niedziela, 7 lutego 2016

Antoni Malewski - Subiektywna historia Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim. Część 81 - Herosi Rock’n’Rolla IX – Cesaria Evora

Antoni Malewski urodził się w sierpniu 1945 roku w Tomaszowie Mazowieckim, w którym mieszka do dziś. Pochodzi z robotniczej rodziny włókniarzy. Jego mama była tkaczką, a ojciec przędzarzem i farbiarzem. W związku z ogromną fascynacją rock'n'rollem, z wielkimi kłopotami ukończył Technikum Mechaniczne i Studium Pedagogiczne. Sześć lat pracował w szkole zawodowej jako nauczyciel. Dziś jest emerytem i dobiega 70-tki. O swoim dzieciństwie i młodości opowiedział w książkach „Moje miasto w rock’n’rollowym widzie”, „A jednak Rock’n’Roll”, „Rodzina Literacka ‘62”, a ostatnio w „Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” - książce, która zajęła trzecie miejsce w V Edycji Wspomnień Miłośników Rock’n’Rolla zorganizowanych w Sopocie przez Fundację Sopockie Korzenie. Miał 12/13 lat, kiedy po raz pierwszy usłyszał termin rock’n’roll. Egzotyka tego słowa, wzbogacona negatywnymi artykułami Marka Konopki - stałego korespondenta PAP w USA jeszcze bardziej zwiększyła – jak wspomina - nimb tajemniczości stylu określanego we wszystkich mediach jako „zakazany owoc”. Starszy o 3 lata brat Antoniego na jedynym w domu radioodbiorniku Pionier słuchał nocami muzycznych audycji Radia Luxembourg, wciągając autora „Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” w ten niecny proceder, który - jak się później okazało - zaważył na całym jego życiu. Na odbywającym się w 1959 roku w tomaszowskim kinie „Mazowsze” pierwszym koncercie pierwszego w Polsce rock’n’rollowego zespołu Franciszka Walickiego Rhythm and Blues, Antoni Malewski znalazł się przypadkowo. Po roku w tym samym kinie został wyświetlony angielski film „W rytmie rock’n’rolla” i w życiu młodego Antka nic już nie było takie jak dawniej. Później przyszły inne muzyczne filmy, dzięki którym Antoni Malewski został skutecznie trafiony rock'n'rollowym pociskiem, który tkwi w jego sercu do dnia dzisiejszego. Autor „Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” wierzy głęboko, że rock’n’roll drogą ewolucyjną rozwalił w drobny pył wszystkie totalitaryzmy tego świata – rasizm, faszyzm, nazizm i komunizm. Punktem przełomowym w życiu Antoniego okazały się wakacje 1960 roku, kiedy to autor poznał Wojtka Szymona Szymańskiego, który posiadał sporą bazę amerykańskich płyt rock’n’rollowych. W jego dyskografii znajdowały się takie światowe tuzy jak Elvis Presley, Jerry Lee Lewis, Dion, Paul Anka, Brenda Lee, Frankie Avalon, Cliff Richard, Connie Francis, Wanda Jackson czy Bill Haley, a każdy pobyt w jego mieszkaniu był dla Antoniego wielką ucztą duchową. W lipcu 1962 roku obaj wybrali się autostopem na Wybrzeże. W Sopocie po drugiej stronie ulicy Bohaterów Monte Casino prowadzającej do mola, był obszerny taras, na którym w roku 1961 powstał pierwszy w Europie taneczny spęd młodzieży zwany Non Stopem, gdzie przez całe wakacje przygrywał zespół współtwórcy Non Stopu Franciszka Walickiego - Czerwono Czarni. Młodzi tomaszowianie natchnieni duchem tego miejsca zaraz po powrocie wybrali się do dyrektora ZDK Włókniarz, w którym istniała kawiarnia Literacka i opowiedzieli mu swoją sopocką przygodę. Na ich prośbę dyrektor zezwolił do końca wakacji na tańce, mimo iż oficjalne stanowisko ówczesnego I sekretarza PZPR Władysława Gomułki brzmiało: "Nie będziemy tolerować żadnej kultury zachodniej". Taneczne imprezy w Tomaszowie rozeszły się bardzo szybko echem po całej Polsce, a podróżująca autostopem młodzież zatrzymywała się, aby tego dobrodziejstwa choć przez chwilę doświadczyć. Mijały lata, aż nadszedł dzień 16 lutego 2005 roku - dzień urodzin Czesława Niemena. Tomaszowianie zorganizowali wówczas w Galerii ARKADY wieczór pamięci poświęcony temu wielkiemu artyście.

