wtorek, 12 maja 2020

LaNinia - Loneliness (Polska 2018) by Cacyk


Recenzja ukazała się oryginalnie na https://www.szarpidrut.pl/

Polska to zaiste dziwny kraj. Mamy naprawdę wiele do zaoferowania, a mimo wszystko wciąż zapatrzeni jesteśmy w obce kultury i ich dokonania. Cudze chwalimy, swego nie znamy. Tyczy się to m.in. wielu dziedzin sztuki, a w szczególności muzyki metalowej. Z pełną stanowczością stwierdzam, że jest to jedno z naszych największych dóbr narodowych, a mimo wszystko wciąż nienależycie doceniane i promowane. A szkoda. Mamy multum świetnych kapel grających metal we wszystkich jego odmianach. I nie mówię tu tylko o znanych szerszej publice „wyjadaczach”, a o początkujących, poszukujących formacjach, walczących o swój muzyczny byt na podziemnej scenie. Mają one wiele do powiedzenia i naprawdę można spośród nich wyłowić prawdziwe talenty.

I właśnie w czeluściach takiego metalowego podziemia, w 2018 roku narodziła się LaNinia. Formacja ze Strzelec Krajeńskich ma jak dotąd na koncie jeden wydany krążek - zatytułowany „Loneliness”. I to właśnie ten album będzie obiektem niniejszej recenzji.



Co zatem można powiedzieć o płycie? Po pierwsze naprawdę mocne brzmienie. Ciężkie, nisko strojone gitary, świetny groove i zmiany tempa, a do tego interesujące, różnorodne riffy. Po drugie perkusja, wzbogacana o latynoskie rytmy wybijane na bębnach, ubarwia nam poczynania sekcji rytmicznej. Po trzecie wokal. I tu wielkie brawa za wszechstronność. Pan gardłowy serwuje nam pełen wachlarz atrakcji. Od growlu, przez potężny ryk, aż po czysty, melodyjny śpiew. I wszystko to wychodzi mu znakomicie. Dawno nie słyszałem tak dobrego wokalu. A jest to w moim odczuciu kluczowy element, bo kiepski wokal potrafi schrzanić odbiór muzyki, nawet jeśli instrumentaliści wykazują się niebywałą wirtuozerią. Do dobrej muzy musi być konkretny głos i tyle. Przyznam się, że mam pewną manię, jeśli chodzi o dobór wersji językowej przez zespoły metalowe. Otóż wychodzę z założenia, że jeśli ktoś nie potrafi prawidłowo wymawiać, wyśpiewać lub wykrzyczeć słów w obcym języku, niechaj używa ojczystego. Inaczej odbiór tekstu szlag trafia. W przypadku LaNinii mamy do czynienia z naprawdę poprawnie wyśpiewaną i wykrzyczaną angielszczyzną. Wokal nie męczy i brzmi autentycznie. Brawo!

Wrócę jeszcze do instrumentalistów, którzy tutaj znakomicie wywiązują się ze swoich ról i grają na bardzo wysokim, światowym wręcz, poziomie. Technicznie – petarda! A muzycznie też jest w czym przebierać, mimo że jest w tym coś znajomego. A konkretniej. Nie oszukujmy się, Ameryki panowie na razie nie odkrywają. Mamy tu momentami znane, zasłyszane gdzieś patenty, motywy i styl grania. W miarę odsłuchu wielokrotnie odnosimy wrażenie, że skądś owe dźwięki znamy. Ale czy to zarzut? Nie sądzę. Zauważmy, że jest to debiut, początek drogi zespołu. Wzorowanie się na innych nie jest niczym złym, o ile robi się to na odpowiednim poziomie. A muzykom LaNinii wychodzi to zadziwiająco dobrze i o ile słuchając albumu odnosimy wrażenie, że poszczególne fragmenty brzmią znajomo, to jednak jest to podane w świeżym i dotychczas niespotykanym na rodzimej scenie stylu. Słychać wyraźne inspiracje Sepulturą i Soulfly. Ciężkie gitary momentami uderzają w Kornowe tony.

Wokal czasem przypomina (w czystych partiach) Coreya Taylora ze Stone Sour, growl i krzyk z kolei może stanąć w szranki z Maxem Cavallerą. Natomiast latynoskie elementy w sekcji rytmicznej nasuwają skojarzenia z mniej, lub bardziej znanym zespołem Ill Nino (ciekawa zbieżność nazw przy okazji, nieistotne). Inspiracji słychać wiele, ale mimo to LaNinia nie brzmi jak klon innych kapel, a bardziej jak świadomy twór, poszukujący własnego stylu na utartej przez innych muzycznej ścieżce. Wychodzi to wszystko na tyle dobrze i przekonująco, że album nie męczy i cholernie przyjemnie się go słucha. Ponadto stanowi porządny zastrzyk energii, a taka muzyka świetnie sprawdza się na żywo. Trzymam kciuki za tych zdolnych chłopaków. Czas pokaże, jak daleko muzycznie się zapuszczą. To, co dotychczas zaprezentowali daje nadzieję i pobudza apetyt na przyszłe dokonania. Przy tym poziomie grania wróżę sukces. Chłopaki nie spieprzcie tego! Reasumując. Polecam fanom szeroko pojętego metalu, koniecznie o otwartych muzycznie głowach. Ja osobiście daję na zachętę 4/5.

Cacyk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz