wtorek, 19 czerwca 2012

Andrzej Sikorowski – poeta czasów drapieżnego konformizmu (Nowy Czas nr 183)

Andrzeja Sikorowskiego usłyszymy w Londynie w niedzielę 24 czerwca. W Sali Teatralnej POSK-u zaśpiewa na zaproszenie Medical Aid for Poland Fund, organizacji która od 30 lat niesie pomoc polskim szpitalom, wysyłając tam leki i sprzęt medyczny. Posłuchajmy krakowskiego barda i wesprzyjmy działalność tej zasłużonej fundacji. Liczba miejsc ograniczona, a chętnych chyba nie zabraknie, bo w Londynie Andrzej Sikorowski występował już nie raz i ma tutaj swoją wierną publiczność.

Chyba obok Tadeusza Kantora, Piotra Skrzyneckiego i Marka Grechuty, Andrzej Sikorowski jest jedną z tych postaci świata artystycznego, które najbardziej kojarzone są z Krakowem. Aby jednak takie skojarzenie powstało w społecznej świadomości, nie wystarczy się w Krakowie urodzić (czego jedynie panu Andrzejowi spośród wyżej wymienionych bez osobistego wkładu w to wydarzenie udało się osiągnąć). Andrzej Sikorowski bez zbędnego patosu potrafi pokazać w każdym niemal wersie swoich piosenek krakowską szlachetność i elegancję. Kraków w jego rymach jest pełen muzyki, zapachów, smaków i kolorów. To właśnie w tym mieście „złote nuty spadają na Rynek i dokoła muzyki jest w bród. Po królewsku gotuje Wierzynek, a kwiaciarki czekają na cud”. W piosenkach Andrzeja Sikorowskiego nawet zwykła wróżka z ulicy Piwnej 7 uczy szacownego barda pokory, a krakowska jesień w jego prostych słowach obnaża niezwykłość swojej melancholii: „Opadły z liśćmi lata dni. Jak liście zżółkły ciepłe sny, nakryły płatki ścieżkę zdarzeń. Na miasta twarzy deszczu łzy. W Krakowie lato było już. W Krakowie lato było wczoraj. Na astry żółta przyszła pora, czerwone zwiędły pęki róż…”

Chociaż zespół Pod Budą powstał w roku 1977, a powszechnie rozpoznawalny stał się dwa lata później po ogromnym sukcesie na opolskim festiwalu „Bardzo smutnej piosenki retro”, Andrzej Sikorowski będąc studentem filologii polskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego już w roku 1970 zapisał się w historii polskiej piosenki jako pierwszy współczesny bard z gitarą, a songiem "Nowy rok" wyśpiewał główną nagrodę na Festiwalu Piosenki Studenckiej w Krakowie. Kolejne lata przyniosły mu nagrody na Zimowej Giełdzie Piosenki Studenckiej w Opolu oraz na Famie w Świnoujściu. Młodemu pokoleniu czytelników pozwolę sobie przypomnieć, że były to czasy, kiedy piosenka studencka posiadała zupełnie inną rangę, niż ma to miejsce obecnie, a określenie to wówczas znaczyło o wiele więcej niż obecnie nadużywany zwrot „piosenka aktorska”.
Andrzej Sikorowski debiutował w czasie, kiedy pojawiały się pierwsze nieśmiałe próby prezentowania z estrady niezależnej myśli twórczej, które z czasem przyniosły zmasowany atak młodych niepokornych adeptów sztuki na haniebne struktury powołane przez PRL-owski reżim do kneblowania ust piewcom wolności. To w przebywaniu w takim środowisku w dużym stopniu należy doszukiwać się społecznej tematyki i trafności spostrzeżeń w tekstach piosenek Andrzeja Sikorowskiego, które w jedyny dla siebie sposób potrafił umiejętnie ubrać w subtelną poetycką formę. Najbardziej wyrazistym manifestem tej postawy jest ballada „Ciężkie czasy”, będąca swoistym rozrachunkiem z samym Stwórcą: „Zrobię Panie wszystko co rozkażesz, zrobię wszystko co Ci do łba strzeli. Wybacz tylko że się nie pokłonię. Głowy przecież nie mogę odsłonić, bo gdy zdejmę kapelusz pewnej letniej niedzieli,  to wylecą wściekłe myśli i już wtedy na mnie nie licz”.
Krakowski bard potrafił też wielokrotnie hojnie obdarowywać dobrymi tekstami innych wykonawców. Jest autorem słów do dwóch wielkich przebojów Maryli Rodowicz: „Ale to już było” i „Rozmowa przez ocean”. W roku 1988, kiedy wielu z nas jeszcze nie dawało wiary, że PRL wkrótce przejdzie do śmietnika historii, „Rozmowa przez ocean” wyciskała łzy tych, którzy po dwóch stronach żelaznej kurtyny tęsknili do siebie, ze względów politycznych nie mając najmniejszych szans na spotkanie. Tekst tej ballady przywołuje mi na myśl chocby niespełnioną miłość Agnieszki Osieckiej, która latami bezskutecznie domagała się od władz państwowych pozwolenia na powrót Marka Hłaski do ojczyzny. Dziś słowa tej piosenki mają już inny wydźwięk, ale tęsknota wynikająca z powszechnej obecnie emigracji ekonomicznej pozostawiła i nadal pozostawia piętno na tysiącach rozdzielonych polskich rodzin.
Po roku 1989 Sikorowski w swoich tekstach stał się wytrawnym  komentatorem nowej sytuacji społecznej wynikającej z przemian ustrojowych. Podobnie jak Krzysztof Daukszewicz, lider grupy Pod Budą krytycznym okiem spoglądał na cenę zachodzących zmian, a rzekome „sukcesy gospodarcze” będące mięsem wyborczym kolejnych ekip rządowych podsumowywał w sobie tylko właściwy sposób. Jego krytyka konformizmu po trosze nawiązuje do stylu „Naszej klasy” Jacka Kaczmarskiego i proroczych wizji Grzegorza Ciechowskiego wyrzekania się własnych przekonań dla wartości materialnych rodem z „Białej Flagi”. Jednak w ujęciu Andrzeja Sikorowskiego forma tej krytyki jest zawieszona gdzieś pomiędzy poetyckim kabaretem, a polityczną publicystyką, którą jak nikt inny w sposób subtelny i wyważony potrafi dozować swoim słuchaczom. Piętnowanie niekompetencji na wszystkich szczeblach władzy, kryzys autorytetów, zalew tematów zastępczych, „dyzmowska” głupota i zaściankowe cwaniactwo politycznych elit, to treści, które Andrzej Sikorowski najpełniej zaprezentował w piosence „Nie przenoście nam stolicy do Krakowa”. Utwór ten idealnie oddaje charakter miasta, które mimo napływu milionów turystów rocznie, od lat potrafi zachować swoją tożsamość i kulturową niezależność.
Andrzej Sikorowski to także autor muzyki do ponad dwudziestu filmów animowanych oraz felietonów publikowanych w „Dzienniku Polskim” i w „Przekroju”. Ma także swoich zagorzałych wielbicieli jako twórca programu radiowego „Muzyczna plotka”. Oprócz tekstów piosenek lider grupy Pod Buda wydał też dwa tomiki wierszy: „Lecz póki co żyjemy” i „Moje piosenki”. To jeden z tych artystów, który od lat nikogo nie naśladuje i konsekwentnie jest wierny swojemu wizerunkowi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz