

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz