sobota, 3 marca 2018

Pinn Dropp... polska progresja zawieszona gdzieś na przełęczy Floydów i Genesis

Pinn Dropp narodził się z pomysłu gitarzysty i kompozytora Piotra Syma, który chcąc wyrazić swoją fascynację progresywnym graniem podjął się pisania muzyki z myślą o przyszłym zespole. Rozpoczęta w 2015 roku współpraca z perkusistą, kompozytorem i producentem Dariuszem Piwowarczykiem zaowocowała powstaniem ostatecznego brzmienia Pinn Dropp. Do składu wiosną 2017 roku dołączył wokalista i multiinstrumentalista Mateusz Jagiełło. Trio obecnie przygotowuje materiał na debiutancką płytę. Początki działalności przyszłej grupy Pinn Dropp cechowała spontaniczność. Zaczęło się od pisania przez Piotra muzyki z myślą o nowym projekcie, który mógłby powstać na bazie tworzonych dźwięków. Mimo iż pomysł był spontaniczny plan odnośnie charakteru muzyki był jasno sprecyzowany. Miała to być muzyka progresywna odnoszącą się zarówno do stylistyki mistrzów z lat 70-tych, jak i do nowszych trendów pojawiających się w ostatnich latach w progresywnym graniu. Ramy stylistyczne nie były jasno sprecyzowane, jednak jeden warunek był konieczny. Materiał musiał być bardzo dobry. Nowe utwory powstawały bardzo szybko, zaś sam proces twórczy przebiegał bardzo sprawnie. Następnym krokiem do zrealizowania projektu który otrzymał nazwę Pinn Dropp, było znalezienie odpowiednich muzyków. Sama nazwa zaś, zdaniem Piotra nic nie znaczy. Można ją oczywiście tłumaczyć jako „spadająca szpila”, jednak tak naprawdę chodziło o dobrze brzmiącą i łatwą do zapamiętania nazwę. Pinn Dropp to dwa wyrazy zestawione tak, że brzmią podobnie jak Pink Floyd. Niektórzy co prawdą mogą mieć też inne skojarzenia, np. z utworem Stevena Wilsona „The Pin Drop”. W celu znalezienia chętnych muzyków do współpracy Piotr zaczął publikować w sieci surowe wersje demo swoich kompozycji, które już na tym etapie wzbudziły uwagę potencjalnych współpracowników lub słuchaczy.

Pojawiały się opnie, że Pinn Dropp brzmi tak jakby na czele Genesis stanął Steven Wilson albo, że jest to wersja ambient Transatlantic. Jednym z muzyków, który zwrócił uwagę na utwory Pinn Dropp był perkusista Dariusz Piwowarczyk. Darek oprócz tego, że jest bębniarzem jest również kompozytorem oraz realizatorem nagrań, który parę lat temu do życia powołał projekt Arhant, grający nowoczesną odmianę muzyki progresywnej. Przyjaźn oraz wspólna pasja i wizja artystyczna jaka połączyła obu artystów zapoczątkowała proces przeistaczania Pinn Dropp w bardziej konkretny zespół. Darek udzielający się również przy projekcie jako producent pomógł wykreować brzmienie Pinn Dropp, które wedle założeń Piotra miało nawiązywać do przeszłości, ale przy tym być świeże i nowoczesne. Problemem jednak nadal było znalezienie pozostałych muzyków chętnych do współpracy. Po krótkim okresie prób z ex wokalistą grupy Archangelica Krzysztofem Sałapą do dwójki muzyków dołączył bardzo młody i utalentowany wokalista oraz multinstrumentalista Mateusz Jagiełło, który ma już na koncie własny album solowy „Nieśmiertelny”(2016), utrzymany również w stylistyce progresywnej. Młody muzyk okazał się brakującym i doskonale pasującym elementem muzycznej układanki Pinn Dropp, wnosząc podobnie jak Darek Piwowarczyk wiele do powstającego zespołu. W listopadzie 2017 roku muzycy postanowili promować trzy opublikowane do tej pory utwory w internecie jako Epkę – „PD/EP Re: verse, Re: treat, Re: unite”. Znazazły się na niej następujące kompozycje:

„Cyclothymia” – rozbudowany formalnie, zaaranżowany z rozmachem, 15 minutowy prog-rockowy epicki utwór, do którego powstało video dostępne na kanale You Tube zespołu.

Tekst opowiadający o przeżyciach człowieka zmagającego się z niemożliwymi do pokonania problemami emocjonalnymi wraz z następnym utworem „Unresolved” oraz jeszcze nie opublikowanym „Perfectly Flawed” tworzyć będzie trylogię kompozycji, które łączyć będzie współny wątek tekstowy.

„Unresolved” – nieco krótszy, 10 minutowy utwór przypominający niektórym dokonania Yes czy Rush jest pierwszą częścią trylogii o której była już mowa. Ostatnim utworem na EP jest kompozycja odbiegająca nieco stylistycznie od dwóch długich utworów.

„Kingdom of Silence” – to melodyjna i nastrojowa piosenka dzięki której muzycy Pinn Dropp udowadniają, że oprócz grania trudnej muzyki, potrafią również pisać zwykłe piosenki zachaczające nawet o stylistykę pop.


Zespół ma w planach znalezienie wydawcy, nagranie oraz wydanie debiutanckiej płyty oraz dotarcie do jak największej ilości słuchaczy, również dzięki koncertom, co będzie możliwe dopiero kiedy do Pinn Dropp dołączą muzycy umożliwiający zaprezentowanie materiału na żywo. Muzyki jest zaś bardzo dużo i zdaniem Piotra, starczy na co najmniej dwa albumy. „Mamy sporo do przekazania artystycznie i chcemy dzielić się naszą muzyką z ludźmi, którzy tak jak my są pasjonatami tego rodzaju grania” – zapewnia Piotr Sym, założyciel Pinn Dropp.

Skład:
Piotr Sym – gitary
Mateusz Jagiełło – wokal, gitara basowa, klawisze
Dariusz Piwowarczyk – perkusja, sample, programming

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz