piątek, 30 listopada 2018

Nowy teledysk Arczisty już w sieci









Na MaxFloRecTV pojawił się właśnie singiel „Cholera jak się wkopałem” Arczisty. Wczorajsza (29.11) premiera jest bezpośrednim zwiastunem jego debiutanckiego albumu. Wydawnictwo „Nic dla każdego” trafi do sprzedaży 6.12. Do tego czasu tylko na www.MaxFloSklep.pl trwa pre-order płyty. Do najbliższej środy, 5.12, włącznie krążek „Nic dla każdego” dostępny jest w przedsprzedaży. Zamawiając wydawnictwo jeszcze przed jego premierą, przy zakupie można liczyć na rabat oraz dodatkowe niespodzianki. Dzisiejsza nowość na kanale MaxFloRecTV to 3. singiel zapowiadający powyższy album.


„Cholera jak się wkopałem” otwiera tracklistę debiutanckiej płyty Arczisty. Stworzeniem numeru tak, jak i poprzednich, w całości zajął się raper. Do singla powstał wideoklip, za realizację którego odpowiada grupa Tworzywo. Pełną wersję premierowego singla Arczisty, wydłużoną o dodatkową zwrotkę można już znaleźć we wszystkich największych serwisach streamingowych. Patronat medialny nad krążkiem „Nic dla każdego” sprawują: portal Freestyle.pl, DlaStudenta, Dyktafonografika.com, Beatbattle.pl oraz audycja Rap Gra w Radiu Aktywnym. Premiera płyty zaplanowana jest na 6.12.

Tekst: Anna Grabowska (MaxFloRec)

poniedziałek, 26 listopada 2018

26 listopada w toruńskim HRP Pamela odbędzie się koncert Arka Jakubika. Wokaliście towarzyszyć będzie zespół w składzie: Olaf Deriglasoff g. basowa i gitary, Piotr Jabłoński perkusja, Maks Kucharski - saksofon altowy i instrumenty klawiszowe. Wieczór otworzy swoim występem formacja Lustro

Najnowszy, tym razem solowy muzyczny projekt Arka Jakubika pod tytułem
Szatan na Kabatach, który będzie miał premierę 20 kwietnia 2018, jest oryginalną propozycją, jakiej na polskim rynku muzycznym znaleźć nie sposób. Ten niepokorny, ciągle poszukujący artysta nie ogląda się na panujące mody i trendy, robi swoje. Wydaje się, że jego ekstrawagancki pomysł na solowy album wkracza na obszary, których nikt w tym kraju jeszcze nie eksplorował. Płyta jest bez wątpienia ambitną, momentami zaskakująco przebojową, ale skierowaną do wyrobionego słuchacza propozycją, gdzie muzycznie panował będzie absolutny eklektyzm. Od cyber punka, przez elektro-pop, techno, czy post new wave. Arek Jakubik tym solowym albumem stylistycznie wyraźnie odcina się od swojego zespołu Dr Misio. Szuka innych środków wyrazu. Fani mogą się poczuć mocno zaskoczeni zwłaszcza, że zaledwie rok upłynął od premiery ostatniej płyty „Zmartwychwstaniemy”. Przy albumie „Szatan na Kabatach” Jakubik ewidentnie odwołuje się do swoich idoli z lat 80-tych: Joy Division, Krafwerk, Bauhaus czy
Cabaret Voltaire. Współtwórcą płyty jest Kuba Galiński, producent muzyczny wielu uznanych artystów takich jak: Ania Rusowicz, Ania Dąbrowska, Janusz Panasewicz, Piotr Rogucki, Jamal, Hey, Wilki czy właśnie Dr Misio. Galiński jako swoje inspiracje do płyty „Szatan na Kabatach” podaje: Moon Duo, Ariel Pink, Sleaford Mods czy The Smiths.


Do tego wszystkiego jak zawsze gorzkie, inteligentne, ironiczno-sarkastycznebteksty piosenek, jak zawsze o miłości, śmierci i samotności, wymieszane z celnymibobserwacjami współczesnej rzeczywistości. Tym razem bardziej intymne, bo obok Krzysztofa Vargi i Marcina Świetlickiego, to Arek Jakubik jest w większości współautorem warstwy lirycznej. Ta płyta niebywale mieni się różnymi barwami, dźwiękami, pomysłami, nastrojami. Nie ma tutaj dwóch podobnych do siebie piosenek. Utwory są czasem wzięte z dwóch wydawałoby się najbardziej od siebie oddalonych muzycznie biegunów. Warto wyruszyć z Jakubikiem w tę ciekawą, mądrą i odważną artystycznie podróż.

Solowy projekt Jakubika już w marcu rusza w trasę koncertową, na której obok Jakubika i Galińskiego, będzie można zobaczyć i posłuchać również Olafa Deriglasoffa, który dołączył do projektu. Warto ich będzie zobaczyć razem na żywo. Ale najpierw posłuchajcie płyty. Koniecznie. Bo ta płyta powstała z serca. Jak mówi Jakubik, nagrał ją dla siebie i swoich kumpli, fanów, którzy widzą świat podobnie jak on. Proponujemy wam dzisiaj, abyście dołączyli do tego grona.

sobota, 24 listopada 2018

24 listopada w poznańskiej Auli UAM odbędzie się koncert znakomitej skrzypaczki jazzowej Reginy Carter







24 listopada w poznańskiej Auli UAM odbędzie się koncert Reginy Carter – światowej gwiazdy jazzu, projekt specjalny Era Jazzu All Stars oraz kolekcjonerskie wydawnictwa to tylko wybrane elementy specjalnego wydarzenia artystycznego, jakie przygotowała Era Jazzu na swój jubileusz w prestiżowej Auli UAM w sobotę 24 listopada.

„To specyficzna i nieszablonowa impreza - mówi Dionizy Piątkowski, pomysłodawca i szef Ery Jazzu - Gramy już 20 lat mając za sobą kilkaset znamienitych koncertów i nieszablonowych projektów. Nie ma chyba jazzowej gwiazdy, która nie pojawiłaby się z naszym logo: od Cassandry Wilson i Jana Garbarka po Dianę Krall i Marcusa Millera. Ale pokazaliśmy, często po raz pierwszy w Polsce, także artystów, którzy zadebiutowali na naszych estradach: Patricię Barber, Omara Sosę, Diannę Reeves. Zrealizowaliśmy wiele niepowtarzalnych projektów specjalnych: Amadeus Orchestra z Al Di Meolą, Herbie Hancock z Orkiestrą Symfoniczną oraz wieloletni Poznań Jazz Project z laureatami Nagrody Ery Jazzu i światowymi gwiazdami”.

W ciągu dwudziestu lat Era Jazzu stała się cyklem koncertów klubowych i galowych najwybitniejszych gwiazd współczesnego jazzu oraz znaczącym przedsięwzięciem kulturalnym plasowanym w ścisłej czołówce europejskich i polskich imprez jazzowych. Kulminacją jest wielodniowy Aquanet Jazz Festival, który obejmuje zarówno koncerty wielkich gwiazd, jak i szeroką prezentację najciekawszych jazzowych zjawisk i trendów. Od lat realizowany jest także Poznań Jazz Project promujący młodych, poznańskich muzyków.

Gwiazdą galowego koncertu „Era Jazzu – gramy już 20 lat!” będzie najwybitniejsza skrzypaczka jazzu, Regina Carter. Podczas koncertów ma się wrażenie, że skrzypaczka ma niekończące się zasoby energii, czym w uroczy i zabawny sposób zdobywa publiczność na całym świecie. „Regina Carter tworzy muzykę łatwą w odbiorze i jednocześnie zapierającą dech w piersiach.


Swoją muzyką zabiera słuchacza w niezwykłą podróż, na którą składają się przeszłość i przyszłość jazzu” - pisał o genialnej artystce Time Magazine.

Regina Carter jako czterolatka rozpoczęła naukę gry na skrzypcach a mając dwanaście lat była najmłodszym muzykiem słynnej Detroit Civic Symphony Orchestra. Studiowała muzykę w New England Conservatory of Music oraz Michigan’s Oakland University. W 1994 roku związała się z lokalnym ruchem Black Rock Coalition i nawiązała współpracę z liderami modnej „new black music”. Przełomowym dla skrzypaczki był rok 1998, gdy zrealizowała albumy “Rhythms of the Heart” oraz “Motor City Moments”, które przedstawiły zdumionemu jazzowemu środowisku wielki talent artystki a zrealizowany w duecie z pianistą Kenny’m Barronem album „Freefall” zyskał nominacje do prestiżowej Grammy Award. Odtąd jazzowa skrzypaczka zapraszana była do projektów wybitnych artystów: zagrała w „Blood on the Fields” Wyntona Marsalisa, zaproszona została przez Cassandrę Wilson do udziału w jej „davisowskim” albumie „Travelling Miles”, pojawiała się w nagraniach i koncertach królowej hip-hopowego soulu Mary J. Blige oraz awangardowych projektach Johna Blake’a.

Jako pierwsza artystka jazzowa i zagrała na Il Cannone Guarnei del Gesu, skrzypcach należących do samego mistrza Paganiniego i nagrała album „Paganini: After A Dream". Świat jazzu i muzyki klasycznej był zauroczony. Recenzent Time Magazine komplementował „Carter tworzy muzykę, której się pięknie słucha, która jest odkrywcza, czasami wręcz brawurowa... swoich słuchaczy Panna Carter zabiera na wyprawę w przyszłość jazzu”. Kolejna, autorska płyta Reginy Carter „I’ll Be Seeing You: A Sentimental Journey" to muzyczny hołd dla matki Reginy. Album zawiera intymne, akustyczne aranżacje utworów z lat dwudziestych, trzydziestych i czterdziestych. W poszukiwaniach specyficznego nastroju tamtych czasów Regina Carter zaprosiła do współpracy m.in. wybitne wokalistki Dee Dee Bridgewater i Carlę Cook, klarnecistę Paquito D’Riverę, akordeonistę Gila Goldsteina.


Album „Reverse Thread” skrzypaczka zrealizowała wraz z muzykami afrykańskimi, ale w tak kulturowo zagmatwanym tyglu, że trudno dopatrywać się w pomyśle znamion „mody na ludowość”.

 Album zyskał rekomendujące recenzje prestiżowych mediów i nominowany był Grammy Awards. W światowe obchody setnej rocznicy urodzin Elli Fitzgerald wpisała się realizując album „Ella: Accentuate the Positive” składając wspaniały hołd interpretując wielkie hity Elli Fitzgerald. Regina Carter genialna instrumentalistka, powszechnie uznawana za najwybitniejszą skrzypaczkę jazzową na świecie jest od lat honorowana najważniejszymi laurami jazzu (od prestiżowych ankiet Down Beat, gdzie uznawana jest za Jazzową Skrzypaczkę Roku po udział w najważniejszych festiwalach i prestiżowych wydarzeniach oraz lukratywny grant McArthur Fellows Program). Wybitna skrzypaczka wymyka się komercyjnej sferze muzyki, stając się bezwiednie ikoną tego, co w wielkiej sztuce najważniejsze: artystką non-konformistką z ogromnym talentem i ambicjami.

Koncert na gali „Era Jazzu – gramy już 20 lat!” będzie także premierą „Star Cadillac” - nowego albumu poznańskiego zespołu Weezdob Collective - oryginalnego kolektywu improwizatorów, kompozytorów i laureatów... Nagrody Ery Jazzu. Perkusista Adam Zagórski (laureat nagrodzonego w 2016 roku Zagórski / Skowroński Quartet), gitarzysta Piotr Scholz (Nagroda Ery Jazzu w 2017), harmonijkarz Kacper Smoliński (laureat nagrody Era Jazzu 2018) wspólnie z basistą Damianem Kostką i saksofonistą Kubą Marciniakiem tworzą Weezdob Collective – jeden z najważniejszych zespołów, młodego polskiego jazzu i laureata głównej nagrody Jazz nad Odrą 2018. Premierowy album oraz nowy kwintet (Damian Kostka / Maciej Brzostowski / Maciej Kociński / Paweł Kaczmarczyk) zaprezentuje - także laureat Nagrody Ery Jazzu – gitarzysta Dawid Kostka.

Partnerem Strategicznym Ery Jazzu jest Aquanet S.A.
Projekt realizowany jest przy współpracy Miasta Poznań


czwartek, 22 listopada 2018

Skorup & JazBrothers prezentują wideo koncertowe

Skorup podczas koncertu w Ruinach Teatru Victoria w Gliwicach. Fot. Marlena Nowakowska



Najnowsza publikacja Skorupa i braci Jaz to nie lada gratka dla fanów. Mimo że od jakiegoś czasu na MaxFloRecTV dostępny jest pełny odsłuch płyty „Absolutna flauta”, to dziś (22.11) playlistę zasilił wideoklip do utworu „Grube chude lata”. Teledysk nakręcono podczas wyjątkowego koncertu w Ruinach Teatru Victoria w Gliwicach


Nieco ponad miesiąc temu, 19.10, w rodzinnym mieście Skorupa i braci Jaz odbył się koncert promujący wydany w czerwcu br. album artystów. Na scenie w Gliwicach spotkali się niemal wszyscy zaangażowani w powstanie „Absolutnej flauty”.

Podczas koncertu Skorupa & JazBrothers w Gliwicach na scenie pojawiło się liczne grono gości z płyty ABSOLUTNA FLAUTA. Fot. Kadr z klipu
Wśród gości nie zabrakło m.in.: Kuby Knapa, Gano, Biaka, DJ-ów – HWR-a i Hopbeata, Karo Glazer oraz większości instrumentalistów, którzy zarejestrowali swoje partie na płycie. Wydarzenie w nietypowej, jak na rapowe koncerty, przestrzeni Ruin Teatru Victoria zgromadziło liczne grono słuchaczy, których nie trzeba było specjalnie zachęcać do zabawy.

Utwór „Grube chude lata”, do którego powstało powyższe wideo, to 3. pozycja z tracklisty „Absolutnej flauty”. Gościnnie w numerze na fagocie udzielił się Wojciech Front. Zdjęcia do premierowego klipu zrealizowała ekipa filmowa Tworzywo. Nowe wydawnictwo Skorupa & JazBrothers ukazało się 22.06 br. „Absolutną flautę” w wersji standard znaleźć można w Empikach w całej Polsce oraz w MaxFloSklepie. Jednak wyłącznie pod tym adresem: https://bit.ly/2DSe1fx dostępna jest dwupłytowa edycja krążka, w skład której wchodzi dodatkowe CD z wersjami instrumentalnymi wszystkich utworów.

Tekst: Anna Grabowska (MaxFloRec)

sobota, 17 listopada 2018

17 listopada w Berlinie zagra Fallen Outcast



Katedra - Człowiek za dużo myślący (Polska 2018)

"Wiedza jest niebezpiecznym doradcą, kiedy wszystko wymyka się spod kontroli" - słyszymy w tekście nieśmiertelnego "Epitaph" grupy King Crimson z krążka In the Court of the Crimson King. Dlaczego przywołuję właśnie to legendarne wydawnictwo w pierwszym zdaniu recenzji drugiej płyty wrocławskiej grupy Katedra zatytułowanej Człowiek za dużo myślący? Po pierwsze... wystarczy spojrzeć na jej okładkę, po drugie posłuchać utworu nr 7, a po trzecie... Zacznijmy jednak od początku, a na początku było... Słowo, które niczym wisząca w pierwszym akcie sztuki na ścianie strzelba, wypali - jak zwykle - w najmniej oczekiwanej chwili. Okładka albumu koncepcyjnego - a takim krążkiem niewątpliwie jest Człowiek za dużo myślący - prawie zawsze jest pełna odniesień i symboli nawiązujących do tekstowej warstwy takiego wydawnictwa. Okładka drugiego longplaya Katedry zawiera dwie wyraziste aluzje, które każdy wielbiciel muzyki progresywnej oraz słuchacz pierwszej płyty młodych muzyków z Wrocławia powinien zauważyć już na pierwszy rzut oka. Dół to wspomniana już aluzja do karmazynowego albumu pionierów muzyki progresywnej rodem z Wielkiej Brytanii, góra natomiast to - jak dla mnie - wyraźny sygnał, że tym razem te wszystkie kolorowe kwiaty z tytułowych łąk debiutanckiego krążka Katedry zastąpione zostaną cierniami, wywołującymi ból malujący się na twarzy mężczyzny z dolnej części tej sugestywnej grafiki.


Maciek "Jim" Stępień (fot. Łukasz Daczewski)
Pierwszy utwór ukryty na płycie pod numerem 2 zatytułowany "Dziewczyna z obrazka" powstał w głowie basisty zespołu Maćka Stępnia zwanego Jimem dziesięć lat temu, kiedy był on jeszcze uczniem drugiej klasy licealnej. Każdy maturzysta, nawet taki, który przeżył ten egzamin - jak piszący te słowa - 35 lat temu, doskonale pamięta, że druga klasa licealna to pozostawiające trwały ślad na duszy wrażliwego człowieka poznawanie literatury doby romantyzmu pełnej demonów, szaleńczych miłosnych porywów, związanych z nimi samobójstw i zmartwychwstań, a w polskiej odmianie pełnej patriotyzmu i cierpień za miliony, a nawet symboli proroczych jak choćby tajemnicze imię wskrzesiciela narodu "Czterdzieści i Cztery", które dla sporej grupy analityków jest niczym innym jak przepowiednią Powstania Warszawskiego i związaną z nim martyrologią niezliczonych zastępów młodych bohaterów. Urocza sekcja smyczkowa, czyli Zuzanna Siepietowska - wiolonczela i Agnieszka Rusiecka - skrzypce oraz ekspresyjnie wyśpiewany wyrzut: "Przestań śmiać się z miłości, oszukana zostałaś, mówisz: miłość ze śniegiem przeminie, że nie warto odkrywać siebie." ubrane w grechutowską stylistykę rodem z Korowodu spowodowały u mnie ogromną chęć poznania dalszych losów niepoprawnego romantyka, któremu na początku drogi zabrakło odwagi, aby spojrzeć w owe tajemnicze oczy, w których skrył się ten magiczny błysk - mistyczne źródło jego natchnienia. Czy są to owe ukwiecone oczy z okładki albumu?


Bardzo breakoutowski, acz niezwykle nowocześnie zagrany i ze smakiem ozdobiony saksofonem Igora Pietraszewskiego "Ptak" z wykrzyczanym przesłaniem: "Jak pusta może być pustka, ten tylko się dowie, kto miłości pragnąc zdobyć jej nie może" to jedynie znakomicie przemyślane i podkreślające koncepcyjność tego wydawnictwa preludium przed zapierającym dech w piersiach najbardziej poruszającym "Listem" w historii polskiego rocka już od pierwszych słów nawiązującym do jednej z najważniejszych postaci literackiej doby Romantyzmu.

Fryderyk Nguyen (fot. Ania Michowska)
Wszak „Cierpienia młodego Wertera” to powieść epistolarna, a jej tytułowy i nieszczęśliwie zakochany w Lotcie bohater nie tylko zbyt łatwo ulegał wzruszeniom, ale przede wszystkim czuł się odrzucony, choć tak naprawdę podobnie jak szekspirowski Hamlet czy Pink z "The Wall" Floydów sam z własnego wyboru odizolował się od otoczenia. "Niełatwo żyć tak daleko, z każdą godziną pamiętać cię mniej, wiecznie śpiewać smutną pieśń i już nigdy nie skończyć jej". Te przeszywające do szpiku kości słowa nie tylko opisują stan duszy romantycznych bohaterów, lecz doskonale znane są też każdemu, kto odważył się pokochać kogoś, z kim z rozmaitych powodów nie mógł potem dzielić codzienności. Jak często taki stan niemocy, czy też używając innej terminologii stan wewnętrznej emigracji prowadzić może do obłędu, a nawet do samobójstwa? "Teraz wiem, że tylko miłość czyni człowieka potrzebnym, dlaczego więc ten dar boży krynicą niedoli staje się?" - to retoryczne pytanie ozdobione uzależniającą progresywną muzyką osadzoną w stylistyce najpiękniejszych rockowych suit Niemena, King Crimson czy SBB to istota i zarazem motto tej - nie boję się użyć tego określenia - jednej z najważniejszych polskich płyt wszech czasów, zawierającej przeraźliwe błaganie: "Przestań już grać tę melodię na zatracenie moje, nie przywołuj chwil straconych, po których nawet modlić się nie mogę! Nie umiem tak żyć, nie umiem umierać, jak Armar rzucał się w morze. Płynę niesiony przez fale, a za rękę prowadzi mnie Pan." Wszak już antyczny Seneka głosił, że tylko "dwie rzeczy dają duszy największą siłę: wierność prawdzie i wiara w siebie".


A czyż właśnie wierność prawdzie nie jest sednem tożsamości każdego artysty? "Evviva l’arte" Przerwy-Tetmajera niczym manifest określający gradację wartości, jest przecież czymś na wzór katechizmu każdego artysty, a jego młodopolski neoromantyzm wyśpiewany na krążku Katedry ustami Jima i przyprawiony doskonałą trąbką Wojtka Lizureja jest w moim przekonaniu w stanie zdobyć serce nawet najbardziej zatwardziałych zwolenników "szkiełka i oka", bo... "chociaż życie nasze nic niewarte: evviva l'arte! Dumna poezjo już zapomniałaś o dzieciach swych wyklętych w dziurawych butach i mokrych paltach, kapeluszach, bo ty wolisz pamiętać o Apollina synach - ulubieńcach bogów grających na Olimpu wzgórzach..." - słyszymy w pierwszych słowach mojego najbardziej osobistego fragmentu tej płyty. Dlaczego akurat tego? Ponieważ miałem nieopisane szczęście podczas jednej z prób Katedry być naocznym świadkiem jego powstawania. Doskonale pamiętam moment, kiedy Maciek przerywając proces twórczy powiedział nagle do mikrofonu patrząc mi w oczy: "dedykuję go tobie". Dlaczego mi? Czy dlatego, że "my ostatni romantycy kochać będziemy róże i nigdy nie pojmiemy świata...".

Paweł Drygas
Pewnie jest w tym szczypta prawdy, bo rzeczywiście z coraz większym trudem pojmuję działania tych, którzy zarządzają naszym globem, ale tak naprawdę sedno tej dedykacji niechaj na zawsze pozostanie moją słodką tajemnicą. Świetnie brzmiąca waltornia Juliusza Tkacza prowadząca rewelacyjny dialog z klawiszami Michała Zasłony, tekstowe nawiązania Maćka do In the Court of the Crimson King przerywane diabolicznym śmiechem, którego personaliów niestety nie rozpoznałem, drapieżna, przesterowana gitara Fryderyka Nguyena i trzymająca władzę fenomenalna sekcja rytmiczna, czyli Paweł Drygas i Maciek "Jim" Stępień sprawiły, iż od kilku dni zarzynam "Ostatnich romantyków" tak bezlitośnie, że gdyby był to duży, czarny krążek winylowy, trzeszczałby już zapewne niczym stare, patefonowe płyty znalezione przed laty na strychu dziadka. "Jam jest Polak, wiem skąd pochodzę, ostatni polski romantyk, oto jest mój hołd, mój hołd dla bohaterów!" - tym patosem Jim zamyka to blisko 10-minutowe dzieło podkreślając tym samym fakt, że polski romantyzm bez martyrologii i zastępów Kordianów nie tylko prawdopodobnie nigdy by nie powstał, ale przede wszystkim, że bez szalonego i z takim trudem rozumianego na Świecie polskiego ducha, nie przetrwalibyśmy ani 123 lat zaborów, ani 6 lat sowiecko-hitlerowskiej okupacji, ani ponad 40 lat komunistycznego totalitaryzmu.


In the Court of the Crimson King
To, co odróżnia drugi album Katedry od nieustannie przewijającego się w tej recenzji legendarnego krążka King Crimson, do którego nawiązanie dolnej części okładki jest niezwykle czytelne, to przekaz. O ile In the Court of the Crimson King to swoisty nagrobek wystawiony nadziei, o tyle Człowiek za dużo myślący pomimo swojej nieustannej wewnętrznej walki i wielu zwątpień, dzięki pielęgnowanej od pokoleń wierze nieoczekiwanie podsuwa nam niezwykle mocne przesłanie: "Nie skończę się, sztukę gna czas. Nie skończę się, słowo wciąż trwa, a gdy zamilknę, usłyszysz dzieła wrzask: Gdzie jest mój Pan?!". I w tym właśnie momencie pojawia się zapowiedziany przeze mnie we wstępie strzał symbolicznej strzelby, którego istotę dobrze znamy z nieśmiertelnych kart Biblii: "Na początku było Słowo, a wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało. W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła". Bo przecież skoro "Słowo wciąż trwa", jak twierdzi Człowiek za dużo myślący, to jego wewnętrzne przekonanie: "nie skończę się", jest tylko logiczną konsekwencją takiej postawy.


"Kiedy zgasło serce" to niewątpliwie najbardziej radiowy utwór tej płyty, a jednocześnie tekstowo bardzo nawiązujący do poprzedzającego go "Nie skończę się". "Ale wierzę mimo to, kiedyś przyjdzie taki czas, drugi człowiek poda dłoń, zapłoną świece, których płomień zgasł". Te słowa to już jednak nie tylko kontynuacja apoteozy wiary i nadziei, ale jednoznaczna negacja nihilizmu i zatracenia, który często dominował w przekazie wielu znaczących progresywnych albumów końca lat 60-tych i początku 70-tych ubiegłego stulecia.

Podczas kiedy w "Epitaph" słyszymy: "Gdy każdy z nas jest rozdarty przez nocne koszmary i sny, nikt nie założy laurowego wieńca, gdy cisza zagłusza krzyk", w "Kiedy zgasło serce" pomimo zalatujących pesymizmem słów: "Czy słyszysz smutny głos sprzedanych marzeń za mniejsze zło? Swoje myśli do szuflady włóż nim zgaśnie marzenie", docieramy do samego sedna tej niezwykłej w swej formie i treści płyty "Już nie myślę, wiem, raj to miejsce obok mnie. Ile serca innym damy, tyle nieba w nas."


Jaki tak naprawdę jest ten katedralny Człowiek za dużo myślący? Z początku podobnie jak prawie każdy znany z kart literatury bohater romantyczny - bardzo osamotniony i zagubiony, pełen rozterek i dylematów, niezdecydowany, świadomy swoich słabości i niepohamowanych emocji, które niebezpiecznie pobudzają jego wybujałą wyobraźnię. Są jednak i takie chwile, kiedy kompletnie mnie zaskakuje swoją zdrową przyziemnością i szczerym pragmatyzmem: "Ja artysta wielki światu niepoznany chciałem sławy i szmalu też piosenki moje chociaż w radiu nie puszczane śpiewam sam, śpiewam je wam. Usłysz mój głos!" - słyszymy nagle i niespodziewanie w jakże ważnym utworze "Nie skończę się"  traktującym wszak przede wszystkim o sile Słowa, które wciąż trwa po to, abyśmy w ostatniej odsłonie zatytułowanej "Zwyciężymy" najzwyczajniej w świecie mogli odkręcić symboliczną butelkę i uczcić wraz z chłopakami ich niekwestionowane zwycięstwo.

Michał Zasłona  (fot. Łukasz Daczewski)
Przedziwny numer "Zwyciężymy" niczym black sabbath'owski "Fluff" sączy się leniwie przy dźwiękach gitary akustycznej na koniec tego znakomitego wydawnictwa, aż tu nagle... "To był zespół Katedra. Trzymam kciuki i wszystkiego dobrego" - kończy to koncepcyjne dzieło własnym głosem wiecznie młody... Piotr Kaczkowski. A mi pozostaje się tylko do słów pana Piotra przyłączyć i dodać od siebie na tym swoistym backstage'u, że szmalu Wam Szanowni Artyści obiecać nie mogę, gdyż gdybym to uczynił, moglibyście kiedyś w słodkiej zemście znów mi coś romantycznego zadedykować. Jedno jednak obiecać Wam mogę: Wasze piosenki będą puszczane w radiu, żebyście nie musieli potem tworzyć takich protest songów, jak ci panowie:

środa, 14 listopada 2018

Coraz bliżej do płyty K2. Nowy singiel artysty w sieci

K2 ogłosił właśnie, że jego 2. krążek ukaże się w pierwszej połowie 2019 r. Fot. Łukasz Siekanowicz.








15 listopada na MaxFloRecTV trafił utwór „Anno Domini”. Premierowy singiel K2 to kolejna oficjalna zapowiedź 2. krążka artysty. Trwają zaawansowane prace nad albumem, który ukaże się w przyszłym roku. Po melancholijno-refleksyjnym singlu „Replay” najnowszym zwiastunem następcy „Anatomii” K2 powraca do mroczniejszego klimatu z czasów 1. płyty. Artysta przywołuje w numerze dzieło George'a Orwella „Rok 1984” i zastanawia się nad spełniającymi się współcześnie „przepowiedniami” literata o wszechobecnej inwigilacji oraz fałszywej wolności. Bit do utworu „Anno Domini” wyprodukował Pawko Beats, którego kojarzyć można z ekipą Pasjonaci. Kolejne karty związane z nowym albumem będą odkrywane stopniowo. Dziś zdradzimy, że premiera 2. płyty K2 odbędzie się w 1. połowie 2019 r.

Tekst: Anna Grabowska (MaxFloRec)


Arczista: 2. singiel zwiastujący płytę już w sieci!

8 listopada na MaxFloRecTV pojawił się utwór „Całymi nocami” zapowiadający album Nic dla każdego. Ci, którzy jeszcze nie zamówili płyty Arczisty w pre-orderze, mogą to zrobić pod adresem https://maxflosklep.pl/pl/c/PREORDER/105. Decydując się na zakup w przedsprzedaży, można liczyć na kilka bonusów. Na www.MaxFloSklep.pl trwa przedsprzedaż limitowanego albumu „Nic dla każdego”. Wśród bonusów dostępnych w pre-orderze znajdują się: niższa cena, przedpremierowa wysyłka płyty oraz zestaw wlep z niespodzianką. Krążek ukaże się na rynku 6 grudnia.bDo niedawnego wideosingla z Arczistą w roli głównej dołączył dziś utwór „Całymi nocami”. Podobnie jak w przypadku numeru „To o mnie mowa”, produkcją 2. zwiastuna płyty w całości zajął się Arczista.

Tekst: Anna Grabowska (MaxFloRec)

poniedziałek, 12 listopada 2018

Antoni Malewski - Przechodziłem, wstąpiłem, zobaczyłem

Budynek dzisiejszej Katolickiej Szkoły Podstawowej przy ulicy Warszawskiej 95/97
fot. Antoni Malewski






PRZECHODZIŁEM

Poranek 8 listopada 2018 roku, dochodziła godz. 9.30 jak wyszedłem z wieżowca (ten przy Biedronce, w którym przyszło mi mieszkać) przy ul. Dzieci Polskich, udając się w kierunku mojej, byłej dzielnicy Starzyce, w której się urodziłem, wychowałem, wyedukowałem (róg ulicy Warszawska/Zawadzka). Kiedy znalazłem się na wysokości mojej dawnej szkoły podstawowej nr. „3” na tzw „górce” (dziś Katolicka Szkoła Podstawowa przy ul. Warszawskiej 95/97), zobaczyłem, że na dziedzińcu szkoły znajduje się więcej samochodów niż zazwyczaj bywało.


Wówczas przypomniało mi się, że pewnego dnia w rozmowie z Sylwkiem Lublinem (kolegą mojego syna Daniela) – wspomniał mi, że współorganizuje (gra zawodowo na gitarze i śpiewa, pełniąc w tej szkole funkcję instruktora, nauczyciela muzyki) szkolną akademie z okazji rocznicy 100–lecia odzyskania niepodległości przez państwo o nazwie – POLSKA. Spowodowało to, że natychmiast zadecydowałem i … i do budynku byłej, mojej szkoły podstawowej...

WSTĄPIŁEM

Moja szkoła tak wyglądała jak na FOTO w okresie mojego dorastania, szkoła to całe moje dzieciństwo i wczesna młodość, w której nie tylko się edukowałem ale istniejące na jej terenie boiska (do koszykówki, piłki siatkowej czy boisko z bramkami do piłki ręcznej), botaniczny ogród, służyły mi i moim kolegom do wypełniania poza lekcyjnego czasu wolego w postaci (w tamtych latach nie istniały komputery, TV a radio było w powijakach), zabaw, konkurujących gier i rozrywki. Towarzyskie. rozrywkowe życie odbywało się „w moich czasach”, czy to latem czy zimą, tylko na powietrzu. Kiedy w 1954 roku do „7” klas podstawówki „dołożono” „4” klasy licealne powstała pierwsza „jedenastolatka” w woj. łódzkim czyli liceum LO-29, protoplasta dzisiejszego II LO przy ul. Jałowcowej. Dla mnie miało to ogromne znaczenie bo w latach 1957/58 (do Polski zza „żelaznej kurtyny” przenikał zakazany, muzyczny styl zwany – Rock’n’Roll) a chłopcy z klas licealnych (9, 10 czy 11) posiadający instrumenty muzyczne (gitara, trąbka, kontrabas) w kotłowni szkoły, wieczorami w tajemnicy przed Radą Pedagogiczna, kierownictwem szkoły „uprawiali” ten zakazany styl o egzotycznej nazwie, którym osobiście się (przez okno wsypowe, po cichu przedostawałem się na trwające próby) „zaraziłem”.


Dlatego z wielkim sentymentem przekroczyłem próg Sali Gimnastycznej, w którym to pomieszczeniu odbywała się, zasłyszana od Sylwka, uroczysta akademia odzyskania po 100 latach nieistnienia na mapie świata, Europy, po 123 latach niewoli, upragnioną przez wszystkich Polaków z trzech, obyczajowo różnych zaborów - NIEPODLEGŁOŚĆ.

ZOBACZYŁEM 

...„swoją” dawną Salę Gimnastyczną przepięknie wystrojoną przez różne, patriotyczne gadżety, hasła o odzyskanej niepodległości, upragnionej przez cały, polski naród wolności czy wycinki przeróżnych artykułów, publikacji z przedwojennej, i nie tylko, prasy i kolorowych magazynów, ułożonej chronologicznie wg stuletniej historii odrodzonej OJCZYZNY, przez uczniów - gospodarzy katolickiej szkoły. Ten szczególny, ponad godzinny spektakl słowno muzyczny pt „TA, CO NIE ZGINĘŁA” stanowił główną podwalinę szkolnej akademii z okazji 100 rocznicy odzyskania przez Polskę, niepodległość. Po wprowadzeniu na salę sztandaru szkolnego, Martyna zadeklamowała wiersz Norwida („Do kraju tego”) a Nina przepięknie zagrała trzy (na skrzypcach) patriotyczne utwory.


Po wypowiedzeniu przez Oliwię słowo wstępne – „Spotykamy się dzisiaj, aby wspólnie przeżyć 100 rocznicę odzyskanie przez Polskę niepodległości (11 listopada 1918 roku). Po 123 latach, Polska oswobodziła się z więzów niewoli osiągając WOLNOŚĆ. Chcemy patriotycznie uczcić dzisiejszy dzień refleksją nad historią i współczesnością naszej Ojczyzny. Spróbujmy dziś inaczej niż zwykle przyjrzeć się Polsce. Posłuchajmy polskich pieśni patriotycznych, wierszy, w których jak w lustrze odbiły się losy narodu polskiego. Dlatego proszę wszystkich o powstanie i odśpiewanie hymnu narodowego”. Proszę o powstanie i …. DO HYMNU.

Konkursowy obraz wykonany przez moją
wnuczkę Martę z okazji 100 lat Niepodległości
Po odśpiewaniu Mazurka Dąbrowskiego, wszyscy uczestnicy akademii usiedli (sala wypełniona po brzegi, na tzw „ful”) i rozpoczął się w treści, wg sporządzonego scenariusza (całość wspaniałego, patriotycznego widowiska - scenariusz i reżyseria – opracowała i przygotowała Pani MARIA CELOCH, nauczycielka historii w miejscowej szkole), słowno muzyczny spektakl, składający się z wierszy patriotycznych naszych polskich poetów (Maria Konopnicka, Krzysztof Kamil Norwid, Wiktoria Wiśniewska, Edward Słoński, Ludwik Wiszniowski, Maria Studnicka), historycznych tekstów oraz pieśni patriotyczno militarne odśpiewywane jako przerywniki muzyczne przez śpiewającego gitarzystę, „suflera” scenicznego wspomagającego aktorów szkolnych - Sylwestra Lublina. Pozwolę sobie wymienić tylko imiona wszystkich recytujących patriotyczną poezję, to: w/w Nina, Martyna oraz Kamila, dwie Oliwia, Sandra, Amelia, Simona, Marta, Piotrek, Janek, Marcin i Jakub. Przez cały okres trwania widowiska na szkolnym telebimie ukazywały się krótkie filmiki, na których w archiwalnych zapisach występowały takie postacie z naszej historii, jak Ignacy Paderewski, Józef Piłsudski, Roman Dmowski, Wincenty Witos czy Wojciech Korfanty. Po wyrecytowaniu kilku wierszy, Oliwia odczytała kolejny tekst historyczny, który pozwolę sobie zacytować - „Przeszło 1000 letnia historia państwa polskiego obfitowała w wiele zaskakujących wydarzeń natury politycznej, społecznej, gospodarczej. Były okresy wzlotów i upadków, lecz najbardziej trwale okazał się koniec XVIII wieku. Trzej potężni sąsiedzi Polski (Rosja, Austria, Prusy) korzystając z kraju osłabionego i skłóconego, podzielili jego ziemię sobą, wprowadzając własne rządy. Katastrofa rozbiorów i utrata państwowości jednak nie załamała narodu polskiego.


Jego wola przetrwania i uparte dążenie do odzyskania niepodległości stały się podstawą do odrodzenia WOLNEJ OJCZYZNY”. Pozwolę sobie wymienić, w kolejności wszystkie (tytuły) muzyczne przerywniki jakie Sylwek Lublin w tym patriotycznym widowisku zaśpiewał – „Piechota”, „Pierwsza Brygada”, „Wojenko wojenko”, „Mury”, „Żeby Polska”, „Rota”. Pięknym akcentem tego widowiska był APEL POLEGŁYCH na stojąco, z przybraniem postawy zasadniczej przez uczestników, poprowadzony przez Janka, gdzie po zakończeniu wypowiedział – „Dziękuję, proszę usiąść!”.

Duchową, wspomagającą opieką tego pięknego, patriotycznego widowiska stanowili i byli na akademii obecni, to Pan dyrektor szkoły Mariusz Węgrzynowski i Jego zastępczyni Pani Marzena Baran Radwańska (autorka wielu FOTEK, które otrzymałem od niej na swoją pocztę z wykorzystaniem w tym felietonie). Na zakończenie widowiska Sylwek Lublin zaśpiewał głośny song Jacka Kaczmarskiego, „Mury” po czym poczet sztandarowy opuścił pomieszczenie i wystąpił dyrektor szkoły Węgrzynowski z podziękowaniem artystom wykonawcą, Pani Marii Celoch i Panu Sylwestrowi Lublinowi, wszystkim uczestnikom przybyłym na spotkanie, VIP-om i innym gościom, np. takich jak ja. Również i ja miałem swoje, przysłowiowe pięć minut. Stanąłem w miejscu, w którym w 1951 roku stałem na szkolnym apelu, wypowiadając słowa podziękowania za wspaniały spektakl, po czym dodałem: - „Tu gdzie stoję moi drodzy, miałem okazję zaśpiewać dziś HYMN POLSKI, w 1951 roku musiałem śpiewać „Stalinowski słońce”, dziękuję jeszcze raz WAM wszystkim”.

tekst:Antoni Malewski

fotografie występujących w  wydarzeniu dzieci nie zostały zamieszczone na podstawie Ustawy z 23 kwietnia 1964 r. - Kodeks cywilny (tekst jedn.: Dz.U. z 2014 r. poz. 121 ze zm.) - art. 23 i 24.



Antoni Malewski urodził się w sierpniu 1945 roku w Tomaszowie Mazowieckim, w którym mieszka do dziś. Pochodzi z robotniczej rodziny włókniarzy. Jego mama była tkaczką, a ojciec przędzarzem i farbiarzem. W związku z ogromną fascynacją rock'n'rollem, z wielkimi kłopotami ukończył Technikum Mechaniczne i Studium Pedagogiczne. Sześć lat pracował w szkole zawodowej jako nauczyciel. Dziś jest emerytem. O swoim dzieciństwie i młodości opowiedział w książkach „Moje miasto w rock’n’rollowym widzie”, „A jednak Rock’n’Roll”, „Rodzina Literacka ‘62”, a ostatnio w „Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” - książce, która zajęła trzecie miejsce w V Edycji Wspomnień Miłośników Rock’n’Rolla zorganizowanych w Sopocie przez Fundację Sopockie Korzenie.

12 listopada Radio WNET rozpoczyna nadawanie w eterze! 87,8 FM Warszawa i 95,2 Kraków






Z niezmiennie aktualnym muzycznym credo Radia WNET można zapoznać się tutaj

środa, 7 listopada 2018

Arczista oficjalnie w szeregach MaxFloRec! Wystartował pre-order 1. albumu









30 października na MaxFloRecTV trafił klip Arczisty. Singiel pt. „To o mnie mowa” jest 1. zwiastunem debiutanckiego krążka rapera. Równolegle z premierą wideo ruszyła przedsprzedaż wydawnictwa, którego premiera odbędzie się jeszcze w tym roku. Tym samym młody MC dołącza do grona artystów stajni MaxFloRec


− Przesłuchując artystów działających w undergroundzie, jakiś czas temu natknąłem się na Arczistę. Pomimo młodego wieku, chłopak ten uprawia świetne gry słowne, które w połączeniu z jego flow tworzą wartość, na jaką stawiamy w MaxFloRec. Myślę, że dobrze odnajdzie się w towarzystwie innych graczy labelu − komentuje wybór Rahim.

Autorem teledysku do premierowego numeru Arczisty jest grupa Filminati. Za produkcję samego utworu natomiast w całości odpowiada raper. Wraz z publikacją singla wystartował pre-order wydawnictwa pt. „Nic dla każdego”. Limitowany album Arczisty dostępny jest już pod adresem: https://maxflosklep.pl/pl/c/PREORDER/105. Dla tych, którzy zamówią go w przedsprzedaży czekają bonusy w postaci: niższej ceny, zestawu wlep z niespodzianką oraz przedpremierowej wysyłki płyty. Premiera 1. krążka artysty przewidziana jest 6 grudnia. Arczista już kilkukrotnie pojawiał się na MaxFloRecTV z luźnymi, niezobowiązującymi utworami. Kilka tygodni temu był uczestnikiem inicjatywy WYNURZENIE, podczas której zaprezentował 2 numery. Jednym z nich był utwór „Bez bilbordów”. Album „Nic dla każdego” jest 1. odsłoną dwuczęściowego projektu, którego kontynuacja planowana jest na 2019 r.

Tekst: Anna Grabowska (MaxFloRec)

Kleszcz życzy „Miłego dnia”

Kleszcz nie zwalnia tempa z promocją krążka Czerń i biel. 18 października na MaxFloRecTV pojawiła się 10. z kolei wizualizacja w ramach odsłuchu najnowszego albumu artysty. Posłuchaj, komu Kleszcz zadedykował utwór „Miłego dnia”! Do najnowszej odsłony „Czerni i bieli” wideoklip zrealizował Radosław Bereś z Ace of Art. Za warstwę muzyczną do „Miłego dnia” odpowiedzialny jest natomiast Greg (bit) oraz DJ Geto (scratche). Ogólnopolska premiera albumu „Czerń i biel” odbyła się 14.09. Dzień później w zabrzańskim klubie CK Wiatrak miał miejsce koncert promujący wydawnictwo Kleszcza połączony ze świętowaniem urodzin artysty.

 
3. w karierze płyta Kleszcza, po wydanych z DiNO „HorRYM JESTem” oraz „Cyrku na qłq”, dostępna jest w MaxFloSklepie oraz w dobrych sklepach muzycznych w całym kraju. Wraz z dzisiejszą publikacją wystartowała sprzedaż unikatowych T-shirtów Kleszcza dedykowanych fanom artysty. Koszulki z limitowanej edycji zamawiać już można pod adresem: https://maxflosklep.pl/pl/c/PREORDER/105.

Tekst: Anna Grabowska (MaxFloRec)