Wśród przybyłych znalazł się również Antoni Malewski. Spotkał tam wielu kolegów ze swojego pokolenia, którzy znając muzyczne zasoby Antoniego wskazali na jego osobę, mając na myśli organizację obchodów zbliżającej się 70 rocznicy urodzin Elvisa Presleya. Tak oto... rozpoczęła się "Subiektywna historia Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim", którą postanowiłem za zgodą jej Autora udostępniać w odcinkach Czytelnikom Muzycznej Podróży. Zanim powstała muzyka, która została nazwana rockiem, istnieli pionierzy... ludzie, dzięki którym dziś możemy słuchać kolejnych pokoleń muzycznych buntowników. Historia ta tylko pozornie dotyczy jednego miasta. "Subiektywna historia Rock’n’Rolla..." to zapis historii pokolenia, które podarowało nam kiedyś muzyczną wolność, a dokonało tego wyczynu w czasach, w których rozpowszechnianie kultury zachodniej jakże często było karane równie surowo, jak opozycyjna działalność polityczna. Oddaję Wam do rąk dokument czasów, które rozpoczęły wielką rewolucję w muzyce i która – jestem o tym głęboko przekonany – nigdy się nie zakończyła, a jedynie miała swoje lepsze i gorsze chwile. Zbliżamy się – czego jestem również pewien – do kolejnego muzycznego przełomu. Nie przegapmy go. Może o tym, co my zrobimy w chwili obecnej, ktoś za 50 lat napisze na łamach zupełnie innej Muzycznej Podróży.

Bogato ilustrowane osobiste refleksje Antoniego Malewskiego na temat swojej życiowej drogi można przeczytać tutaj Cześć 1 "Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim" można przeczytać tutaj. Część 2 tutaj  Część 3 tutaj  Część 4 tutaj  Część 5 tutaj  Część 6 tutaj Część 7 tutaj  Część 8 tutaj  Część 9 tutaj  Część 10 tutaj Część 11 tuta jCzęść 12  tutaj  Część 13 tutaj  Część 14 tutaj  Część 15 tutaj   Część 16 tutaj  Część 17 tutaj  Część 18 tutaj  Część 19 tutaj  Część 20 tutaj Część 21 tutaj Część 22 tutaj  Część 23 tutaj  Część 24 tutaj   Część 25 tutaj  Część 26 tutaj Część 27 tutaj Część 28 tutaj  Część 29 tutaj Część 30 tutaj Część 31 tutaj   Część 32 tutaj Część 33 tutaj Część 34 tutaj  Część 35 tutaj  Część 36 tutaj  Część 37 tutaj Część 38 tutaj Część 39 tutaj Część 40 tutaj  Część 41 tutaj Część 42 tutaj Część 43 tutaj Część 44 tutaj  Część 45 tutaj Część 46 tutaj  Część 47 tutaj Część 48 tutaj  Część 49 tutaj Część 50 tutaj Część 51 tutaj Część 52 tutaj Część 53 tutaj  Część 54 tutaj Część 55 tutaj Część 56 tutaj Część 57 tutaj Część 58 tutaj Część 59 tutaj, Część 60 tutaj  Część 61 tutaj Część 62 tutaj  Część 63 tutaj  Część 64 tutaj Część 65   tutaj, Część 66 tutaj Część 67 tutaj Część 68 tutajCzęść 69 tutaj  Część 70 tutaj  Część 71 tuta Część 72 tutajCzęść 73 tutaj Część 74 tutaj  Część 75 tutaCzęść 76 tutaj Część 77 tutaj Część 78 tutaj  Część 79 tutaj  Część 80 tutaj


W pewnym okresie pisania i zamieszczania felietonów pt „Subiektywna Historia Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” na portalu „nasz tomaszow” postanowiłem wykorzystać w ciągu pisanych wydarzeń, poza naszymi lokalnymi i krajowymi postaciami, publikować światowych wykonawców, którzy swoją życiową działalnością przyczyniali się na świecie do rozpowszechniania stylu „rock’n’roll”. Podobną działalność muzyczną od ośmiu lat prowadzę na spotkaniach (było ich dotychczas 111) w tomaszowskich lokalach (Galeria ARKADY, SCh TOMY, Bar ALIBI czy ostatnio Restauracja ALABASTRO). Kilku piosenkarzy tego cyklu - Herosi Rock’n’Rolla - postanowiłem przybliżyć czytającym ten portal, którzy z różnych powodów nie mieli okazji bywać na tych muzycznych „spędach”, co zresztą od wielu tygodni czynię. Ostatnim, dziesiątym herosem, którego chciałbym przybliżyć czytającym ten portal jest niezapomniana gwiazda światowych estrad, bosonoga kobieta - Cesaria EVORA. Choć Cesaria Evora, nie ma nic wspólnego z rock’n’rollem, a jej repertuar bardziej przypominał muzykę półwyspu iberyjskiego czy latynoamerykańską, to zadecydowały o jej zaistnieniu w Herosach, oryginalność, melodyczność oraz walory głosowe wykonawczyni. W swoim głosie miała coś z Elli Fitzgerald. Wcześniej, od uczestniczących na każdym ze spotkań, słyszałem, - Antek zrobiłbyś kiedy w swoim cyklu program o Cesarii Evora, ona jak śpiewa to tak jakby na serce lał się miód. Słowa te zmiękczały mój konserwatywny stosunek do rock’n’rolla, ale moja opieszałość w zaprezentowaniu Evory w Galerii, wynikała raczej z braku filmowych materiałów o tej gwieździe niż z niechęci do tej postaci czy muzycznego stylu. Kiedy zdobyłem na płycie DVD cudowny koncert z Paryża bosonogiej divy z Wysp Zielonego Przylądka, Live in Paris, zadecydowałem natychmiast, że w ostatnią sobotę 25 kwietnia 2009 roku w Galerii gościć będziemy afrykańską super gwiazdę. Kiedy robiłem pierwszy raz o niej program, Cesaria jeszcze żyła i odnosiła na europejskich estradach wielkie sukcesy a płyty z jej nagraniami szybko znikały z półek muzycznych sklepów, niczym przysłowiowe ciepłe bułeczki.


Cesaria Evora (1941 – 2011) – urodziła się w mieście Mindelo w biednej, wielodzietnej rodzinie, w archipelagu Wysp Zielonego Przylądka (kolonie portugalskie) leżące na Oceanie Atlantyckim blisko 500 kilometrów od wschodniego wybrzeża Afryki. Matka była kucharką, wychowującą dziewięcioro rodzeństwa. Kiedy umiera jej mąż, Cesaria ma zaledwie 10 lat, pani Evora nie mając odpowiednich środków pieniężnych na utrzymanie rodziny, wysyła córkę na wychowanie do sióstr zakonnych. Cesaria zdobywa zawód szwaczki i kucharki. Mając 16 lat i cudowny głos często zatrudniana była w rodzinnym mieście Mindelo, w podrzędnych lokalach, nadmorskich tawernach, klubach. Zabawiała klientów, uprzyjemniając im pobyt w lokalu ludową muzyką w stylu morna. Rejestrowane dla portugalskiego radia jej nagrania zaowocowały wydaniem, wraz z innymi piosenkarzami z Republiki Zielonego Przylądka, dwóch płyt zbiorczych. Jednak nie odniosły one wielkiego sukcesu. Dopiero kiedy w 1986 roku koncertowała na podrzędnej imprezie w Lizbonie, miała wówczas 47 lat. Dostrzegł jej umuzykalnienie i walory głosowe, Francuz (muzyczny agent i producent płyt) pochodzący z Wysp Zielonego Przylądka, Jose da Silva. Zaprosił ją do Paryża, nagrał i wydał dwie ważne płyty dla dalszej kariery Cesarii, La diva aur pieds nus, Distino di Belita, choć nie odniosły od razy wielkiego sukcesu to już trzeci krążek Mar Azul, na którym znalazły się największe, najbardziej rozpoznawalne jej przeboje, Miss Perfumado i Sodade rozeszły się w setkach tysięcy egzemplarzy. Te trzy longplaye otworzyły jej drogę do słynnej, paryskiej Olimpii. Po wydaniu trzeciej płyty, z racji występowania na scenie bez obuwia, nadano jej przydomek bosonogiej divy. Lata dziewięćdziesiąte minionego wieku to pasmo wielkich koncertów i sukcesów na wszystkich estradach świata. Kolejne nagrania, Sao Vicente czy Cafe Atlantico to wielkie przeboje. W jej interpretacji filmowe, słynne Besame Mucho utorowało drogę do filmu. Sama zresztą zagrała epizodyczną rolę matki młodego mieszkańca Wysp Zielonego Przylądka w filmie Pola Cruchtena Black Dju. Śpiewała w wielu duetach, między innymi z Charlesem Aznavourem czy naszą Kayah. Bardzo zabiegała nagrać z nią wspólną płytę, Madonna. Jak fama niesie, Cesaria nie skorzystała z oferty Madonny, ze względu na jej swawolność obyczajową i wulgarny stosunek do religii, do Boga. Do największych jej przebojów, oprócz wymienionych powyżej, należą Petit Pays, Maria Elena, Partida, Carnaval di Sao Vicente, Persequida, Terezinha, Sorte czy Amor di Mundo. Cesaria Evora wystąpiła również w Sali Kongresowej PKWiN.


Do Galerii przybyło wiele osób, których wcześniej na swoich spotkaniach nie dostrzegałem, zapewne przybyli najprawdopodobniej nie dla rock’n’rolla, tylko dla samej Cesarii, która w tym czasie była topie i ustach wszystkich kochających dobrą muzykę. Jeżeli dodam, że nie zawiedli obecnością stali słuchacze mojego cyklu, to łatwo sobie wyobrazić, że w ARKADACH zrobiło się tłoczno. Po prostu zabrakło miejsc dla wszystkich, wielu widzów stało w przejściu między stolikami czy wokół baru. Paryski koncert zorganizowany był na okoliczność 60 urodzin Cesarii Evory, było to wspaniałe wydarzenie, którego duch przeniósł się z ekranu do wnętrza kawiarni. Kiedy zaśpiewała rytmicznie porywającą Terezinhe a tuż po tym sentymentalne Paraiso di Atlantico zrobiło się romantycznie gdzie słuchającym ręce same składały się do oklasków. Był to bardzo udany wieczór, w którym uczestniczyło kilku Marków, między innymi stały bywalec spotkań, przyjaciel od szkolnych lat – Marek Hendzelewski - był to ich dzień imienin. Składając wszystkim Markom obecnym w Galerii imieninowe życzenia, zadedykowałem na tę okoliczność rytmiczny utwór Evory, Nho Antone Escaderode. Jeszcze długi czas, większość obecnych na spotkaniu nie opuszczała lokalu, przy lampce wina, szklance piwa, filiżance kawy czy herbaty trawili muzyczne doznania dzieląc się po koncertowymi wrażeniami. Już wtedy padały słowa, - Antek powtórzył byś spotkanie z Cesarią!!! Przyznam, że podobne myśli mnie również nachodziły, jednak nie było odpowiedniej chwili by koncert powtórzyć, aż .… przyszedł taki dzień.


W dniu, w którym kończyłem kolejny rok z Herosami, zapowiadając ostatnie spotkanie w 2011 roku, w sobotę 17 grudnia, umiera nagle na zawał serca, 70 letnia, wielka gwiazda światowych scen, Cesaria Evora. Otwierałem wówczas spotkanie w moim cyklu, przedstawiając zespół Fleetwood Mac, jak dotarła do mnie ta smutna informacja. Natychmiast podzieliłem się z przybyłymi do Galerii. Informacja o śmierci bosonogiej divy z afrykańskich wysp na Atlantyku, Republiki Zielonego Przylądka dotarła do wszystkich. Był to najsmutniejszy dzień w moim cyklu spotkań. Ponieważ często proszono mnie o powtórzenie koncertu z Cesarią Evorą a nigdy nie było dobrego klimatu, ciągle przekładałem powtórkę z Evory na inne terminy i stało się. Sam NACZELNY rozwiązał ważki problem. Na ostatnią sobotę 28 stycznia 2012 roku, do Galerii mimo dużego mrozu, zupełnie jak na kwietniowe spotkanie 2009 roku, ponownie przybyły tłumy. Jak zwykle gdy znajduje się w lokalu nadkomplet ludzi, z usadowieniem wiernych słuchaczy miałem problemy z miejscami siedzącymi. Gdy rozległy się niezapomniane rytmy morna i inne w stylu latynoamerykańskim, nastąpiła głęboka cisza a z ekranu ponownie do ARKAD powróciły, Miss Perfumado, Sodade, Sao Vicente, Terezinha, Besame Mucho czy Cafe Atlantico. Powtórzyłem film – koncert z 2009 roku, Live in Paris. W pośmiertnych informacjach o Cesarii przybliżyłem słuchaczom jej, poza artystyczną twórczością, działalność społeczną. Evora brała udział w studyjnych nagraniach, które były apelem o anulowanie długów najuboższym krajom świata, o ochronę naturalnego środowiska człowieka, o walce z najbardziej śmiertelną chorobą jaką jest AIDS. W 2003 roku, jako pierwsza piosenkarka została ambasadorem przy ONZ, Światowego Żywnościowego Programu. Prywatnie była przywiązana do miejsc z dzieciństwa, Cabo Verde czy Mindelo, zarówno w życiu prywatnym czy na scenie.


Wykazywała się skromnością i spontanicznością, śpiewała wyłącznie po kreolsku (w dialekcie z Sao Vicente) lub po portugalsku z wyjątkiem utworu z przeznaczeniem do filmu, Besame Mucho. Miała zasadę, że nigdy nie bisuje dwa razy. Pomimo wyniesionych krzywd z dzieciństwa i młodości, ciągle kochała ludzi. Moja koleżanka mieszkająca aktualnie w Warszawie, Maryla Tejchman, uczestniczyła dwukrotnie w Galerii na jej koncertach, wyraziła się tak: - Antku dziękuję ci za SMS-owe zaproszenia na Cesarię i w ogóle za wszystkie jakie otrzymuję na twoje spotkania. Jestem jej wielbicielką, kocham te rytmy i choć nie zawsze mam czas na przyjazd do mojego Tomaszowa, ale gdy dotyczyło to Evory, natychmiast wszystkie ważne sprawy zawiesiłam by uczestniczyć w jej benefisie na żywo i to dwukrotnie. Ona na to zasłużyła. Jestem ci wdzięczna i szczęśliwa, że mogłam być dzisiaj na spotkaniu z moją ukochaną Cesarią. Było to ostatnie spotkanie z cyklu Herosi Rock’n’Rolla w Galerii ARKADY przed planowanym remontem lokalu. Kończąc spotkanie z Evorą zapowiedziałem, po uzgodnieniu z gospodarzami ARKAD, że spotkamy się ponownie około miesiąca maja (w założeniu remont miał trwać luty, marzec, kwiecień), o czym miałem powiadomić za pośrednictwem lokalnych mediów. A za tym, - Do zobaczenia, do usłyszenia na kolejnych Herosach w ARKADACH. W 16 dni po spotkaniu z Cesarią, w nocy 13/14 lutego 2012 roku, o ironio w Dniu Zakochanych (Walentynki) doszło do tragicznego w skutkach pożaru, w wyniku którego po części spłonął dach. Lokal do dziś jest nieczynny.


Pożar w ARKADACH

Widoczny na zdjęciu dach spłonął
Był ranek (około 8.00), wtorek 14 lutego 2012 roku, Dzień Zakochanych (Walentynki). Od dwóch dni nie wychodzę z domu, gorączkuję. Chyba po fali blisko trzydziestostopniowych mrozach musiałem oziębić swój organizm. Czytam wczoraj przyniesioną przez żonę ulubioną „Uważam Rze” gdy nagle „odzywa się” moja komórka, - „Cześć Antek nie wiem czy już dotarła do ciebie informacja, że był pożar w Galerii ARKADY – dzwoni Sylwek Woźniak kolega ze Wspólnoty, stały uczestnik moich Herosów – spalił się dach. Jak wejdziesz w internet na stronę „Nasz Tomaszow” są już pierwsze informacje o pożarze i kilka zdjęć”. Tomaszowska APOKALIPSA – wykrzyknąłem. Przyznam, że przeżyłem szok, natychmiast wszedłem na wymienioną stronę. Informacja od Sylwka, choć koszmarna, nieprawdopodobna, stała się prawdziwym faktem. Nie znam przyczyn pożaru do dziś, choć jedna z hipotez najbardziej jest prawdopodobna. Już od kilku tygodni miałem informację od gospodarzy lokalu, że Galeria wymaga naprawy całego systemu grzewczego (kubatura kawiarni ogrzewana była przez kominek), którego kanały rozprowadzające ciepło były coraz mniej drążne. Pani Dorota Sobańska gospodyni lokalu już w grudniu 2011 roku przygotowywała mnie bym swoich słuchaczy informował, że najprawdopodobniej od lutego 2012 ze względu na konieczność przeprowadzenia remontu systemu ogrzewania, Galeria będzie zamknięta aż do odwołania.


Na zewnątrz Galerii ARKADY widoczne pogorzelisko. Resztki spalonego dachu leżące przed wejściem stwarzają widoczny dramat nie tylko gospodarzom ale wszystkim tym, którzy kochali ten lokal przychodząc na wiele wspaniałych imprez. Jak chociażby na mój stały cykl spotkań Herosi Rock’n’Rolla
Pierwszą informację o zamknięciu lokalu podałem swoim słuchaczom w grudniu na 84 spotkaniu z zespołem Fleetwood Mac, przed Bożym Narodzeniem. Natomiast w ostatnią sobotę 28 stycznia 2012 roku, definitywnie pożegnałem się ze swoimi słuchaczami aż do odwołania, informując, że o wznowieniu Herosów będę informował za pośrednictwem mediów. Jak to się stało, że doszło do pożaru, że spaliło się miejsce moich blisko siedmioletnich spotkań w Galerii? Nie będę dywagował na łamach tej publikacji o dramacie pp Sobańskich jak również smutku wielu osób w tym mieście, nie tylko odwiedzających Galerię, ale kochających to miasto, ten szczególny obiekt, w którym rozpowszechniało się wiele wydarzeń kulturalnych w mieście. Jedno tylko powiem, że w Galerii bardzo zależało mi zrobić w tym cyklu, 100 spotkań, byłem mocno zaawansowany w pisanie niniejszego katalogu-albumu, a okrągła liczba „100” miała być synonimem zakończenia cyklu spotkań, Herosi Rock’n’Rolla. Stąd mój smutek, żal i rozterka. Zobaczywszy straty po pożarze i kłopoty z odrestaurowaniem zabytkowych „końskich jatek”, kosztami z tym związanymi, zmuszony zostałem dla kontynuacji „Herosów” poszukać innego lokalu w mieście. Czy znajdę takie miejsce?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz