niedziela, 29 listopada 2015

To, czego chciałbym najbardziej, to grać, grać i jeszcze raz grać - ze Sławkiem Checiakiem, liderem i gitarzystą zespołu BIGQueens rozmawia Sławek Orwat


- Jak przyjąłeś zwycięstwo "I Feel The Same" na naszej liście przebojów?

Sławek Checiak: To niezwykłe uczucie. Do dziś jeszcze nie mogę w to uwierzyć!  Dostać się na tak wspaniałą listę, jaką jest Lista Przebojów Polisz Czart Sławka Orwata i Tomka Wybranowskiego, którego znam kilkanaście lat, to już jest wielki sukces, ale znaleźć się na niej na pierwszym miejscu, to wyczyn dla mnie wręcz niewiarygodny i zarazem nasz największy sukces i zaszczyt! Lista, która odbierana jest niemal na całym świecie! Szok!!! Słyszałem, że każdego miesiąca dostajecie kilkadziesiąt nowych utworów, z których na listę propozycji trzeba wybrać te najlepsze. Bez wątpienia każdy chciałby znaleźć się u boku takich sław jak Edyta Bartosiewicz, Paweł Kukiz, KSU, Kazik, Sebastian Riedel z Kasą Chorych, czy Dezerter. Pozdrawiam was serdecznie. Podziękowania przy tej okazji należą się także panu Tomaszowi Raguli - właścicielowi TR Studio w Warszawie oraz Arturowi Krużołkowi - realizatorowi nagrań, w tym utworu ,,I Feel The Same'', który odnosi takie sukcesy.


- Zaczynałeś od perkusji...

Sławek: ...zaczynałem od własnoręcznie zrobionej z kawałka drewna prowizorycznej gitary, do której dołożyłem struny z cienkiego drutu (śmiech). Miałem wtedy może 8 – 10 lat. Grać na niej nie było można, natomiast poszaleć i poudawać jak najbardziej. Chciałem wtedy poczuć się jak gwiazda rocka z wielkich scen.

Mój brat Andrzej wyjechał na Śląsk do szkoły i do pracy. Pewnego razu przywiózł akustyczną gitarę Defil i nauczył mnie pierwszych akordów. Miałem wtedy 11 lat. Niestety, wyjeżdżając gitarę zabrał ze sobą. Do domu przyjeżdżał kilka razy w roku i tylko wtedy mogłem na niej grać. W Ostrowcu ciężko było kupić gitarę, a pieniędzy na kupno dobrego instrumentu też nie było. Gdy ukończyłem 14 lat, zauroczyłem się perkusją, na której grał mój wujek. Postanowiłem więc, że odłożę wszystkie pieniądze, jakie dostawałem od rodziców i kupię perkusję. Jak chodziłem do szkoły, koledzy i koleżanki kupowali sobie słodycze i inne duperele, a ja mogłem ewentualnie pozwolić sobie na zakup sportowych i muzycznych gazet z plakatami Były to Dziennik Ludowy, Razem, Nowa Wieś, Tylko Rock. Wstawałem więc o 5 rano, wsiadałem na rower lub szedłem do kiosku pieszo ok 2 km i czekałem, aż przyjedzie prasa. Często nie było wystarczającej ilości egzemplarzy i żeby kupić swoje ulubione czasopismo z posterami i aktualnościami muzycznymi, musiałem jechać dalej. Żeby dostać odpowiednią gazetę, jeździłem nieraz po całym Ostrowcu. Tak było przez kilka lat. Przez rok uskładałem wreszcie wystarczającą ilość pieniędzy i zakupiłem najprostszy, używany zestaw perkusyjny firmy POLMUZ. Uczęszczałem wtedy do Szkoły Muzycznej I-go stopnia o profilu perkusja. Niestety, po jakimś czasie zestaw ten okazał się zbyt słaby i za pieniądze, które dostawałem od rodziców, zakupiłem duży zestaw czeskiej firmy Amati z bongosami.

W zakupie pomógł mi muzyk oraz instruktor muzyczny Andrzej Chochół z Miejskiego Centrum Kultury, który zadzwonił wtedy na Plac Konstytucji w Warszawie i zarezerwował dla mnie właśnie ten zestaw. Jak przywiozłem i rozłożyłem nową perkusję, to zajmowała mi ona praktycznie cały pokój i prawie dotykała mojego łóżka. Przez pierwszy tydzień, a może nawet dłużej nie mogłem spać i patrzyłem na nią w nocy, jak błyszczy, a czasem nawet ją dotykałem (śmiech). Nie zasłaniałem wtedy zasłon, żeby księżyc na nią świecił i nie mogłem doczekać się rana, żeby na niej zagrać. To były wspaniałe czasy!

- Kiedy pojawiła się gitara?

Sławek: Gitara elektryczna pojawiła się, jak miałem 18 może 19 lat. Jeździłem od sklepu do sklepu muzycznego po różnych miastach i szukałem dobrego instrumentu na miarę moich możliwości finansowych. W końcu znalazłem. Był to Sklep Muzyczny Koncert w Radomiu. Stała tam na wystawie piękna, czarna gitara Charvel Jackson model Fusion z oryginalnym twardym futerałem w kolorze brązowym z dużym, metalowym logo. Wtedy też nie spałem wiele nocy i dosyć często zasypiałem razem nią w objęciach (śmiech). Kiedy na niej grałem, zapominałem nawet o jedzeniu, a jednocześnie szkoda mi było czasu na to, żeby robić sobie coś do jedzenia. Nawet jak próbowałem oglądać TV, to nic z tych programów nie wiedziałem, ponieważ w tym czasie też grałem na mojej ukochanej gitarze. W tamtych czasach jakby mnie ktoś zapytał o treść jakiegokolwiek filmu, nie opowiedziałbym nic.         

- Czy w twoim domu były jakieś muzyczne tradycje?

Sławek: Odkąd pamiętam, w domu zawsze stało radio z gramofonem z podniesioną pokrywą. Były reż oczywiście stosy płyt pocztówkowych oraz winyli. Muzyka grała od rana do nocy. Rodzice nie grali na żadnych instrumentach, ale jak tylko pojawiła się jakaś nowa płyta, to kupowali ją i słuchali, co oczywiście udzieliło się też i mnie. Nie odpuszczałem żadnej nowości począwszy od singli analogowych poprzez długogrające winyle, kasety magnetofonowe, aż po płyty CD. W międzyczasie w domu pojawił się profesjonalny gramofon firmy Philips, który jednym przyciskiem nastawiał płytę, a po jej wysłuchaniu sam ustawiał się ponownie na pozycji startowej. Gramofon ten zakupił mój brat na jednym ze śląskich bazarzeów. Andrzej kupił również magnetofon szpulowy ZK 140T. Muzyka w moim domu rodzinnym nie znała granic! Jak wspominałem już wcześniej, jeden mój wujek grał na perkusji, inny wujek grał na skrzypkach, a mój chrzestny wujek, czyli brat mojej mamy, próbował swoich sił na akordeonie, ale za mało ćwiczył i średnio mu to wychodziło.

- Twój pierwszy zespół Gepard pojawił się w roku 1986. Udało wam się nawet wystąpić z takimi kapelami jak KSU, Wańka Wstańka & The Ludojades czy One Million Bulgarians. Próbowaliście dołączyć do krajowej czołówki?

Sławek: W tych czasach było bardzo ciężko ze sprzętem i z nauką gry na instrumentach, bo nie było materiałów do nauki. Ostrowiec był miejscem, gdzie poza płytami, które można było dostać w kioskach Ruchu lub w jednej czy dwóch księgarniach, nie było nic. Nie mieliśmy też pieniędzy na większy rozwój i oczywiście na sprzęt. Pamiętam, że w 1988 roku na Festiwalu Rockowym w Hali Zelmera w Rzeszowie grał zespół Kretes. Byliśmy zachwyceni! Oni mieli już wtedy zawodowy sprzęt i grali na Marschalach typu Head z paczkami 4x 12”. My natomiast mieliśmy w tym czasie bardzo słaby sprzęt, na którym można było grać tylko na próbach i w dodatku on nie był nasz, tylko należał do MCK. Graliśmy wtedy na Eltronach i Vermonach, więc z czym do ludzi? (śmiech)

- Mimo to, udało wam się nagrać demo. Na jakim nośniku zostało ono wydane i czy można gdzieś jeszcze posłuchać tych nagrań?

Sławek: Demo nagraliśmy na kasecie magnetofonowej w sali kina - jeszcze wtedy -  o nazwie Przodownik, a nagrywał nas do dzisiaj pracujący w MCK Ostrowiec Jarek Krzemiński. To jest dopiero historia! Powiedziałem kiedyś Jarkowi, że powinni postawić mu pomnik za to, co robił i robi do tej pory dla muzyków. Wielki szacunek dla niego, najszczersze pozdrowienia i podziękowania za pomoc i zaufanie, jakim mnie wtedy obdarzył. Zawsze starał się pomóc, a jak nie mógł pomóc osobiście, to potrafił nawet dać mi klucze i pożyczał sprzęt. Przy tej okazji chciałbym również podziękować i pozdrowić Marka Bernysia, który przez kilka ładnych lat był instruktorem w MCK, woził nas na wszystkie koncerty i również zawsze nam pomagał, jak tylko mógł. Był dla nas jak ojciec! Do dzisiaj mam z nim wspaniały kontakt. Demo oczywiście jest dostępne, ale trzeba je trochę odświeżyć i wtedy nie omieszkam tych nagrań udostępnić. Sam nie słuchałem ich już kilkanaście lat. Pewnie będzie śmiesznie (śmiech). Było też i inne demo, na którym śpiewałem jako frontman..

- Zagraliście około pięćdziesięciu koncertów. Zagraliście nawet na Konkursie Piosenki Radzieckiej w Kielcach, gdzie zdobyliście 2 miejsce! Jak przekonaliście lokalne władze partyjne, aby na takiej imprezie pojawił się zespół heavy metalowy?

Sławek: Tak naprawdę to słabo pamiętam ten konkurs. Zaaranżowałem na heavy-rockowo swoją muzykę do dwóch wierszy jakiegoś rosyjskiego poety. Nie pamiętam nawet jak on się nazywał, a nagrody jakie wtedy dostaliśmy, to dyplomy, teczki, rękawiczki i takie tam... (śmiech).

Danger Zone
- W końcowym okresie istnienia Geparda dołączył do was klawiszowiec Dariusz Skwarek. Po czterech latach grania w często zmieniającym się składzie postanowiliście zmienić nazwę na Danger Zone. Dlaczego? 

Sławek: Rzeczywiście dużo było wtedy zmian w zespole i w pewnym momencie stwierdziliśmy, że trzeba również zmienić naszą nazwę na zagraniczną i bardziej metalową. Dzięki świetnie grającemu na instrumentach klawiszowych Dariuszowi Skwarkowi mogliśmy zagrać również wiele coverów jak “Jump'' Van Halen czy ''The Filal Coutdown'' Europe. Bez instrumentów klawiszowych nie dalibyśmy wtedy zagrać tych utworów.


Valdi Moder
- Danger Zone istniał 5 lat i zagrał okolu 40 koncertów. Ty już wówczas byłeś odpowiedzialny za gitarę. Jak twoje przejście z perkusji na wiosło wpłynęło na brzmienie zespołu? Poczułeś się bardziej sobą?

Sławek: Gra na gitarze kręciła mnie od dziecka. W pewnym momencie nawiązałem współpracę z nieżyjącym już Valdi Moderem, którego poznałem na Festiwalu w Bełchatowie. Wspaniały gitarzysta, który jeszcze jako 17 latek nagrał płytę Harce na gitarce, której temat przewodni zaaranżowałem u niego w domu. Valdi Moder jako jedyny Polak zagrał support przed takimi sławami jak Deep Purple czy Faith No More! Jako ciekawostkę dodam, że na tym festiwalu jako gwiazda zagrał zespół Proletaryat, a cały konkurs wygrała Anita Lipnicka i prawdopodobnie od tego sukcesu zaczęła się jej wielka kariera muzyczna. Z Danger Zone zagraliśmy wtedy jako 8 zespół w kolejności i dopiero od naszych dźwięków siedzący tłum wstał, zaczął pogować i dobrze bawić się przed sceną, a było wtedy ok 2 tys ludzi! Panowie z grupy Proletariat pokazywali nam podczas występu kciuk do góry. To było bardzo miłe.


- Podobnie jak Gepard, Danger Zone też miał okazję zagrać ze znaczącymi dla polskiego rocka bandami - IRA, Lombard, Dżem, Kult czy wspomniany już Proletaryat. Doborowe towarzystwo po raz kolejny nie pociągnęło was jednak dalej. W czym tym razem tkwił problem?

Kuba Płucisz - IRA
Sławek: Tak jak wspominałem wcześniej, nadal nie było pieniędzy na sprzęt i nie wszystkich było stać na edukację muzyczną. Wspomnianego przez ciebie koncertu z grupą IRA też o mały włos nie zagralibyśmy. Nie mogliśmy doczekać się tego występu, o którym wszyscy wiedzieli prawie od miesiąca. W dniu koncertu okazało się jednak, że pan, który miał klucze od sali prób ze sprzętem, poszedł na zwolnienie czy wyjechał na wakacje - szok! Potem jeszcze kilka razy doszło do takich czy podobnych sytuacji, które bardzo pokrzyżowały nasze plany. Gdyby nie moja rozmowa z Arturem Gadowskim, byłaby wielka lipa i straszne rozczarowanie dla nas oraz dla naszych fanów. Artur okazał się na szczęście wspaniałym i wyjątkowym człowiekiem. Bardzo żałuję, że nie udało mi się utrzymać z nim kontaktu. Wtedy jeszcze nie było telefonów komórkowych. Rozmawiałem z nim przed koncertem ponad godzinę. Powiedział mi wtedy, że IRA ma nowy sprzęt zakupiony przez sponsora i trzeba porozmawiać z Kubą Płuciszem - liderem zespołu, odnośnie zagrania na tym sprzęcie, ale raczej marnie to widzi. Poszedłem więc na rozmowę do pana Kuby Płucisza i powiedziałem mu, jak wygląda sytuacja. Powiedziałem mu również, że nie dotkniemy tego sprzętu, ani żadnej gałki we wzmacniaczu i takie brzmienia, jakie oni nam ustawią, na takich zagramy. Po chwili rozmowy Kuba Płucisz okazał się również wspaniałomyślnym człowiekiem i pozwolił nam zagrać na sprzęcie bezsprzecznie najpopularniejszej wtedy w Polsce grupy IRA znanej z takich utworów jak ''Mój dom''! Koncert był wspaniały, zarówno nasz jak i grupy IRA. Były owacje i dla nas i dla zespołu IRA. Pamiętam też, że jak podczas występu zajrzałem na moment na backstage, to gitarzysta grupy IRA Piotr Łukaszewski powiedział - cytuję dołowanie - ''To będzie wasz koncert, a nie nasz''. Nigdy dotąd w historii nie rozdałem tyle autografów co wtedy!


Marek Musiał
- Kontynuacją Danger Zone była grupa Deep Silence. Nagraliście maxi singla z czterema utworami, którym udało się nawet trochę namieszać w łódzkich i kieleckich stacjach radiowych. Zagraliście nawet koncert z grupą Lombard, ale podobnie jak Geoard i Danger Zone nie poszliście dalej w Polskę. Znów zabrakło cierpliwości?

Sławek: Z grupą Lombard zagraliśmy na Wyborach Miss Regionu Świętokrzyskiego i również miło wspominam ten support jak i to, co działo się po koncercie (śmiech). Wielokrotnie byliśmy zapraszani do Radia Kielce na wywiady i inne audycje, które prowadził redaktor - obecnie mój przyjaciel i wspaniały człowiek - Norbert Zięba. Pamiętam, że zostaliśmy również przez niego zaproszeni w noc wigilijną i na żywo graliśmy akustycznie przygotowane wcześniej pastorałki. Norbert serdecznie pozdrowienia dla Ciebie! Po kilku wywiadach w łódzkich i kieleckich stacjach radiowych niektórym z nas faktycznie zabrakło cierpliwości. Chcieli zarabiać pieniądze, a dobrze wiedzieli, że bez kontraktu nie było szans na kasę. Niektórzy z nas -  w tym również i ja - musieli wyjechać za granicę. Chciałbym pozdrowić byłą ekipę Deep Silence, czyli wspaniałego perkusistę Marka Motylskiego, który grał w takich grupach jak Mafia czy Pudelsi. Z Markiem grałem jeszcze potem kilka razy i wspominam to bardzo miło. Nieraz było bardzo wesoło (śmiech). Pozdrawiam również klawiszowca Marka Musiała z zespołu 5 Minut Po Północy z Southampton oraz wokalistkę Justynę Walkowicz, basistę Darka Jurkowskiego z zespołów Kakadu, Roxanne – Roxette Cover Band oraz Wojtka Kidonia.

- Po rozpadzie Deep Silence zająłeś się prowadzeniem studia nagrań i agencji artystycznej, która miała na swoim koncie koncerty takich firm jak Lady Pank, Ich Troje, T. Love czy Myslowitz. Poza tym nadal komponowałeś. Stworzyłeś do dziś regularnie odtwarzany na stadionie przy Świętokrzyskiej oficjalny hymn KSZO Ostrowiec Św. Jesteś więc już chyba  muzykiem dość popularnym w regionie?

Sławek: Po przyjeździe z wojaży zagranicznych, gdzie zarobiłem trochę kasy, postanowiłem zainwestować w Studio Nagrań z Agencją Artystyczno-Koncertową oraz salą prób, w której przez ponad dwa lata ćwiczyło aż 6 zespołów. Było to Studio - powiedzmy - półprofesjonalne, do którego jako realizator przyjeżdżał też wspomniany Valdie Moder, który nieźle ogarniał tematy związane z realizacją dźwięku. Nagrałem również jak już wspomniałeś zrealizowany w Studio Gram Radia Kielce oficjalny Hymn KSZO Ostrowiec, który także śpiewam. To też była fajna historia. Pamiętam, że ówczesny Prezes KSZO Ostrowiec poprosił mnie o napisanie i zrealizowanie Hymnu na inaugurację pierwszej ligi (obecnie ekstraklasy), więc nie zastanawiając się, siadłem i napisałem tekst i muzykę. Przy tekście pomógł mi trochę mój brat Andrzej. Poświęciłem czas, a o Hymnie z nawału organizacyjnego w KSZO zapomniano. Zostało kilka dni do inauguracji, a prezes cały czas był niedostępny. Zadzwoniłem więc do Studia GRAM w Radio Kielce, żeby zarezerwować termin oraz do moich dwóch kolegów - klawiszowca Bartosza Kanacha i mojego bliskiego kolegi Dariusza Jurkowskiego, na którego zawsze mogę liczyć. Darek poszedł dalej muzycznie i ukończył studia w Katowicach. Przez noc w Akademiku Melodia w Kielcach zaaranżowaliśmy wszystko brzmieniowo oraz instrumentalnie, a rano pojechaliśmy do studia i nagraliśmy Hymn. Po nagraniu zadzwoniłem do Prezesa KSZO, który wysłał kierowcę z busem, żeby nas zabrać i zapłacić za nagrany utwór. A co do popularności, to nie wiem, czy jestem popularny w regionie i chociaż mam sporo przyjaciół, kolegów, to przykro mi to mówić, ale większość ludzi nie umie docenić czy pomóc, więc tym bardziej cieszyć się z czegokolwiek. W sumie to nasze miasto jest biedne, ludzie nie mają pracy i pieniędzy, więc nie dziwię się, że społeczeństwo jest zamknięte na kulturę.


Valdi Moder
- Mówiłeś przed chwilą o nieżyjącym już Valdi Moderze. Jak wspominasz tego wyjątkowego muzyka? Zapewne wiele nauczyła cię praca z nim?

Sławek: Wspominam go bardzo, bardzo miło. Jeździłem do Łodzi przez 5 lat, uczyłem się, nocowałem u niego oraz w domu jego mamy. Valdi przyjeżdżał również do mnie. Byliśmy przyjaciółmi. Tam gdzie w Łodzi był on, byłem i ja. Bardzo dużo nauczyłem się. Poznałem też dzięki Valdiemu wielu topowych muzyków. Pamiętam jak wraz z Valdim i Jackiem Łągwą z Ich Troje pojechaliśmy jego nową Laguną po wzmacniacz do Sklepu Muzycznego w Częstochowie. Z Łodzi do Częstochowy jechaliśmy niecałą godzinę! Byłem również na przeróżnych imprezach domowych, gdzie pojawiały się takie osobistości jak Michał Wiśniewski czy Magda Femme, wówczas jego żona. To był wspaniały muzyk, gitarzysta, wybitny człowiek. Często o nim myślę i wspominam. Kiedy komponuję i pomyślę o Valdim, wtedy jakoś łatwiej przychodzą mi do głowy różne riffy gitarowe, z których jestem później bardzo zadowolony. Kiedyś zaprosiłem go do siebie i zagraliśmy wspólnie z kilkoma muzykami Sylwestra w pobliskiej miejscowości niedaleko Ostrowca. Dziękuję Ci Valdi za wszystko. Panie świeć nad jego duszą.

- W 2012 r. zostałeś liderem, gitarzystą i twórcą repertuaru grupy BIGQueens. Podjąłeś się tego zadania z bagażem ćwierćwiecza sukcesów i porażek. Jak oceniasz tamte 25 lat i ile w muzyce BIGQueens jest wątków z poprzednich kapel, a na ile jest to twoje kompletnie nowe dziecko?

Sławek: Od zawsze słuchałem rożnych nurtów muzycznych i nie ograniczałem się tylko do rocka. Jeździłem na koncerty takich grup jak Europe, Iron Maiden, ToTo czy Candy Dulfer. Nie da się wszystkich wymienić. Nie boję się tego powiedzieć, ale słuchałem również muzyki techno, trans i house. Byłem na imprezach typu Love Parade w Berlinie w 2001 roku, gdzie było milion ludzi! Kilka razy byłem na May Day w Katowickim Spodku jak również Creamfields. Byłem też w Trier na DJ Tom Novy jak również na DJ Tiesto w Hali Ludowej we Wrocławiu. Paliłem buty (śmiech). Czad!. Pozdrawiam Czapkina i Soszina. Dało mi to bardzo dużo, ponieważ dla mnie była to walka ze światowej klasy DJ-mi. Time, który zanikał nieraz na kilka minut i utrzymanie go, była to dla mnie nie lada sztuka. Z miłą chęcią pojechałbym jeszcze kiedyś na takie imprezy, chociaż coraz mniej już mam wolnego czasu. Polecam je jednak wszytkom tym, którzy myślą, że dobrze trzymają time.(śmiech). Słucham praktycznie wszystkiego. Kocham amerykański pop, rock, rock'n'roll, hard, heavy, trash, a moje ulubione grupy to kanadyjski Annihilator ze wspaniałym gitarzystą, jakim jest Jeff Watters oraz Megadeath. Odnośnie kompozycji, to - przyznam się - od zawsze z łatwością przychodzi mi komponowanie utworów i znajdowanie prym wokalnych oraz interwałów. Moja rada dla wszystkich, to dużo słuchać, grać i ćwiczyć!


Miejskie Centrum Kultury w Ostrowcu Świętokrzyskim
- Historia BIGQueens rozpoczęła się w twoim sklepie muzycznym?

Konrad KAMA Kamizela – wokal
Sławek: Dokładnie tak. Przyszedł do mojego sklepu muzycznego Maciek, wziął gitarę i zaczął śpiewać. Po chwili podszedłem do niego i zaproponowałem, żeby wspólnie założyć zespół, na co on, że jasne, nie ma sprawy. I tak się zaczęło. Później Maciek - obecnie już były wokalista BIGQueens  - zaprosił swojego kolegę Miso Ignataka ze Słowacji, który grał na instrumentach klawiszowych i pracował ze swoją dziewczyną Imo. Obecnie są już małżeństwem i mają i cudownego, kilkumiesięcznego synka Ignasia Następnie zadzwoniłem do Larsa, który gra na perkusji i zaproponowałem mu współpracę, na którą się zgodził.

- Po kultowym już sklepie pojawiło się kino.

Sławek: Ze względu na to, że perkusista pracuje w MCK i ma pod opieką salę prób w budynku Kina Etiuda. Próby przenieśliśmy więc tam, gdzie były lepsze warunki.

- Ilu muzyków przewinęło się przez BIGQueens zanim ustalił się aktualny skład grupy? Kogo z byłych członków zespołu szczególnie wspominasz?

Sławek: Przez pół roku grał z nami na gitarze basowej mój przyjaciel Marcin Świercz. Niestety, nawał pracy, rodzina oraz inne zespoły nie pozwoliły mu na współpracę. Dariusz Jurkowski -  wyśmienity gitarzysta basowy zagrał z nami klika koncertów oraz nagrał maxi singla zrealizowanego przez syna Stanisława Sojki - Antoniego Sojkę oraz Łukasza Roga w Studio Załuski Macieja Pruchniewicza w Załuskach k.Warszawy. Na tym maxi singlu znalazły się cztery utwory mojego autorstwa: ,,Zostawiam wszystko'', ,,W życiu ciągle sie czeka'', ,,Hejo'' i ,,Sometimes''. Gościnnie zagrał wtedy z nami Mariusz Godzina - saksofonista, muzyk znany między innymi z zespołu BULDOG.

Wojciech Kidoń – perkusja
Wcześniej Dariusz Jurkowski nagrał maxi singla z moją grupą Deep Silence w Wytwórni Filmów Fabularnych w Łodzi. Piotr Wrzosowski - moim zdaniem jeden z najlepiej grających gitarzystów jeśli chodzi o artykulację w Polsce. Grał między innymi w grupie Kramer. Wcześniej wspomniany klawiszowiec Miso Ignatak. Sylwia Nadgrodkiewicz wspaniała wokalistka oraz piękna kobieta, autorka książek która również zaśpiewała na maxi singlu nagranym w Studio Załuski, jak również wspomagała nas wokalnie na koncertach. Maciej Duniec -  wokalista, Sylwia Zielińska - bas, Kamil Ruszkowski perkusja, Jerzy Zemanek perkusja. Serdeczne pozdrowienia dla wszystkich.

- Przedstaw teraz pokrótce obecnych muzyków BIGQueens.

Sławek: Konrad KAMA Kamizela – wokal. Laureat telewizyjnego programu Szansa Na Sukces 2007, zdobywca Scyzoryka w kategorii wokalista 2010, współzałożyciel zespołu Red Bridge, organizator RED BRIDGE ROCK FEST 2012/2013, współzałożyciel zespołu Funplugged, wokalista POP'n'ROLL Project, współpracował również w kilku projektach znanej kompozytorki Katarzyny Gaertner.

Leszek Żygłowicz – bas
Leszek Żygłowicz gitarzysta basowy (rock, funk, pop, jazz/fusion). Współpracował z wieloma zespołami oraz wykonawcami w Polsce i zagranicą m.in: 4Szmery, Marekiem Piekarczykiem z TSA, Ryan Socash, Chocolate spoon, Frank Parker, Tomek Łosowski, Andy Egert, Rob Tagnoni, Alergen.

Wojciech Kidoń – instrumenty perkusyjne. Nie da się opisać z kim współpracował, bo pewnie zeszłoby do rana. (śmiech)

Sebastian Szymański – instr. klawiszowe
Sebastian Szymański – pianista/klawiszowiec/wokalista, kompozytor, aranżer, realizator dźwięku. Związany z takimi zespołami jak: Rapadub, LEVA, DriMS, Exilium. Współpracuje również przy realizacji nagrań do programów TVP.

Wiktoria Franciszka Trynkiewicz – wokal
Wiktoria Franciszka Trynkiewicz wokal. Wokalistka występująca m.in. Przez kilka lat z legendarnym zespołem rockowym Wanda i Banda. Aktorka i tancerka w Gliwickim Teatrze Muzycznym, do roku 2011 związana z zespołem muzyki klezmerskiej i bałkańskiej Berberys. Laureatka wielu festiwali piosenki ogólnopolskich jak i międzynarodowych oraz programów telewizyjnych (m.in. Szansy na Sukces). Odtwórczyni głównej roli w teledysku BIGQueens do utworu ,,Na koniec świata''.


Manager BIGQueens Agnieszka Tadej i Sławek Checiak - lider zespołu
Sławek Checiak – gitara/wokal. Gitarzysta, wokalista, kompozytor, autor tekstów, aranżer. Związany z takimi zespołami jak Gepard, Danger Zone, Deep Silence, Jabber Wockie, Go On, Valdi Moder, BIGQueens. Kompozytor m.in. muzyki i autor tekstu do utworu zrealizowanego na przyjazd do miasta Ostrowca Świętokrzyskiego Prezydenta Polski Aleksandra Kwaśniewskiego ,,Tylko Ty'' oraz Hymnu KSZO Ostrowiec.

Festiwal im. Miry Kubasińskiej "Wielki Ogień" w Ostrowcu Św.
- Wzięliście udział w Europejskich Targach Muzycznych "Co Jest Grane" w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie, wystąpiliście na J.P Artist Festival oraz na Festiwalu Dobra Strona Rocka w Warszawie i na Rock Front w Kielcach, a występ na Rock Stars Pozytywna Energia w Katowicach przyniósł wam pierwsze wyróżnienia. Sukcesem okazał się także wasz występ przed dwoma laty na Festiwalu im. Miry Kubasińskiej "Wielki Ogień" w Ostrowcu Św. Zagraliście także z takimi zespołami jak Róże Europy czy Big Cyc. Można więc powiedzieć, że jak na krótki czas istnienia idziecie jak burza. Jaką rolę w waszej promocji i sukcesach odegrała wasza managerka Agnieszka Tadej?
Lisa Amonte - Manager ds. Public Relations i Reklamy BIGQueens

Sławek: To tylko część Naszych sukcesów i osiągnięć oraz super grup przed którymi udało nam się zagrać koncerty. Chciałbym chociaż wspomnieć o koncertach supportujących zespół Cochise, w którym frontmanem jest Paweł Małaszyński jak i przed Jackiem Dewódzkim (ex Dżem) z zespołem Kontrabanda oraz grupą Leash Eye, w której frontmanem był Sebastian Pańczyk. Bez Naszej menadżerki Agnieszki Tadej nie bylibyśmy teraz w tym miejscu, gdzie jesteśmy. Nie znam drugiej tak poświęcającej się na maxa osoby dla zespołu jak ona. Pracuje od rana do rana. Wielki szacunek za poświęcenie. Agnieszka Tadej jest managerem BIGQueens od 2014 roku i jest uczestniczką Akademii Menadżerów Muzycznych w Warszawie. Myślę, że ciężko byłoby skończyć ten wywiad, jakbym zaczął o niej pisać. Drugą naszą menadżerką Public Relations jest Lisa Amonte z Warszawy, która również nas wspiera. Lisa Amonte związana jest ze środowiskiem muzycznym kaskader, jest pisarką i fotografem. Związana jest z Gruzińskim Zespołem Wokalnym ,,Sakhioba''. W BIGQueens pełni funkcję managera ds. Public Relations i Reklamy od grudnia 2014 roku. Dziewczyny pozdrawiam Was , ściskam i całuję!


Specjalne Mikrofony Made In Kielce 2014
- Podczas Gali „Specjalne Mikrofony Made In Kielce 2014” Radia Kielce zagraliście z legendarnym brytyjskim zespołem Red Box, a także ze zdobywcą Grammy 2014 Włodkiem Pawlikiem. Jak zostaliście przyjęci w tak doborowym towarzystwie i czy zwiększyło się dzięki temu wasze grono odbiorców? 


Sławek: To był zaszczyt zagrać na tak wspaniałej gali z brytyjską legendą, jaką jest RED BOX! Wspaniali ludzie i muzycy, bardzo sympatyczni. Po koncercie grali dla ludzi na gitarach akustycznych, udzielali wywiadów, podpisywali zdjęcia wszystkim, kto tylko chciał. Uwaga! Niebawem nowa płyta RED BOX. Podobno będzie rewelacja! Z tego co słyszałem, to bardzo dobrze nas ocenił lider grupy Simon Toulsen Clark. Po naszym mini koncercie były brawa, więc chyba podobało się (śmiech),

Scyzoryki 2015
- Na Festiwalu Scyzoryki 2015 BIGQueens został nominowany aż w czterech kategoriach: najlepsza płyta, najlepszy teledysk, najlepszy wykonawca rock oraz najlepszy przebój. Ostatecznie wygraliście w kategoriach: Najlepszy Wykonawca Rock oraz Najlepszy Teledysk, a w kategorii Najlepsza Płyta natomiast zajęliście 3 miejsce. To chyba wasz pierwszy tak znaczący sukces. Jak przełożyło się to na popularność zespołu i czy myślicie już o podbijaniu innych Festiwali?

Fragment clipu „Na koniec świata”
Sławek: Jesteśmy dumni i szczęśliwi, że udało nam się zdobyć te wszystkie trofea w postaci Scyzoryków. Wszystko to oczywiście dzięki naszym wiernym i wspaniałym fanom, na których zawsze możemy liczyć, za co oczywiście serdecznie dziękujemy. To naprawdę sukces! Na pewno zwiększyła się ilość fanów po tym sukcesie, a co do dalszych festiwali... zobaczymy. Czas pokaże.

- Na swoim koncie macie przebój, który w lokalnej stacji radowej przetrwał ponad 120 tygodni, a także firmował najpopularniejsze seriale Polsatu 2. Przybliż nieco historię tej piosenki.

Sławek: Tak, to prawda. ,,Zostawiam wszystko” jest dość znaczącym utworem dla BIGQueens. Piosenkę tę skomponowałem na początku 2000 roku. Później kilka razy jeszcze ją przearanżowałem, a wersja, którą obecnie emituje Polsat 2 promując swoje największe programy i seriale jak ''Świat według Kiepskich'' oraz wiele innych jest już ostateczna. Utwór ten cieszył się także pozytywnymi opiniami Jury podczas różnych konkursów czy festiwali jak również opiniami fanów głosujących na listę przebojów.


- "I Feel The Same" poza Listą Przebojów Polisz Czart jest także propozycją Radia Rock Time. Jak nasz numer 1 radzi sobie w tej stacji?

Sławek: Jesteśmy obecnie na czwartym miejscu Listy Przebojów Radia Rock Time. Dziękujemy wszystkim za to, że na nas głosują i prosimy o dalsze wsparcie.

Z planu teledysku „Na koniec świata”
- Teledysk „Na koniec świata” realizował dla was reżyser Dominik Rakoczy. Czy to stała współpraca? Ile macie obecnie profesjonalnych clipów promujących wasze nagrania? 


Sławek: Jest to jak na razie nasz jedyny teledysk, ale już niebawem będą kolejne i bardzo bym chciał, żeby realizował je Dominik Rakoczy. Wyśmienity reżyser, scenarzysta, wspaniały człowiek. Polecam wszystkim.

- Na początku tego roku ukazała się wasza debiutancka płyta Dokąd zawierająca 11 autorskich utworów. Gościnnie zaśpiewał na niej m.in. były wokalista Dżemu Jacek Dewódzki, a także wasza obecna wokalistka Wiktoria Trynkiewicz, która przez lata współpracowała z zespołem Wanda i Banda. Jak album sprzedawał się i jakie uzyskiwał recenzje?

Sławek: W utworze ''I Feel Alive'' zaśpiewał również wspaniały wokalista Sebastian Pańczyk z grupy Leash Eye, a w utworze ''Zostawiam wszystko” mój przyjaciel, wspaniały gitarzysta basowy Marek Myszka znany z takich grup jak Rap-A-Dup, Dusza czy Holly Dogz. W utworze ''Still Got The Reason'' na instrumentach perkusyjnych zagrał nasz obecny perkusista Wojciech Kidoń, który gra i współpracuje z wieloma polskimi jak i zagranicznymi wykonawcami i zespołami.


Recenzje i opinie na temat tej płyty - nie ukrywam - są bardzo dobre. Z góry chcę podziękować Mariuszowi Konikowi - właścicielowi i realizatorowi HZ Studio w Zielonce k.Warszawy oraz Robertowi Wawro - również realizatorowi za świetną współpracę. Są wspaniali i wszystko słyszą. Myślę, że jeszcze nieraz tam będziemy nagrywać. Bardzo bym sobie tego życzył.

- Nasz listopadowy zwycięzca - "I Feel The Same" promuje wasz drugi album, nad którym obecnie pracujecie. Jaka to będzie płyta i czym będzie różniła się od krążka Dokąd?

Sławek: Nie będę oryginalny. Myślę, że to będzie rewolucja (śmiech). Będziecie chcieli tego słuchać! Myślę, że lata pracy nie poszły na marne. Płyta będzie bardziej przemyślana i stonowana. ale nie zabraknie na niej też ostrego pazura. Materiał już jest prawie gotowy. Myślę, że dwa, trzy miesiące muszę jeszcze nad nim jednak popracować.

Sebastian Szymański
- W czerwcu tego roku wydaliście także analogowy singiel z utworami ''Dokąd'' i ''One Hundred Forty". Myślicie o tym, aby wasz kolejny album pojawił się w obu wersjach - winylowej i CD?

Sławek: Oczywiście bardzo chcielibyśmy .

- Macie przed sobą ogromne plany na najbliższą przyszłość. Poza wydaniem drugiej płyty czym jeszcze nas zaskoczycie?

Sławek: Nie chciałbym jeszce niczego zdradzać dopóki płyta nie będzie nagrana. Plany mamy dosyć szerokie i to nie byle jakie. Zapraszam na naszego Facebooka, a niebawem wszystkiego dowiecie się.

 - Ilość waszych sympatyków oceniacie na około 1,5 tysiąca . Skąd czerpiecie te dane?

Sławek: Oczywiście także z Facebooka (śmiech).


Czuwająca nad wszystkim pani manager Agnieszka Tadej
Konrad KAMA Kamizela
- W Przyszłym roku będziesz obchodził 30-lecie swojej działalności muzycznej, Gratuluje już teraz. Jest to ogromny bagaż doświadczeń i jeśli nawet nie wiesz wszystkiego, co jeszcze chciałbyś zrobić, to na pewno już wiesz, czego już robić nie powinieneś (śmiech). Jak spoglądasz na te 30 lat i czy zamierzasz sprawić sobie huczny Jubileusz i np. zaprosić kolegów z wszystkich byłych kapel, zagrać z nimi zakurzone kawałki i powspominać stare czasy?

Sławek: Bardzo dziękuję. Oczywiście bardzo chciałbym spotkać się i zagrać z byłymi kolegami i przyjaciółmi, z którymi współpracowałem. Zobaczymy, co czas pokaże. To, czego chciałbym najbardziej, to grać, grać i jeszcze raz grać. Muszę to powiedzieć, że najważniejsze dla mnie są moje córeczki Inga i Klaudia, a po nich na pierwszym miejscu jest dla mnie MUZYKA, na drugim MUZYKA,, a dopiero na trzecim MUZYKA!!! Na koniec w imieniu swoim i oczywiście wszystkich członków BIGQueens chciałbym bardzo serdecznie podziękować wszystkim przyjaciołom zespołu, patronom, sponsorom, dziennikarzom oraz stacjom telewizyjnym i radiowym, z którymi współpracujemy. Szczególne pozdrowienia i podziękowania przesyłamy dla naszych rodzin, a w szczególności dla naszych wiernych fanów, dzięki którym w naszych sercach cały czas gra muzyka i miłość do jej tworzenia. Mógłbym ci powiedzieć o wiele więcej, być może książkę bym nawet mógł napisać, ale muszę grać, bo to jest dla mnie najważniejsze. Pozdrawiam serdecznie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz