fot. Monika S. Jakubowska / montaż Sławek Orwat |
Adam Szczebel - gitara, wokal (fot. Sławek Orwat) |
Adam Szczebel: Pochodzę
z Województwa Zachodniopomorskiego z bardzo małej miejscowości,
która nazywa się Golenice i liczy sobie około 1000 ludzi. Myślę,
że po tych całych zamieszkach imigracyjnych i wyjazdach Polaków do
różnych krajów Europy jest ich teraz trochę mniej.
Piotr Wróbel: Ja
pochodzę z miejscowości, która nazywa się Czechowice-Dziedzice i
która znajduje się na południu Polski.
Robert Wiktorowicz: Z
Mrągowa na Mazurach.
Rafał Wrona: Urodziłem
się w Mławie, a wychowałem w Lublinie.
Bart Kowalski:
Jestem z Tomaszowa Lubelskiego.
- Pochodzicie z najróżniejszych krańców
Polski. Można więc śmiało powiedzieć, że Gabinet Looster nigdy
by nie powstał, gdyby przez przypadek każdy z was w tym samym
czasie nie znalazł się w Londynie. Co jest dla was ważniejszym
osiągnięciem imigracyjnym? Wasz status materialny, czy to, że
spotkaliście się?
Próba z roku 2012
Piotr Wróbel - gitara, harmonijka (fot. Sławek Orwat) |
Piotr: To, że
spotkaliśmy się, spowodowało, że nasz status materialny znacznie
się pogorszył (śmiech)
wszyscy -
salwa śmiechu
- "Kiedyś
mieliśmy takie studio, w którym było duże lustro. Siedzieliśmy
tam dwa dni i rozmyślaliśmy nad nazwą zespołu, żeby odpowiadała
każdemu i w pewnym momencie - nie pamiętam już, kto to powiedział
- padła nazwa Gabinet Looster, która każdemu się spodobała i tak
już zostało". To są słowa
Rafała z programu radiowego Polisz Czart, na który zaprosiłem was
przed trzema laty do St. Albans. Przypomniałeś już sobie, kto
faktycznie jest autorem waszej nazwy?
Rafał: Adam.
Rafał Wrona - bas (fot. Sławek Orwat) |
Adam: Na
początku padła nazwa Loostra, ale pamiętam, że gdy po próbie
dojechałem do domu, stwierdziłem, że czegoś tam brakuje i że
fajnie byłoby stworzyć jakieś miejsce dla tych Looster i wtedy
dodałem Gabinet. Był to faktycznie okres, w którym poznałem swoją
dziewczynę Gabi. Ten fakt skojarzyłem tak naprawdę dopiero
później, ale strzeliłem wtedy ten „Gabinet” i pamiętam, że
od razu napisałem o tym chłopakom.
- Czy tamto lustro, które wisiało w tym waszym
pierwszym historycznym studiu, jeszcze istnieje?
Piotr: Wydaje
mi się, że ten budynek już nie istnieje, aczkolwiek jak zapewne
zauważyłeś w naszym obecnym studio wiszą aż dwa. [rozmowa odbywa
się tuż obok sali prób zespołu - przyp.red.].
Powiem ci w
skrócie, co się stało. Ta salka, w której spotkaliśmy się po
raz pierwszy była dla nas dość dużym wyzwaniem, bo spotkaliśmy
się tak trochę na ulicy, trochę przez neta i na początku nie
mieliśmy gdzie grać. Nie mieliśmy też pojęcia, jak poważnym
przedsięwzięciem będzie dla nas ten projekt. Tuż po spotkaniu z
Adamem udaliśmy się z "Buzią" [Rafał Wrona - przyp.red]
na spotkanie z chłopakiem, którego też znaleźliśmy w Internecie.
Gość chciał wynająć studio dlatego, że szukał zespołu do
podzielenia się kosztami. Zgodziliśmy się więc na swego rodzaju
kontrakt, bo wynajęcie tego studia zobowiązywało nas zapłacenia
takiego samego depozytu, jak za mieszkanie. Miesięczne składki
wyniosły wtedy jakieś 250/300 funtów. Było to sporo kasy, którą
musieliśmy wydać już na początku. Więc zanim zaczęliśmy
porządnie grać, wpakowaliśmy się w pełen kontrakt wynajmu
pomieszczenia. Świadczy o tym, że tak naprawdę nic nie działo się
przypadkowo, wszystko było dokładnie przemyślaną decyzją. Bardzo
związaliśmy się z tym miejscem, bo to tam poznawaliśmy się i to
tam spędzaliśmy sporo czasu. W pewnym momencie okazało się
jednak, że jakiś deweloper kupił ten stary budynek i zdecydował
się go zburzyć. Wkrótce został rozebrany i zniknął razem z
naszym lustrem.
Gabi (od której być może pochodzi fragment nazwy zespołu), Rafał i Robert (fot. Monika S. Jakubowska) |
Robert Wiktorowicz - perkusja (fot. Sławek Orwat) |
Próba zespołu (fot. Monika S. Jakubowska) |
Bart Kowalski - instr.klawiszowe (fot. Monika S. Jakubowska) |
Piotr: Tak,
ale jak widzisz znaleźliśmy sobie nową (śmiech). Po drodze trochę
plątaliśmy się, ale na szczęście niezbyt długo.
- Wspominając wasze początki nie sposób
nie powiedzieć o Mirku Boguszu. Jadąc kiedyś z Mirkiem jego
samochodem na jakiś koncert, rozmawialiśmy o polskich kapelach z
Londynu i w pewnym momencie Mirek zadał mi pytanie - a
Gabinet Looster znasz? Szczerze
odpowiedziałem - nie mam pojęcia
co to takiego. Gdzie i kiedy
spotkaliście Mirka po raz pierwszy?
Adam: Wydaje
mi się, że pierwszy raz spotkałem Mirka w pubie New Cross Inn,
gdzie zagraliśmy kilka koncertów.
- W New Cross Inn ja też zobaczyłem was po raz
pierwszy.
Adam: Pierwsze
spotkanie z Mirkiem musiało się zdarzyć na jednym z naszych
wczesnych koncertów. Pamiętam, że po jednym z nich podszedł do
mnie człowiek, który powiedział, że znalazł nas w Internecie i
że widział kilka filmów, na których gramy i śpiewamy. Powiedział
też, że śledzi nas tylko w ten sposób, bo nie posiada innych
źródeł, że przebył kawał drogi, żeby zobaczyć nas na
koncercie. Wydawało mi się to wtedy jakimś mega kosmosem, że ktoś
przemierzył taką drogę, by zobaczyć nasz występ.
Mirek Bogusz - pierwszy Słuchacz Polisz Czart i zarazem pierwszy człowiek, który spopularyzował Gabinet Looster w mediach (fot. Sławek Orwat) |
Tomek "Dziki" Likus - manager (fot. Sławek Orwat) |
Piotr: To
wzięło się stąd, że mamy trochę inne spojrzenie na zespół i
inne wartości dla nas są ważne. Z jednej strony muzyka jest na
piedestale, choć z drugiej jest na drugim planie. Tak naprawdę
najważniejsze jest dla nas to, czy rozumiemy siebie wzajemnie i czy
potrafimy ze sobą rozmawiać. Jeżeli z tym byłby problem, to nie
byłoby sensu grać. Tak do tego zawsze podchodziłem. Ciężko
byłoby tworzyć coś razem, jeżeli po pierwsze nie bylibyśmy
przyjaciółmi.
Adam: Nawet
gdyby okazało się, że ktoś nie daje sobie rady muzycznie, nigdy
nie byłoby miejsca na sytuację typu - OK
Stary, ty sobie ewidentnie z tym nie radzisz, więc musisz się
spakować i zwyczajnie poszukać sobie kolegów gdzie indziej.
Piotr: Nie!
Właśnie nie ma u nas żadnego minimum.
Adam: Nie
wyobrażam sobie takiej sytuacji, że zmieniamy czwartego perkusistę,
bo trzech poprzednich nie dawało rady. Zupełnie nie o to chodzi w
tym zespole.
Bart: Jako
najmłodszy stażem członek zespołu, dostałem dużo czasu i
możliwości do wpasowania się. Nie jest tak, że jeśli nie zagrasz
jakiegoś dźwięku czysto, to nie nadajesz się do grania. Wiemy, że
każdy z nas ma coś do powiedzenia i chcemy to z siebie wydobyć.
Tak to czuję.
Adam: Trzeba
pamiętać o tym, że każdy z nas jest zupełnie inną osobowością.
Mamy wspólny mianownik i hołdujemy podobnym zasadom. Jeśli chodzi
o przyjaźń i to, jak ludzie powinni zachowywać się między sobą,
to mamy taką bazę, której bardzo się trzymamy i źródło, na
którym wszystko opieramy. Jeśli czujemy, że coś zaczyna się
szarpać, przede wszystkim staramy się utrzymać tę równowagę.
Banner historycznej audycji Polisz Czart z roku 2013 (fot. Monika S. Jakubowska i archiwum zespołu) |
Adam Szczebel (fot. Artur Grzanka) |
Robert: Przyjechałem
do "Londka" mając 19 lat. Zostawiłem w Polsce zespół i
już po trzech miesiącach zaczęło mi już brakować muzyki. W
pewnym momencie znalazłem pewną stronkę gdzie dałem ogłoszenie.
Po paru dniach zadzwonił niejaki Piotrek Wróbel. Pamiętam, że
zaczął opowiadać mi gdzie grał i co widział. Odpowiedziałem
„mogę z wami grać, ale musisz po mnie przyjechać”. Bałem się
wtedy nawet wsiąść do autobusu, czy pociągu, żeby się nie
zgubić. Znałem tylko drogę z domu do pracy i nic więcej.
Przyjechali po mnie Piotrek z Rafałem i spotkaliśmy się najpierw
przy "Szekspirze" [Shakespeare Inn - przyp.red.] na Sutton,
w okolicach którego wówczas mieszkałem.
Koncert dla Nepalu w Battersea (fot. Marek Jamroz) |
W oczekiwaniu na jeden z koncertów BUCH-a. Na pierwszym planie Mateusz Augustyniak - Red. Naczelny Polskiego Wzroku (fot. Marek Jamroz) |
Piotr: Nasze
pierwsze próby z "Białym" polegały na tym, że grały
dwie gitary elektryczne i perkusja. Basu nie było.
Robert: I
graliśmy covery: Metallicę, Nirvanę...
Piotr: "Buzia"
został zmuszony do gry na basie, a że był w składzie od samego
początku, więc na czymś grać musiał.
- Słyszeliście o tym, że o doborze instrumentów
w słynnej węgierskiej kapeli Omega zadecydowało losowanie?
Piotr: U nas
nie było losowania, tylko przydział (śmiech).
Adam Szczebel z Markiem Jamrozem - dziennikarzem Polskiego Wzroku podczas Przystanku Woodstock 2015 |
Piotr Wróbel (fot. Monika S. Jakubowska) |
- Na początku graliście głównie metal i ciężki
rock...
Robert: ...akustycznie.
wszyscy: salwa
śmiechu
- "Stworzyliśmy
nasz własny styl gabinetowy z połączenia naszych wszystkich gustów
muzycznych. 'Milicja' jest kawałkiem bluesowym, 'Kra' podchodzi pod
ska, 'Spokojnie' jest miksem, który w ogóle ciężko nazwać i
jakoś sami próbowaliśmy odnaleźć się w tym wszystkim"
powiedział kiedyś o waszej wczesnej muzyce Piotr. "Gitarowy
rock z domieszką reggae i korzenności z elementami dobrej nowej
fali z posmakiem folkowym".
Tak wasze granie określił natomiast Tomek Wybranowski. Trafił w
sedno?
Manager zespołu Tomek "Dziki" Likus i Robert Wiktorowicz (fot. Monika S. Jakubowska) |
Gabinet Looster podczas jednego z koncertów Buch IP (fot. Monika S. Jakubowska) |
Robert: Gabinetowy.
- Ja bym określił wasz rodzaj muzyki, że jest
to coś pomiędzy tym, co grają oba zespoły Grabaża, a nurtem
reggae/ska.
Robert: Większość
porównuje nas do Strachów na Lachy i Pidżamy Porno. Może
faktycznie tak jest. Każdy z nas lubi różne stylistyki, od metalu
po jazz, od reggae po rock progresywny. Teraz jest nas piątka i tak
różne pomysły rodzą się w naszych głowach, że wychodzi z tego
coś naprawdę pomieszanego.
fot. Monika S. Jakubowska |
Bart Kowalski (fot. Monika S. Jakubowska) |
Adam: Dokładnie.
Staramy się łączyć style, więc nie jest tak, że gramy stricte
reggae, bluesa, czy rocka. My to mieszamy. W muzyce, którą dajemy
ludziom, usłyszysz kawałek każdego z nas. We fragmentach, które
gram i śpiewam, usłyszysz na przykład te bardziej reggae'owe
klimaty, natomiast Piotrek dodaje dużo progresji. Piotrek też
wrzuca mnóstwo ścieżek basowych.
- "On
nas strasznie zainspirował swoją osobowością jeszcze zanim zaczął
pisać i troszkę działa jak magnes. Ten zespół nabrał w ogóle
sensu w momencie, w którym on dołączył do nas. Najważniejszy
jest przekaz, czyli tekst Adama, a my jesteśmy tłem i chcielibyśmy,
aby to tło jak najlepiej pasowało do tego, o czym on śpiewa".
Tak rok temu Piotr powiedział w Dublinie, a Tomek Wybranowski
określi was wtedy jako "Adam
i jego metafory oraz pocisk muzycznej miłości".
fot. Marek Jamroz |
Rafał Wrona |
- Czy zanim ich spotkałeś, miałeś już jakieś
gotowe teksty, czy też wszystkie piosenki Gabinetu Looster powstały
dopiero po twoim dołączeniu do zespołu?
Adam: Zanim
poznałem chłopaków, tak naprawdę zbierałem informacje. Natomiast
kiedy ich poznałem, byłem w stanie to wszystko poskładać i ubrać
w słowa.
- Czyli że gdyby nie Gabinet Looster, nie byłoby
dziś artysty Adam Szczebel - autor?
"Adam
i jego metafory oraz pocisk muzycznej miłości" (fot. Marek Jamroz) |
Adam Szczebel (fot. Marek Jamroz) |
Robert:
Pamiętam, że jak zaczęliśmy robić pierwsze autorskie kawałki,
było ciśnienie, żeby Adaś zaczął pisać teksty. Po jakimś
czasie Adaś sam powiedział, że nie jest na to gotowy i że zacznie
pisać, ale jeszcze tego nie czuje. Dopiero po roku pojawił się
pierwszy kawałek "Spokojnie", potem była "Milicja"
i wtedy Adaś powiedział... kurde, to
jest to! Pamiętam, jak mi się gęba
ucieszyła, jak tę "Milicję" żeśmy skończyli. Zaraz
potem był "Trzeci", a potem "Wojenka" i tak
powoli te wszystkie covery zaczynały znikać z play listy. Pojawiły
się następne: "Nie Czas". "Ziemia" i "Kra".
Robiliśmy po dwa, trzy nowe kawałki w jednym momencie i to wszystko
było bardzo fajne.
Jeden z koncertów w The Jamm na Brixton
Jeden z wielu koncertów w The Jamm (fot. Sławek Orwat) |
Piotr Wróbel (fot. Sławek Orwat) |
Piotr: Gitara
akustyczna podczas grania, w które wkłada się dużo ekspresji,
wymaga siedzenia. Jeżeli śledzisz przeróżne koncerty unplugged,
czy też koncerty kapel, które grają muzykę hiszpańską, to
zauważysz, że wszyscy gitarzyści siedzą. Tego rodzaju granie nie
zostało stworzone do stania. Takie gitary oryginalnie nie mają
nawet zapięć do paska. My natomiast mamy taki pomysł, żeby zagrać
kiedyś plugged, czyli zagrać taki koncert, że wstaniemy i będziemy
grać na elektrykach. Zrobiliśmy to nawet raz na próbie i
popłakaliśmy się ze śmiechu (śmiech).
Adam: Pozwól,
że odpowiem ci na to pytanie trochę metaforycznie. Nam nie chodzi o
to, żeby nas było widać. Nam bardziej chodzi o to, żeby nas było
słychać.
- "W
pewnym momencie zgraliśmy się i pewne rzeczy zaczęły wychodzić z
nas same. Śmiało mogę powiedzieć, że to oni w pewien sposób
trochę mnie otworzyli i zaczęliśmy tworzyć razem".
To słowa Adama z pamiętnej audycji. Tego, jak otworzyć szampana,
aby nie wylać ani jednej kropli, można się nauczyć, ale jak
otworzyć Adama Szczebla, to już wasz patent. Uchylicie rąbka
tajemnicy?
Jeden z koncertów w Battersea (fot. Sławek Orwat) |
Robert Wiktorowicz (fot. Artur Grzanka) |
- Skąd brał się u ciebie ten strach?
Adam: Nie
wiem. Wiesz... czułem, że jest to jeden z najważniejszych momentów
w moim życiu, taki potężny sprawdzian, przy którym egzamin na
prawo jazdy i wszystkie inne ciśnieniowe sprawy są niczym.
- Wcześniej nigdzie nie grałeś?
Adam Szczebel (fot. Marek Jamroz) |
Adam i Piotr podczas wywiadu (fot. Monika S. Jakubowska) |
Rafał: Zajęło
to chwilę, ale jak już Adam otworzył się raz, to już popłynął.
Piotr: Są
takie momenty na próbach, że gramy nowe motywy. Wtedy widzimy, że
Adamowi już gra coś w głowie.
- Czyli to dzięki wam Adam uwierzył w siebie
jako autora tekstów?
Adam: Może
nie tyle uwierzyłem w siebie, co moje pisanie dostało nagle sygnał,
do wyjścia na światło dzienne. Gdyby nie fakt, że gram z
chłopakami, to pewnie dalej bym dziergał słowa i pisał te swoje
wiersze do szuflady. Nie byłoby okazji, żeby o tym zwyczajnie
powiedzieć światu.
Rafał Wrona (fot. Marek Jamroz) |
Piotr i Rafał w Polisz Czart - 2013 (fot. Monika S. Jakubowska) |
Adam: Wiesz
dlaczego? Wszyscy czujemy, że najważniejsze jest to, żeby grać, a
nie nagrywać. Nagrywanie jest spoko i prędzej czy później musi
dojść do skutku, jeśli chcesz funkcjonować w świecie muzycznym.
Nam jednak nie o to chodziło.
Adam, Robert, Marek Jamroz i Czapa podczas koncertu dla Nepalu |
fot. Monika S. Jakubowska |
Adam: Cały
czas jesteśmy wolni i w tym temacie nic tak naprawdę się nie
zmieniło.
Bart: Suma
sumarum nagrać w końcu coś trzeba, choćby po to, żeby pokazać
ludziom, którzy lubią przychodzić na nasze koncerty inny wymiar
zespołu.
- "Mały" - wieloletni legendarny
techniczny Kultu, powiedział mi kiedyś, że zna wiele takich
zespołów, które jeszcze nigdy nie nagrały nic porządnie, za to
na koncertach są zajebiste.
Bart: Dokładnie
tak jest. Od początku istnienia muzyki popularnej było tak, że
właśnie podczas koncertów zespoły były wychwytywane przez
różnych agentów, managerów itd. Z nami było podobnie. Tomek za
Sławka namową, zgodził się wypuścić Gabinet przed Strachami i
od tego momentu wszystko tak naprawdę się zaczęło.
fot. Monika S. Jakubowska |
Robert Wiktorowicz (fot. Artur Grzanka) |
Rafał: Bardzo
często tak robię. Idziesz sobie ulicą i nagle widzisz dziewczynę
nad rzeką, która śpiewa i gra na gitarze. Czy nagle w metrze
zobaczysz kogoś grającego, to na pewno przystaniesz, posłuchasz i
mimo pośpiechu znajdziesz na to czas.
Adam: Muzyka
to emocje. Potężne. Przynajmniej są dla mnie. Nie można dzielić
ludzi na takich, siakich i owakich i nie chciałbym nas wkładać w
jakieś szuflady. Wydaje mi się, że wszyscy mamy podobne potrzeby i
wszyscy mamy wrażliwość na poziomie wspólnym. To, co nam się
najbardziej udało to fakt, że śpiewamy i gramy na takich falach,
że docieramy do wielu.
fot. Marek Jamroz |
fot. Sławek Orwat |
Adam: Myślę
- i nie chciałbym tu używać zbyt dużych słów - że wszystko co
robimy, robimy szczerze. My nie mamy potrzeby, by odgrywać kogoś,
kim nie jesteśmy, bo to w ogóle nie o to chodzi. Chodzi o to, że
wszystko co robimy, robimy naturalnie, robimy szczerze i ludzie
właśnie do tego lgną. Dajemy im siebie, a w zamian dostajemy
kredyt zaufania na dzień dobry. Wtedy bez problemu wypruwasz z
siebie flaki nie chcąc nic w zamian.
- Adam w tamtej audycji poruszył jeszcze
jedną kwestię: "Myślę,
że dla ludzi jest to jakaś alternatywa, kiedy w tym pędzie życia
wsiadają do autobusu zupełnie nie spodziewając się czegoś
takiego. Wchodzi nagle paru kolesi, wyciągają instrumenty,
zaczynają grać i do tego jeszcze śpiewają po polsku. Dla Anglików
to jest nowość". I to
jest chyba wasz największy fenomen. Anglicy jak mało który naród
nie tolerują piosenek śpiewanych w obcym języku. W Londynie
widziałem tylko dwa razy sytuację, że tubylcy byli zasłuchani w
takie kawałki. Był to islandzki muzyk Ásgeir i wy. Jak to
wyjaśnicie?
Ásgeir
Rafał Wrona (fot. Monika S. Jakubowska) |
Robert: Chodzi
o wibracje.
Adam: Chodzi o
to, że wierzymy w to, o czym śpiewamy. Utożsamiamy się z tym. Ja
identyfikuję się z każdym słowem, które pada z moich ust i za
każde biorę odpowiedzialność. Naprawdę! To nie jest tak, że coś
tam sobie plumkam. Ja gram i śpiewam po coś i myślę, że ludzie
to czują. Nie muszą tego rozumieć, bo im wystarczy to, że widzą,
że my jesteśmy pochłonięci tą muzyką.
Piotr: Chcesz
wiedzieć, jaki był nasz najcięższy koncert? Anglik, który
spotkał nas na ulicy i został naszym przyjacielem, niejaki David,
zaprosił nas na swoje urodziny. Rozłożył nas na ogródku, żebyśmy
zagrali dla jego gości. Przyszła jego najbliższa rodzina, ludzie z
pracy itd.
Była to typowa angielska impreza, a my graliśmy dla nich
po polsku. David miał duże obawy, ale jednocześnie był
przekonany, że to się uda. Usiedliśmy na zamkniętym małym
ogródku a przed nami stała cała jego rodzina i przyjaciele z
kieliszkami w rękach, wszyscy wpatrzeni w nas. Później David
powiedział mi, że bardzo się bał, że nie każdy odbierze nas tak
jak on. Mieliśmy też inną sytuację. Graliśmy pod mostem kawałek
"Spokojnie" i nagle zatrzymała się ubrana na sportowo
kobieta, która regularnie tamtędy biegała. Powiedziała do mnie -
biegam pod tym tunelem już 25 lat i nigdy jeszcze się nie
zatrzymałam. Dziś się zatrzymałam, bo muszę wiedzieć, jak
nazywa się ten kawałek. Odpowiedziałem, że nazywa się
"Spokojnie" (śmiech).
Piotr Wróbel (fot. Marek Jamroz) |
"A wiesz jak jest 'Spokojnie' po angielsku? Easy" (fot. Monika S. Jakubowska) |
Robert: A
wiesz jak jest "Spokojnie" po angielsku? Easy.
wszyscy -
salwa śmiechu
Z Gabinetem prywatnie (fot. Monika S. Jakubowska) |
Bart Kowalski (fot. Monika S. Jakubowska) |
Adam: My się
już tego nie możemy bać, bo to nie jest ważne tak naprawdę.
Najważniejsze jest to, żebyśmy zawsze mogli się spotkać i
szczerze pogadać. Najważniejsze jest, żeby relacje między nami
były zawsze szczere. Cała ta reszta jest zwykłą codziennością.
- "Unikam
śpiewania w języku angielskim, bo nie jest to mój ojczysty język
i nie byłbym w stanie wyrazić w nim swoich emocji" powiedział
kiedyś Adam. Nigdy
nie korciło was, żeby stworzyć anglojęzyczne wersje waszych
kawałków choćby tylko na takie okazje, jak wspomniane przez Piotra
urodziny Davida?
Adam: Nie
korci nas to zupełnie i powiem ci dlaczego. Jakiekolwiek
przekładanie z polskiego na angielski tekstów, które napisałem,
nie ma zupełnie sensu dla odbiorcy, który nigdy nie był w Polsce i
który kompletnie nie zna polskiej kultury.
Adam i Rafał w Battersea (fot. Marek Jamroz) |
Rafał i Adam (fot. Monika S. Jakubowska) |
Adam: Taki
odbiorca nie wie, czym była komuna i nie ma pojęcia o tym, co
dzieje się w Polsce teraz. W ogóle nie widzę sensu tłumaczenia
komuś czegoś, co tak naprawdę jest nie tyle nie do przetłumaczenia
ile nie do wytłumaczenia.
Piotr: Też na
początku myślałem o tym, czy warto to robić i powiem ci, że
zaskoczył mnie w końcu syn mojego brata Michał. W trakcie
rodzinnej imprezy zaczął ze mną gadać o zespole i powiedział mi
coś, co później od razu chłopakom napisałem. Powiedział, że
fajnie, że gramy w naszym języku, bo dajemy Anglikom możliwość
poznania polskiej kultury muzycznej. Do dziś to zostało moją
odpowiedzią na pytanie - dlaczego nie gracie po angielsku? Michał
rozwalił mnie tym tekstem, na który sami nie wpadliśmy. Poza tym -
zauważyliśmy, że tym, którzy chcą nas słuchać, język wcale
nie przeszkadza. Do dziś dobija się do nas babka pochodząca z
Afryki, która powiedziała nam, że ona chce być pierwszą, która
dostanie naszą płytę, kiedy tylko wyjdzie. Znajomi z Mangoseed
(mieszanka ludzi z Australii, Trynidadu i Tobago, Jamajki i Irlandii)
mówią o nas - ci goście robią zajebistą muzę. Nigdy nas nie
zapytali - dlaczego nie śpiewacie po angielsku? Nikomu nie
przeszkadza, że w swoich ojczystych językach śpiewają francuski
Zaz [Isabelle Geffroy - przyp. red], hiszpański zespół Héroes del
Silencio, islandzki Sigur Rós, czy niemiecki Rammstein.
Koncert Zaz w Londynie - 2015 (fot. Ola Sonik-Okrasa) |
Krzysztof "Grabaż" Grabowski (fot. Marek Jamroz) |
- "W
pewnym sensie wychowałem się na Pidżamie, dużo słuchałem
Pidżamy i tak naprawdę zakochałem się w tej muzyce, jak tylko
pierwszy raz ją usłyszałem. Wszystkie imprezy, jakie w życiu
przeżyłem z gitara w ręku pełne były coverów Pidżamy i chyba
te próby naśladowanie Pidżamy pewnie we mnie gdzieś tam zostały"
powiedział kiedyś Adam. Istnieje w środowisku pogląd, że Adam
posiada barwę głosu uderzająco podobną do Grabaża. Mam też
pewien pogląd własny. Jesteście według mnie zespołem, który
przy braku nowych tekstów Grabaża jako jedyny ma realną szansę na
zdobycie publiki, która złakniona nowych piosenek, może w waszych
utworach odnaleźć swoją ulubioną poetykę.
fot. Monika S. Jakubowska |
fot. Monika S. Jakubowska |
- Mi nie tyle nawet o barwę chodzi, ile o
Adama poetykę.
Tomek: Ludzie
mają prawo szufladkować sobie każdego jak chcą. Mogą porównywać
was do Kultu, do Pidżamy Porno i innych. Takie jest prawo publiki.
Adam: Tak
będzie zawsze i tego nie unikniemy. Ludzie zawsze gdzieś nas
wrzucią i nic złego w tym nie ma. Powiem ci taką ciekawostkę.
Było kilka takich grubych akcji na próbach i chłopaki na pewno o
tym pamiętają. Robiliśmy jakiś nowy numer, zaczynaliśmy i nagle
padało takie - ej, ej, to jest Pidżama! Świadomie wyrzuciliśmy
parę fajnych rzeczy z niektórych kawałków, żebyśmy my sami nie
czuli się z tym źle!
Gabinet Looster z Kozakiem (fot. Monika S. Jakubowska) |
Adam: Czerpiemy
inspiracje z innych zespołów, jednak to wszystko, co słyszysz, to
jednak my. Mamy ten bagaż, musimy na czymś budować tę muzykę i
byłoby zwyczajnym kłamstwem, gdybyśmy powiedzieli, że wszystko co
robimy, jest oryginalne, z kosmosu i że żaden zespół nie ma na
nas wpływu. Tak nie jest.
- Powiedziałeś kiedyś Adamie, że całe życie
coś tam pisałeś i większość tych tekstów nie ujrzała światła
dziennego. Ile takich zapisków zawiera twoja szuflada i czy
znalazłyby się takie, które ciągle jeszcze nie straciły na
aktualności?
Adam: Zdziwisz
się może, bo tak naprawdę napisałem w życiu niewiele. Kilka
wierszy, bo zainspirowały mnie czasami tylko pojedyncze frazy, albo
wyrazy. Jestem gościem, który kompletuje słowa i który nie do
końca potrzebuje całości, żeby ułożyć tekst. Tak naprawdę
wystarczy mi jedno zdanie, czasami myśl, żeby ułożyć z tego
tekst.
fot. Monika S. Jakubowska |
Bart: Dokładnie
tak było z "Pajęczynami". Gdy zaczęliśmy robić
szkielet tego numeru, Adam wrzucił tekst „pajęczyny na ustach”.
Cały tekst później został zbudowany właśnie na tej frazie.
Adam: Kiedy
pisałem ten tekst, oglądałem dokument o Michaelu Jacksonie. Był
tam motyw o tym, jak ludzie go stłamsili i zniszczyli. Był
fenomenem, którego nikt nie mógł ogarnąć. Poczułem, że o tym
trzeba napisać tekst.
- Wasza muzyczna przygoda dzieli się w zasadzie
na dwa etapy: przedBUCH-wy i wyBUCH-owy (śmiech) Co dzięki Tomkowi
zmieniło się w waszym życiu artystycznym?
Robert: Połączyła
nas chemia.
wszyscy: salwa
śmiechu
Z "Dzikim" szczerze o Gabinecie (fot. Monika S. Jakubowska |
"Połączyła nas chemia" (fot. Monika S. Jakubowska) |
Tomek: A ja,
bardzo szarmancko, wszystkim podziękowałem (śmiech).
- Tomku, jak oceniasz swój czas z Gabinetem
Looster i co zmieniło się w twoim życiu dzięki tym ludziom?
Tomek: Jestem
bardzo szczęśliwy, że poznałem chłopaków. Pomijając już to,
co graja, pomijając dobre teksty i dobrą muzę, przede wszystkim są
dobrymi ludźmi, z których płynie pozytywna energia. I jak z takimi
ludźmi czegoś nie robić? A co się zmieniło? Dużo się zmieniło.
Mam nadzieję, że w tym roku nagrają świetną płytę, a potem
będziemy zastanawiać się, jak ją wydać. A poza tym skoro pytasz
o management, to u nas to tak nie funkcjonuje...
Piotr: My z
"Dzikim" dzielimy się przepisami do gotowania.
fot. Monika S. Jakubowska |
fot. Monika S. Jakubowska |
- O was w środowisku mówi się wprost, że
jesteście instrumentalistami takimi sobie...
Adam i Piotr:
...bo tak jest...
- ...ale razem tworzycie coś genialnego!
Adam: I o to
chodzi! Powiem ci, że dobry zespół to nie są to pojedynczy, mega
fajni i wyuczeni artyści. To grupa ludzi, którzy są ze sobą i są
razem w muzyce, którą grają dobrze się w niej czują. Mogą być
przeciętnymi gitarzystami i mieć przeciętny wokal. Takich
przykładów na polskiej scenie jest masa.
fot. Monika S. Jakubowska |
Bartek (fot. Monika S. Jakubowska) |
- W pamiętnej rozmowie w Dublinie, Tomek
Wybranowski podkreślił, że istotą waszej muzyki jest znaczenie
przekazu, czyli tego, o czym współczesne zespoły najczęściej
zapominają. "Ma być miło
przyjemnie i ma być muzyka po której nie ma refleksji".
Od lat w naszych programach idziemy z Tomkiem pod prąd i z uporem
gramy muzykę, która jest o czymś. Czy wy też czujecie, że być
może właśnie teraz nadszedł TEN moment, aby muzyka z przekazem,
podobnie jak na początku lat 80' ponownie trafiła "pod
strzechy"? Adam powiedział kiedyś znamienne słowa - zależy
nam na mądrej publice.
Tomasz Wybranowski (fot. Tomasz Szustek) |
Rafał (fot. Monika S. Jakubowska) |
- Chcieliście - bo takie było wasze założenie
- żeby wasza debiutancka płyta została nagrana jak najbardziej
surowo, bez żadnych upiększeń i ozdobników. Potem okazało się
jednak, że potraktowaliście ten materiał jako wersję demo, a
pierwsza oficjalna płyta zostanie nagrana dopiero w marcu. Jaki to
będzie krążek, kiedy się ukaże i jak wyobrażacie sobie jego
produkcję?
fot. Monika S. Jakubowska |
Piotr (fot. Monika S. Jakubowska) |
- Czy w nowych nagraniach aranżacyjnie coś
się zmieni?
Adam: Zmieni
się dużo. Sama postać Bartka, który dołączył do zespołu jest
dość sporą zmianą...
Robert: Tak
naprawdę to nie powinniśmy dziś zbyt wiele mówić o tym, co
będzie na tej płycie. Wszyscy dowiedzą się o szczegółach wtedy,
kiedy już ją nagramy i kiedy sami będą mogli jej posłuchać i
ocenić. Nam Podoba się już teraz i możemy o tym mówić różne
rzeczy, ale poczekajmy, aż wszystko będzie gotowe.
Adam (fot. Artur Grzanka) |
Rafał (fot. Artur Grzanka) |
Bart: Na temat
dema dodam tylko, że chłopaki skupili się głównie na tym, żeby
wszystko nagrać dobrze technicznie. Przez to zgubiła się cała
energia, którą widać na koncertach. Właśnie to będzie główną
różnicą pomiędzy demem, a płytą. Stąd decyzja o nagraniu
wszystkiego na żywca.
- Czyli, że wszystko będzie nagrywane "na
setkę"?
Bart: Tak,
gramy wszyscy razem. Chodzi o to, żeby złapać energię, jaka jest
w tej muzyce, a nie o to, żeby było wszystko ładne i wypieszczone.
Adam: Gabinet
nie jest kapelą studyjną i o wiele bardziej sprawdzamy się na
żywo. Przez to demo nie mogłem długo zasnąć. Analizowałem je i
w końcu napisałem reszcie, że sorry, ale nas stać na wiele
więcej.
Piotr (fot. Monika S. Jakubowska) |
Bartek (fot. Monika S. Jakubowska) |
- Co do brzmienia zespołu wniósł Bartek i czy
dokonały się jakieś istotne zmiany po jego dołączeniu do składu?
Bart: Może
nie zabrzmi to skromnie, ale odnoszę wrażenie, że jestem takim
katalizatorem, którego Gabinet potrzebował do jeszcze większego
otwarcia się na pewne tematy muzyczne i dźwiękowe. Uważam, że
tak naprawdę nie zmieniło się wiele. Zespół zyskał dodatkową
gałąź wyrazu, dzięki czemu to, co mieli dotąd do powiedzenia,
mogą przekazać w nowy sposób.
- Jak to jest, kiedy człowiek niejako znikąd
trafia nagle do najpopularniejszego polskiego zespołu w Wielkiej
Brytanii i do tego staje przed wyzwaniem zagrania swojego pierwszego
koncertu na tak ogromnym wydarzeniu jakim jest Buch Fest przed takimi
gwiazdami jak Dezerter, Nosowska czy Pidżama Porno?
fot. Monika S. Jakubowska |
fot. Monika S. Jakubowska |
Bart i Kropka (fot. Marek Jamroz) |
fot. Monika S. Jakubowska |
Rafał: ...ja
też się bałem...
Adam: ...bałem
się, że nastąpią jakieś diametralne zmiany i że wywrócimy
zespół do góry nogami. Z drugiej strony miałem świadomość
tego, że ja w tym kolektywie jednak mam coś do powiedzenia i że
nie dopuszczę do tego, żeby zespół wyłożył się na plecy tylko
dlatego, że wpadł jakiś gość i miesza coś na klawiszach. Bałem
się bardzo. Przez trzy lata byliśmy we czwórkę i nagle wpada ktoś
i próbujemy się do tego faktu dostosować. Mamy już zrobiony jakiś
materiał i nagle uczymy się wszystkiego od nowa. Nie ma czegoś
takiego, że przychodzi Bartek na próbę, a my mówimy - "Ej
Stary, słuchaj, ucz się, graj i pamiętaj, że to jest Gabinet",
tylko jest - OK, to zagrajmy jeden kawałek, drugi, trzeci, spróbuj
coś z tym zrobić, a jak się nie da, to popróbujemy inaczej.
Próbujemy otworzyć Bartkowi takie pole, w którym on może się
swobodnie poczuć. Nie chcemy robić żadnej akcji typu, że ciśniemy
na coś, z czym Bartek ma zaistnieć. Nie o to nam chodzi. Chcemy, by
zwyczajnie odnalazł siebie w tym, co my robimy. Mamy ten pomysł już
gotowy, mamy siebie, mamy Gabinet i chodzi o to, żeby Bartek w tym
wszystkim spróbował się odnaleźć.
fot. Monika S. Jakubowska |
Adam (fot. Monika S. Jakubowska) |
- Nomen omen, nie musisz wspinać się - sorry
Adam - po szczeblach (śmiech).
Bart: Dokładnie.
Wszedłem do już rozwiniętego zespołu i moja rola w tym wszystkim
jest taka, żeby niczego nie zepsuć, a dodać coś swojego tak, by
było to jak najlepsze. Z jednej strony jest to duże ułatwienie, a
z drugiej strony jest trudnym doświadczeniem. Każdy dźwięk, który
zagram, może być odebrany jako zepsucie, tego, co już wcześniej
razem stworzyli.
- Chciałbym teraz zatrzymać się Adamie na
twoich tekstach. W "Krótkiej piosence o wojnie" śpiewasz:
"To, co jest ci dane
Człowieczeństwem zwane
Obrócone w proch i pył
Ten pył wchodzi mi do żył"
fot. Monika S. Jakubowska |
Hej kolego w czarnej sukni
Popatrz goście twoi smutni
A ja skulony w środku struty
Ty do nieba masz na skróty
Hej kolego w garniturze
Znowu rozpętałeś burze
Ten deszcz nie zmyje brudu z rąk
Twoja władza jest jak trąd
Hej koledzy mundurowi
A czy już dla was nie ma żadnych
granic
Hej koledzy mundurowi
Ludzi macie za nic!
fot. Monika S. Jakubowska |
Gdybym miał naboje
To bym strzelał
Ale że ich nie mam
To wszystko wam wyśpiewam
Od lat ilu nie pamiętam
Ciągle ta sama śpiewka
Poszarpana przez historie
Biało-czerwona chorągiewka
Dlaczego wciąż pielęgnujecie
drzewo
Pełne kolców i schorzeń?
Kiedy żaden z was nie widzi
Skąd wyrasta korzeń
Pęka na pól okrągły stół
Upada berliński mur
Wojny na słowa wygrane
Ćwierć wieku zmarnowane
Tak tęsknie za Tobą
I kogo bym nie spotkał
Mówią żeś ciężko chora
Nowotwór cię zjada od środka
Z każdym dniem słabniesz
W żyły pompując chemie
Na nic to kiedy przerzuty są
Na młode pokolenie
A ja patrzę Ci w oczy bezsilnie
I pytam się wszystkich was
Ile samolotów musi spaść
Żebyście przestali kraść
Leci mi łza leci łezka
Patrzę jak się szmaci
Biało-czerwona chorągiewka
Leci mi łza leci łezka
Ciągnie mnie na dno
Sprzedajna kurewka
fot. Monika S. Jakubowska |
fot. Monika S. Jakubowska |
Adam: Nie
wiem... Wszystko piszę pod wpływem emocji. Tematyka moich tekstów
zawsze jest odbiciem tego, co widzę. Dość pilnie obserwuję
środowisko, w którym się znajduję. Bardzo utożsamiam się z
miejscem, w którym spędziłem 25 lat czyli z Polską. Mnóstwo
ludzi może mi zarzucić: co koleś, który od 10 lat mieszka w
Anglii może powiedzieć o Polsce? Jednak to do końca tak nie jest.
Ćwierć wieku tam spędziłem, niejedno widziałem i słyszałem. Na
bazie tamtych doświadczeń piszę teksty. Jednocześnie cały czas
staram się mieć oczy otwarte na to, co się tam dzieje obecnie,
chociaż unikam mediów. Nie oglądam telewizji, nie słucham radia i
stronię od informacji, jednak to wszystko i tak gdzieś tam do mnie
dociera.
fot. Monika S. Jakubowska |
fot. Monika S. Jakubowska |
Adam: Nie mam
takiej władzy, żeby obrócić wszystko do góry nogami i poukładać
świat po swojemu. Tak się zwyczajnie nie da. Jedyną rzeczą, którą
mogę dziś robić, to śpiewać o tym, co nie do końca mi się
podoba. Ale czy jestem w stanie coś zmienić? Nie wydaje mi się.
Mam jedynie nadzieję, że jestem w stanie ruszyć coś w świadomości
ludzi, że dzięki moim tekstom mogą zmienić poglądy na pewne
sprawy.
Podam ci pewien przykład. Miałem kiedyś przepychankę
słowną z moją siostrą. Taki zwyczajny banał. Rozmawialiśmy na
temat spotkanego na ulicy gościa, który źle się zachowywał.
Wyrzucał śmieci obok śmietnika, chociaż miał go na wyciągnięcie
ręki. Siostra mówi - to jest normalne,
ludzie się tak po prostu zachowują, a
ja jej na to, że to nie jest normalne i
do takiego gościa trzeba zwyczajnie podejść i powiedzieć mu - ej
stary, robisz źle. Wywiązała się z
tego dyskusja, której nie było końca. Była spina, gdzie ja za
wszelką cenę chciałem dowieść tego, że nie można cały czas
odwracać głowy i przymykać oczu. Trzeba stale przypominać o tym,
jacy powinniśmy być.
fot. Marek Jamroz |
fot. Artur Grzanka |
- Wiesz dlaczego to twoje społeczne
zaangażowanie w tekstach tak mnie zachwyca? Bo ja na takiego barda
jak ty Adamie czekałem od lat. Zniknęli już tego typu artyści w
polskiej muzyce rockowej, a co jest najsmutniejsze, zabrakło ich w
czasach, kiedy są najbardziej potrzebni! Grabaż nic nowego nie
napisał już od kilku lat, Kazik złagodniał, Ciechowski nie żyje.
Prawie nikt dziś już nie pisze takich słów jak ty.
Śpiewasz wyjątkowo odważne słowa,
jak chociażby te z utworu "Niewola", gdzie mówisz o
zatrważającej alienacji młodzieży i bijesz na alarm w temacie źle
pojętej wolności:
"Dzień i noc powstają między
nami ściany
I niepokojące zmiany
Sztuka tworzenia w złych rękach
Prowadzi do zniszczenia
Popatrz sam na ten chłam, który
połykają dzieci
Czy to prawdziwa wolność jest
Czy zaplątana w sieci"
fot. Marek Jamroz |
fot. Monika S. Jakubowska |
Adam: Wszystkim
tym, którym zwyczajnie zależy, żeby robić "siano". Tym,
którzy czerpią korzyści finansowe, a zupełnie nie myślą o tym,
co jest ważne w życiu i co tak naprawdę ważne jest w nas – w
ludziach. Ale powiem ci ciekawostkę - niczego nie odkryłem. Ludzie
zawsze się wyrzynali i zawsze podkładali sobie kosy pod gardło,
tylko po to, żeby zdobyć talary, złoto i inne dobra.
- Teraz będzie mała zagadka: Czyje to
słowa?
Co zrobiliśmy Światu?
Spójrz, co zrobiliśmy
Co się stało z tym całym pokojem,
który przyrzekłeś swemu jedynemu
synowi?
Co się stało z kwitnącymi polami?
Czy jest jeszcze czas?
Co się stało ze wszystkimi
marzeniami,
o których mówiłeś, że są twoje
i moje?
A teraz Gabinet Looster w kawałku "Ziemia":
Fałszywe dobro w górę nie wzleci
Zginie w zamieci ta fabryka śmieci
Ludzie jak szczury wychodzą z nory
Jak wchodzisz do nory to ściągaj
buciory
Potwory władają tym światem
Sami są sędzią, sami są katem
A najgorzej jest do wszystkiego tego
Kiedy zjebane ego dopina swego
fot. Marek Jamroz |
fot. Marek Jamroz |
Adam: I tu
masz kolejny dowód na to, że nie odkryłem Ameryki!
- Jak myślicie, czy ludzie są jeszcze w stanie
uratować Ziemię przed... człowiekiem?
Adam: Nie.
- Jesteś
pesymistą?
Adam: Nie
jestem pesymistą. Jestem realistą.
Bart: A ja
jestem optymistą i mam wrażenie, że coraz więcej ludzi budzi się
z letargu. Być może bardziej chcę w to wierzyć, niż tak
rzeczywiście jest, ale tak wolę żyć.
Adam: Wzniosę
za to toast z tobą, ale moim zdaniem jest naprawdę za późno.
Ludzie się budzą, ale pewne sprawy zabrnęły już za daleko,
zapędziliśmy się w tym wszystkim.
fot. Marek Jamroz |
fot. Monika S. Jakubowska |
Tomek: Wiem,
że Sławek może mieć rację, bo identyczne opinie zbieram od
muzyków, przed którymi graliście. Najczęstsza z nich brzmi: -
Czemu wy tego k... nie gracie w Polsce!?
- Pozwólcie, że na koniec zamiast pytania
wygłoszę oświadczenie (śmiech). Podczas wspomnianego programu
radiowego z roku 2013, zażartowałem sobie, że jeśli w takim
tempie będziecie się rozwijać, to za rok, półtora możecie
otrzymać nominację do London Music Awards. Wówczas wszedł mi w
zdanie Robert, który powiedział - tam
to raczej nie, ale w Opolu na pewno zagramy.
Drogi Robercie, jeśli wypowiedziałeś wtedy słowa prorocze,
obiecuję przy świadkach, że stawiam ci piwo.
fot. Marek Jamroz |
Z zespołem Gabinet Looster w składzie:
Adam Szczebel - gitara, wokal
Piotr Wróbel - gitara
Piotr Wróbel - gitara
Robert Wiktorowicz - perkusja
Rafał Wrona - gitara basowa
Bart Kowalski - instrumenty klawiszowe
Tomek "Dziki" Likus - manager
Tomek "Dziki" Likus - manager
rozmawiał
Sławek Orwat
Sławek Orwat
fot. Sławek Orwat |
Autor dziękuje całemu Zespołowi za współpracę w redakcji powyższego materiału, a w szczególności Bartkowi i Monice S. Jakubowskiej. Dziękuję również całemu Zespołowi za wszystkie lata, podczas których wspólnie dojrzewaliśmy. Tomkowi Likusowi dziękuję za wielokrotnie okazywaną mi życzliwość. Mirkowi Boguszowi dziękuję za to, że Gabinet Looster stał się częścią mojego życia. Wszystkim wymienionym dziękuję za Przyjaźń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz