niedziela, 11 stycznia 2015

Mateusz Augustyniak - Jak się ubrać i na koncercie zachować, aby uwagę gawiedzi przyciągnąć i szacunek samic zdobyć

 Poniższy artykuł zwyciężył w II edycji Jubileuszowego Konkursu "Muzycznej Podróży"

Mateusz Augustyniak - autor
Jako wieloletni starszy barman w jednym z największych krakowskich klubów koncertowych, miałem okazję i niekłamaną przyjemność uczestniczenia w niezliczonych koncertach z każdego chyba gatunku muzycznego jaki wymyśliła ludzkość. Znalazło się tam nawet miejsce dla skandynawskiego mnicha prezentującego swe umiejętności w tybetańskim śpiewie gardłowym, przez resztę ekipy określanego jako człowiek drzewo. Nauczony doświadczeniem, postanowiłem wyprodukować krótki poradnik dla naszych rodaków na obczyźnie wybierających się na koncerty wykonawców rodzimych i zagranicznych. Poradnik ów o nieco przydługim tytule...

Jak się ubrać i na koncercie zachować, aby uwagę gawiedzi przyciągnąć i szacunek samic zdobyć  

Na wstępie trzeba zaznaczyć, że przywiązanie uwagi do stroju w jakim mamy zamiar pokazać się na jakiejkolwiek imprezie ma znaczenie niebagatelne. Glany, ćwieki i irokez na koncercie Madonny mogą symbolizować bunt i anarchistyczną duszę, jednak partnerów do pogo raczej ciężko będzie znaleźć. Z kolei w szpilkach, obcisłych legginsach i bluzce z dekoltem raczej nie powinno się wybierać na Metallicę, bowiem podczas lotu górą, szpilki można pogubić, a bluzeczkę porwać. Skoro wyjaśniliśmy już sobie sprawy kardynalne, przejdźmy do meritum i zobaczmy jak sprawić, żeby koncertowy wieczór był niezapomnianym przeżyciem, a publiczność zapamiętała Cię na dłużej niż samego artystę umilającego pobyt w klubie.


Reggae i pochodne: 

Tutaj panuje jedna, niepodważalna zasada, której bagatelizować nie można i nie powinno się w żadnym wypadku, a której zastosowanie już na wstępie zapewni Ci szampańską zabawę. Otóż najważniejsze jest abyś był zjarany. Wszelkie pochodne pietruszek, herbat i innych ziół z powodów oczywistych należy sobie odpuścić, a bazować tylko i wyłącznie na zayebistym dżisie od znajomego kumpla siostry, który zna kogoś, kto coś ma. Oczywiście trzeba uważać, aby nie przesadzić, coby nie spędzić całego wieczoru w zawszawionej kloace, jakimi zwykle okazują się toalety na koncertach. Dla osób niewprawionych i nieprzywykłych do wprowadzania się w magiczny klimat koncertu reggae, samo przebywanie w towarzystwie osób zjaranych dodaje +10 do spleenu. Pić należy niewiele lub wcale, narażając bar na straty, lecz jednocześnie dając okazję znudzonym barmanom do uczestniczenia w koncercie, na który i tak nie mają ochoty. Zaznaczyć trzeba, że jest to tylko pierwszy wymóg. który należy spełnić, aby zdobyć szacunek. Wszakże zasada ta jakkolwiek żelazna jest powszechnie znana, więc należy oczekiwać, że wszyscy łącznie z kapelą, menadżerem klubu i psem perkusisty będą zjarani. Drugim wymogiem jest oczywiście ubiór. Tutaj sprawa się już nieco komplikuje bowiem, aby zdobyć największy szacun, musisz być czarnoskórym nieogolonym rastafarianinem z dredami sięgającymi do pasa schowanymi w ogromnej włóczkowej czapie, koniecznie w kolorach żółty, zielony, czerwony. Jeśli wchodząc na salę koncertową zauważysz takiego osobnika, musisz wiedzieć że twoje próby zdobycia wieczoru skazane są na klęskę. Jeśli sam jesteś takim osobnikiem, nie musisz robić nic więcej – noc jest twoja. Aby zniwelować nieco magię roztaczaną przez takiego klimaciarza, można spróbować się z nim zaprzyjaźnić, może mieć namiary na kolesia kręcącego dredy w zamian za paczkę fajek i czteropak.

Rock/Metal: 

Tutaj sprawy są znacznie bardziej skomplikowane niż w powyższym akapicie. O ile w przypadkach zwykłych rockowych gigów wystarcza ubranie glanów i znajomość czterech kawałków, które można by odśpiewać razem z kapelą, o tyle w przypadku ostrzejszych sieczek, kodeks metalowca trzyma się sztywno wytyczonych reguł. Generalna zasada mówi, że musisz wyglądać groźniej i bardziej mrocznie niż wokalista, znać całą historię zespołu włącznie z biografią każdego z ich członków od lat szkolnych oraz posiadać plecak typu kostka z minimum jedną naszywką. Niekoniecznie musi być to logo kapeli, która gra tej nocy. Jeśli jesteś w wieku powyżej 40 lat, dopuszczalne a nawet wskazane jest ubranie się od stóp do głów w jeans. Musisz mieć dżinsowe spodnie oraz dżinsową poszarpaną kurtkę obficie zdobioną naszywkami z nazwami kapel, które ubóstwiasz oraz kościotrupem Iron Maiden na plecach. Na nogach - tylko mokasyny, najlepiej z wężowej lub krokodylej skóry. Obfity wąs doda powagi i umocni twój autorytet wśród młokosów. Jeśli natomiast jesteś w wieku, w którym nijak nie da się sklasyfikować cię zaszczytnym mianem „starego metala”, sprawy się komplikują, zwłaszcza jeśli jesteś fanem naprawdę ostrych brzmień pokroju Cannibal Corpse, Rotting Christ czy Rape My Dead Body With Baseball Bat (żartuję, nie ma takiej kapeli – chyba).

Tutaj recepta wbrew pozorom też jest prosta. Wystarczy ubrać się od stóp do głów w czerń, glany obowiązkowo podobnie jak długie, nie do końca czyste włosy oraz umiejętność machania nimi przez minimum cztery godziny bez przerwy. Dodatkowym atutem są spiczaste łokcie, które pozwolą Ci zdobyć uznanie podczas dzikiego pogo, które rozpęta się przed sceną na 30 minut zanim kapela zacznie grać i trwać będzie do ostatniego bisu. Ale podobnie jak w przypadku koncertu reggae – tak robią wszyscy. Aby wzbić się ponad zwykłych metali i ukazać im, że nie są godni nawet na Ciebie patrzeć, zalecane jest posiadanie na odzieży jak największej ilości ćwieków oraz wyrobienie sobie umiejętności całkowitego niezwracania uwagi na kapele supportujące gwiazdę, nieważne jak dobrze by grali. Jeśli jesteś total hardkor, możesz sobie pomalować twarz używając kosmetyków swojej ukochanej, oczywiście tylko czerń i biel. Jeżeli nie wiesz jak się za to zabrać, polecam podejrzenie fotek zespołu Kiss. Czas przeznaczony dla supportów musisz spędzić przy barze waląc browary z plastikowych kubków i opowiadając jak zespół który zaraz pojawi się na scenie zmienił twoje życie. Stosując się do powyższych porad, na pewno spędzisz niezapomniany wieczór i sprawisz, że publiczność zapamięta cię na długo, przeważnie określając cię jako „ten świr co batował pod barierkami” co jest mianem najbardziej zaszczytnym wśród znawców tematu.

Hip – Hop/Rap itp. 

Tutaj również znajdziemy jedną niepodważalną zasadę, której należy się trzymać, aby zdobyć poklask wśród jakże wymagającej hip hopowej publiki. Otóż hajs musi się zgadzać. Aby wszystkie oczy zwrócone były tylko na ciebie, od samego początku na koncert musisz zajechać najnowszą betą (inne marki niedozwolone) w ekipie złożonej z minimum czterech ogolonych na zero, muskularnych jegomości. Kurtki nie zostawiasz w szatni jak pospolity plebs, a za barem, korzystając z uprzejmości znajomego barmana. Jeśli nie znasz żadnego barmana, możesz użyć magicznego zaklęcia „znam …” W miejsce kropek wstaw jakąś groźnie brzmiącą ksywkę. Jeśli barman będzie gruboskórny i nie da się przekonać, możesz również dodać „bierz bo ci wy*ebie”. Po takim wejściu będziesz miał pewność, że jesteś indywiduum, z którym należy się liczyć. Na koncercie należy trzymać się lekko z boku, sącząc piwo i kontemplując rymy gwiazdy znajdującej się na scenie. Żadnego machania rękami. To nie przystoi prawdziwym fanom, a tylko pozorantom. Kolejna bardzo ważna zasada; podczas płacenia przy barze nie używasz portfela, a wyjętego z tylnej kieszeni spodni zwitku banknotów stuzłotowych. Najlepiej jeśli będzie on opleciony gumką recepturką, aby pokazać, że takich zwitków masz więcej. Im grubszy plik, tym większy szacun.

Festiwale/pop/electro i reszta: 

Ten akapit postanowiłem połączyć, jako że koncerty pop oraz muzyki elektronicznej są rzadkością w klubach, za to występują licznie w porach letnich na wszelkiej maści festiwalach. Tutaj sprawa jest bardzo ciężka, bowiem bardzo liczna publiczność oraz zazwyczaj spory obszar festiwalu uniemożliwiają skuteczne zwrócenie na siebie uwagi. Ostatnią deską ratunku może być próba przedarcia się na scenę. Często kończy się to powodzeniem i srogim łomotem od ochrony, no ale czego się nie robi dla dobrej zabawy.

Ewentualnie możesz również nagrać cały występ swoim smartfonem i udostępnić go na youtube. Pamiętaj, że długie nagranie oraz jak najgorsza jakość świadczą o tym, że impreza była na najwyższym poziomie. Spodziewać się możesz nawet do miliona wyświetleń w pierwszym tygodniu.

To już koniec. Mam nadzieję, że powyższy poradnik pomoże początkującym koncertowiczom odnaleźć się w tym dziwnym świecie z równie dziwnymi regułami. Oczywiście możesz również olać wszystko co napisałem powyżej i po prostu dobrze się bawić, ale w obecnych czasach zakrawa to na frajerstwo. Wszakże trzeba się promować wszędzie i zawsze. Inaczej świat nigdy nie dowie się o twoim istnieniu ;)

Mateusz Augustyniak

2 komentarze:

  1. Dla mnie bomba. Teraz ide zrobic porzadek w szafie !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Augusto a w Studio , czy diabły czy hiphopy , zawsze glany :D Pozdro!

    OdpowiedzUsuń