Dawno już nie odczuwałem takiej radości z odkrywania na nowo znanych muzycznych tematów. Zalewany zewsząd słabymi, a czasem wręcz profanującymi oryginalne wykonania coverami, z coraz większym dystansem biorę do ręki kolejne interpretacje niedoścignionych mistrzów. Jako poszukiwacz niebanalnych kompozycji jedynie od czasu do czasu dostępuję zaszczytu obcowania z taką muzyką, która wkrada się w najskrytsze zakamarki duszy i silnie pobudza moją wyobraźnię. W przypadku muzyki instrumentalnej, brak tekstu dodatkowo zwalnia słuchacza z dokonywania oceny podmiotu lirycznego, przenosząc całą uwagę wyłącznie na świat dźwięków.
Krzysztof Komeda żył tylko 38 lat, ale zdążył skomponować tematy aż do 65 filmów, a rok przed śmiercią pamiętną kołysanką „Sleep Safe And Warm” z „Dziecka Rosemary” Romana Polańskiego, przypieczętował swoją pozycję wśród największych kompozytorów XX wieku.
Cechą wyróżniającą grę Leszka Możdżera jest umiejętność nawiązywania emocjonalnego kontaktu ze słuchaczem. Artysta czyni to poprzez przeplatanie tradycyjnego stylu jazzowego z klasycznymi improwizacjami, którymi niczym wytrawny pejzażysta maluje obrazy własnych przeżyć. Delikatność wydobywanych przez niego dźwięków pozwalających słuchaczowi odpocząć i zapomnieć o upływającym czasie porównałbym do niosącej ukojenie oczom odbiorcy dzieła plastycznego gamy pastelowych barw.
Kompozycje Komedy w interpretacji Leszka Możdżera są bardzo liryczne, pełne sentymentalnych wariacjami na temat, który albo jest powszechnie znamy (jak wspomniany już „Sleep Safe And Warm” lub „The Law And The Fist” pochodzący z filmu „Prawo i pięść”), albo będący wspomnieniową ucztą dla bardziej wyrafinowanych jazzowych gustów (jak „Ballad For Brent”, czy „Svantetic”).
„Svantetic” nieprzypadkowo otwiera to wydawnictwo. Ten znakomity utwór Komedy dzięki Leszkowi Możdżerowi daje możliwość porównania aż trzech stylistycznie różnych interpretacji. Szesnastominutowy oryginał w wykonaniu kwintetu Krzysztofa Komedy z udziałem Tomasza Stańki i Zbigniewa Namysłowskiego to niezwykle ekspresyjny fragment płyty „Astigmatic”, która także poza granicami Polski okrzyknięta została arcydziełem epokowym. Artysta już po raz drugi próbuje zmierzyć się z tą wyjątkową kompozycją. W 2005 roku na albumie „The Time” nagranym wspólnie z kontrabasistą Larssem Danielsonem i perkusistą Zoharem Fresco odszedł od ekspresyjnej dynamiki na rzecz subtelnego brzmienia fortepianu, z delikatnie zaznaczoną jazzową sekcją rytmiczną. „Svantetic” na najnowszym krążku to świadoma fuzja muzyki klasycznej i jazzu, pełna wariacji znanych jedynie z dokonań najwyższej klasy wirtuozów fortepianu.
Wielkość kompozytora który odszedł, mierzy się w dużym stopniu ilością nowych interpretacji jego dzieł. Pod tym względem, album Leszka Możdżera nie stanowi szczególnej sensacji. Tylko w ubiegłym roku wydane zostały aż dwa znane mi krążki z nowymi interpretacjami Komedy. Płyta Jana Bokszczanina "Komeda - Inspirations" to ciekawa próba połączenia stylistyki jazzowej z muzyką organową, a wydawnictwo "Komeda - The Innocent Sorcerer" firmowane przez kwintet saksofonisty Adama Pierończyka to pure jazz w ścisłym tego słowa znaczeniu. Trudno nie wspomnieć także o przyjętym z entuzjazmem krążku „Litania” nagranym w 1997 roku przez skandynawski sekstet Tomasza Stańki, będący dużo bliższy oryginałowi Komedy niż nowatorskie wykonanie Możdżera.
Wyjątkowość albumu Leszka Możdżera polega głównie na tym, że jest on muzyczną ucztą zarówno dla wielbicieli jazzu jak i bywalców filharmonii. Nasz pianista udowadnia po raz kolejny, że jako jeden z nielicznych w gronie wirtuozów światowego formatu, znalazł sposób na dotarcie nie tylko do elitarnej publiczności jazzowej, dla której gra już od początku lat dziewięćdziesiątych.