Od razu nadmienię, iż nie zamierzam dokonywać tu szczegółowej analizy literackiej tekstu Blendersów, gdyż ufam, że 99 procent czytających te słowa i tak doskonale wie, co poeta miał na myśli. Przechodzę więc z miejsca do sedna mojego wywodu. Stosunkowo niedawno (przepraszam za wyraz niedawno) podano bowiem do wiadomości publicznej, że mieszkający na Florydzie światowej sławy emerytowany
polski
ginekolog - 71-letni Adam Ostrzeński jako pierwszy przedstawiciel ludzkości "dotarł" do poszukiwanego od zarania dziejów i niedostępnego jak do tej pory nawet dla najbardziej niestrudzonych śmiałków - tajemniczego punktu G. Nasz wielki rodak swoje odkrycie oparł o setki lat badań, z których pierwsze potwierdzone pochodzi z trzeciego wieku naszej ery i aby dodać pierwiastek sensacji, pan Profesor miał rzekomo dotrzeć do sedna całej sprawy podczas szczegółowego badania... 83-letniej pacjentki. "Całe moje życie - miał powiedzieć tuż po swoim odkryciu Profesor Ostrzeński - związane jest z chirurgią i nowymi technikami chirurgicznymi i oczywiście jest to bardzo ekscytujące być pierwszym człowiekiem, który zobaczył i dotknął tego organu".
A oto jedna z wielu stron www, która stanowi potwierdzenie opisanego odkrycia:
Jeśli to wszystko, co opowiada profesor Ostrzeński jest prawdą, to dziwię się, dlaczego Polska nie jest jeszcze w posiadaniu pierwszej w swojej historii Nagrody Nobla w dziedzinie medycyny. Być może powinniśmy nawet powołać organizację, której nadałbym roboczą nazwę Komitet Presji Narodowej (w skrócie KPN), która zajęłaby się medialnym naciskiem, pikietami, a nawet pisaniem petycji do szacownej kapituły w Sztokholmie, w celu zainteresowania się przez nią epokowym odkryciem naszego ginekologa. Myślę, że w obliczu zaistniałej sytuacji, piosenka Blendersów sprzed lat nabiera obecnie dla naszej kultury narodowej znaczenia szczególnego i w związku z tym zaryzykuję nawet stwierdzenie, że być może od dawna była ona czymś w rodzaju inspiracji dla naszego wielkiego odkrywcy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz