"To były takie czasy, kiedy nie trzeba było mieć dużo gotówki. Jak wyjeżdżałem pierwszy raz, miałem w portfelu 10 funtów. Autostop nie był problemem. Pamiętam, że nawet zakładaliśmy się z kolegami o to, kto szybciej dotrze z Dover do Berlina Zachodniego. Wtedy była to Mekka. Pod każdym względem najlepsze miasto w Europie. Anarchizm zmieszany z kapitalizmem, kluby sado-maso, komuny hipisowskie i wszędzie bardzo atrakcyjne kobiety. Wystarczyło trochę pogadać o rewolucjach, żeby umówić się na randkę i nie tylko. Naprawdę romantyczne miejsce".
John Porter

W takiej rzeczywistości w granicach naszego kraju pojawił się pewien muzycznie utalentowany Walijczyk. W tym momencie pozwolę sobie na osobistą dygresję. W imieniu milionów nastolatków tamtych czasów chciałbym serdecznie podziękować pewnej (zapewne niezwykle uroczej) dziewczynie o imieniu Aleksandra, dzięki której ów utalentowany Brytyjczyk postanowił po latach europejskich wędrówek osiąść na stałe w naszej umiłowanej Ojczyźnie. Dziś wprawdzie John Porter jest po uszy zakochany w zupełnie innej Polce, której imię rozpoczyna się także na literę "A" , a której wówczas nie było jeszcze na świecie.
![]() |
Fot. Jacek Poremba |
Płyta Helicopters powstała w roku 1980 i wyznaczyła zupełnie nowy kierunek w polskiej muzyce. Nagrana została na kilka miesięcy przed powstaniem "Solidarności", przez co tym bardziej była traktowana jak zjawisko przełomowe. Kto wie, czy bylibyśmy świadkami sukcesów zespołu Maanam aż na taką skalę, gdyby właśnie nie John Porter. Do dziś Helicopters uważany jest za podwaliny polskiego rocka lat 80-tych.
![]() |
Aleksander Mrożek |
Z pośród wszystkich utworów z płyty, dwa z nich zyskały w moim sercu szczególną popularność. Rozpoczynający album „Ain’t Got My Music” to niezwykle energetyczny kawałek brytyjskiego brzmienia przełomu lat 70-tych i 80-tych, w którym wyraźnie słychać styl inspirujący wczesne poczynania grupy Maanam. Drugi z nich to umieszczona po latach na wersji CD, pochodząca z wydanego przez Tonpress singla Fixin/Agression. przepiękna ballada „Fixin’”, będąca kontynuacją najlepszych tradycji bluesowych ballad, przy których na koncertach rozbłyskują zapalniczki. Można nawet zauważyć pewne podobieństwo tego utworu do wielu późniejszych ballad okupujących tygodniami listy przebojów i zdobywających kolejne pokolenia miłośników (a zwłaszcza miłośniczek) gitarowych "przytulanek". W podobnym stylu nagrana jest na przykład kultowa ballada grupy TSA „Trzy zapałki” do dziś uznawana za jedną z najpiękniejszych "pościelówek" polskiego rocka. Nagrania z albumu Helicopters miały swoistego pecha. Powstały bowiem w momencie, gdy nie istniała jeszcze Lista Przebojów Programu III Polskiego Radia, będąca przez całą dekadę lat 80-tych wyznacznikiem popularności polskich gustów muzycznych. Powstała ona dopiero dwa lata po wydaniu płyty i wylansowała wiele utworów inspirowanych twórczością Walijczyka, którą z czasem pokryła gęsta warstwa kurzu.
Dziś z łezką w oku wsłuchuję się w ten album i wspominam czasy mojej młodości. Był to okres wyczekiwanego przez dziesięciolecia przełomu politycznego i powiewu wolności. Był to też czas, który przyniósł przewartościowanie estetyczne w sztuce. Po raz pierwszy muzyka rockowa stawała się muzyką powszechną i była słuchana przez masy. Helicopters wyznaczył kierunek, który na lata ukształtował rodzimą scenę i wypromował takie indywidualności jak Marek Jackowski, Kora Andrzej Nowak czy Marek Piekarczyk. Nigdy wcześniej ani później muzyka rockowa nie stworzyła u nas tak wielu przebojów. Dziś John Porter złagodniał i rozsmakowuje się w swojej trzeciej młodości, a moralnym obowiązkiem mojego pokolenia jest przypomnieć dzisiejszej generacji fanów gitarowego szaleństwa o czasach, kiedy wszystko było pierwsze i nie przekładało się na sukces finansowy twórców.