czwartek, 22 listopada 2018

Łukasz Orwat - Średniowieczny świat Hieronima Boscha, odsłona pierwsza: "Wóz z sianem" (Wrocław, 4 stycznia 2012)


Wpisem dzisiejszym mam przyjemność otworzyć trzyczęściowy tryptyk poświęcony malarstwu Hieronima Boscha. Nieprzypadkowo pojawiło się tu słowo „tryptyk”, zajmiemy się dziś bowiem właśnie jednym z licznych, wykonanych na zlecenie Kościoła tryptyków, dziełem „Wóz z sianem”. Nie bez przyczyny także chciałbym poświęcić twórczości Boscha aż trzy tygodnie, twórczość bowiem niderlandzkiego malarza doskonale oddaje ducha średniowiecznej Europy i każdy z trzech obrazów które mam zamiar przedstawić odsłoni nam jeden z jej aspektów, a łącznie dadzą kompletne i przenikające się świadectwo owej epoki.


Zacząć wypadałoby od zaznaczenia, że malarz szerzej znany jako Hieronimus Bosch faktycznie nosił miano Jeroen Anthoniszoon van Aken. Skąd więc ów przydomek? Twórca, członek szacownej rodziny malarzy van Acken posługiwał się zawsze skrótem od nazwy swego rodzinnego miasta, w którym spędził całe swoje życie, mianowicie Hertogenbosch.

Jeroen zaś jest niderlandzką wersją imienia Hieronim. Zatem kwestie pochodzenia przydomku mając za sobą a nie chcąc zanudzać biograficznymi faktami z życia Jeroena przejdźmy może od razu do tego, co najważniejsze, czyli do samego dzieła. Wspomniałem wcześniej, że tryptyk „Wóz z sianem” nie jest jedynym tego typu dziełem Boscha. Najsłynniejsze chyba z dzieł autora, „Ogród ziemskich rozkoszy” (nawiasem mówiąc zachęcam do obejrzenia, i to wnikliwego, charakterystyczną cechą twórczości Hieronima jest przeładowywanie obrazów licznymi postaciami, scenami i przedmiotami, z których niemal każda stanowi alegorię lub jest symbolem.) jak i wiele innych tryptyków powstały na zamówienie Kościoła i zazwyczaj traktują o podobnej tematyce – obrazy Raju i Piekła ukazane na dwóch skrzydłach tryptyku oraz w tym przypadku tytułowy wóz siana będący alegorycznym wizerunkiem życia doczesnego pośrodku. Każda ze scen przepełniona własną symboliką, którą teraz spróbujemy rozwikłać. Przyjrzyjmy się najpierw lewemu skrzydłu przedstawiającemu wizję Raju. Dostrzec zdają się tu cztery sceny obrazujące najdawniejsze momenty historii. Na szczycie widzimy Boga zasiadającego na tronie strącającego z niebios hufce upadłych aniołów, ukazanych tu pod postaciami owadów i gadów, istot nieprzyjaznych człowiekowi, zatruwających, kąsających, będących zwiastunem zarazy.


I jako takie właśnie ohydne stworzenia kojarzone były z siłami ciemności, zła czy piekieł, co znajduje odbicie w wyobrażeniach średniowiecznych demonologów przydających cechy gadzie i owadzie właśnie złym duchom.

Za przykład posłuży niech rycina demona Agaresa. (po lewej). Niżej dostrzegamy stworzenie pierwszych ludzi. Bóg z żebra śpiącego Adama kształtuje Ewę. Wszystko w scenerii rajskiego ogrodu. Następnie oglądamy moment kuszenia pierwszej kobiety przez węża (przedstawionego z głową kobiety, co symbolizować ma zapewne jego kłamliwość i chęć do odwrócenia człowieka od Boga, echa filozofii Tomasza z Akwinu). Na samym dole wygnani przez anioła z Raju. Znane dobrze wydarzenia z początków księgi Rodzaju oraz tradycji chrześcijańskiej (upadek aniołów) odnaleźć można nie tylko w „Wozie z sianem”, ale także w innym tryptyku Boscha, „Sądzie ostatecznym”. Pomińmy na razie środkową część obrazu i obejrzyjmy prawe skrzydło, ukazującą wizję piekła. Widzimy tu grzeszników cierpiących wieczne katusze z rąk diabłów i rozmaitych potworów symbolizujących grzechy. U dołu dostrzec można ropuchę (w średniowiecznej symbolice utożsamiana z lubieżnością) pożerającą nieszczęśnika, i inne maszkary prowadzące mężczyznę ku bliżej nieokreślonym piekielnym katuszom i kolejnego, kąsanego boleśnie przez stado ogarów. (fragment obrazu z lewej)


Ponad nimi diabły (pokazane tu pod postacią małp, których zwierzęce kształty, podobne jednak do ludzkich, w mentalności średniowiecznych kojarzyły się z siłami nieczystymi) budują wieżę, nawiązującą tu do biblijnej wieży Babel. (z prawej) W oddali, pośród ruin szaleje pożoga. Typowe przedstawienie piekła jako miejsca wiecznych mąk dla grzeszników.

Skupmy się teraz na tytułowej, środkowej części tryptyku. W oczy rzuca się od razu wielki, ciągnięty przez groteskowe stwory stóg siana. Nie bez przyczyny ciągnięty właśnie przez te dziwolągi wóz posuwa się w prawo, ku piekielnemu skrzydłu. Dlaczego tam właśnie? O tym zaraz. I dlaczego właściwie na wozie znajduje się ogromna sterta siana? Otóż w średniowiecznych Niderlandach popularna była ludowa przyśpiewka: „Świat jest wozem siana, z którego każdy bierze ile może”. Nie inaczej jest tutaj. Owe siano, które nęci wszystkich wokół to nic innego jak ziemskie, doczesne dobra i przyjemności, które odwracają uwagę od Boga i sprowadzają człowieka na drogę potępienia. Widzimy wielkich możnych (z lewej) na koniach, którzy skuszeni owym dostatkiem podążają za toczącym się ku piekielnej otchłani wozem. Nie inaczej czyni pospólstwo – tłoczy się i kotłuje wokół siana, walcząc między sobą o skrawki dobrobytu, uciekając się nawet do mordu. Na szczycie wozu siedzi kilka postaci – zakochani oraz zajęci sobą młodzi. Przygrywa im na flecie błękitny demon. Cielesne uciechy także znajdują się pośród oddalających od zbawienia rozkoszy (z prawej). Żadna warstwa społeczna nie jest obojętna na nęcący wóz z sianem. Nawet zakonnice gromadzą wory nim wypełnione przed grubym mnichem, uosabiającym obżarstwo, opilstwo i chciwość. Chęć posiadania dóbr doczesnych odsuwa w niebyt dobra duchowe, czego doskonałym przykładem jest ów właśnie mnich i towarzyszące mu siostry zakonne. Jak na ironię, siano, które jest niewiele warte ciągnie za sobą rzesze istnień ku potępieniu.


I tak dobra doczesne, symbolizowane tu przez owe siano nie są wiele warte w porównaniu z dobrem najwyższym, życiem wiecznym, Rajem, od którego ludzie odwracają się i ślepo zmierzają ku zatraceniu. Całej scenie przygląda się z góry Chrystus, na którego nikt jednak nie zwraca uwagi.

Wszystkie części tryptyku zdają się być już wnikliwie obejrzane. Nic bardziej mylnego. Zamknijmy teraz lewe i prawe skrzydło. Oczom naszym ukazuje się czwarta część dzieła, pielgrzym zmierzający przed siebie drogą – jak się okazuje – pełną niebezpieczeństw. Nastaje na niego pies, którego ów odgania kosturem (przypomnijmy sobie sforę kąsającą jednego z potępionych – pies jest symbolem czyhającego grzechu. Ogary w piekle już dopadły nieszczęśnika i wiodą go ku męce wiecznej). Tuż obok w błocie leży sterta kości dziobanych przez ptaki, przypominając o marności żywota. Dalej w oddali banda rzezimieszków przywiązuje do drzewa jakiegoś nieszczęsnego podróżnego, a w oddali błękit nieba przełamuje widok szubienicy. Postać pielgrzyma w oparciu o stóg siana symbolizować może ludzką wędrówkę przez świat. Wszak nasze życie nie jest niczym innym jak doczesną drogą ku zbawieniu. Lub też potępieniu. I droga łatwą nie jest, ale na wytrwałych, którzy nie podążą za doczesnym zbytkiem i nie zlękną się przeciwności czeka najwyższa nagroda w niebie. W kolejnym odcinku przyjrzymy się obrazowi męki pańskiej na przykładzie kolejnego dzieła Hieronima Boscha. Dziękuję za czas poświęcony na przeczytanie dzisiejszego tekstu i zapraszam ponownie w kolejną środę.

***

Łukasz Orwat, urodzony w roku pańskim 1992, prywatnie syn Sławomira Orwata, niezależnego redaktora periodyku muzyczno-kulturowego Muzyczna Podróż. Domorosły pasjonat literatury oraz historii, które to fascynacje przekuł w działalność akademicką na Uniwersytecie Wrocławskim. Specjalizuje się literacko głównie w literaturze antycznej oraz epice rycerskiej, historycznie w dziejach starożytnego Rzymu, Bizancjum oraz historii Imperium Osmańskiego, kulturoznawczo w historii metafizyki, filozofii i magii, zwłaszcza w kręgu kultury biskowschodniej. Tłumaczył z łaciny zbiór poezji humanistów polskich oraz zachodnich, Żałoba Węgier (Pannoniae Luctus) powstały po zdobyciu Budy (ówczesnej, pozbawionej jeszcze Pesztu, stolicy Węgier) w 1544 roku. Ciągoty zainteresowań akademickich korelują także z zainteresowaniami natury fantastycznej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz