poniedziałek, 27 sierpnia 2018

Anna Piątkowska - Rosen (UK/PL) 2018

Recenzja ukazała się pierwotnie na muzyktomania.blogspot.com



Nazwa została zaczerpnięta z powieści science fiction Philipa K. Dicka pod tytułem " Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?". Skład zespołu to prawdziwa kulturowa mieszanka: dwóch Polaków, Irańczyk, Duńczyk i Czech (Frötoric, Frisco, Cole Sław, Matt Ress oraz Kam Ikaze). Założycielem i liderem formacji jest raper Frhetoric, który ma już na swoim kącie kilka solowych albumów. Rosen powstało pod koniec 2016 roku i wykonuje mieszankę rocka, nu metalu i hip hop, utrzymaną w konwencji cyberpunkowej z mocno dystopiczną wizją rzeczywistości, co zapowiada już pierwszy z singli zespołu pod tytułem " Hi Tech Low Life" . Chłopaki z samego serca jednej z największych metropolii świata, nie przebierają w słowach, a ich obraz otoczenia daleki jest od tego, który na co dzień odnajdują nastolatki na wyświetlaczach swoich smart-fonów topowych marek.


Rosen serwuje słuchaczom dawkę uderzeniową w postaci mocnych tekstów, równie mocnych i świetnie brzmiących riffów gitarowych, perkusji i elektroniki nie oszczędzając przy tym nikogo. Rosen bierze pod lupę wady współczesnego społeczeństwa ślepo podążającego za zdobyczami techniki, zapatrzonego w siebie, rozpaczliwie poszukującego atencji jako jedynego celu swojej egzystencji.

Rosen fot. rosenofficial.com
Wykonanie? Rewelacja! Frhotoric strzela słowem z prędkością karabinu maszynowego! Trąci kunsztem z najwyższej półki pod każdym względem, co już zostało zauważone przez muzyczne środowisko Londynu. EP jak do tej pory, jeszcze przedpremierowo, zbiera świetne recenzje i nie ma się co dziwić, bo dawno nie miałam okazji słyszeć tylu świetnych kawałków na jednym krążku. Drugi z ich singli "Riot" celuje w ignorancje i cenzurę polityczną.


Utwór rozpoczyna się dość spokojnie, aby zaraz potem porazić słuchacza mocą riffów gitarowych i perkusji tworząc perfekcyjną, jak dla mnie muzyczną zadymę. To wszystko świetnie współgra z tekstem i wokalem Frhetoric'a rewelacyjnie oddając atmosferę motywów ulicznej rebelii. "Reverie" to utwór nieco spokojniejszy. Tutaj usłyszymy najwięcej partii wokalu, z którym świetnie współgrają perkusja gitara i klawisze.

Tekst opowiada o presji jakiej poddana jest jednostka przez otaczający świat, a w niedawno wpuszczonym do sieci video możemy zobaczyć Rosen'owskiego czarodzieja gitary Mateusza Bućkuna w roli głównej. Na EP znajdziemy jeszcze trzy inne kompozycje. Wszystkie utrzymane są w podobnej koncepcji, ale z pewnością żadna z nich nie zawiedzie fanów nu metalu, którzy podobnie jak ja, mocno stęsknili się za połączeniem dobrych tekstów i ostrej muzy, do jakiego przyzwyczaiły nas takie zespoły jak choćby Linkin Park.


Przyznam szczerze, że właśnie na teksty zwracam uwagę w pierwszej kolejności i to właśnie one, mocno rockowe uderzenie gitarowe z elementami elektroniki, profesjonalne wykonanie, a także autentyczność sprawiają, że Rosen zdobyło moją uwagę. To wszystko tutaj jest, a nawet więcej! Rosen na dokładkę bowiem, jest zespołem z pomysłem na siebie i swoją EP postanowił wydać na pendrivie, co uważam za absolutnie rewelacyjny pomysł. Jako poszukiwacz nowości i wielbiciel gatunku niezmiernie cieszy mnie fakt, że jako jedna z pierwszych osób mam okazje donieść o tym zespole w moim ojczystym języku. Jestem przekonana, że takich jak ja będzie więcej, bo Rosen to grupa, obok której nie wolno przejść obojętnie.


Anna Piątkowska:Urodziłam się w ojczyźnie kierpców i oscypka, w stolicy Podhala słynącego z hokeja, w czasach, kiedy pod ladą można było dobić najlepszy deal. Moja młodość i dzieciństwo upłynęły mi dość błogo wśród łąk, pagórków i gór w pięknych Maniowach. Kiedy po pewnym czasie zmęczyło mnie ciągłe wchodzenie pod górę, postanowiłam troszkę pojeździć po świecie w poszukiwaniu czegoś bardziej przyziemnego. Po rocznej emigracji w UK wybór padł na piękny Wrocław, gdzie studiowałam resocjalizację. Zupełnie nieoczekiwanie, na trzecim roku studiów poznałam mojego przyszłego męża Tomasza, który stał się partnerem idealnym, gdyż swoim wzrostem zawsze rekompensował mi tęsknotę do rodzinnych stron. Mąż mój, miłośnik muzyki, w owym czasie słynny był z tego, że od kilku już lat edukował swoich sąsiadów z twórczości takich zespołów jak Vader, Slayer, Decapitaed oraz Cannibal Corpse. Od 2010 roku jednak zrezygnowany kompletnie porzucił tę działalność, przerzucając swoje wysiłki edukacyjne na dziewczynę pracującą w jednym z pobliskich zakonów jako wychowawca, a ponieważ muzyka i miłość łagodzi obyczaje, mąż mój zakochał się tym razem w heavy metalu! W 2013 roku emigrowaliśmy do UK, gdzie ja od niedawna staram się być wsparciem i tarczą dla dobrze zapowiadającego się według niektórych [to o mnie! - przyp.red] i stawiającego swe pierwsze kroki w dziennikarstwie Tomasza Piątkowskiego. Jeśli chodzi o moje powiązania z muzyką, to poruszam się głównie w obszarze odbiorców i jedynym, niezawinionym przeze mnie sukcesem związanym z tą dziedziną jest ta sama data urodzenia co niezwykle utalentowanej Amy Winehouse. Jeśli chodzi o gust muzyczny, to zupełnie nieprzypadkowy jest tutaj fakt łączących mnie bliskich relacji z fanem heavy metalu. Mnie również bardziej odpowiadają cięższe brzmienia. Ja jednak, w odróżnieniu od męża, nigdy nie byłam fanem czy fanatykiem jakiegoś bandu czy rodzaju muzyki. Jest kilka, ze szczególnym uwzględnieniem Luxtorpedy, którą lubię szczególniej, bo łączy w sobie to co najlepsze czyli dobre, mocne brzmienie i rewelacyjne teksty, które wydają się być wprost dostrojone do mojego myślenia o świecie, a do tej pory żadna z ich płyt mnie nie rozczarowała. Teksty Hansa lubiłam jeszcze z 52Dębiec i innych jego projektów, a kiedy usłyszałam go w 2010 roku w Luxtorpedzie wiedziałam, że ta kapela stanie się moją ulubioną. Nie pomyliłam się, bo połączono tutaj elementy rocka i hip hopu, czyli to, co lubię najbardziej. Bardzo żałuję, że do tej pory nie udało mi się ich usłyszeć na żywo. Mam jednak nadzieję, że Litza szczęśliwie pozbiera się zdrowotnie i zawita w nasze skromne emigracyjne progi. Mówiąc o moich gustach muzycznych mogę nie wspomnieć o Polisz Czarcie, który wprost zalewa różnorodnością gatunkową [Polisz Czart niniejszym dziękuje - przyp. red]. Mamy tu wszystko, od punka po poezję śpiewaną przez hip hop i legendy polskiego rocka jak Kult czy Hey. Metasoma jest jednym z zespołów, które można usłyszeć na Polisz Czart i ten band w Just breathe od razu trafił w mój gust. Tylko kwestia czasu, kiedy zrobi się głośno o tym zespole. Świetnie się zapowiadają. Jestem bardzo ciekawa ich nowej płyty. Życzę im sukcesów. Gdyby nie Polisz Czart nie miałabym szansy o nich usłyszeć. Gdzież indziej jeśli nie tutaj słuchacz, tak spragniony nowych twórców i twórca tak spragniony słuchaczy mogą się w końcu szczęśliwie spotkać?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz