„Wszystkie chwile uderzą naraz do serca
i spór będą wiodły, do której z nich należę.
I niech to będzie spowiedź, ale bez rozgrzeszenia.
Nie chcę, by okradano mnie z mojego życia”
Zanim jeszcze Marek Jackowski zdobył sławę jako lider zespołu Maanam, był już w polskim światku muzycznym postacią znaną i nie mam tu bynajmniej na myśli jego współpracy z grupą Osjan. Dziś chcę zajrzeć w Marka Jackowskiego twórczość jeszcze głębiej. Korowód to według opinii wielu muzycznych ekspertów najlepszy album w historii polskiej fonografii, a otwierający go utwór instrumentalny „Wiedzieć więcej” w całości jest właśnie dziełem Marka Jackowskiego. Twórca tej kompozycji był wówczas podobnie jak George Harrison pod ogromnym wpływem muzyki Wschodu, co później zaowocowało także stylem grupy Osjan. Nieprzypadkowo Marek Grechuta umieścił właśnie ten utwór jako intro swojej płyty. Klimat stworzony przez Marka Jackowskiego wprowadza bowiem słuchacza w świat piosenek, które wyznaczyły w polskiej muzyce poziom do dnia dzisiejszego niedościgniony.
Ogromny udział w końcowym kształcie albumu miał też Jan Kanty Pawluśkiewicz, który od początku swojej działalności artystycznej związany był z Markiem Grechutą. W 1966 roku obaj panowie założyli Kabaret Architektów Anawa, który był zespołem kojarzonym ze środowiskiem studenckim. Były to czasy, kiedy poziom muzyczny tegoż środowiska był tak wysoki, że termin „piosenka studencka” posiadał zupełnie inną wartość niż ma to miejsce w dniu dzisiejszym. Nie sposób nie wspomnieć także o Leszku Aleksandrze Moczulskim. Pisał dla Skaldów, Grzegorza Turnaua i Czesława Niemena. Jednak to właśnie Korowód wyśpiewany przez Marka Grechutę przyniósł mu największą sławę.
W pojałtańskiej Europie, w kraju izolowanym od zachodniej demokracji żelazną kurtyną właśnie dzięki Korowodowi z ust Marka Grechuty Polacy po raz pierwszy usłyszeli pytanie: „kto nie umiał zasnąć nim nie wymyślił granic?” i nie jest dziełem przypadku, że to właśnie ta piosenka stała się tytułową piosenką całego albumu. Jej aranżacja przyprawia nas do dziś o zawrót głowy, a brawurowa gra Jacka Ostaszewskiego na flecie przeniosła nad Wisłę ducha hippisów rodem z musicalu Hair.
W podobnym tonie utrzymany jest też protest song „Świecie nasz”. Padają w nim pytania, które wcześniej w polskich piosenkach nigdy nie występowały. W socjalistycznym ustroju PRL-u, który według obowiązującej propagandy zapewniał pełnię szczęścia obywateli, artysta ni stąd ni zowąd domagał się nagle radości, siły krzyku, śpiewu tłumu i pokonania w sobie lęku przed otwieraniem ciężkich bram, a działo się to wszystko cztery miesiące po masakrze robotników Wybrzeża w grudniu 1970! Całe lata zastanawiałem się jak było to możliwe, aby cenzura pozwoliła na śpiewanie takich słów w takim czasie. Powstał utwór nieprzemijający i wciąż aktualny, a Marek Grechuta wyprzedził tym albumem swoją epokę. Korowód to już nie tylko czysta poezja śpiewana jak poprzedni album artysty, ale stylistyka w polskiej muzyce wówczas kompletnie niespotykana. Poezja z elementami progresywnego rocka i jazzu czyni z Korowodu album wyjątkowy. Piosenki „Świecie nasz”, „Ocalić od zapomnienia”, „Korowód” znamy wszyscy i mimo że powstały 40 lat temu, fascynują nas do dziś.
Marek Grechuta był artystą wszechstronnym. Ukończył architekturę, śpiewał i pisał poezję, malował, komponował i tworzył kabaret. Chociaż na przestrzeni dziesięcioleci wyśpiewał wiele znakomitych piosenek i uczestniczył w niezliczonej ilości projektów, w świadomości miłośników muzyki i poezji na zawsze pozostanie odtwórca niezapomnianych "korowodowych" songów.
Przełom lat 60' i 70' przyniósł światu rewolucję w muzyce i sztuce. Pojawił się rock progresywny oraz protest songi, które były politycznymi i społecznymi manifestami przeciw hipokryzji, ograniczeniom i wszelkiemu zniewoleniu. Obok pokoleniowego hymnu Czesława Niemena "Dziwny jest ten świat" oraz pacyfistycznego "Imagine" Johna Lennona, Marek Grechuta albumem Korowód otworzył w tym gatunku zupełnie nowy rozdział. O ile Czesław Niemen wyrażał zdziwienie i podtrzymywał nadzieję, Grechuta jako pierwszy postanowił pójść dalej i domagać się otwarcia tak zwanych "gadających głów" na głos pokolenia wyrosłego w zakłamanej rzeczywistości Polski ludowej. W latach osiemdziesiątych miałem przyjemność oglądać koncert Marka Grechuty we wrocławskim Empiku. Był to bardzo kameralny koncert. Pan Marek wystąpił wtedy bez zespołu. Grał tylko na fortepianie i śpiewał.
Wierzę głęboko, że w tym Korowodzie w którym przyszło Mu teraz kroczyć, także śpiewa. Ja natomiast żyjąc w świecie od którego i dla którego domagał się radości, chciałabym niniejszym wspomnieniem Jego przesłanie ocalić od zapomnienia...
i spór będą wiodły, do której z nich należę.
I niech to będzie spowiedź, ale bez rozgrzeszenia.
Nie chcę, by okradano mnie z mojego życia”
Kantata
Zanim jeszcze Marek Jackowski zdobył sławę jako lider zespołu Maanam, był już w polskim światku muzycznym postacią znaną i nie mam tu bynajmniej na myśli jego współpracy z grupą Osjan. Dziś chcę zajrzeć w Marka Jackowskiego twórczość jeszcze głębiej. Korowód to według opinii wielu muzycznych ekspertów najlepszy album w historii polskiej fonografii, a otwierający go utwór instrumentalny „Wiedzieć więcej” w całości jest właśnie dziełem Marka Jackowskiego. Twórca tej kompozycji był wówczas podobnie jak George Harrison pod ogromnym wpływem muzyki Wschodu, co później zaowocowało także stylem grupy Osjan. Nieprzypadkowo Marek Grechuta umieścił właśnie ten utwór jako intro swojej płyty. Klimat stworzony przez Marka Jackowskiego wprowadza bowiem słuchacza w świat piosenek, które wyznaczyły w polskiej muzyce poziom do dnia dzisiejszego niedościgniony.
Jan Kanty Pawluskiewicz |
W pojałtańskiej Europie, w kraju izolowanym od zachodniej demokracji żelazną kurtyną właśnie dzięki Korowodowi z ust Marka Grechuty Polacy po raz pierwszy usłyszeli pytanie: „kto nie umiał zasnąć nim nie wymyślił granic?” i nie jest dziełem przypadku, że to właśnie ta piosenka stała się tytułową piosenką całego albumu. Jej aranżacja przyprawia nas do dziś o zawrót głowy, a brawurowa gra Jacka Ostaszewskiego na flecie przeniosła nad Wisłę ducha hippisów rodem z musicalu Hair.
W podobnym tonie utrzymany jest też protest song „Świecie nasz”. Padają w nim pytania, które wcześniej w polskich piosenkach nigdy nie występowały. W socjalistycznym ustroju PRL-u, który według obowiązującej propagandy zapewniał pełnię szczęścia obywateli, artysta ni stąd ni zowąd domagał się nagle radości, siły krzyku, śpiewu tłumu i pokonania w sobie lęku przed otwieraniem ciężkich bram, a działo się to wszystko cztery miesiące po masakrze robotników Wybrzeża w grudniu 1970! Całe lata zastanawiałem się jak było to możliwe, aby cenzura pozwoliła na śpiewanie takich słów w takim czasie. Powstał utwór nieprzemijający i wciąż aktualny, a Marek Grechuta wyprzedził tym albumem swoją epokę. Korowód to już nie tylko czysta poezja śpiewana jak poprzedni album artysty, ale stylistyka w polskiej muzyce wówczas kompletnie niespotykana. Poezja z elementami progresywnego rocka i jazzu czyni z Korowodu album wyjątkowy. Piosenki „Świecie nasz”, „Ocalić od zapomnienia”, „Korowód” znamy wszyscy i mimo że powstały 40 lat temu, fascynują nas do dziś.
Marek Grechuta był artystą wszechstronnym. Ukończył architekturę, śpiewał i pisał poezję, malował, komponował i tworzył kabaret. Chociaż na przestrzeni dziesięcioleci wyśpiewał wiele znakomitych piosenek i uczestniczył w niezliczonej ilości projektów, w świadomości miłośników muzyki i poezji na zawsze pozostanie odtwórca niezapomnianych "korowodowych" songów.
Przełom lat 60' i 70' przyniósł światu rewolucję w muzyce i sztuce. Pojawił się rock progresywny oraz protest songi, które były politycznymi i społecznymi manifestami przeciw hipokryzji, ograniczeniom i wszelkiemu zniewoleniu. Obok pokoleniowego hymnu Czesława Niemena "Dziwny jest ten świat" oraz pacyfistycznego "Imagine" Johna Lennona, Marek Grechuta albumem Korowód otworzył w tym gatunku zupełnie nowy rozdział. O ile Czesław Niemen wyrażał zdziwienie i podtrzymywał nadzieję, Grechuta jako pierwszy postanowił pójść dalej i domagać się otwarcia tak zwanych "gadających głów" na głos pokolenia wyrosłego w zakłamanej rzeczywistości Polski ludowej. W latach osiemdziesiątych miałem przyjemność oglądać koncert Marka Grechuty we wrocławskim Empiku. Był to bardzo kameralny koncert. Pan Marek wystąpił wtedy bez zespołu. Grał tylko na fortepianie i śpiewał.
Wierzę głęboko, że w tym Korowodzie w którym przyszło Mu teraz kroczyć, także śpiewa. Ja natomiast żyjąc w świecie od którego i dla którego domagał się radości, chciałabym niniejszym wspomnieniem Jego przesłanie ocalić od zapomnienia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz