środa, 18 grudnia 2013

Naleśniki w sosie kwaśnym

Aleksandra "Acidolka" Mielińska - artystyczna dusza kochająca dobrą muzykę. Swoją ksywkę wzięłam od zespołu Acid Drinkers. Mieszka w Nottingham. Ukończyła studia artystyczne. Zajmuje się malowaniem, rysowaniem i fotografowaniem... Mówi się o niej "nadworny fotograf Acid Drinkers".Na koncie ma wiele przebytych kilometrów w pogoni za takimi zespołami jak: Acid Drinkers, Flajack, Kult, KNŻ, Luxtorpeda, NoNe... Jej ulubiona muzyka to szeroko pojęty metal i rock, chociaż czasami też eksperymentuje z jazzem i muzyką filmową. Ostatnio coraz częściej odkrywa na nowo legendy ciężkich brzmień, aby przypomnieć sobie, od czego tak naprawdę wszystko się dla niej zaczęło. Oto debiutancki tekst Acidolki na Muzycznej Podróży:

Yankiel
Przed niedawnym wylotem do Anglii uczestniczyłam w dwóch koncertach zespołu Flapjack. Powinnam chyba zacząć od przedstawienia zespołu, chociaż nie chcę pisać notki biograficznej, bo taką z łatwością i tak znajdziecie w otchłani internetu. Zespół nie jest początkujący, bo jego powstanie datuje się na rok 1993. Jak większość kapel z tego okresu powstał w Poznaniu z inicjatywy dwóch członków zespołu Acid Drinkers. Dlatego też każdy fan Acidów nie przechodzi obok Flapjacka obojętnie. Chłopaki mają na swoim koncie cztery wyśmienite krążki, a ostatnie wydawnictwo pojawiło się w lipcu ubiegłego roku i szybko podbiło serca fanów.

Ślimak







Mihau
Flapjack na pewno spodoba się fanom ciężkich brzmień, którzy lubią eksperymenty muzyczne i chętnie lubią wracać do lat 90-tych. Ciężko jest mi określić styl muzyczny, jaki prezentuje kapela. Nie lubię szufladkowania i dzielenia na kategorie i style. Muzyka jest energiczna, mocna i daje kopa! W końcu za perkusją siedzi Maciej „Ślimak” Starosta - jeden z lepszych perkusistów metalowych, a na gitarze wtóruje mu Wojciech „Yankiel” Moryto. Muzyczną całość wspomaga Maciej Jahnz i Michał „Mihau” Kaleciński. Na wokalu możemy usłyszeć Grzegorza „Guzika” Guzińskiego. Guzik to 6 metrowy facet, który świetnie się sprawdza w swojej zespołowej misji. 

Guzik
Jahnz
W sumie to teksty są bardziej rapowane niż śpiewane, ale w sposób niebrutalny i nienachalny. Słucha się tego z przyjemnością. Choć ostatnia płyta odbiega stylistycznie od poprzednich, ma ten element, który wszystko łączy w całość i pozwala podać naleśnika na ciepło, serwując nam przepyszne i zdrowe danie. Warto wspomnieć, że Flapjack jest zespołem anglojęzycznym.

Wracając do koncertów zespołu, na których byłam ostatnio, jak dla mnie było to mistrzostwo! Było też widać świetną kondycję chłopaków. Ze sceny emanowała pozytywna energia i moc, której nie powstydziłby się żaden Jedi. Śmiało można było potupać nóżką i pobujać się, a nawet poszaleć i poskakać. Dał się zauważyć tylko jeden minus – kiepska frekwencja. Nie lubię, kiedy zespół musi grać dla prawie pustej sali. Zastanawia mnie, co jest przyczyną tej małej ilości osób na koncertach. Czy jest to słabe rozreklamowanie koncertu, czy może brak zainteresowania ze strony odbiorców? Osobiście uwielbiam chodzić na koncerty zespołów znanych mi czy też nie. Każda taka okazja jest dla mnie niemal świętem! Muzyka na żywo jest 100 razy prawdziwsza od tego, co znajdziemy na krążku. Z mojej strony to tyle. na koniec pozostaje mi tylko zachęcić Was do zapoznania się z twórczością Flapjacka i czatowania na nowe terminy koncertów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz