czwartek, 3 marca 2016

Media przejmują rolę policjanta umysłów – z seriali dowiesz się jak trzeba żyć, a z reklam pomiędzy nimi – co kupić żeby być szczęśliwym – Z zespołem Dezerter rozmawia Mateusz Augustyniak

fot. Sławek Orwat
Dezerter to dla wielu niemal synonim słów Punk Rock po Polsku – założony w 1981 roku w Warszawie zespół pędzi nieprzerwanie od niemal trzydziestu pięciu lat i ani myśli się zatrzymywać. Wydaną w 2014 roku płytą Większy Zjada Mniejszego Dezerter udowadnia po raz kolejny, że jeszcze wiele zostało do powiedzenia i że jeszcze niejeden mur musi zostać zburzony.


fot. Artur Grzanka
Mateusz Augustyniak: Nie ma już milicjantów z gwizdkami, wyginęli razem z ustrojem przeciw któremu się buntowaliście. Jak sadzicie kogo teraz należy pytać o jedyna słuszną drogę, kto przejął tą archetypiczną rolę znienawidzonego przedstawiciela władzy?

Krzysztof Grabowski: Nie, oni nie wyginęli, część zmieniła formację, a część przeszła do podziemia. A tak na poważnie, to policja wciąż jest zbrojnym ramieniem władzy. Zbyt często ślepo wykonuje rozkazy i stosuje złe prawo. Ale taka ich robota…

Robert Matera: Patrząc szerzej można powiedzieć że teraz media przejmują rolę policjanta umysłów – z seriali dowiesz się jak trzeba żyć, a z reklam pomiędzy nimi – co kupić żeby być szczęśliwym.

Mateusz Augustyniak: Wasza nowa płyta jest powrotem do korzeni punk rocka, bardzo surowa i z niemal garażowym brzmieniem. Czy trudno było osiągnąć taki efekt podczas jej nagrywania i dlaczego zdecydowaliście się zrezygnować z nowoczesnych metod produkcji podczas jej tworzenia? 


fot. Artur Grzanka
fot. Artur Grzanka
Krzysztof Grabowski: Owszem chcieliśmy, aby brzmiała „korzennie”, ale jest przygotowana bardzo starannie i efekt „garażowy” nie jest osiągnięty w garażu, tylko w studiu. Wbrew pozorom dobre brzmienie „garażowe” wymaga wysiłku sprzętowego i realizatorskiego. Maciek Cieślak, który realizował te nagrania ma jedno i drugie. Chcieliśmy nieco poeksperymentować i okazało się, że to wielka radocha.

Robert Matera: Postanowiliśmy cofnąć się w czasie jeśli chodzi o technologię nagrywania żeby uniknąć dehumanizacji którą słychać w nowoczesnych nagraniach. Nagrywaliśmy na taki sam magnetofon który stał w studiu na Wawrzyszewie na którym nagraliśmy naszą pierwszą płytę, była to trochę podróż sentymentalna. Ale też taka analogowa technika nagrania miała wpływ na to, że podstawowe ślady nagrywaliśmy na żywo, koncertowo – bardziej żywiołowo, bez zbędnego skupiania się na szczegółach.


Moje wspomnienie z londyńskiego The Garage 2014
fot. Artur Grzanka
Mateusz Augustyniak: Jak na przestrzeni lat zmieniało się grono odbiorców waszej muzyki? Czy obecnie na koncertach przeważają wasi rówieśnicy, czy tez trafiacie bardziej do młodszej publiczności?

Krzysztof Grabowski: W tej chwili mamy spory przekrój wiekowy. Od nastolatków po naszych rówieśników… I to jest spora zmiana, bo kiedy zaczynaliśmy, przychodzili tylko nasi rówieśnicy.

Robert Matera: Jest duże zróżnicowanie, trudno powiedzieć która grupa jest najliczniejsza, to też się zmienia w zależności od miejsca czy imprezy. Ale świetne jest to, że przychodzą fani, którzy chcą sobie przypomnieć szaleństwo młodości ale też tacy którzy po raz pierwszy chcą poczuć tę energię.

Mateusz Augustyniak: Gatunek punk rocka nie jest już dłużej muzyka podziemia i ma setki tysięcy fanów na całym świecie, myślicie ze komercjalizacja tej muzyki ma jakikolwiek wpływ na przekaz który zawsze był jej integralnym elementem? 


fot. Artur Grzanka
fot. Sławek Orwat
Krzysztof Grabowski: Słowo komercjalizacja pojawia się od 30 lat. Ja jakoś tego nie doświadczyłem w swoim życiu. Jest pewnie kilka kapel zachodnich, które grają coś podobnego do punk rocka i z tego się utrzymują, ale generalnie punk rock to muzyka głębokiego podziemia… szczególnie w dzisiejszych czasach.

Robert Matera: To jest generalizacja nie do końca oddająca całą prawdę – są różne kapele z różnym podejściem, w tym również radykalnym i undergroundowym. Są niezależne miejsca koncertowe, wydawnictwa DIY, trzeba tylko trochę się rozejrzeć poza komercyjnym światem.

Mateusz Augustyniak: Kiedyś za muzykę krytykującą obecny system, czy tez ustrój polityczny można było nawet trafić do więzienia, czy uważacie ze obecnie obowiązująca wolność słowa pozwala na swobodna manifestację swoich poglądów?

Krzysztof Grabowski: Tak, każdy może mówić i nagrywać co sobie tylko wymyśli. A plucie na władzę, jest szeroko stosowanym chwytem nawet w polityce… tak że nuda.


fot. Artur Grzanka
Robert Matera:  Nie chcę krakać, ale w naszym kraju może to się niedługo zmienić.

Mateusz Augustyniak: „Większość krzyczy to nic złego, większy musi zjeść mniejszego” – Jak według was idee demokracji sprawdzają się we współczesnym świecie?

Krzysztof Grabowski: Nie jest lekko, ale jakoś się sprawdzają. Niepokoi natomiast chęć nieustannego podważania tego porządku na rzecz chaosu i partykularnych interesów poszczególnych grup, czy państw. Demokracja to system niedoskonały, ale póki co, jedyny zapewniający wolność jednostki.

Robert Matera: Praktyka pokazuje, że jest to najmniejsze zło i jakoś działa, choć równowaga jest chwiejna.

Mateusz Augustyniak: Jesteście czujnymi obserwatorami otaczającego nas świata już od wielu, wielu lat. Kiedy zaczynaliście swoja przygodę z SS-20 i Dezerterem cenzura kontrolowała większość aspektów życia publicznego, dostosowując niewygodne treści do obowiązujących standardów. Jak z perspektywy czasu oceniacie rozwój mediów w Polsce po zniesieniu tej kontroli?


Trzech wielkich perkusistów polskiego rocka pod londyńskim The Garage: Artur Hajdasz (Made In Poland, Pudelsi, Homo Twist, Apteka), Tomek "Galik" Gala (Zielone Żabki) i Krzysztof Grabowski (Dezerter)
Krzysztof Grabowski: To są dwa odmienne światy, których nie da się porównać. Media zawsze są łakomym kąskiem dla władzy, ale ponieważ nie wszystkie da się przejąć, wciąż jest możliwość wyrażania swojej niezależnej opinii. Poza tym jest Internet, a on jest nie do zaanektowania.

Robert Matera: Kiedyś rządziła partia, teraz mamona. W sumie jest to jakiś rozwój.

Mateusz Augustyniak: Jak obecnie prezentuje się nurt punk rockowy w Polsce, czy idee które wami kierowały kiedy zdecydowaliście się założyć zespól są nadal aktualne?

Krzysztof Grabowski: Zmienił się czas i kontekst. Ale podstawowe idee, aby człowiek był podmiotem, a nie przedmiotem są wciąż aktualne.

Mateusz Augustyniak: Pytanie do Jacka Chrzanowskiego. Dołączyłeś do Dezertera w 2000 roku, uczestniczysz w życiu dwóch bardzo aktywnych i ważnych dla polskiej sceny muzycznej zespołów. Jak udaje Ci się pogodzić te dwie, całkowicie odmienne stylistyki, oraz jak działalność w Dezerterze wpłynęła na Twoja twórczość. 


fot. Artur Grzanka
Jacek Chrzanowski: Z pogodzeniem bywa różnie, niestety to sie zdarza że terminy sie pokrywają. W takiej sytuacji muszę decydować, który koncert jest bardziej priorytetowy. Na szczęście koleżanka i koledzy z obydwu formacji są względnie wyrozumiali i zazwyczaj udaje nam się osiągnąć kompromis. Staram się unikać sytuacji, w której ktoś miałby mnie zastępować, jestem bardzo mocno emocjonalnie związany z obydwoma projektami i zastępstwa są dla mnie bardzo bolesne. Zespól Dezerter fascynował i inspirował mnie na długo przed tym zanim zacząłem z nim współpracować, wyszedłem ze środowiska które współtworzyło scenę niezależną w Szczecinie więc siłą rzeczy z chłopakami z Dezertera znałem się od końca lat 80. Już wtedy należałem do zagorzałych wielbicieli Dezertera, można wiec powiedzieć że ich twórczość wpływa na mnie od bardzo wczesnej młodości i bardzo mocno kształtowała zarówno mój gust muzyczny, światopogląd jak i sposób postrzegania świata.


fot. Artur Grzanka
Wszystkich zainteresowanych zapraszamy na koncert tej legendarnej kapeli który odbędzie się już 5 marca w ramach festiwalu Buch Fest w Londyńskim klubie O2 Forum. Wcześniejszy wywiad z zespołem Dezerter można przeczytać tutaj.

***
Mateusz Augustyniak Jest zwycięzcą II edycji Jubileuszowego Konkursu Muzycznej Podróży dzięki ironicznemu, acz niezwykle wnikliwemu artykułowi, który można przeczytać tutaj. Muzyka była z nim od zawsze. Po maturze trafił do Krakowa, gdzie znalazł pracę jako szklankowy w Tower Pub - mrocznej spelunie dla typów spod ciemnej gwiazdy. Jego jakże odpowiedzialna praca polegała na zbieraniu szklanek ze stolików i obserwowaniu kamery skierowanej na wejście do pubu, a wszystko to działo się w rytmach mocnych metalowych brzmień. Zabawił tam niedługo, ale wspomina to miejsce z wielkim rozrzewnieniem. Po kilku zawirowaniach wylądował w studenckim klubie Studio, gdzie spędził blisko cztery lata, awansując na stanowisko menadżera. Do Anglii - jak wielu innych - przyjechałem na kilka miesięcy, aby sobie dorobić i... został na stałe. Powrotu do Polski sobie nie wyobraża. Przedkłada - jak sam mówi - szarość aury nad szarością nastrojów. Obecnie pracuje w lokalnym Radio Betford, gdzie bez przeszkód naśmiewa się z wszystkiego, co go śmieszy. Mateusz wychodzi z założenia, że w obecnym świecie trzeba śmiać się z otaczającej nas pokracznej rzeczywistości, gdyż inaczej trzeba by się jej bać. Gra także na gitarze w kapeli, z którą spodziewa się odnieść w niedalekiej przyszłości oszałamiający sukces, doskonale zdając sobie sprawę z beznadziejności owych zamierzeń. Codzienne osiem godzin w jego mało ambitnej pracy, wydaje mu się celem samym w sobie. Mateusz wraz z Kubą Mikołajczykiem prowadzi od niedawna portal muzyczny www.polskiwzrok.co.uk, który na razie dopiero się rozkręca, a plany z nim związane są ogromne. Dzięki Mateuszowi czuję wielką radość i sens organizowania cyklicznych konkursów na muzyczny artykuł. Szykujcie się więc już teraz do kolejnej jego edycji, którą ogłoszę z okazji 300-tysięcznej wizyty na Muzycznej Podróży. Podróż Mateusza - jak sam zainteresowany mówi o swojej muzycznej przygodzie - dopiero się zaczyna...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz