niedziela, 19 grudnia 2010

Bob Dylan - Highway 61 Revisited (USA) 1965 Wizjer nr 53

Toczący się kamień nie porasta mchem - stare przysłowie angielskie

Rok 1975 był niezwykle ważny dla polskiej kultury. Zwycięzcą prestiżowego Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina odbywającego się co pięć lat w Warszawie został polski wirtuoz - Krystian Zimmerman. Również w 1975 roku amerykański artysta o tym samym nazwisku – Robert Allen Zimmerman znany bardziej jako Bob Dylan wydał jeden ze swoich najlepszych albumów – Blood on the Tracks. Dziś jednak przypomnę inny krążek tego genialnego artysty. Powodem takiego wyboru jest umieszczenie jednej z piosenek z tego wydawnictwa na pierwszym miejscu listy „500 Greatest Songs Of All Time” - równie prestiżowej jak Festiwal Chopinowski instytucji - Rolling Stone Magazine, który wziął swoją nazwę właśnie od tytułu piosenki Boba Dylana – „Like A Rolling Stone”, którą to po latach jego czytelnicy ogłosili utworem wszech czasów. Cóż takiego wyjątkowego jest w tej piosence?


Obraz hippisów z kultowego filmu Milosa Formana "Hair"
Jest ona przede wszystkim manifestem ideowym hippisów, którzy pojawili się na świecie pod koniec lat 60' i wywarli ogromny wpływ na kształt muzyki i całej praktycznie kultury drugiej połowy XX wieku. Hippisi stworzyli mieszaninę rhythm and bluesa i folku będącą muzyczną oprawą dla zaangażowanych politycznie i społecznie tekstów. Młodzi hippisi przewrócili do góry nogami cały dotychczas obowiązujący system wartości oraz obnażyli zakłamanie relacji zaobserwowanych przez nich w hipokratycznym świecie dorosłych, poddając powszechnej krytyce nietykalne do tej pory instytucje jakimi były: rodzina, Kościół, elity polityczne, wojsko, finansjera i szkoła.


Protestowali przeciw wojnie w Wietnamie, normom, przymusom, zakazom, hipokryzji, konwencji ubioru, a także przywiązaniu do rzeczy materialnych. „Dzieci Kwiaty” tworzyły rządzące się własnymi prawami komuny, co w konsekwencji doprowadziło do powstania ideologii pacyfistycznych i ekologicznych. Propagowali duchowość Wschodu, krytykowali konsumpcyjny i konformistyczny styl życia oraz drapieżną walkę o pieniądze. Przyczynili się także do rozpowszechnienia substancji psychoaktywnych, szczególnie LSD i marihuany oraz do szerzenia rewolucji seksualnej i powstania ruchu New Age.

Andy Warhol (fot. Jack Mitchell)

Edie Sedgwick z filmu "Ciao Manhattan"
Edie Sedgwick pochodziła z artystycznej rodziny. Jej ojciec był rzeźbiarzem, a dziadek historykiem i pisarzem. Otoczona ludźmi sztuki, niejako w sposób naturalny została dziewczyną Andy’ego Warhola i w konsekwencji zetknęła się z nieodłącznym atrybutem artystycznej bohemy – narkotykami. Związek Edie z Warholem był szalony. Przyszedł nagle i trwał bardzo krótko. Boba Dylana poznała prawie natychmiast po rozstaniu ze słynnym artystą. Wpływ Edie Sedgwick na twórczość Dylana był w tamtym czasie ogromny. Wielu biografów dostrzega Edie w takich utworach jak „Just Like A Woman” czy „Lay Lady Lay”. Dylan nie został jednak kolejnym partnerem życiowym Edie. W jego otoczeniu znajdował się bowiem niejaki Bob Neuwirth, który wprawdzie takiej sławy jak Dylan nie zdobył, ale miał w sobie to „coś”, co przyciągało kobiety.


Edie Sedgwick bardzo szybko uzależniła się od niego, a wraz z nim także i od narkotyków. Związek z nowym partnerem, podobnie jak z poprzednim nie trwał długo, ale związek z psychotropami przetrwał wszelkie burze, co w połączeniu z alkoholizmem doprowadziło Edie do zaburzeń psychicznych i w konsekwencji do śmierci w roku 1971. To właśnie jej postać stała się głównym tematem „Like a Rolling Stone”, a Andy Warhol został w tym utworze nazwany przez Dylana „Napoleonem w łachmanach”. Dziwne są genezy wielu nieśmiertelnych przebojów, ale najdziwniejsze jakże często jest to, że ich bohaterami są jak najbardziej śmiertelni (czasami przedwcześnie) ludzie. Bob Dylan jako jeden z nielicznych autorów tekstów do piosenek nazywany jest poetą i jako jeden z nielicznych na to miano w pełni zasługuje, wpisując się do grona artystów, których twórczość budzi emocje nawet po kilkudziesięciu latach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz